Kolejne Spotkanie
[ Chciałam zaznaczyć, że pisałam to z myślą o tym, że "kolejne wcale nie musi równać się drugie" ]
Sasuke
Wybranie samorządu klasowego przebiegło bez problemów. I choć początkowo byłaś zaskoczona, to cieszyłaś się, że zostałaś przewodniczącą w klasie. Obejmowałaś to stanowisko w gimnazjum i miałaś już pewne doświadczenie, co ułatwiało ci zadanie.
Dzisiaj po lekcjach miało się odbyć spotkanie samorządu. Było już dosyć późno, uczniowie wracali do domu po zajęciach klubowych, gdy ty próbowałaś odszukać salę, w której miało odbyć się zebranie.
Nie odnajdywałaś się jeszcze w szkole, dlatego byłaś pewna, że się spóźnisz. Westchnęłaś ciężko, rozglądając się uważnie, aż w oczy nie wpadł ci Sasuke, który akurat wyłonił się zza ściany.
Widywałaś go czasem na przerwach, jednak jedyny raz kiedy z nim rozmawiałaś, był w dniu rozpoczęcia roku, dlatego nie czułaś się zbyt pewnie, by do niego tak po prostu podejść, choć wiedziałaś, że mógłby ci pomóc. Przypuszczałaś, że jako przewodniczący szkoły również musiał zmierzać na zebranie.
Sasuke prawie natychmiast cię zauważył i jak na zawołanie się zatrzymał.
– Coś się stało? – Bardziej stwierdził niż zapytał, jakby dokładnie widział, że jesteś trochę zagubiona.
Odruchowo pokiwałaś głową, a widząc jego pytający wzrok, wyjaśniłaś, że ze swoją słabą orientacją w terenie nie mogłaś znaleźć drogi.
– Cóż, masz szczęście, że ja również idę na spotkanie – oznajmił i gestem dłoni dał ci znać, abyś podążała za nim.
Początkowo szliście w ciszy. Rozglądałaś się po korytarzu, od czasu do czasu zawieszając wzrok na brunecie.
– Podoba ci się szkoła? – zapytał nagle, co wprawiło cię w zaskoczenie.
– Tak, fajnie tu – odparłaś cicho, a czując, że twoja odpowiedź nie była zadowalająca, dodałaś – Nauczyciele są mili i ogólnie podoba mi się atmosfera, która tu panuje.
Myślałaś, aby powiedzieć coś jeszcze, jednak okazało się, że byliście u celu. Sasuke wszedł z tobą do sali, w której czekało już kilkunastu uczniów, po czym kazał wszystkim zająć miejsca i rozpoczął zebranie. Chodziło głównie o sprawy organizacyjne.
Brunet przemawiał krótko, zwięźle i na temat, co bardzo ci się podobało. Później zachęcił do rozmowy innych uczniów, na przykład, aby podali swoje propozycje co do wydarzeń organizowanych w tym roku szkolnym.
Czując się już pewniej, sama włączyłaś się do dyskusji odnośnie kilku spraw, które przedstawiali inni. Zdarzało ci się, że odruchowo zatrzymywałaś dłużej wzrok na przewodniczącym szkoły, ale zdałaś sobie z tego sprawę dopiero, gdy dostrzegłaś, że on również zerkał w twoim kierunku mimo, że akurat siedziałaś cicho. I tak działo się już do końca zebrania.
Itachi
Siedziałaś na przystanku, czekając na autobus. Skupiona na rozbrzmiewającej cichej muzyce dobiegającej ze słuchawek w twoich uszach, ignorowałaś chłód, który, mimo połowy września, panował o tak wczesnej porze.
Wpatrzona w ulicę dopiero po chwili dostrzegłaś, że ktoś usiadł obok ciebie na ławce. Początkowo nie zwracałaś nawet uwagi na tę osobę, do momentu, w którym nie zaczęłaś odczuwać na sobie dosyć ciężkiego spojrzenia.
To był odruch, ale odwróciłaś głowę w bok, a twoje oczy napotkały wzrok Itachi'ego, który od dłuższej chwili się w ciebie wpatrywał. Zaskoczona uniosłaś lekko brwi, a po chwili się serdecznie uśmiechnęłaś, wyciągając słuchawki z uszu.
– Dzień dobry, Itachi – przywitałaś się, na co odpowiedział ci ledwo widocznym uśmiechem.
– Cześć, [Y/N]. – Wyjął dłoń z kieszeni i spojrzał na zegarek na nadgarstku. – Eh, znowu się spóźnia... To już dziesięć minut – westchnął ciężko i oparł się plecami o szybę z tyłu.
– Czyli też dojeżdżasz autobusem do szpitala? – upewniłaś się, wnioskując to po jego spostrzeżeniu. Brunet kiwnął głową na potwierdzenie. – To dziwne, jeżdżę cały tydzień, a nie widziałam cię ani na przystanku, ani w busie...
– To dlatego, że zmienił mi się trochę grafik i teraz zaczynam pracę wcześniej – oznajmił, rozglądając się po okolicy.
– Dobra, to ma sens – zgodziłaś się i potarłaś dłonie, czując, że były coraz zimniejsze.
– Tak w ogóle to co sądzisz o pracy na naszym oddziale? Podoba ci się? – zapytał, przenosząc wzrok bezpośrednio na ciebie.
– Tak i to bardzo. Cieszę się, że na praktyki przyszłam akurat do was – odparłaś szczerze. Twarz Itachi'ego delikatnie się rozpogodziła i jakby patrzył na ciebie trochę przychylniejszym wzorkiem, z czego byłaś zadowolona.
– O, zobacz, autobus jedzie – zauważył brunet i wstał. Uczyniłaś to samo i podeszłaś z nim do drzwi, gdy pojazd się zatrzymał. Usiedliście obok siebie, co chciałaś wykorzystać, aby porozmawiać dłużej z Itachi'm i lepiej się z nim poznać. Wyglądało na to, że nie miał nic przeciwko, bo, choć bez większego entuzjazmu, za każdym razem ci odpowiadał i czasem sam zadawał jakieś pytania.
Shisui
Wchodząc do uniwersytetu, prawie potrąciłaś jakąś osobę, później wpadłaś na szafkę, by na koniec spóźnić się trochę na pierwszy wykład. Nadal jednak jedyne o czym myślałaś, to chęć powrotu do łóżka. O tak, po nocnej zmianie przydałaby ci się zwiększona dawka snu.
Normalnie starałaś się nie doprowadzać do takich sytuacji, by praca przeszkadzała ci w studiach, ale była to tak zwana sytuacja wyjątkowa. Twój kolega zza baru strasznie się rozchorował i poprosił, byś go zastąpiła. Miałaś u niego dług, który wypadało spłacić, a, że nadarzyła się okazja, to postanowiłaś się jakoś odwdzięczyć, bo tak naprawdę to właśnie dzięki niemu w ogóle miałaś tę pracę.
Siedząc wygodnie i robiąc notatki z tego co mówił profesor, starałaś się nie odpłynąć. Chciałaś zmusić swój organizm, aby przestał odczuwać zmęczenie, wmawiałaś sobie, że te dodatkowe kilka nieprzespanych godzin to nic. I nawet zadziałało.
Miałaś wszystko pod kontrolną, ale tylko do pewnego czasu. Robiłaś się coraz bardziej senna, aż w końcu oparłaś głowę na dłoni i zamknęłaś na moment powieki, które w tej chwili wydawały ci się stosunkowo zbyt ciężkie, by je unieść z powrotem, więc zwyczajnie tego nie zrobiłaś.
Nie wiedziałaś, co działo się później. Twój umysł się wyłączył i ocknęłaś się dopiero, czując jak ktoś delikatnie potrząsa twoim ramieniem. Znużona spojrzałaś na tę osobę jednym okiem, a widząc znajomą z baru twarz Shisuia, pokręciłaś głową i zamrugałaś kilka razy, aby choć trochę się rozbudzić.
– Cześć, [Y/N] – szepnął z rozbawieniem wypisanym na twarzy. – Widzę, że nie tylko mnie chce się spać na tych wykładach – dodał, poruszając zabawnie brwiami, wywołując u ciebie uśmiech.
– Co? Nie, wcale nie – zaprzeczyłaś trochę niewyraźnie i odruchowo spojrzałaś w stronę tablicy, a wtedy dotarło do ciebie, że wykład się skończył i w sali zostaliście tylko wy dwoje. – Chwila, która godzina? – mruknęłaś, przenosząc wzrok z powrotem na bruneta.
– Po piętnastej – oznajmił, spoglądając na wyświetlacz telefonu.
– O nie... – jęknęłaś uciążliwe, rozumiejąc, że przespałaś kilka godzin. – Cholera...
– Hej, spokojnie – odezwał się Shisui i uniósł w górę swój zeszyt, na który ty spojrzałaś z lekkim zaskoczeniem. – Mam zanotowane wszystkie ważne rzeczy – oznajmił i nim się obejrzałaś, wręczył ci notes. – Zrób sobie zdjęcia, przepisz, czy co tam chcesz.
– Wielkie dzięki, Shisui – odparłaś z wdzięcznością, otwierając zeszyt na ostatnio zapisanych stronach. Od razu w oczy rzuciło ci się piękne pismo chłopaka. – Teraz trochę mi głupio, że wcześniej w ogóle cię nie kojarzyłam...
– Ał... To bolało – oznajmił i teatralne złapał się za serce, na co popatrzyłaś na niego z powątpieniem i cicho prychnęłaś. – Ranisz mnie, [Y/N].
– Wybacz, taka już jestem. – Wzruszyłaś ramionami, zaczynając pakować swoje rzeczy do małej torby. – Zeszyt zwrócę jutro – dodałaś i ruszyłaś w stronę wyjścia z sali.
Madara
Był to stosunkowo przyjemny dzień. Rzetelnie wypełniałaś swoje obowiązki, czując wręcz jakąś wewnętrzną potrzebę wykonywania wszystkiego perfekcyjnie.
Idąc jednym z długich korytarzy, rozglądałaś się za biurem jednego z przełożonych, któremu miałaś dostarczyć potrzebne kopie umów. Mijając innych pracowników, kiwałaś lekko głową na powitanie, za każdym razem mrucząc przy tym ciche "Dzień dobry".
W końcu trafiłaś pod odpowiednie drzwi i po zapukaniu, weszłaś do środka. Zostawiłaś teczkę z dokumentami i już miałaś wychodzić, gdy nagle mężczyzna przypomniał sobie o jeszcze kilku ważnych aktach, o które poprosił, byś przyniosła z archiwum.
Westchnęłaś tylko cicho i skinęłaś głową, kierując się od razu w stronę windy. Archiwum mieściło się na parterze, a będąc na dwudziestym którymś piętrze nie uśmiechało ci się iść po schodach, zwłaszcza, że, tak jak wszystkie pracownice w firmie, miałaś na nogach szpilki.
Kiedy na horyzoncie pojawiła się jedyna winda w tej części budynku, w dodatku drzwi do połowy się już zamknęły, przyspieszyłaś. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że próbowałaś biec.
– O, nie, chwilka, jeszcze ja! – pisnęłaś, czując, że nie zdążysz, jednak wtedy, ktoś powstrzymał zamykające się drzwi nogą, które rozsunęły się bardziej w idealnym momencie, abyś mogła wpaść do środka.
Odetchnęłaś z ulgą i spojrzałaś na osobnika, który okazał ci swą dobroć, zatrzymując drzwi. Widząc amatora czarnej kawy bez cukru, który był również właścicielem firmy, jak na zawołanie stanęłaś sztywniej.
– Dziękuję – powiedziałaś, odważywszy się na drobny uśmiech w jego kierunku.
– Odwdzięczysz się kawą – odparł, zerkając na ciebie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– Oczywiście – westchnęłaś cicho i dopiero teraz przypomniałaś sobie, że nie wcisnęłaś odpowiedniego przycisku, który skierowałby windę na sam dół. Gdy spojrzałaś na panel guzików, okazało się, że zostałaś wyręczona z tego przez bruneta.
– A ty jaką kawę lubisz najbardziej? – zapytał nagle, na co uniosłaś ze zdziwienia brwi, że w ogóle spróbował podtrzymać rozmowę.
– [Favorite coffee] – odparłaś.
I właśnie tak zaczęła się dyskusja na temat tego, która kawa i dlaczego jest lepsza, którą prowadzliście jeszcze jakiś czas po wyjściu z windy.
Obito
Ten dzień miałaś spędzić na leniuchowaniu, ale stwierdziłaś, że to niezbyt do ciebie pasowało. Musiałaś coś robić, bo inaczej szybko zaczynało ci się nudzić i nie pomagało nawet oglądanie filmików na internecie.
W końcu wywnioskowałaś, że lepiej spożytkujesz czas, pomagając na przykład w schronisku. W końcu kochałaś tamte urocze zwierzaki, które potrzebowały czułości i uwagi tak samo jak ludzie.
Dumna ze swojego pomysłu, zmieniłaś w końcu piżamę na codzienny strój i udałaś się do schroniska, w którym byłaś wolontariuszką. Chwilę po dojściu do celu, przywitało cię donośne szczekanie małego psiaka, którego ktoś trzymał na rękach. W tej osobie rozpoznałaś ostatnio poznanego Obito, który w tej chwili rozmawiał swobodnie z Kakashi'm, co jakiś czas zerkając na pupila z rozczulonym uśmiechem.
W jeszcze lepszym humorze podeszłaś do chłopaków i stanęłaś obok.
– No hej wam – uśmiechnęłaś się przyjaźnie.
– Cześć, [Y/N] – odezwał się Obito, z tak samo promiennym wyrazem twarzy, a Kakashi skinął lekko głową.
– [Y/N], mamy nowego wolontariusza – oznajmił szarowłosy, wskazując znacząco na Uchihę, który na potwierdzenie jego słów przytulił do siebie psiaka.
– O, serio? To cudownie. – Klasnęłaś odruchowo w dłonie i spojrzałaś dumnym wzrokiem na bruneta.
Cieszyłaś się, że nowe osoby chciały pomagać bezdomnym zwierzakom, było to ważne, aby nie czuły się one samotne i niepotrzebne. Choć z drugiej strony trochę cię to zdziwiło, bo po opowieściach Kakashi'ego na temat Obito (głównie o jego wygłupach w liceum), nie spodziewałaś się, że mógłby zaangażować się w coś poważnego. Było to dla ciebie miłe zaskoczenie.
– Skoro już chcesz tu pomagać, to chodź, trzeba się zająć sprzątaniem klatek – oznajmił Kakashi, a na twarz Obito najpierw wpłynęło niezrozumienie. Gdy przetworzył jego słowa, przygryzł lekko wargę, ale zaraz potem prawie natychmiast znów szeroko się uśmiechnął i pokiwał zgodnie głową. – [Y/N], ciebie też zapraszam do pomocy – dodał szarowłosy, na co westchnęłaś.
– Po to tu dziś przyszłam – oznajmiłaś, ciągnąc ich za sobą do pomieszczenia z klatkami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro