Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wspólny wyjazd

Sasuke

   Lipiec był miesiącem, na który z pewnością czekała większość uczniów. Sama również nie mogłaś się doczekać, by odetchnąć od nauki i po prostu cieszyć się letnimi dniami. Był to wręcz idealny czas na wakacje.

Sasuke wybierał się z paczką znajomych nad morze, a że dobrze się z nimi dogadywałaś to zaprosili również ciebie. O dziwo, to Sakura zaproponowała, byś pojechała, ale czułaś, że to głównie przez wzgląd na Uchihę. Gdybyś ty nie jechała, również by zregenerował i chociaż nigdy nie powiedział tego głośno, to łatwo było się tego domyślić.

Zamieszkaliście w dwóch drewnianych domkach niedaleko plaży, dziewczyny i chłopcy osobno. Pierwszego dnia, tuż po rozpakowaniu rzeczy, Naruto wyciągnął wszystkich nad morze, gdzie planowaliście siedzieć do wieczora.

Zajęłaś miejsce na rozłożonym wcześniej kocu, wyjęłaś krem UV ze swojej torby i zaczęłaś się nim smarować, wiedząc, że ze słońcem nie ma żartów. Nie chciałaś później cierpieć przez poparzenia słoneczne.

   – Sasuke, chodź grać! – zawołał Naruto, który od początku był strasznie nakręcony na grę w siatkówkę.

Brunet jedynie pokręcił głową i zajął miejsce obok ciebie. Miał na sobie jedynie zielone spodenki w palemki, przez co mogłaś bez przeszkód podziwiać jego sportową sylwetkę.

   – Jesteś strasznie blady – mruknęłaś i wycisnęłaś więcej kremu na dłonie. – Może w końcu się opalisz – zachciałaś, na co wywrócił oczami.

   – Posmarujesz mnie? – zapytał, zerkając na twoje dłonie i uśmiechając się w dziwny sposób pod nosem.

   – Przeraża mnie ten uśmiech... Słońce chyba źle na ciebie działa – stwierdziłaś.

Sasuke tego nie skomentował. Milczał, wpatrując się w ciebie wyczekującym wzrokiem.

   – No dobrze, odwróć się – westchnęłaś cicho.

Chłopak bez słowa wykonał polecenie, a wtedy zaczęłaś smarować mu ramiona, barki i plecy, starając się zrobić to jak najdokładniej. Siedział tyłem do ciebie, dlatego nie mogłaś zobaczyć jego twarzy i goszczącego na niej ledwie widocznego uśmiechu zadowolenia. On z kolei nie widział rumieńca, który wykwitł na twojej twarzy podczas wcierania kremu w jego ciało.

   – Sasuke, dattebayo! – zawołał znów Naruto. – Idziesz grać? A może się boisz?! – dodał, uśmiechając się drwiąco.

   – Już ja mu pokażę, wtedy to on będzie się bał – burknął przez zaciśnięte zęby i wstał bez uprzedzenia, kierując się w stronę przygotowanego boiska.

Genialnie, nie posmarował się z przodu. Jak się spali i będzie narzekał, że go boli, to mu przypomnę, że to jego wina, pomyślałaś. Chociaż on i tak pewnie wszystko zrzuci na Naruto...

Itachi

    Wyjazd w góry Itachi, w tajemnicy przed tobą, planował od dwóch tygodni. Wiedziałaś, że coś szykował na rocznicę waszego związku, ale nigdy nie wpadłabyś na taki pomysł, dlatego niespodzianka naprawę była udana. Gdy zobaczył twoją zdziwioną minę, nie mógł powstrzymać się od małego, dumnego uśmiechu. Ty natomiast wyglądałaś wtedy jak zahibernowana.

Zamieszkaliście w bardzo przyjemnym miejscu, które Itachi wybrał przez wzgląd na ciebie. Chciał, aby wszystko ci się spodobało i sądząc po twojej  reakcji, osiągnął sukces. Trudno było się jednak dziwić, zimowy dworek był jak z bajki.

Mogłabyś spędzić cały wyjazd, nie wychodząc z przytulnego pokoju, w którym znalazł się nawet elektryczny kominek. Wtedy jeszcze nie wiedziałaś, co planował twój chłopak.

Już następnego dnia po późnym śniadaniu, wyciągnął cię na dwór, ubraną w kombinezon narciarski. Niedaleko waszego pensjonatu znajdował się wyciąg, z którego grzechem byłoby nie skorzystać. Wyporzyczyliście narty, a wtedy zaczęła się cała zabawa. Nie umiałaś jeździć tak dobrze, jak Itachi, ale i jakoś specjalnie od niego nie odstawałaś. Wasz ostatni wspólny zjazd przerodził się nawet w mały wyścig, który Itachi pomógł ci wygrać, spowalniając nieco swoje narty.

Szczęśliwa z wygranej, bez słowa zgodziłaś się na wspólny spacer po śniegu, który okazał się marszem do ośrodka z gorącymi źródłami i restauracją.

Najpierw skorzystaliście z możliwości relaksującej, gorącej kąpieli, a później
zjedliście porządny obiad, porozmawialiście, ciesząc się wzajemnie swoją obecnością.

Zanim się obejrzałaś, na zewnątrz zrobiło się już ciemno, a wy musieliście jeszcze wrócić do dworku. W czasie marszu, w świetle oblodzonych, zamontowanych na ścieżce lamp oraz księżyca, zaczął padać śnieg.

Wydałaś z siebie pełen podekscytowania i zauroczenia dźwięk. Nocą na dworze było znacznie spokojniej i pięknej, a spadające białe płatki dopełniły ten magiczny czas, który dane ci było spędzić z Itachim.

Spojrzałaś odruchowo na chłopaka i złapałaś jego dłoń, skrytą pod rękawiczką. Uśmiechnął się do ciebie i lekko pochylił, by dać ci całusa w policzek.

Wróciliście do dworku w świetnych nastrojach. Po długiej, rozgrzewającej kąpieli, stwierdziłaś, że zmienisz nieco wystrój pokoju. Przesunęłaś fotele bliżej kominka, od którego biło już światło płomieni, ułożyłaś na siedzeniach poduszki i znalazłaś ciepły kocyk. Wtem do pomieszczenia wszedł Itachi, któremu udało się załatwić dwa kubki gorącej czekolady z piankami.

Usiedliście wygodnie w fotelach,  popijając gorący, słodki napój. Trwała między wami przyjemna cisza, którą zdecydował się przerwać Uchiha.

   – Podobał ci się dzisiejszy dzień? – zapytał z lekkim uśmiechem.

   – Było cudownie! – oznajmiłaś, przepełniona szczęściem. – Ten dzień był magiczny. Najlepszy w moim życiu – dodałaś już ciszej, uśmiechając się szeroko.

   – Och, to dopiero początek, nie wiesz jeszcze, co zaplanowałem na jutro – powiedział tajemniczo i puścił ci oczko.

Shisui

   Uspokoiwszy oddech, przeniosłaś wzrok na Shisuia, który z uśmiechem pełnym zadowolenia, leżał rozwalony na łóżku z zamkniętymi oczami i ramionami podłożonymi pod głowę. Wyglądał na zachwyconego, jednak trudno było mu się dziwić. Ostatnio oboje na uczelni mieliście ciężki okres, a wiadomo, że życie w stresie nie było niczym przyjemnym.

Wyjazd do domku letniskowego rodziców Uchihy był przez was wcześniej nieplanowany i na początku byłaś sceptycznie do tego nastawiona, jednak szybko przekonałaś się, że taki rodzaj odskoczni od codzienności działał na was znakomicie. Zapomnieliście o stresie, który swoją drogą odreagowaliście w dość osobliwy sposób.

   – Wiesz co, powinniśmy częściej robić takie wypady – przerwał ciszę, z odczuwanej błogości wręcz mrucząc kolejne słowa. – Tak, to dobry pomysł – przytaknął samemu sobie, nim cokolwiek odpowiedziałaś, z czym, szczerze powiedziawszy, nie śpieszyłaś się zbytnio.

   – Po studiach możemy tu nawet zamieszkać – skomentowałaś beztrosko i przekręciwszy się na bok, podciągnęłaś na siebie satynową pościel.

   – Stanie się tak, jak księżniczka zechce – odparł i cicho zachichotał, również przekręcając się na bok.

Patrzył na ciebie na wpół zmrużonymi oczami i uśmiechał się ni łagodnie ni bezczelnie, a lekko posklejane od potu włosy opadały mu na czoło. Ten widok skutecznie odwracał twoją uwagę od określenia, jakiego użył.

Było ciepłe popołudnie. Na zewnątrz wciąż świeciło słońce, a wy leżeliście w przyciemnionej roletami sypialni, zupełnie jakby czas przestał dla was istnieć. Przemijanie nie miało znaczenia, gdy milcząc, patrzyliście sobie wzajemnie w oczy, w których oboje dostrzegaliście miłość.

Następne kilka dni spędziliście głównie nad jeziorem, które znajdowało się niedaleko waszej drewnianej chatki. Siedzieliście na pomoście, wygrzewając się w promieniach słońca. Innym zajęciem było pływanie, które szczególnie preferował Shisui. Mógł spędzić w wodzie cały dzień, z czego nie raz się śmiałaś. Raz nawet, gdy zanurkował, zabrałaś jego ubrania i schowałaś się za jednym z wysokich drzew.

Shisui biegał po całym lesie, próbując cię odszukać, nie wiedząc, że byłaś tuż pod jego nosem i gdyby zamiast panikować, wytężył swoje zmysły, bez problemu usłyszałby twój chichot kilka metrów dalej.

Chcąc nie chcąc, musiałaś w końcu wyjść z ukrycia i oddać mu ubrania, bo robiło się ciemno, a co za tym idzie, temperatura ulegała obniżeniu. Przez całą drogę nie mogłaś jednak zapomnieć reakcji Shisuia na twój mały żarcik i prowokowałaś go nawet, że to nie był twój pierwszy i ostatni wybryk na tym wyjeździe.

On jednak nie miał ci tego za złe, bo wiedział, że: „To wszystko z miłości!”. Uwielbiał twój śmiech i twierdził, że mógł wytrzymać nawet takie drażnienie, byś tylko była szczęśliwa... bo wtedy on również był.

Madara

    Wasze trzecie wspólne wakacje, które zdecydowaliście się spędzić we Włoszech jak najbardziej wam odpowiadały. Choć początkowo bałaś się samej myśli o wyjeździe za granicę, tak Uchiha przekonał cię, że taki urlop wam się należał, a jak już mieliście odpoczywać, to na poziomie.

Zwiedzania było od groma i nie mogłaś się zdecydować, gdzie w ogóle patrzeć. Wszystko wokół wydawało ci się niezwykle interesujące i piękne. Już sama mniejscowość, w której położony był wasz hotel, była niezwykła. Większość domów wykonana była z gliny i pomalowana na biało, co nadawało miasteczku wyjątkowego wyglądu. Budynki wzniesione w formie okrągłych budowli ze spiczastymi stożkowymi dachami przypominającymi ule były dla ciebie wielką nowością, w sumie, jak wszystko w tamtym kraju.

Największe zaskoczenie jednak wywołały u ciebie nie uroki krajobrazów, zabytków czy innych atrakcji, a Madara Uchiha, który sprawił, że te wakacje stały się dla ciebie szczególnie ważnym i na pewno wartym zapamiętania czasem.

Zwiedzaliście wtedy Rzym. Po późnym, wykwintnym obiedzie w restauracji, udaliście się na spacer jedną z uliczek Wiecznego Miasta. Czerwone słońce schowało się za wyższymi budowlami, przez co nie mogło was już porazić swoim blaskiem. W oddali słyszeliście szum wody, który z każdym krokiem stawał się wyraźniejszy. W końcu spacerkiem trafiliście na słynny rzymski plac, którego wysokie fasady otaczały ogromną Fontannę di Trevi.

Spodziewałaś się tłumu turystów, jednak atrakcja była osamotniona (do czego przyczynił się Uchiha), przez co widziałaś ją w pełnej krasie. Gdy podeszliście bliżej, wydała ci się jeszcze piękniejsza.

   – Chcesz wrzucić monetę? – zapytał Madara, wyciągając drobne z kieszeni.

   – Chętnie, szczęścia nigdy dosyć – odparłaś, stając tyłem do wodotrysku.

Madara wręczył ci monetę.

   – Ale musisz jeszcze zamknąć oczy – poinstruował cię.

Podekscytowana nie zwróciłaś uwagi, że jego głos lekko drżał, a on sam wyglądał tak, jakby najbardziej na świecie pragnął, byś właśnie to zrobiła.

Zamknęłaś oczy i odetchnęłaś głęboko. Na początku trochę się wahałaś i przedłużałaś tę chwilę. Ostatecznie jednak rzuciłaś monetę przez ramię. Po usłyszeniu charakterystecznego "plum", otworzyłaś oczy, a wtedy twoje serce na moment stanęło.

Madara klęczał przed tobą na jednym kolanie, a w jego dłoni kryło się małe, czerwone pudełeczko. Przeżyłaś istny szok, bo doskonale wiedziałaś, co schował w środku, a jednak nie mogłaś uwierzyć własnym oczom. Miałaś wrażenie, że czas się zatrzymał; że zapomniałaś, jak oddychać; że wszystko inne wokół zniknęło.

Madara ci się oświadczył.

Nie mogłaś zrozumieć, jakie słowa dokładnie wypowiedział, prosząc cię o rękę. Docierały do ciebie jak przez mgłę, jednak jego intencja była oczywista.

Tamten dzień zagwarantował nie tylko wspaniałe wspomnienia z wakacji, ale również był rozpoczęciem nowego rozdziału w twoim życiu, którego resztę zgodziłaś się spędzić z Madarą.

Obito

    Wyjazd na wieś nie kojarzył się Obito jakoś specjalnie miło. Początkowo chciał się nawet wykręcić chorobą, ale szybko odkryłaś jego intrygę. Zrobiło ci się wtedy przykro, bo to miały być wasze pierwsze wakacje, a cel podróży nie był wybrany przypadkowo. Chciałaś przedstawić Uchihę swoim dziadkom. Niestety chłopak odebrał ci chęć na jakąkolwiek wycieczkę.

Ostatecznie jednak Obito zrozumiał swój błąd, zmienił zdanie i później to on nalegał na wyjazd, który się odbył, ale nie tak jak planowaliście.

Podróżowaliście pociągiem, do małej wioseczki na wybrzeżu kraju przypominającej skansen. Siedząc naprzeciwko siebie, oboje unikaliście kontaktu wzrokowego. Ty zajmowałaś się książką, trzymając ją na wysokości swojej twarzy, by zakryć dodatkowo oczy i zminimalizować ryzyko skrzyżowania waszych spojrzeń. Obito natomiast wpatrywał się w przemijający krajobraz za oknem, co było jego głównym zajęciem, od kiedy tylko pociąg ruszył.

Brunet wyglądał, jakby nie chciał być w tamtym miejscu. Jego mina, choć, na pierwszy rzut oka, obojętna, po dłuższym przyjrzeniu się, zdradzała, że coś go gryzło. Jego umysł zaprzątała plątanina myśli, które były z tobą ściśle powiązane.

Miał wyrzuty sumienia, że początkowo nie chciał jechać, nie pytając cię nawet o powód tej całej wycieczki. Dopiero podczas waszej małej kłótni, gdy odkryłaś, że symulował chorobę, dowiedział się o twoich krewnych, którym chciałaś go przedstawić. Wiedział, że było to dla ciebie ważne, właśnie dlatego czuł się tak okropnie. Miał świadomość, że jego dziecinne zachowanie cię zabolało.

Westchnął cicho i w końcu oderwał wzrok od okna. Zamiast twojej twarzy, zobaczył jedynie okładkę książki, co dodatkowo go dobiło. Zaczął sobie również zdawać sprawę z panującej w przedziale niezręcznej ciszy. Przełknął głośno ślinę i odważył się zrobić pierwszy krok ku ociepleniu waszej relacji.

Wstał i zmienił miejsce na to obok ciebie. Brak jakiejkolwiek reakcji z twojej strony go jakoś szczególnie nie motywował, ale i nie zniechęcał.

   – Przepraszam, Cukiereczku – powiedział cicho.

   – Powtarzasz się – burknęłaś tylko i przekręciłaś kartkę.

   – Wiem, że głupio zrobiłem – mówił dalej, stopniowo się do ciebie dyskretnie przysuwając. – Proszę, spróbuj choć na chwilę o tym zapomnieć. Nie chcę, żebyś miała popsuty cały wyjazd tylko dlatego, że masz takiego durnego chłopaka... – dodał, ostrożnie opierając głowę na twoim ramieniu.

Westchnęłaś ciężko, zamykając książkę, którą odłożyłaś na kolana. Chociaż wcześniej popełnił błąd, to tym razem miał rację. Gdybyś stale myślała tylko o jego zachowaniu, wyjazd zamieniłby się w prawdziwą męczarnie, nie tylko dla niego, ale i dla ciebie. A to przecież były wakacje i mieliście się dobrze bawić. Myśląc w ten sposób, wybaczyłaś Obito i pogodziliście się już w pełni, a wtedy w końcu mogliście się zacząć cieszyć podróżą.

Gdy dojechaliście na miejsce, Uchiha zaczął jeszcze bardziej żałować, że początkowo nie chciał jechać, bo miasteczko było przepiękne, utrzymane w starodawnym stylu i tradycyjach, które mogliście odkryć, spędzając razem czas u twoich dziadków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro