Rozdział X ✔
Za błędy przepraszam i zapraszam do czytania ❤
- Papa~! Nauczysz mnie rzucać shuriken'ami?! - krzyknęłam szczęśliwa.
- Wybacz Chiyo. Może innym razem... - powiedział i stuknął moje czoło dwoma palcami.
***
Obudziłam się w jakimś ciemnym miejscu, a przede mną stali tamci napastnicy.
- Mówiłam wam, że nie chcę was widzieć już więcej! - krzyknęłam.
- Życie ci niemiłe? - zapytał podchodząc do mnie.
- Szybciej to ja już się uwolnię, a poza tym... nie macie jaj, by mnie zabić!! - wrzasnęłam, nie bojąc się tego, co może mi zrobić.
- Stul pysk! - wkurzył się i skierował kunai w stronę mojej szyi.- Musimy sprać synalka Hokage, by odzyskać reputację! - spojrzał mi w oczy.- Poza tym, szef nie byłby zachwycony, gdyby się dowiedział, że cię zabiliśmy. Jesteś jedynym dzieckiem, które obudziło Sharingan'a w wieku trzech lat. - jego twarz była za blisko.- Możesz się nam jeszcze kiedyś przydać!
- Tu nie chodzi tylko o Boruto... Kuso! - pomyślałam, nie wierząc w to co usłyszałam.
***
Chłopaki odwiązali mnie od krzesła i zaprowadzili mnie na przystań o numerze 4. Czasami warto zwiedzać wioski jak prawdziwy ninja, ale... wiem, że nigdy takim nie będę.
- Chiyo, wszystko w porządku? - usłyszałam głos.
- Boruto-kun...!? - krzyknęłam.
- Puszczajcie ją, dattebasa!
- To zależy tylko i wyłącznie od was. - powiedział chłopak.- Zegnijcie kolana i pokłońcie głowy, a rozważę jej wypuszczenie. - zakpił z całej grupki moich przyjaciół.
- Serio? - odezwał się mój głos.- Jestem więcej warta niż myślisz! - powiedziałam, pojawiając się przy Boruto.
- C-Chiyo!? Przecież Ty...! - wystraszyli się wszyscy, a tamci "bandyci" osłupieli.
- Tak, tak, wiem... Jestem związana, ale skąd macie pewność, że to jestem prawdziwa ja? - zapytałam z uśmiechem.
Wszyscy spojrzeli na mnie stojącą obok chłopaków, przed grubasem. Nie było widać nic podejrzanego, gdy nagle zamiast mojego ciała pojawiły się wrony, które zaczęły odlatywać, a jedna nawet usiadła mi na barku.
- Spokojnie. Wytłumaczę to całe zdarzenie... - powiedziałam stojąc na środku.- Kiedy moi napastnicy obrócili się tyłem, rozwiązałam liny i złożyłam pieczęcie tworząc klona. A potem to poszło już tylko z górki. - zaśmiałam się cicho.- Skoro powiedziałam jak jest, to może skończymy te przedstawienie i wszyscy pójdą w swoją stronę, spoko? - zapytałam, a tamci zaśmiali się głośno.
- To wojna Mgły z Liściem! - krzyknął Hachiya.
- Wojna w tych czasach? - zdziwił się Inojin.- Śmiać się czy płakać?
- Wiedziałem, że będzie upierdliwie. - oznajmił Shikadai.
- Mówiliście, że chcecie załatwić to po cichu. - odezwał się Kagura.
- Niestety przeciwnik obstaje przy opcji siłowej. - powiedział Boruto, a wszyscy stanęliśmy w pozycjach bojowych.
- Pokażemy wam przerażającą twarz shinobi Krwawej Mgły! - chłopak zaczął składać pieczęcie.- Koubou kekkai Jutsu!
- Ta pieczęć...
- Co to za cholerna mgła?! - krzyknął Iwabe.
Pojawiła się mgła. Z tego co nam powiedzieli, zostaliśmy zamknięci w jakiej barierze, która nie przepuszcza dźwięków z wewnętrznej części półkuli. Jak dla mnie... zapowiadało się na niezłą walkę!
- Zaczekajcie! - krzyknął Kagura.- Uspokójmy się!
- Lepiej powiedz to im. - powiedział Inojin, a ja spojrzałam na chłopaka jak na idiotę.
- Mamy przewagę liczebną! - krzyknął Hachiya.- Sytuacja z ran się nie powtórzy! Brać ich, chłopaki! - wrzasnął i wszyscy ruszyli w naszą stronę.
- Boruto? - zapytałam uderzając jednego z obrotu.- Co się stało, gdy byłam z grupą w innym miejscu niż wy? - zapytałam ponownie, przeskakując napastnika jak żabka i odbijając się od jego głosy.
- Długa historia. - powiedział i zniknął mi z oczu, a jakiś chłopak przeleciał obok mnie.
Nasi napastnicy zaczęli wymiękać, gdy prawie "pozbyliśmy" się ich wszystkich. Gdy myślałam, że będzie fajna zabawa, zrozumiałam, że to leszcze i padają jak muchy. Wcale nie było tak ekstra jak sobie to zaplanowałam...
- Ten miecz wciąż nosisz tylko na pokaz? - usłyszeliśmy głos za mgły.- Taki tchórz zostający jednym z Siedmiu Mistrzów Miecza?! - z mgły wyłonił się Hachiya.- Toż to hańba naszej wioski!
- Kagura!
- Nie zbliżaj się, Boruto-kun! - krzyknęłam i szybko pojawiłam się za blondynem.
Złapałam go od tyłu w pasie. Wiedziałam, że Kagura też nie chce, by Boruto się narażał...
- Czemu ich po prostu też nie zabijesz? Tak jak zdarzało ci się wcześniej! - powiedział chcąc wkurzyć chłopaka.
- Zamknij się! - Kagura zmarszczył brwi.
Ja i Boruto patrzyliśmy na całe zajście z szeroko otwartymi oczyma. Zaczęło mi coś świtać, ale nie chciałam się wypowiadać, nawet nie wiedząc czy to prawda.
- Pozwól, że zdradzę ci jego mały sekret. - powiedział Hachiya do Boruto.- Gdy twój nowy koleżka dobywa miecza, zmienia się nie do poznania! - zaczął.- Za czasów szkolnych zarżnął jak świnie paru kolegów z klasy.
- Daruj sobie te bajki! - powiedział stanowczo Boruto.
- Boruto-kun, o-on... nie kłamie... - powiedziałam cicho.
- Ta mała przynajmniej mi wieży! - krzyknął, wskazując na mnie palcem.- W końcu ta bestia to wnuczek czwartego Mizukage, Yagury! - Kagura spuścił smutno głowę.- A teraz przypomina siedem nieszczęść. Tak boi się kogoś zranić, że nawet nie dotyka miecza! Czyż to nie żałosne?
Hachiya podchodził do Kagury, a on cofał się o dwa kroki. Nie mogłam uwierzyć, że on jest wnukiem Yagury. Szczególnie dlatego, bo nie wyglądał na takiego jak jego dziadek! Łzy stanęły mi w oczach i od razu puściłam blondyna ze swoich objęć.
Hachiya zaatakował Kagurę drutem, a ten go odbił. Nie spodziewał się jednak, że chłopak zwiąże mu nogę i przewróci na ziemię. Boruto od razu ruszył, by pomóc koledze, lecz wtedy został złapany za gardło przez jakiegoś grubasa. Odbiłam się od ziemi i kopnęłam kolesia w twarz, po czym tak i tak zostałam złapana, po czym przerzucona jak worek ziemniaków. Szarpałam się, ale nic mi to nie dawało. Przez całe to napięcie i widok blondyna oraz Kagury, zapomniałam kim tak naprawdę jestem. Zwykłym człowiekiem, czy Shinobi oraz córką Uchihy. To stało się dla mnie trudne. Wiedziałam, że jeśli czegoś nie wymyślę to obaj z chłopaków mogą zginąć, a ze mną nie wiadomo co zrobią!
Patrzyłam na całe otoczenie... Nie było nic oprócz gęstej mgły. Tak, pułapka wciąż była włączona, ale i im to nic nie dało. Widziałam nieprzytomnych napastników i co jakiś czas patrzyłam na Boruto. Zaczęło mnie coś boleć z piersi.
Przestałam się szamotać, gdy zobaczyłam Kagurę z... drewnianym mieczem? Nie było za ciekawie...
- Kagura! - blondyn uwolnił się i wykrzyczał imię chłopaka. Kagura od razu się otrząsnął.
Jednym ruchem miecza Hachiya stracił spodnie, a drugi ruch należał do Iwabe. Chłopak dostał w ryj i padł na ziemię. Nie dowierzałam własnym oczom, ale mój entuzjazm spadł, gdy zorientowałam się, że wciąż jestem w rękach jakiegoś obcego kolesia z Mgły. Typ nic sobie z tego nie robił, ale zaczął ze mną uciekać, jednak Boruto się nim zajął. Typek padł na ziemię, a ja wylądowałam w ramionach blondyna. Serce waliło mi jak szalone...
- Dzi-Dziękuję, Bo-Boru-kun~...! - jednym ruchem odskoczyłam od chłopaka na dwa metry, by się uspokoić.
Napastnicy zaczęli uciekać, a my po chwili też spierdzielaliśmy, bo strażnicy szli sprawdzić kto tak hałasuje o tej porze w takim miejscu.
Wróciliśmy do hotelu, a ja spędziłam w pokoju resztę wolnego czasu myśląc o swoim ojcu...
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro