Wena z antybiotyku
(Rozchorowałam się i nie miałam, co robić, więc oto nowy rozdział)
Brunetowi znowu śniła się ta sytuacja sprzed zaledwie kilku lat... za każdym razem powodowała dreszcze na plecach zmęczonego tym Osamu.
*Przed odejściem Dazaia - późny, grudniowy wieczór*
Ch- Wychodzę na misję, wrócę po północy. Nie zepsuj niczego, gnido!
D- Jasna, mini mafioso~
Ch- Ts...
Chuuya trzasnął drzwiami od ch mieszkania, a niewzruszony brunet wciąż wylegiwał się na sofie, nucąc swoją ulubioną piosenkę.
Po chwili gwałtownie wstał i słysząc ryk silnika motoru, podbiegł do okna, sprawdzając, czy kapelusznik na pewno odjechał. Następnie uśmiechnął się podejrzanie i bez pośpiechu skierował do zamkniętego pokoju rudzielca, skrywającego wszystkie jego sekrety.
Z kieszeni wyjął kopię klucza, o której istnieniu jego partner nie miał pojęcia i przekręcił zamek, otwierając tym samym wrota do tej wiewiórczej nory.
Pomieszczenie nie było zbyt wielkie, ale panował w nim, delikatnie mówiąc syf, bo oprócz butelek z drogim winem ułożonych na specjalnej półce ,reszta przedmiotów, takich jak broń, dziwnego pochodzenia pędzle i ozdoby do kapelusza, walała się na podgrzewanej podłodze.
Dazai wiedział, po co przyszedł i był tam nie pierwszy raz, o czym nikt oprócz niego nie wiedział. Szybko odkrył ukrytą szafkę pod biurkiem i wyjął z niej drobny notes w fioletowej oprawcę i z francuskim cytatem na okładce. Tłumacz google podpowiedział, że ten napis znaczy „nic ciekawego, ale w kapeluszu", co jeszcze bardziej zaintrygowało chłopaka.
Otworzył go powoli, budując napięcie i ekscytacje. Na początku były tylko rysunki butelek wina, ale brunet nie zraził się i przeglądał dalej. Wtedy znalazł zdanie, które spodobało mu się najbardziej.
~Przemyślenia kwiatów kamelii~
D- „Przemyślenia kwiatów kamelii"... zapowiada się ciekawie, hu hu...
16 dzień Listopada
Liście przypominają trochę gwiazdy, są piękne, lecz kiedyś muszą się zmienić i spaść, chyba z ludźmi jest podobnie... Dlatego jak zobaczyłam, że Dazai ma koszulę z motywem liści, to pomogłem mu spaść... ze schodów.
18 dzień Listopada
Ciekawe czemu w mojej kawie była sól zamiast herbaty... ta cholerna gnida znowu je podmieniła! Dlatego piję wino, bo nie trzeba go słodzić, a i tak jest naprawdę dobre.
Potem była długa przerwa i sporo wyrwanych stron, a kolejny wpis zapisano czerwonym cienkopisem.
27 dzień Marca
Spytałem go, czemu ma tyle moich fotografii na telefonie. Powiedział, że lubi mieć zdjęcia miejsc, w których był...
D- Pamiętam to! To był najlepszy podryw tego miesiąca, potem Chu nie odzywał się do mnie przez tydzień, stare czasy...
1 dzień Kwietnia
Dziś przytuliłem go, bez powodu. Cały czas głupio się uśmiechał i coś mówił, ale go nie słuchałem. Mimo wszystko, chyba po prostu tego chciałem, jedno wiem na pewno- jest strasznie kruchy, bałem się go mocniej przycisnąć, by go nie skrzywdzić... niby taki wysoki, a tak delikatny i miękki.
D- Co? Chyba będziemy musieli ustalić, kto z Nas jest naprawdę „delikatny" wiewiórko.
5 dzień kwietnia
Widziałem węża niosącego rybę nad wodą jeziora. To miłe, że ratował ją przed utonięciem.
D- Aww, wciąż jest taki niewinny i głupiutki.
6 dzień Maja
Byliśmy na wycieczce rowerowej po misji we Francji, kazał mi jechać przodem mówiąc, że z tylu ma lepszy widok, nie wiem o co mu chodziło, ale pola lawendy wyglądały przepięknie.
D- Chu, serio nie wiesz, na co patrzyłem się cały ten czas? Słodko~
29 dzień Czerwca
Było strasznie gorąco, więc cały dzień chodziłem w samej rozpiętej koszuli i ciemnych szortach, a ten idiota wywalił swojego gofra na ubranie, więc pożyczyłem mu część swoich i zostałem w samych spodenkach.
Kolejne wyrywki kartek i pobrudzone w tuszu brzegi, po czym kolejny wpis.
14 dzień Października
Kapelusz wpadł mi w błoto, rip [*]
26 dzień Listopada
Co mnie z nim łączy, co jeśli kiedyś odejdzie? Chyba robię się słaby, zupełnie jak on... niech już wróci z tej wyprawy.
29 dzień Listopada
Wrócił. Mam nadzieję, że mi jakoś wynagrodzi to czekanie.
2 dzień Grudnia
Użyłem dziś korupcji, bo mu ufałem, a ta gnida znowu się mną zabawiła, mam dość, chcę tylko wina i spokoju.
5 dzień Grudnia
Jadę na misję... możliwe, że nie wrócę... powiem mu, że będę po północy, nie chcę go martwić.
Brunet wyprostował się nerwowo po przeczytaniu tego wpisu, z dzisiejszą datą. Patrząc tępo na te słowa, wiedział, co one oznaczają. Po jakimś czasie wziął głęboki oddech i odłożył dziennik na miejsce, wracając do salonu i nie robiąc zupełnie nic.
D- Wrócisz, bo prędzej ja odejdę... niż ty...
*
Koniec wspomnienia
Ostatecznie Chuuya wrócił, z kilkoma zadrapaniami, ale bez głębszych ran. Jednak Osamu miał rację- to nie Nakahara odszedł, tylko on.
Lubił agencję i nie tęsknił za mafią ani za Chuuyą, teraz był szczęśliwy... to kłamstwo sobie wmawiał patrząc na spadające płatki śniegu, które na tle nocnego nieba wręcz świeciły bielą i delikatnością, nadając światu niewinny blask... dlatego skojarzyły mu się z jego wiewiórką.
D- Wciąż jesteś tak naiwny i kruchy, prawda?
Westchnął i dalej podziwiał taniec zamarzniętych drobinek wody na wietrze.
D- Piękne i chłodne, jak ty... ale się ze mnie romantyk zrobił, może lepiej serio pójdę spać.
Jak powiedział, tak uczynił, nie myśląc już o niczym i nikim.
End
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro