Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Stopa

Ch- Pijesz, czy nie?
D- A masz coś lepszego od wina? Na przykład wódkę?
Ch- Ha? Nie ma nic lepszego od dobrego wina!

Byli właśnie w trakcie jednego ze swoich wieczornych spotkań, które odbywali po wspólnych misjach.

Mimo wyraźnego zmęczenia, Osamu miał gorszy dzień i musiał się wyżyć, najlepiej na kimś rudym i niskim.

D- Ej, Chuuya.
Ch- Czego?
D- Ostatnio w mafii była głęboka dyskusja o Tobie...
Ch- Niby o czym?
D- Konkretnie próbowali ustalić jedną kwestię... czy na pewno jesteś facetem~

Oburzony Nakahara nagle wstał i gniewnie spojrzał na bruneta. Wyglądał tak uroczo, że Dazai z trudem powstrzymywał zadziorny uśmiech, który postanowił zachować na późniejszy wieczór.

Ch- Co?!?
D- Głównie Akutagawa i Tachihara byli tego ciekaw.
Ch- Już ja sobie z nimi jutro pogadam!

Ciemnooki roześmiał się, nie wytrzymują widoku czerwonej ze złości twarzy i zabawnie zaciśniętych, rudych brwi.

D- Spokojnie, wyjaśniłem im, że już to sprawdziłem i jesteś facetem, mimo niskiego wzrostu i huśtawek nastroju... poza tym jesteś zbyt brzydki na bycie dziewczyną~
Ch- (morduje to w myślach)
Ch- Mam gdzieś Twoje zdanie, gnido...
D- Oboje wiemy, że tak nie jest.

Po tych słowach rudzielec ponownie usiadł na krześle i spojrzał w bok, unikając wzroku partnera.

D- Czyżbym trafił w czuły punkt~
Ch- Zamknij się, mumio.
D- Ktoś tu chyba się obraził. Biedny, mały Chu~ zawsze samotny i tak... naiwny.

Tym razem przegiął, ale Dazai nie przejął się zbytnio. Nie raz już go zranił i olewał jego uczucia, myśląc tylko o sobie.

Ch- Jesteś okropny...
D- Może, ale wciąż lepszy od Twojego kapelusza.

Nakahara wziął kolejny łyk wina, z nadzieją, że dzięki temu trochę się rozluźni i przestanie czuć ten pulsujący ból w głębi serca. Brunet nie zamierzał mu odpuścić, zbyt dobrze się przy tym bawił.

D- Milczysz, Chu? Komuś chyba alkohol zamroczył w pustej głowie~
Ch- Po prostu na trzeźwo nie zniosę takich głupot.

Osamu spoważniał i pochylił się nad niebieskookim, opierając obie dłonie na ścianie za jego plecami.

D- Może zamiast mówić, przejdziemy do czynów~
Ch- A co, zamierzasz wyjść?
D- Ne, niemiłe.
Ch- I kto to mówi, gnido.

Rudzielec gwałtownie go odepchnął, ignorując westchnięcie padające z jego ust i brunet wyprostował się, wciąż przyglądając się mu groźnie przymkniętymi oczami.

D- Jesteśmy siebie warci, Chu. Dwa obdarzone wraki zniszczone życiem wśród natłoku niepotrzebnych ludzi.
Ch- To raczej ty i Akutagawa... poza tym, nic mnie z Tobą nie łączy!

Dazai spojrzał na niego z pobłażaniem.

D- Oprócz Naszych relacji, mafii i przeznaczenia, to w sumie masz rację.
Ch- Nic dla mnie nie znaczysz. Powinieneś całować moje stopy za to, że jeszcze Cię nie zamordowałem!

Wtedy Osamu wpadł na genialny pomysł.

D- Jeśli to zrobię... zmienisz zdanie o mnie?
Ch- Co?
D- Pocałuję Twoją stopę.
Ch- Ha? Totalnie Ci odbiło?

Brunet pochylil się, po czym delikatnie wziął w ręce zimną, bosą stopę.

Jej właściciel był w takim szoku, że zapomniał o możliwości kopnięcie go i zamiast tego patrzył z szeroko otwartymi oczami, jak usta bruneta delikatnie muskają miękką skórę, powodując na niej ciepły dreszcz.

Ch- Co...

Dazai podniosł głowę i z satysfakcją przeszył bezwzględnym wzrokiem wciąż oniemiałego ze zdziwienia rudzielca. Następnie wstał i zawisł nad nim, szepcząc mu do ucha:

D- Wciąż nic nie znaczę?
Ch- Bez zmian, cholerny samobójco.

Nakahara przełknął nerwowo ślinę, gdy chude palce mocno objęły jego podbródek i zmusiły do nawiązania kontaktu wzrokowego.

D- Ile razy musisz powtarzać jedno kłamstwo, by stało się prawdą?
Ch- Zaraz Ci przywalę, puść mnie.
D- Nie bądź tak hardy, możesz na tym ucierpieć.
Ch- Najbardziej cierpię na czuciu czegoś do Ciebie, gnido!
D- Więc jednak coś znaczę~
Ch- Nienawidzę Cię.
D- Ale za to mnie kochasz, prawda?
Ch- Cholera, wino mi się skończyło.

Pozostali w takiej pozycji przez chwilę, bo z tej perspektywy Dazai miał doskonały widok na delikatną skórę w okolicach szyji mafiosy, bez żadnej blizny czy zadrapania. Marzył, by znalazły się na niej czerwone ślady, które każdy mógłby zobaczyć i wiedzieć, do kogo niebieskooki należy.

D- Czemu wszystko jest tak trudne.
Ch- Bo jesteś cholernym idiotą.

Osamu westchnął, po czym włożył rękę pod koszulę rudzielca, błądząc wierzchem dłoni w okolicach szybko bijacego serca. Niebieskooki próbował ukryć, że mu się to podobało, ale brunet i tak usłyszał cichy jęk z jego ust.

Ch- Chcę Cię...
D- Co mówisz, Chu~
Ch- Chcę Cię zabić, you little shitty bastard.
D- Haha, quel damage~ (jaka szkoda)

Na dźwięk ukochanego francuskiego Nakahara mógł nawet ulec ciemnookiemu, o czym oboje doskonale wiedzieli. Jednak rudzielec też znał pewną słabość bruneta.

Ch- Mam nadzieję, że zdechniesz, Osamu~
D- Proszę, powiedz moje imię jeszcze raz.
Ch- Chciałbyś.
D- Mam Cię zmusić, mon petit ami~ (w dosłownym tłumaczeniu mały przyjaciel, ale tak naprawdę to oznacza boyfriend czyli chłopak)

Mafioso miał dość jego gadania i zamiast tego wstał, z zamiarem zamknięcia się w swojej szafie na wino i spędzenia tam kolejnych kilku godzin. Uniemożliwił mu to brunet, który mimo protestów wziął go na ręce i rzucił na kanapę, po czym położył się na wściekłym niebieskookim.

Ch- Złaź ze mnie, dupku.
D- Nie mam ochoty.
Ch- A pokazać Ci moc moich uderzeń?
D- No weź, chcę tylko tak poleżeć przez chwilę.
Ch- Eh, raz się zgodzę, bo jestem zmęczony Twoimi podstępami.
D- Może jak zaśniesz, to coś ci zrobię. W końcu zawsze dostaję to, czego chcę, Chuu-ya~
Ch- Nie byłbym taki pewny, Osamu~

Dazai schował twarz w rudych lokach i mocno objął ich właściciela, który mimo groźnej miny wplótł swoje palce w jego włosy.

Ch- Czemu całowałeś moją stopę...
D- Patrząc na czas reakcji, to naprawdę jesteś ślimolem.
Ch- Dobra, nie ważne. I tak mnie to nie obchodzi.
D- Tsundere...
Ch- Co tam szepczesz?
D- Nic nic, dobranoc Chu~
Ch- Pa, gnido.

Następnego ranka nie było tak przyjemnie, bo w nocy jakieś „komary" pogryzły niebieskookiego na szyji i obojczykach. Oczywiście, sprawca czerwonych śladów musiał szybko się ewakuować w obawie przed jego małym, rudym tornado.

_Happy end_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro