Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV ✔

Tym razem, lekcja miała być o technice przyzywana. Lekcja była prowadzona przez Konohamaru, a umiejętności jakie pokazał były - moim zdaniem - na poziomie przeciętej...
Stałam za Boruto, a zwykła rozmowa dziewcząt i chłopców przerodziła się w kłótnię, której nie chciałam słuchać, bo kłótnie nie leżały w mojej naturze. Wciąż stałam za Boruto, ale po chwili Sarada złapała mnie za nadgarstek i wyciągnęła z tłumu samych chłopców.

- A Ty, Chiyo? Po czyjej jesteś stronie? - zapytała Sarada.

- Nie przeciągaj jej na swoją stronę jeśli nie chce! - krzyczał Boruto.

- Chiyo jest dziewczyną i nie będzie się z wami zadawała! - wrzasnęła Sarada, ale oboje trząsali mną raz w jedną i w drugą stronę.

- Suika no Jutsu. - powiedziałam cicho i zmieniłam swoje ciało w wodę, po czym wyszłam z ich uścisku, wracając do zwykłej formy.- Nie jestem po niczyjej stronie, ale... jako, że jestem rasy żeńskiej muszę stać po stronie dziewczyn. - oznajmiłam spokojnie.

- Co z wami? Co to za kłótnie?! Nie zapominajcie, że jesteście na lekcji! - Sarada i Boruto prychnęli.

***

Szłam korytarzem w stronę głównego wyjścia Akademii. Wychodziłam właśnie z sali, ale usłyszałam kroki i głosy: Boruto, Shikadai'a, Denkie'go i Inojin'a.

- Ty i Sarada znacie się od dzieciństwa, nie? - powiedział Inojin.

- Serio?! - zdziwił się Denki.

- Tylko dlatego, że nasi starzy się kumplują, dattebasa! Nie będę przyjaźnił się z Uchihą! - powiedział poirytowany.

- Łącząca was więź wygląda na upierdliwą. - oznajmił Shikadai.

- A ta nowa...? To też jest Uchiha. - dodał Denki.

- Znacie się? - spytali wszyscy razem.

- My~... - zaczął Boruto, ale gdy mnie zobaczył od razu ucichł.

Nie patrząc w ich stronę, szłam prosto do wyjścia, czując łzy w powiekach.

***

- Poproszę bułkę z yakisobą! - krzyknęła Sarada jak i Boruto.- Proszę pani, bułka z yakisobą! - spojrzeli na siebie z irytacją.

- Przykro mi, ale została już tylko jedna. - powiedziała starsza pani.

Siedziałam przy stoliku, przyglądając się sytuacji. Odparłam głowę o lewą rękę i ze wzykłym spojrzeniem słuchałam drugiej kłótni w tym dniu, jak zwykle z udziałem Boruto i Sarady.

- Kochanie? - spojrzałam w stronę głosu.

- Kaa-chan*?! (Mama*) - uśmiechnęła się do mnie kobieta.

- Czy to nie Sarada i Boruto? - spytała, siadając obok mnie.- O co tym razem poszło?

- O ostatnią bułkę z yakisobą... - powiedziałam, lekko się uśmiechając.

- Mhm... - spojrzałam na mamę.- Prawie bym zapomniała! Przyniosłam Ci obiad. - podała mi pięknie zapakowany obiad w chustce z herbem naszego klanu.

- Dziękuję...? - zdziwiłam się, gdy Izumi zaczęła odchodzić.- Kaa-chan?! Gdzie jest tata?! - spytałam ciekawa.

- Nie będzie go, ale nie mówił do kiedy. Kocham Cię! - krzyknęła i zniknęła.

Spojrzałam na wcześniej kłócącą się dwójkę. No właśnie, wcześniej... Teraz to dało się zauważyć, że Boruto jak i Sarada, przygotowywali się do bójki.

- Co ja, biedna, mam począć?! - krzyczała przerażona Sumire.

Sarada i Boruto lekko się ruszyli, a ja już stałam w środku, powstrzymując ich dwójkę od niepotrzebnej walki.

- Wystarczy! - krzyknął sensei, pojawiając się za mną.

- Chiyo?!

- Sensei?! - krzyknęła Sarada, od razu po Boruto.

- Walki pomiędzy uczniami są zakazane! - powiedziałam, odchodząc.

- Jednakże chęć zwycięstwa sprawia, że shinobi się rozwijają. - zaczął Shino, a ja stanęłam przy przerażonej jeszcze bardziej Sumire.- Po szkole przygotuję dla was pole bitwy! Włożycie w walkę całe serce i rozwiążecie tę sprawę raz na zawsze!! - wykrzyczał to bardzo śmiało i z wielką "radością".

***

Dzwonił już dzwonek... Lekcje właśnie się skończyły, a wszyscy stali przy głównej bramie Akademii.

Chłopcy stali po prawej, a dziewczyny po lewej stronie. Atmosfera była bardzo napięta, co nawet mnie nie zdziwiło.

- Jest tylko jedna reguła! - zaczął sensei.- Wygrywa drużyna, która jako pierwsza zdobędzie znajdującą się na dachu flagę. Przegrani wypełniają żądania wygranych. Zrozumiano? - dodał.

- Tak jest! - krzyknęła cała klasa.

- Do biegu, gotów, start!

Wszyscy ruszyli do biegu. Chłopaki zaatakowali pierwsi. Iwabe użył swojej techniki: "Doton: doryuheki" i ziemia zagrodziła nam drogę.

Spojrzałam na swoje stopy, a potem na sensei'a, który obserwował każdy nasz ruch. Zaryzykowałam! Skupiłam całą czakrę w stopy i weszłam poziomo po ściankę z ziemi. Po przejściu, złożyłam pieczęcie i celując w biegnących chłopaków, krzyknęłam:

- Suiton: Suidan no Jutsu! - wypuściłam dużą ilość wody w postaci silnego strumienia z ust.

Wszyscy z drużyny chłopców upadli, mokrzy na ziemię przed Akademią, a po chwili coś wybuchło.

- Zapomniałem wspomnieć. W szkole jest pełno pułapek.

- Hę?!

- Powód tego jest prosty, wytworzenie poczucia jak największego napięcia! Dzięki temu treningowi~... - przerwał, bo zorientował się, że już nikogo nie ma oprócz mnie.

- Czasami rozumiem jak pan się czuje. - powiedziałam miło i wbiegłam do szkoły.

Cicho biegałam po korytarzach Akademii szukając swojej drużyny, do momentu dopóki nie usłyszałam ich krzyków...?

- Co to jest?! Nienawidzę ropuch!

- Więc twój plan polegał na skrzywdzeniu przeciwnika bez brudzenia sobie rąk? - spytał Inojin.

- Nie rób ze mnie zimnego drania. - powiedział Shikadai.

- A więc to tak traktuje się dziewczyny, hę? - powiedziałam, krzyżują ręce pod biustem.- Suiton: Mizuame Nabara. - złożyłam pieczęcie i unieruchomiłam chłopaków w słodkiej, kleistej mazi.- Shikadai, Inojin, Boruto.. A gdzie jest~?

- W-Wypuść ich...! - poczułam kunai na moich plecach.

- Żałosne... - powiedziałam cicho, pojawiając się za chłopakiem.- Nie jesteś, teraz moim największym problemem.

Widziałam przerażenie Denkie'go, dlatego zostawiłam go w spokoju i drużyna dziewcząt pobiegła w drugą stronę, szukając innej drogi na dach Akademii.

Uśmiechnęłam się do chłopaków i poleciałam za nimi. Weszłyśmy po schodach do innych drzwi, ale i one zostały zamknięte.

- Bez szans... Nie przebijemy się! - mówiły dziewczyny.

- Chiyo, dasz sobie z tym radę? - zapytała Sarada.

- Hmm... Chyba nie, mogłabym użyć jednej z moich technik, ale nie mam wystarczająco dużo czakry.

- Rozumiem... - oznajmiła dziewczyna.

Rozmyślałyśmy jeszcze chwilę, bo wokół nas pojawiła się fioletowa mgła. Nic nie widziałyśmy, więc włączyłam sharingana i chroniłam koleżanki z klasy, przed kunai'ami.

Namida wyciągnęła wybuchowe notki i przyczepiła do miedzianej ściany. Wybuchła, a dziewczyny weszły na dach, podsadzając Chocho, by wzięła czerwoną flagę.

Spojrzałam na Boruto, a on wziął zwój i użył swojej krwi, by uwolnić stwora. Nie wierzyłam własnym oczom. Stwór, który wyszedł ze zwoju zachowywał się dziwnie, nie jak na węża przystało, a na dodatek zaatakował Chocho!

- Chocho!! - krzyknęła Sarada.

Ruszyłam, by jej pomóc, ale zostałam wyprzedzona przez Boruto, Shikadai'a i Inojin'a. Uśmiechnęłam się z ulgą, ale uśmiech szybko zniknął w mojej twarzy, gdy zobaczyłam, że wąż chce zaatakować ich czwórkę.

- Katon: Gōkakyū no Jutsu! - krzyknęłam, złożyłam pieczęcie i z ust wypuściłam kulę ognia.

Wycelowałam w węża i go spaliłam. Gdy było już po wszystkim wylądowałam na ugiętych nogach i szybko oddychając, upadłam na ziemię.

- Chiyo? Chocho? Nic wam nie jest?! - pytały dziewczyny.

- Straciłam, tylko trochę czakry... - uśmiechnęłam się marnie.

- Uratowani. - powiedział cicho Boruto.

- Padam z nóg... - oznajmił zmęczony Shikadai.

- Burczy mi w brzuszku. - dodała wiecznie głodna Chocho.

- Swoją drogą, gdzie flaga? - spytał Shikadai.

Wszyscy spojrzeli na Sumire, która akurat trzymała flagę. Po skończonej bitwie, wszyscy stanęli przy głównej bramie. Byliśmy wykończeni...

- Dałeś czadu z tym przyzwańcem, Boruto. - oznajmił Inojin.

- Mówiłem, że to było przypadkiem!

- Czy wyście wszyscy na głowy po upadli? - zapytała Sarada, podchodząc z wszystkimi dziewczynami do chłopaków.

- Przepraszam, Chocho. Przeze mnie mogłaś zginąć i wybacz mi Chiyo, za tak dużą utratę czakry.

- No, ale z tego co wiem, nie było mówione, że przyzywanie jest zabronione. - oznajmiłam, uśmiechając się.

- Rozumiem, że pogodziliście się z porażką? - Sarada zakpiła z chłopaków.

- Tak, robimy, co będziecie chciały. - odpowiedział Boruto.

- Takie reguły gry. - dodał Inojin.

- Dziękujemy. - powiedziałyśmy wszystkie razem.

- Za to, że mnie ocaliliście, tym razem wam się upiecze. - uśmiechała się Chocho.

- Wyciągnęliście ją z krytycznej sytuacji. - powiedziałam i uśmiechnęłyśmy się wszystkie.

- Choć wciąż daleko wam do mojego księcia z bajki, zbliżyliście się do poziomu jego rumaka. - dodała Chocho.

- Byłyście wymagającymi przeciwnikami. - chłopaki uśmiechnęli się miło.- Nasza klasa jednak jest całkiem silna, nie?

- Boruto ma rację! - odezwał się sensei Shino.- Z czasem staniecie się takimi właśnie bułeczkami z yakisobą~...!

- Sensei ma chyba na myśli, że: "Łącząc siły, można pokonać nawet najsilniejszego wroga."

- Tak, to oto chodzi.

- Trzeba było tak od razu! - oznajmił Boruto.- Czasem, ciężko sensei'a zrozumieć.

- Mistrz Shino znowu spalił mądrą przypowiastkę. - zaśmiała się klasa, a ja z nimi.

- Zgłodniałam! Może wpadniemy gdzieś w drodze do domu? 

- Może wyskoczymy na te nowe hamburgery? - zaproponował Boruto.

- Czemu nie. - odpowiedziała Sarada.

- Zaczekajcie! - odezwał się sensei.- Najpierw trzeba posprząta~...

I właśnie wtedy, prawie cała buda się zawaliła. Shino i Konohamaru nie wyglądali na szczęśliwych. Prawie cała klasa żartowała sobie z tego całego zdarzenia, a mnie interesował ten stwór. Nie wierzyłam w to, że mógłby przyzwać coś takiego przy takim poziomie czakry.

- Chiyo, idziesz? - zapytał Boruto.


- Może kiedy indziej skorzystam. Do jutra! - oznajmiłam idąc do domu.

***

Podeszłam do drzwi i kluczami - otworzyłam je. Weszłam do środka, a na przed pokoju było strasznie ciemno. Dało się zauważyć, że w domu nikogo nie ma. Weszłam do swojego pokoju na piętrze i wyciągnęłam obiad, który przyniosła mi mama. Rozwinęłam go, a w ryżu była mała karteczka z napisem: "Smacznego, Chiyo~" z podpisem: "Tata". Posmutniałam i zaczęłam jeść. Po chwili usłyszałam kroki na przedpokoju, wyciszyłam czakrę i powoli zeszłam na dół. 

Widziałam sylwetkę mężczyzny... wstrzymałam oddech. Szybko znalazłam się za mężczyzną i z wielką prędkością zaatakowałam osobę. Mężczyzna złapał mój nadgarstek i przerzucił mnie przez ramię. Leżałam na ziemi, a mężczyzna wszedł do kuchni. Oczywiście, poszłam za nim.

- Wciąż Ci do mnie brakuje. - przysunęłam się bliżej Itachie'go.

- Gomen~... - zaczęłam, ale wstający tata nie dał mi dokończyć.

Dłoń ojca dotknęła moje ramię, po czym nagle mnie przytulił. Stałam jak wryta. Nie miałam pojęcia co się właśnie stało.

- Przepraszam... Bardzo bolało? - zapytał, odsuwając się lekko ode mnie, patrząc mi w oczy.

- Tylko trochę. - również spojrzałam w jego oczy.- Suiton: Suidan no Jutsu... - dodałam wypuszczając z ust strumień wody, prosto w ojca.

Ojciec upadł na ziemię i po chwili zamiast niego pojawił się Konohamaru. Byłam wściekła, jak i smutna. Łzy złości i smutku spływały mi po policzkach...

- J-Jak mogłeś... Otou-san?! - krzyczałam, a łzy były coraz to intensywniejsze.

- To nie był jego pomysł.

- To czyj?! - wrzasnęłam wściekła.

- Pomysł należał do Siódmego... - zaczął, a ja stałam wryta.- Powiedział, że się ucieszysz, kiedy zobaczysz ojca. - dodał.

- Gdybyś choć trochę wiedział o moim tacie, wiedziałbyś, że on nigdy by mnie nie skrzywdził, tylko uniknąłby atak. A na dodatek, słabo idzie Ci przemiana w mężczyzn, bo tatuś nie ma takiego koloru oczu.

- Rozumiem, ale~... - zaczął.

- Wyjdź, chcę zostać sama...





C.D.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro