Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Time for action

Plot: Dazai to wciąż szef mafii, ale Chuuya od niego odszedł i dołączył do agencji.

x

Ats- A teraz przed państwem wystąpi... Chuuya Nakahara!

Rudzielec westchnął nerwowo. Wciąż żałował, że zgodził się wystąpić publicznie, na dodatek w takim stroju.

Może zbierali na cel charytatywny, ale śpiewanie w czarnym, długim kombinezonie na scenie baru "Lupin" było dość ryzykowne.

Na dodatek ten teren należał do mafii, która choć dała im zgodę na występ, to kapelusznik wciąż czuł niepokój przed ich planami wobec niego.

Wszedł na scenę, zadziornie uśmiechając się do niezbyt licznej publiczności. Owinął chude palce dookoła mikrofonu i w pełni oddał się delikatnej melodii, zmieszanej z jego czystym głosem.

Co jakiś czas spoglądał na widownię, delikatnie podnosząc przy tym rzęsy. Ze spierzchniętych ust padały dobrze znane słowa, wraz z podkładem tworząc muzykę o słodkim brzmieniu.

Zakończył, lekko drżąc przy schodzeniu ze sceny, wprost do barku. Obawiał się krytyki, ale zamiast niej dostał największe oklaski w życiu, mnóstwo komplementów od członków agencji oraz darmowy kieliszek ulubionego wina.

W pełni usatysfakcjonowany zasiadł samotnie w kącie, zamykając oczy i czekając, aż adrenalina trochę spadnie.

Odpoczynek przerwał mu duszący uścisk dookoła szyji, przyciągający go do czyjegoś torsu.

D- Dawno się nie widzieliśmy, zdrajco~
Ch- Dazai...

Zepchnął ręce bruneta, po czym oparł się o ścianę, chcąc zachować jak największy dystans, bo skrycie bał się ciemnookiego.

Mafioso nic sobie nie robił że strachu Nakahary i mimo stanowczego oporu, posadził go na swoich kolanach, opierając podbródek na ramieniu rudowłosego.

Ch- Czego chcesz?
D- Ciebie~
Ch- Ha?
D- A konkretniej, byś wrócił do mafii.

Słowa Osamu zszokowały niebieskookiego, szybko oddychającego w silnych ramionach nieprzewidzianego samobójcy.

Ch- Nie zrobię tego.
D- ...
D- Jesteś pewny?
Ch- Nie zmusisz mnie.
D- Tego też jesteś pewien? 
Ch- Dazai, odszedłem i jestem teraz szczęśliwy...

Brunet przyparł go do ściany, dokładnie analizując błękitne oczy czekoladowymi.

D- To nazywasz szczęściem?
Ch- Proszę, zostaw mnie. Nie chcę Cię uderzyć, ale zrobię to, jeśli będę musiał.
D- Oj, Chu. Myślisz, że Ci na to pozwolę?

Nagle przerwał im dźwięk wybuchu za drzwiami. Gildia zaatakowała, korzystając z okazji, a jej członkowie walczyli zacięcie z siłami Mafii i Agencji.

Mimo kryzysu, ciemnooki zachował zimną krew, władczo spoglądając na Nakaharę.

D- Użyj korupcji.
Ch- C-co?
D- Zaufaj mi~

Zrobił to, a po chwili już nie miał z kim walczyć. Zamiast tego tańczył koło ciał przeciwników i z szaleństwem w oczach patrzył na uciekających w popłochu wrogów.

Chciał się za nimi rzucić, by pokazać im moc grawitacji, ale powstrzymała go zabandażowana ręka na policzku.

D- Już po wszystkim~

Kalelusznik powoli osunął się na kolana, ciężko dysząc.

D- Żyjesz, ślimolu?
Ch- Dazai... Zabierz mnie stąd.
D- Poproś grzecznie~
Ch- Tsh... Pr-roszę, ty gnido...

Objął rudzielca i podniósł z ziemi, uśmiechając się chytrze na widok tego, jak wyczerpała go ta walka.

D- Wracamy do domu, Chu~
Ch- Yo, wiem, co knujesz, ale nie wracam do mafii...
D- Użyje siły, jak odmówisz~
Ch- Cholerny samobójca...

Lekko zacisnął pięści na jego koszuli, patrząc błagalnie w ciemne, puste oczy.

Ch- Dazai... jeśli mnie kochasz, to pozwolisz mi odejść.
D- ...

Przestał się uśmiechać, rozmyślając, czy rudzielec kłamie, lecz z żalem doszedł do wniosku, że nie.

D- W takim razie Cię nie kocham, tylko posiadam~
Ch- Wcale nie...
D- Eh, Chu. Zachowujesz się, jakbyś mnie nie znał, ja zawsze...
Ch- Jestem cholernym idiotą?
D- Dostaje to, co chce~
Ch- Zaraz dostaniesz w mordę.
D- Uuuhuhu, ale słownictwo. Nie pasuje do tej niewinnej twarzy~

Mafioso przyciągnął Nakaharę jeszcze bliżej, skrycie starając się go nie skrzywdzić, mimo żalu sprzed czterech lat, jednak nie mógł się powstrzymać.

D- Ahhh, często myślę o nocy, w którą odszedłeś...
Ch- ...
D- Nie spotkałeś się ze mną osobiście, ale zostawiłeś list. Co prawda, to bardzo romantyczne posunięcie, ale sama treść była dość specyficzna. Pamiętasz, co tam napisałeś, Chu?
Ch- Dazai...
D- Cichutko, daj mi dokończyć~

Lekko głaskał rude loki, których tak mu brakowało, kontynuując wywód.

D- Czytałam go tyle razy, że znam cały na pamięć... brzmiał tak:

"Odchodzę...
Nie będę już psem mafii...
Ani twoim.
Bissous, Chuuya"

D- I to wszystko. Żadnego wyjaśnienia, przeprosin, obelg czy żartów! Nic, Chuuya! W całym tym liście tak naprawdę liczyło się dla mnie tylko ostatnie słowo, będące twoim imieniem...
Ch- Ale Dazai...
D- Nie dbałeś wtedy o moje uczucia... więc nie oczekuj, że teraz ja zadbam o twoje!

Niósł kapelusznika dalej w milczeniu, patrząc przed siebie, mimo widzianych kątem oka łez w niebieskich oczach. W końcu nie zniósł cichego szlochu łamiącego resztki samobójczego serca i przerwał go delikatnym pocałunkiem w czoło, szokując tym drżącego Nakaharę.

D- Ze mną również możesz być szczęśliwy, Chu. Tylko... Nie odchodź już, dobrze?
Ch- Nie odejdę... bo nie wracam do mafii. Możemy co najwyżej czasem się spotkać, ale zostaję w agencji, Dazai.

Brunet spoważniał, dyskretnie zaciskając pięści.

D- To twoja ostateczna decyzja?
Ch- Wiesz, że tak, gnido. Przestań mnie tak o wszystko wypytywać.
D- Od kiedy tak mi pyskujesz...
Ch- Odkąd się znamy, putain~

Po jakimś czasie dotarli do mieszkania bruneta, który położył śpiącego rudzielca na kanapie, przypatrując się jego niewinnej, delikatnej twarzy.

D- Zobaczymy, ile czasu będziesz grać niedostępnego...

Wiedział, że gdyby kapelisznik nie spał, to rzuciłby coś w stylu "aż umrzesz, gnido", ale zamiast tego tylko cicho oddychał.

D- Sprawię, że już nigdy nie odejdziesz, Chuuya~


×
_End_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro