Take your clothes off
D- Chuuya, rozbieraj się.
Ch- Ha?
W czasie tej rozmowy zmęczony Nakahara stał na środku sporego pokoju i z pogardą przyglądał się brunetowi, któremu władczy uśmiech nie schodził z twarzy.
D- Słyszałeś, co powiedziałem, więc po prostu zdejmuj ubrania.
Ch- Nie rozkazuj mi, to mój salon! Poza tym nie potrze...
D- Muszę to zrobić, inaczej będzie tylko gorzej....proszę.
Ostatnie słowo przemówiło do niebieskookiego bardziej, niż cała wcześniejsza wypowiedź, a po usłyszeniu go rysy twarzy rudzielca mimo sińców pod oczami, które ostatnio się tam pojawiły, nagle złagodniały i powoli zaczął rozpinać górne guziki koszuli.
Chwilę później znalazła się na drewnianej podłodze, obok ciemnych szelek, kamizelki i skórzanego chokera, a ich właściciel westchnął, znosząc świdrujące spojrzenie Dazaia i kierując się w stronę sporego łóżka w sypialni.
D- Wezmę kilka rzeczy i wrócę, a ty się w tym czasie połóż, dobrze?
Ch- Cicho siedź, gnido i po prostu już idź.
Chuuya czym prędzej wpełzł pod kołdrę, mając w głębokim poważaniu to, że brunet zaraz do niego wróci i przez to będzie musiał zmienić pozycję. Po chwili jego były partner wrócił z całym potrzebnym sprzętem i dziwnym, podekscytowanym wyrazem twarzy.
D- Jestem... wyłaź spod pościeli, bo nie będę mógł tego zrobić.
Ch- Wcale nie musisz, poradzę sobie bez tego, makrelo.
D- Nie, mi się nie odmawia, Chu~
Nakahara westchnął znowu, gdyby za każdym razem, gdy to robił, dostawał butelkę dobrego wina, to... robiłby to jeszcze częściej. Usiadł na łóżku z wyprostowanymi nogami, opierając się plecami o ścianę i czekał, aż ciemnooki zacznie działać. On jednak niespiesznie wyjął z wiadra, w którym nie wiadomo czemu wszystko niósł, jakąś jasna substancję, na której widok Chuuya skrzywił się.
Ch- Nie lubię maści rozgrzewających...
D- Wiesz, że jak Cię nie posmaruję, to z zapalenia oskrzeli przejdzie Ci na płuca i wtedy nie będziemy mogli popełnić podwójnego samobójstwa~
Ch- Zamknij się, przecież sam mogę to zrobić.
D- Chorych nie zostawia się samych, no weeeź.
Dazai powoli zaczął wmasowywać krem w tors pokryty bliznami od korupcji, delikatnie wodząc po każdej z nich, co niezwykle irytowało ich właściciela. Następnie przeszedł na tył ciała, nie pomijając szyji i dokładnie zaznaczając każde z żeber, uśmiechając się cały ten czas.
D- Skończyłem, po co było jęczeć, Chu~
Ch- Ta, dzięki...
D- Zrobić Ci jeszcze herbatkę?
Ch- Nie, czem...
Nie dokończył, bo z wycieńczenia chorobą zemdlał prosto w ramiona Osamu, który nie zdziwił się tym zbytnio i nakrył go pościelą, kładąc na środku materaca, z zamiarem zostawienia samego.
D- To pa, ślimolu.
Jednak zawahał się i spojrzał w tył na te wręcz pomarańczowe loki, które mógłby teraz zaplatać do woli.
D- Eh, chyba jednak zostanę.
Szybciutko wylądował w łóżku tuż obok niebieskookiego i gładząc go po włosach, zrobił to, czego najbardziej w tamtej chwili nie chciał - zasnął.
End
Na koniec- ten komiks (po koreańsku) jest super, choć go nie rozumiem, al chyba chodzi o to, że Chu chciał wystraszyć Dazaia tą kokardką i wysłał mu prośbę o spotkanie, ale mu się spodobała:
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro