Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział X ✔

Za błędy przepraszam i zapraszam do czytania ❤


- Papa~! Nauczysz mnie rzucać shuriken'ami?! - krzyknęłam szczęśliwa.

- Wybacz Chiyo. Może innym razem... - powiedział i stuknął moje czoło dwoma palcami.

***

Obudziłam się w jakimś ciemnym miejscu, a przede mną stali tamci napastnicy.

- Mówiłam wam, że nie chcę was widzieć już więcej! - krzyknęłam.

- Życie ci niemiłe? - zapytał podchodząc do mnie.

- Szybciej to ja już się uwolnię, a poza tym... nie macie jaj, by mnie zabić!! - wrzasnęłam, nie bojąc się tego, co może mi zrobić.

- Stul pysk! - wkurzył się i skierował kunai w stronę mojej szyi.- Musimy sprać synalka Hokage, by odzyskać reputację! - spojrzał mi w oczy.- Poza tym, szef nie byłby zachwycony, gdyby się dowiedział, że cię zabiliśmy. Jesteś jedynym dzieckiem, które obudziło Sharingan'a w wieku trzech lat. - jego twarz była za blisko.- Możesz się nam jeszcze kiedyś przydać!

- Tu nie chodzi tylko o Boruto... Kuso! - pomyślałam, nie wierząc w to co usłyszałam.

***

Chłopaki odwiązali mnie od krzesła i zaprowadzili mnie na przystań o numerze 4. Czasami warto zwiedzać wioski jak prawdziwy ninja, ale... wiem, że nigdy takim nie będę.

- Chiyo, wszystko w porządku? - usłyszałam głos.

- Boruto-kun...!? - krzyknęłam.

- Puszczajcie ją, dattebasa!

- To zależy tylko i wyłącznie od was. - powiedział chłopak.- Zegnijcie kolana i pokłońcie głowy, a rozważę jej wypuszczenie. - zakpił z całej grupki moich przyjaciół.

- Serio? - odezwał się mój głos.- Jestem więcej warta niż myślisz! - powiedziałam, pojawiając się przy Boruto.

- C-Chiyo!? Przecież Ty...! - wystraszyli się wszyscy, a tamci "bandyci" osłupieli.

- Tak, tak, wiem... Jestem związana, ale skąd macie pewność, że to jestem prawdziwa ja? - zapytałam z uśmiechem.

Wszyscy spojrzeli na mnie stojącą obok chłopaków, przed grubasem. Nie było widać nic podejrzanego, gdy nagle zamiast mojego ciała pojawiły się wrony, które zaczęły odlatywać, a jedna nawet usiadła mi na barku.

- Spokojnie. Wytłumaczę to całe zdarzenie... - powiedziałam stojąc na środku.- Kiedy moi napastnicy obrócili się tyłem, rozwiązałam liny i złożyłam pieczęcie tworząc klona. A potem to poszło już tylko z górki. - zaśmiałam się cicho.- Skoro powiedziałam jak jest, to może skończymy te przedstawienie i wszyscy pójdą w swoją stronę, spoko? - zapytałam, a tamci zaśmiali się głośno.

- To wojna Mgły z Liściem! - krzyknął Hachiya.

- Wojna w tych czasach? - zdziwił się Inojin.- Śmiać się czy płakać?

- Wiedziałem, że będzie upierdliwie. - oznajmił Shikadai.

- Mówiliście, że chcecie załatwić to po cichu. - odezwał się Kagura.

- Niestety przeciwnik obstaje przy opcji siłowej. - powiedział Boruto, a wszyscy stanęliśmy w pozycjach bojowych.

- Pokażemy wam przerażającą twarz shinobi Krwawej Mgły! - chłopak zaczął składać pieczęcie.- Koubou kekkai Jutsu!

- Ta pieczęć...

- Co to za cholerna mgła?! - krzyknął Iwabe.

Pojawiła się mgła. Z tego co nam powiedzieli, zostaliśmy zamknięci w jakiej barierze, która nie przepuszcza dźwięków z wewnętrznej części półkuli. Jak dla mnie... zapowiadało się na niezłą walkę!

- Zaczekajcie! - krzyknął Kagura.- Uspokójmy się!

- Lepiej powiedz to im. - powiedział Inojin, a ja spojrzałam na chłopaka jak na idiotę.

- Mamy przewagę liczebną! - krzyknął Hachiya.- Sytuacja z ran się nie powtórzy! Brać ich, chłopaki! - wrzasnął i wszyscy ruszyli w naszą stronę.

- Boruto? - zapytałam uderzając jednego z obrotu.- Co się stało, gdy byłam z grupą w innym miejscu niż wy? - zapytałam ponownie, przeskakując napastnika jak żabka i odbijając się od jego głosy.

- Długa historia. - powiedział i zniknął mi z oczu, a jakiś chłopak przeleciał obok mnie.

Nasi napastnicy zaczęli wymiękać, gdy prawie "pozbyliśmy" się ich wszystkich. Gdy myślałam, że będzie fajna zabawa, zrozumiałam, że to leszcze i padają jak muchy. Wcale nie było tak ekstra jak sobie to zaplanowałam...

- Ten miecz wciąż nosisz tylko na pokaz? - usłyszeliśmy głos za mgły.- Taki tchórz zostający jednym z Siedmiu Mistrzów Miecza?! - z mgły wyłonił się Hachiya.- Toż to hańba naszej wioski!

- Kagura!

- Nie zbliżaj się, Boruto-kun! - krzyknęłam i szybko pojawiłam się za blondynem.

Złapałam go od tyłu w pasie. Wiedziałam, że Kagura też nie chce, by Boruto się narażał...

- Czemu ich po prostu też nie zabijesz? Tak jak zdarzało ci się wcześniej! - powiedział chcąc wkurzyć chłopaka.

- Zamknij się! - Kagura zmarszczył brwi.

Ja i Boruto patrzyliśmy na całe zajście z szeroko otwartymi oczyma. Zaczęło mi coś świtać, ale nie chciałam się wypowiadać, nawet nie wiedząc czy to prawda.

- Pozwól, że zdradzę ci jego mały sekret. - powiedział Hachiya do Boruto.- Gdy twój nowy koleżka dobywa miecza, zmienia się nie do poznania! - zaczął.- Za czasów szkolnych zarżnął jak świnie paru kolegów z klasy.

- Daruj sobie te bajki! - powiedział stanowczo Boruto.

- Boruto-kun, o-on... nie kłamie... - powiedziałam cicho.

- Ta mała przynajmniej mi wieży! - krzyknął, wskazując na mnie palcem.- W końcu ta bestia to wnuczek czwartego Mizukage, Yagury! - Kagura spuścił smutno głowę.- A teraz przypomina siedem nieszczęść. Tak boi się kogoś zranić, że nawet nie dotyka miecza! Czyż to nie żałosne?

Hachiya podchodził do Kagury, a on cofał się o dwa kroki. Nie mogłam uwierzyć, że on jest wnukiem Yagury. Szczególnie dlatego, bo nie wyglądał na takiego jak jego dziadek! Łzy stanęły mi w oczach i od razu puściłam blondyna ze swoich objęć.

Hachiya zaatakował Kagurę drutem, a ten go odbił. Nie spodziewał się jednak, że chłopak zwiąże mu nogę i przewróci na ziemię. Boruto od razu ruszył, by pomóc koledze, lecz wtedy został złapany za gardło przez jakiegoś grubasa. Odbiłam się od ziemi i kopnęłam kolesia w twarz, po czym tak i tak zostałam złapana, po czym przerzucona jak worek ziemniaków. Szarpałam się, ale nic mi to nie dawało. Przez całe to napięcie i widok blondyna oraz Kagury, zapomniałam kim tak naprawdę jestem. Zwykłym człowiekiem, czy Shinobi oraz córką Uchihy. To stało się dla mnie trudne. Wiedziałam, że jeśli czegoś nie wymyślę to obaj z chłopaków mogą zginąć, a ze mną nie wiadomo co zrobią!

Patrzyłam na całe otoczenie... Nie było nic oprócz gęstej mgły. Tak, pułapka wciąż była włączona, ale i im to nic nie dało. Widziałam nieprzytomnych napastników i co jakiś czas patrzyłam na Boruto. Zaczęło mnie coś boleć z piersi.

Przestałam się szamotać, gdy zobaczyłam Kagurę z... drewnianym mieczem? Nie było za ciekawie...

- Kagura! - blondyn uwolnił się i wykrzyczał imię chłopaka. Kagura od razu się otrząsnął.

Jednym ruchem miecza Hachiya stracił spodnie, a drugi ruch należał do Iwabe. Chłopak dostał w ryj i padł na ziemię. Nie dowierzałam własnym oczom, ale mój entuzjazm spadł, gdy zorientowałam się, że wciąż jestem w rękach jakiegoś obcego kolesia z Mgły. Typ nic sobie z tego nie robił, ale zaczął ze mną uciekać, jednak Boruto się nim zajął. Typek padł na ziemię, a ja wylądowałam w ramionach blondyna. Serce waliło mi jak szalone...

- Dzi-Dziękuję, Bo-Boru-kun~...! - jednym ruchem odskoczyłam od chłopaka na dwa metry, by się uspokoić.

Napastnicy zaczęli uciekać, a my po chwili też spierdzielaliśmy, bo strażnicy szli sprawdzić kto tak hałasuje o tej porze w takim miejscu.

Wróciliśmy do hotelu, a ja spędziłam w pokoju resztę wolnego czasu myśląc o swoim ojcu...





C.D.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro