Więzi
D- Coraz więcej rzeczy Nas łączy, Chu~
Ch- Na przykład te cholerne kajdanki.
Pewnie zastanawiacie się, jak doszło do tego, że dwóch największych rywali siedzi obok siebie w barze i spokojnie popija truskawkowe koktajle.
[Kilka godzin wcześniej]
Ats- Mam Was dość, przestańcie się kłócić!
D&Ch- Ale to on zaczął!
Ats- Nie chcę tego słuchać. Wypełniałem sobie w spokoju raporty, gdy rzuciłeś Chuuyą przez stół, krzycząc „JOHNNN CENAAA".
Aku- Tygrys ma racje, musicie się pogodzić.
Ats- Dazai, daj lewą rękę, a Chuuya prawą.
Ch- Ha? Niby po co?
Aku- (Wyjmuje kajdanki)
Aku- Jak spędzicie razem cały dzień, to może się dogadacie.
D- Robi się ciekawie...
Ch- Wcale nie! Nie chce marnować czasu z tą gnidą!
D- Ale, Chuu... musimy się pogodzić~
Ch- Pomocy!
[koniec wspomnienia]
Rudzielec świdrował wściekłym spojrzeniem rozbawionego bruneta, wesoło siorbiącego resztę napoju. Mafioso nie wiedział, że Dazai ma plan, zgrabnie uknuty i mający na celu jak najdotkliwsze dręczenie kapelusznika.
D- Muszę siku~
Ch- Ha?
D- No chodź, nie mogę iść sam~
Ch- Zabiłbym Cię, ale ciąganie Twoich zwłok byłoby zbyt męczące.
Odwrócony do ściany niebieskooki cierpliwie czekał, aż jego partner załatwi swoje sprawy, licząc na to, że nastąpi to jak najszybciej.
D- Chcesz popatrzeć, Chu?
Ch- Nie wziąłem lupy, więc niczego i tak nie zobaczę.
Po skorzystaniu z toalety (i ochlapaniu Nakahary wodą z kranu) wyszli, mordując w myślach Akutagawę i Atsushiego za ich pomysł.
D- Chcesz iść do mnie?
Ch- A mam wybór?
Bez pośpiechu przemierzali drogę, starając się unikać kontaktu wzrokowego, gdy nagle Osamu szarpnął za łańcuch, powodując falę bólu w nadgarstku rudzielca.
Ch- Co to miało być, gnido?
Brunet wzruszył ramionami, po chwili również czując pieczenie w ręce. Przepychali się przez dłuższy czas, aż kapelusznik potknął się, lecąc na ciemnookiego i wraz z nim upadając na ziemię.
D- Chu na mnie leci, jak słodko~
Czując uderzenie w brzuch przerwał śmianie się, wstając z brudnej trawy. Kontynuowali swój wolny spacer, gdy Dazai zauważył, że rudzielec lekko kuleje.
D- Coś się stało?
Ch- Nie, nic mi...
Nie dokończył, bo chude ramiona objęły go w pasie, a mafioso, trzymany jak panna młoda, głośnym marudzeniem zagłuszał kąśliwe uwagi Osamu, który zdążył zabrać mu kapelusz i umieścić go na swojej głowie.
Ch- Odstaw mnie, gnidooo.
D- Nie, ślimoooolu.
Ch- Jesteś głupi.
D- Coś jeszcze?
D- I pachniesz potem.
Ch- Bo muszę nosić taką niezdarną kluskę ze skręconą kostką.
Na przyjacielskiej dyskusji czas szybko im upłynął, w końcu brunet przekroczył próg mieszkania, upuszczając rudzielca na kanapę. Zapomniał jednak o kajdankach i szarpnięcie spowodowało, że po chwili leżał na wściekłym Nakaharze.
Ch- Złaź ze mnie.
D- Chciałbym, ale nie mogę, bo jesteśmy ze sobą zbyt związani~
Ch- Drugi najgorszy żart w tym pokoju.
D- A jaki jest pierwszy?
Ch- Ty.
D- Huhuhu, Chu się rozkręca~
Ciemnooki postanowił sprawdzić, jak daleko może się dziś posunąć bez doznania większych urazów ze strony zmęczonego mafiosy. Lekko pacnął palcem nos Chuuyi, robiąc cichutkie „pip bip". O dziwo nie dość, że nic mu się nie stało, to jeszcze uśmiech na ustach rudzielca powoli roztapiał serce Osamu.
D- Awww~
Ch- Cicho siedź...
D- Mały Chu Chu się zawstydził, przez Ciebie dostanę cukrzycy, słodziaku~
Nakahara przyglądał mu się z obrzydzeniem, myśląc nad tym, jakim cudem brunet przeżył tyle czasu w mafii. Zdecydowanie wolał mroczną stronę Dazai'a i momenty, w których nie był dziecinną ciotą. Złapał palcami jego podbródek, powodując tym nagłą powagę na twarzy ciemnookiego.
D- Coś się stało?
Ch- Co planujesz?
Milczenie skłoniło przygryzającego wargę mafiosę do kontynuacji wypowiedzi.
Ch- Na pewno masz jakiś powód, dla którego chciałeś pójść ze mną do swojego mieszkania...
D- Od kiedy bawisz się w detektywa, Chu?
Ch- Jaki masz cel, Dazai?
D- Podwójne samobójstwo z piękną kobietą~
Ch- Nie...
Odpowiedź rudzielca została zagłuszona, gdy Osamu zakrył ręka jego usta, a drugą błądził po ciepłej skórze karku, powodując tym przyjemny dreszcz.
D- Chu, za dużo myślisz. Poza tym, teraz jestem dobry, co nie? Więc nic Ci nie zrobię~
Ch- Szkoda.
Ogień w ich oczach był wręcz namacalny, rozświetlał uśmiechnięte twarze blaskiem spokoju. Palce mafiosy znalazły się na brzuchu Dazaia, zaciskając się na miękkich bandażach, ale ciemnooki zabrał jego drobne ręce, zatrzaskując je w uścisku swoich dłoni.
D- Już nie jestem w mafii, Chuuya.
Ch- No tak...
Osamu bał się, że zaraz dostanie krzesłem, co byłoby bardzo w stylu Nakahary, lecz zamiast tego poczuł lekkie pacnięcie na nosie i ciche „pip bip" z ust jego partnera. Patrzyli na siebie z powagą, po czym wybuchli szczerym śmiechem.
Ch- Jesteś naprawdę głupi, Dazai.
D- Ty też, Chuuya~
Ch- Makrela!
D- Ślimol!
Droczyli się dość długo, a z samego rana razem udali się do Atsushiego i Akutagawy, następnie rzucili kajdanki na stół przed zdziwionymi chłopakami, patrząc na nich z demonicznym uśmiechem.
D- Wasza kolej~
Ats- C-co?
Ch- Aku, teraz ty z Atsushim, w końcu też często się kłócicie, prawda?
Aku- Ale...
D- Nie ma ale, my się dogadaliśmy, teraz Wy~
Chuuya przybił Dazaiowi piątkę, po czym wyszli z tryumfalną miną zostawiajac związanych ze sobą i oburzonych przeciwników samych.
D- Daję im pięć minut, potem się pobiją.
Ch- Ja maksymalnie dwie.
Ostatecznie wytrzymali aż kwadrans, a po nim wyrzucili kajdanki przez okno i nie odzywali się do siebie przez tydzień.
_happy end_
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro