Rozdział XI - wypowiedzenie wojny ✔
Jak zawsze rano - wstałam i ubrałam się w moje ubrania: czarną koszulkę na długi rękaw z wysokim kołnierzem, białą spódnicę o kroju fartucha, pod którą zakładam czarne szorty. Na koniec na nogi ubrałam sandały shinobi i w szybko, wybiegłam z pokoju do biblioteki. Wypożyczyłam książkę pod tytułem: "Historia Wioski Ukrytej Mgły". Od razu przeszłam na rozdział z Mistrzami Miecza i zaczęłam czytać. Po drodze zaszłam do Akademii i tam kontynuowałam swoją lekturę.
Po dłuższym czasie usłyszałam ćwiczącego Kagurę, a po chwili samego Boruto. Rozmawiali o dobrze dla Mgły i tych sprawach. Do momentu, gdy ktoś ich nie zamknął w kuli wody. Nie myśląc długo, wzięłam kunai i rzuciłam w mężczyznę, po czym wylądowałam na ziemi obok blondyna i Kagury.
- Shizuma-sama!
- Witaj, Kagura. I wy, Uchiha Chiyo oraz Uzumaki Boruto. - powiedział mężczyzna.
- To on! - powiedziałam i przypomniałam sobie tego kolesia, którego spotkaliśmy w porcie.
- Nazywam się Hoshigaki Shizuma. - przedstawił się.- Wygląda na to, że moi chłopcy na posyłki dali się wam we znaki. Przepraszam za nich. - oznajmił, a ja zamyśliłam się.
- Więc to twoi ludzie porwali Chiyo? - zapytał Boruto.- Cóż, dostali bęcki w ich własnej grze.
Spojrzałam na uśmiechniętego Boruto i zdezorientowanego Kagurę. Ich myśli były podzielone, a moje przeczucia jasne.
- Przez tą idiotyczną politykę pojednania i pokoju młodzi nie mają się gdzie wyszumieć. - powiedział Shizuma. Kątem oka spojrzałam na niego.
- Czego chcesz? - zapytałam stanowczo.
- Shizuma-sama, wciąż powinien pan odbywać pokutę w areszcie domowym po występku na ostatniej misji. - oznajmił nagle Kagura.- Mimo tego...
- Pokutę każdy powinien wyznaczyć sobie sam. - przerwał mu.
Trwała cicha, którą przerwał krzyk blondyna.
- Z tym to się nawet trochę zgadzam!
- Poza tym lada chwila rozkazy aktualnego Mizukage nie będą już miały żadnego znaczenia.
- O czym ty mówisz? - zdziwiły mnie słowa mężczyzny.
- Czy to nie oczywiste? - zapytał, bardziej stwierdzając.- Nadszedł czas na wojnę o odzyskanie naszej godności! - jego oczy zaczęły mnie przerażać.
- Shizuma-sama?
- Oszalałeś czy się dobrze nie wyspałeś?! - blondyn lekko się wkurzył.
Na twarzy mężczyzny pojawiła się dziwna emocja, ale to nie był czas na takie analizy, bo takowy "gość", zeskoczył z trybunów i stanął przed nami. Gdy tak się stało, z moich palców wysunęły się igły. Bardzo zaskoczyłam tym Boruto i resztę, bo w moich oczach nie widniał Sharingan, a byłam gotowa na wszystko.
- Moje oczy są szeroko otwarte, a umysł funkcjonuje doskonale! - nie przestałam stać w bojowej pozycji.- Kagura, masz teraz Wielki Bliźniaczy Miecz. Wybiła dwunasta.
- Ale co dwunasta ma do tego wszystkiego...? - pomyślałam głupio.
- Zabijemy syna Hokage i wypowiemy wojnę! - oznajmił z szerokim uśmiechem.
- Mogłam się tego spodziewać... - spuściłam głowę zażenowania.- To moim trupie! Nie będzie wojny!
- Ona ma rację, Shizuma-sama! - przytaknął Kagura.- Świat dopiero co zaczął kroczyć ścieżką pokoju! - chłopak podbiegł do kolesia.- Wykorzystam ten miecz w celu jego ochrony!
- O jakim pokoju mówisz? - Shizuma spojrzał na Kagurę z uśmiechem.- Terumi Mei i Choujuurou po prostu się tobą bawią.
- Czcigodny Choujuurou jest szlachetnym mężem stanu! Robi wszystko, co w jego mocy, by utrzymać pokój w tej niegdyś pogrążonej w chaosie wiosce. - chłopak zaczął się uspokajać. Po jego minie było widać, że bardzo chce, by Mgła była wspaniałą osadą.
Shizuma rozmawiał z chłopakiem, a ja i Boruto nie wiedzieliśmy co zrobić. Koleś najwyraźniej mącił mu w głowie!
- Kagura, co z Tobą?! - krzyknął Boruto.
Shizuma wciąż mącił mu w głowie, a chłopak wyglądał na osobę która wierzy mu w każde słowo. W sumie nie dziwię mu się... Tamten koleś obiecał, że będzie go chronił.
- Kagura?! - krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka.
- Staruszku! - postawił się blondyn.
- Może nie wyglądam, ale mam osiemnaście lat.
- Osiemnaście? - zdziwiłam się.- Bez obrazy, ale wyglądasz na co najmniej dwadzieścia... - oznajmiłam cicho, prawie niesłyszalnie.
Lekko się zarumieniłam ze wstydu, bo najwyraźniej Shizuma to usłyszał.
- Nie wbijaj mu do głowy swojej chorej propagandy! - wkurzył się Boruto.
- Chorej propagandy? - mężczyzna spojrzał na Boruto jak na idiotę.- Tylko ktoś wychowywany przez całe życie pod kluczem może mieć tak odrealnione poczucie rzeczywistości!
- Stul pysk! - Boruto zaatakował.
Shizuma nie miał problemu przed zrobieniem uniku i odbiciu shuriken'ów. Nie robiłam nic, bo nie lubiłam walk i nigdy nie chciałam się w nie wdawać.
Pilnowanie Kagury to było moje chwilowe zajęcie, bo wiedziałam, że kiedyś będę musiała pomóc blondynowi.
- Prawda zabolała?
- Kage Bunshin no Jutsu! - Boruto stworzył trzy klony.- Czas coś wypróbować! - w dłoniach blondyna i jego kolach pojawiły się shuriken'y.
Shizuma uśmiechnął się kpiąco, ale odskoczył do tyłu, gdy zorientował się czym one są nasiąknięte. Błyskawica - to było to co potrafi "władać" nad wodą.
- I co ty na to? Nie możesz odbijać ich mieczem! - zaśmiał się Boruto.
- W końcu jesteś konkretny! Inaczej nie byłbyś warty zabijania!
- Shizuma! - odezwał się Kagura.
- A gdzie się podział "pan"?!
- Żryj to! - Boruto ponowił atak.
- Buntan! - z wody wyłoniła się kobieta.
Zauważyłam, że jej miecz był powity Stylem Błyskawicy. Dzięki temu mogła odbić shuriken'y Boruto i uratować przy tym Shizume.
- Twój śmieszny, dziecinny Pseudo Styl Błyskawicy nie ma porównania z prawdziwym, chłopczyku.
Po jej wypowiedzi z wody wyłaniała się reszta jego znajomych. Słuchałam jak wypowiada ich imiona i zapamiętałam każde.
- Kim są ci ludzie?! - zdziwiłam się i wstałam na równe nogi.
- Nii! - krzyknął Shizuma.
Ciemnowłosa wynurzyła się i wyeliminowała klony blondyna. Teraz to nawet stała na przeciwko niego.
- Więcej was matka nie miała?!
- Okazuję w ten sposób szacunek synowi Hokage tuż przed jego śmiercią.
- Skończ chrzanić! - powiedział nagle Boruto.- Styl Błyskawic to nie jedna moja karta! - chłopak ruszył na Shizume.- Fuuton: Reppushou!
- Styl Wiatru? - pomyślałam.
- Czas na mój zabójczy "Strumień Boruto?!
Boruto omijał każdego z przeciwników, po czym, gdy już miał załatwić mężczyznę, został zraniony Stylem Wody, a dokładnie techniką o nazwie: "Suiton: Suiren no Jutsu".
- Boruto-kun!! - krzyknęłam, a Kagura wyprzedził mnie.
- To miał być ten twój zabójczy atak? - zaśmiali się wszyscy.- Mało ze śmiechu nie umarłem.
- Jest tak słaby i żałosny, że aż chce się go przytulić. - powiedziała Buntan.
- Biedactwo nie zdaje sobie sprawy, że~...! - zaczęła Hebiichigo, ale przerwałam jej rzucając shuriken'ami.
- Zamknijcie te mordy! - krzyknęłam.- Boruto nie jest słaby i jeśli ja tu jestem to ten chłopak dożyje do końca moich dni!
- Czy to nie ta dziewczynka, o której tak głośno w każdej wiosce? - zapytał Hochiego.
- Nie zbliżajcie się do niego albo to wy przypłacicie tym życie!
- Serio chcesz go chronić? - zapytał Shizuma.- Jesteś Uchiha, a wasz klan to jeden z najbardziej szlachetnych klanów Kohohagakure. Masz zamiar zginąć dla synalka Hokage? - dodał podchodząc do mnie.
Stałam i czekałam aż podejdzie bliżej, ale gdy był już wystarczająco blisko, Kagura wymierzył w jego stronę swój miecz. Zdziwiłam się i spojrzałam na chłopaka. Wyglądał bardzo poważnie...
- Boruto... Chiyo, uciekajcie! - zaczął wkurzony.
- Kagura?
- Moje ręce... Moja katana jest zbrukana krwią. - powiedział i zmarszczył brwi.- Nie chcę cię zabić!
- Nie bądź naiwny!
- Nie, w porządku! - uśmiechnął się Shizuma.- Mój drogi przyjaciel po wyciągnięciu miecza czegoś ode mnie zażądał. - napuszył się Hassaku.- Gdybyśmy go zaatakowali, gdy jest w tym stanie, to nas wysłałby na tamten świat. - wzdrygnęłam się lekko.- Twoje życie zostało oszczędzone, synu Hokage. - dodał nagle.- A teraz wracaj do domu i powiedz ojcu, że rozpoczęła się rewolucja. Idziemy! - oznajmił, a Kagura podążył za nimi.
Boruto próbował go zatrzymać, ale chłopak podjął decyzję i nie zamierzał skrzywdzić blondyna. Ja natomiast rozmawiałam z Nii, ponieważ zaufałam jej, a ona wciąż chciała im pomóc w wojnie między Mgłą, a Liściem.
Grupa zniknęła w ciemnym przejściu, a Nii w dymie. Stałam tak chwilę, gdy usłyszałam plask wody. Odwróciłam się i widziałam tylko jak Boruto tonie w błękitnej cieczy. Szybko podbiegłam i ręką sięgnęłam po blondyna. Zaczęłam wciągać go do góry za rękę, ciągle przy tym płacząc. Wtedy uświadomiłam sobie, że wujek Sasuke miał rację - jestem słaba...
W końcu udało mi się wyciągnąć Boruto z prawie, dna wody. Próbowałam go obudzić, ale moje starania były na marne... Przytuliłam chłopaka, gdy nagle usłyszałam głos. Spojrzałam w jego stronę, a tam stał chłopak, który dzień wcześniej mnie porwał. Pomógł mi z blondynem i zaniósł do jakiejś sali. Tam opatrzyłam jego rany i modliłam oto, by się obudził.
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro