Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Toxic 2

Proszę bardzo (uwaga, dość mocne)

Jak mógł zapomnieć telefonu?

Ta myśl biegała po jego rudej głowie, gdy w pośpiechu przemierzał schody prowadzące do mieszkania Osamu.

Szarpnął za klamkę, sądząc, że brunet o tej porze już śpi, ale uśmiech Dazaia i lufa pistoletu, skierowana w jego stronę, udowodniła, że się pomylił.

D- Czekałem na Ciebie~
Ch- Cholera...

Dźwięk odbezpieczanej broni zagłuszył zdrowy rozsądek Nakahary, patrzącego z kamienną twarzą w błyszczące, ciemne oczy.

D- Jak bardzo potrafisz mi ulec, Chuuya?
Ch- W sumie nie potrzebuję tej komórki, więc...

Nie dokończył, bo przerwał mu cichy śmiech Dazaia, powodując silny dreszcz na plecach.

D- Oj Chu, zabawa dopiero się zaczyna. Sprawdzimy, ile dasz radę znieść, dobrze?
Ch- Dazai, nie mam dziś siły na te twoje gierki.

Słyszał tylko bicie swojego serca i szept, który niczym echo rozbrzmiewał w jego głowie, doprowadzając go do obłędu.

D- Zabawimy się, Chu?

Milczeniem wyraził zgodę, po raz kolejny wpadając w pułapkę słodkich słów, ale przerwał je, zaciskając dłonie na koszuli ciemnookiego.

Ch- Chcę coś w zamian, gnido.
D- Olala, mały Chu dyktuje mi warunki. Aż jestem ciekaw, czego mój ślimolek może chcieć?

Zignorował broń przyciśniętą do brzucha, mówiąc dalej przez zaciśnięte zęby.

Ch- Odpowiesz na moje pytanie. Szczerze, bez kłamstw.
D- W interesach nie oszukuję, wiesz o tym. Zgoda, za to ja dam Ci... wyzwanie. Pytanie za wyzwanie, co ty na to?
Ch- Deal.

Oboje spojrzeli się na pistolet, który Dazai podniósł na wysokość nosa zdezorientowanego Nakahary.

D- Poliż~
Ch- Ha?
D- Możesz wyjść, jak się boisz.

Powoli zbliżył broń do siebie i z obrzydzeniem końcem języka dotknął czubka lufy, pod czujnym okiem bruneta.

D- Kusi, by pociągnąć za spust...
Ch- Nie próbuj, gnido.

Zabezpieczył pistolet, po czym rzucił za siebie, trafiając w stolik, a rudzielec rozluźnił się.

D- O co chciałeś spytać?
Ch- Czemu nie wrócisz?

Ciemnooki złapał jego rękę i przyłożył do swojej klatki piersiowej.

D- Czujesz? Nawet ja mam serce, które kiedyś może się zatrzymać... lub złamać.

Szarpnięcie za bandaże sprawiło, że ich usta połączyły się, a początkowo powolny pocałunek przerodził się w gorącą zamieć pożądania, przerwaną przez kopnięcie rudzielca, na którego Osamu spoglądał z bólem w oczach.

Ch- Musiałem wytrzeć o coś język po tym twoim wyzwaniu.
D- Ale nie musiałeś kopać w...
Ch- Inaczej byś się ode mnie nie odczepił, znam ten uśmiech, Dazai.

Patrzyli na siebie, a oprócz kilku centymetrów dzieliła ich tylko niezręczna cisza.

Ch- Boisz się?
D- Tylko tego, że znów Cię stracę.
Ch- Ha?
D- Co? Nic nie mówiłem~

Rudzielec lekko uderzył go pięścią w ramię, podchodząc do szafki, z której wyjął swój telefon.

Ch- Mam twój numer, więc... wiem od kogo nie odbierać połączeń.
D- Nawet, jak jutro zadzwonię?
Ch- Spadaj, gnido.

Mimo ostrych słów uśmiechał się, widząc niezadowoloną minę bruneta i na pożegnanie poklepał go delikatnie po głowie.

D- Nie odchodź.
Ch- Gdzie jest miłość, bo na pewno nie w tych pustych słowach. Pa, Dazai~
D- Zostań ze mną, Chuuya...

Mafioso podbiegł, mocno zaciskając ręce dookoła zdziwionego Osamu. Oboje mieli w oczach łzy, ale żaden z nich do tego się nie przyznał.

D- Nie boisz się, że znów Cię skrzywdzę?
Ch- Za dużo gadasz, siedź przez chwilę cicho.

Stali tak, czując tylko ciepło swoich ciał i ich zapach, który wypełniał znajomą pustkę smakiem miłości.

Może Chuuya mówił, że Osamu go nie obchodzi, lecz za jedną rzecz był skrycie wdzięczny.

Dazai już nigdy nie odszedł.

*
End
Znowu równo 555 słów, mam wyczucie ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro