White day party
Dazai opierał się o ścianę, obserwując uważnie resztę gości. Był właśnie w Agecji na przyjęciu z okazji white day, które początkowo miało być spokojnym spotkaniem przy herbacie, gdy wbili członkowie mafii i rozkręcili imprezę na całą dzielnicę.
Przez chwile chciał już wychodzić, ale potem zobaczył swojego byłego partnera pijącego kolejny kieliszek wina, więc postanowił poczekać, mając kamerę pod ręką.
Ch- D-Dazai~
Rudzielec objął go mocno w pasie, jednocześnie się uśmiechając od zdecydowanie za dużej ilości alkoholu. Osamu tylko wplótł palce w jego włosy, nie przejmując się zdziwionymi spojrzeniami większości osób w pomieszczeniu.
Ch- Daaazai, jesteś głupi~
D- A ty pijany, ślimolu.
Ch- W-wcale nie!
Nagle z głośników poleciała mocniejsza muzyka, do której wszyscy zaczęli tańczyć. Brunet złapał podbródek mafiosy, nawiazując z nim kontakt wzrokowy.
D- Idź się baw, Chu~
Ch- A co z Tobą?
D- Ja z chęcią sobie popatrzę~
Ch- Hah, watch me!
Mimo wypitego wina niebieskooki dał radę zrzucić koszulę i zrobić salto, kończąc show popisowym dab-em. Rozbawiony objął ramieniem bruneta, z dumą znosząc burzę braw, przy okazji biorąc kolejnego shota. Zanim zdążył wypić swojego drinka, Osamu odstawił szklankę kapelusznika na stół obok nich.
Ch- No ejjj...
D- Już Ci starczy na dziś~
Rudzielec zaśmiał się, klepiąc go w tyłek, po czym wziął swój alkohol, ignorując groźną minę ciemnookiego.
Ch- Dazai, znamy się tyle lat, wyluzuj~
D- Jeszcze jedna taka akcji i nie będę odpowiadał za swoje czyny, nie żartuję.
Ch- Brzmi jak wyzwanie~
Kapelusznik owinął ręce dookoła jego szyji, jednocześnie blokując nogą ścianę za nim i szybko całując go w nos, po czym wybuchając śmiechem odsunął się szybko na bok.
D- Doigrałeś się, Chu~
Przerzucił sobie rudzielca przez ramię, następnie otwierając sobie drzwi wyjściowe kopnięciem.
Ch- Uaa, ale wysoko!
D- Wiesz, co z Tobą zrobię?
Ch- Wykorzystasz~
D- Nie, odwiozę do domu.
Ch- Buuu, moja opcja brzmi lepiej~
Wreszcie wyszli z budynku i brunet zorientował się, że przecież nie umie prowadzić. Jednak po chwili dostrzegł motor mafiosy na parkingu.
D- Mam plan... załóż kask.
Ch- Będziemy się bić?
D- Potem, teraz pojedziemy twoim brum brumem~
Ch- Yay, motorek~~~
Oboje usiedli, Osamu oczywiście prowadził, gdy Nakahara objął go mocno w pasie. Po kilku minutach jakimś cudem dojechali pod blok niebieskookiego, a kilka schodów później stali koło drzwi mieszkania.
D- Chuuya... kupiłem Ci prezent.
Podał mu małe pudełeczko, w którym znajdował się srebrny łańcuszek ze spinką w kształcie gwiazdy.
D- Taka ozdoba do kapelusza, by był mniej paskudny.
Ch- Ooo... dziękuję~
Po przypięciu srebrnego dodatku wreszcie otworzyli drzwi, lecz ciemnooki nie zamierzał dziś zachodzić.
D- Ja już pójdę. Dobrej nocy, ślimolu~
Mafioso wydął policzki i oparł się zmysłowo o framugę, przygryzając wargę, przy czym jedną ręką luzując pasek spodni.
Ch- Na pewno nie zajdziesz?
D- Nie, pa~
I zostawił rozczarowanego Nakaharę, ale wracając do domu całą drogę głupio się uśmiechał, podziwiając gwiazdy rozświetlające mu drogę.
-happy end-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro