Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sorrow

Krótkie info, co do świata przedstawionego- Dazai to dupek, Chu jest bardzo wrażliwy, nie mają mocy, czasy liceum. Uwaga- mocny rozdział.

Do punktu nr 3 z „What?"
Ch- Proszę... po prostu to skończ...
D- Błagaj, to się zastanowię~

_Początek rozdziału_

Była przerwa obiadowa, którą Nakahara bardzo chciał spędzić sam. Może miał przyjaciela Akutagawę z klubu szachowego, ale ten niezbyt potrafił rozmawiać o czymś innym niż literatura, co denerwowało rudzielca.

Jednak nie to było powodem jego chęci przebywania samotnie lecz pewien brunet, Dazai Osamu. Słynął on w całej okolicy z brutalności i tego, że w tajemnicy przynależał go ulicznego gangu portowego, ale o tym i tak każdy wiedział.

Zdobył sławę jeszcze dzięki jednej rzeczy- gdy znalazł sobie cel, nigdy nie ustępował. Niestety, tym razem był nim właśnie Chuuya, który w innej sytuacji po prostu przywaliłby mu w nos, ale mimo wielkich chęci nie mógł, bo tak się złożyło, że czuł coś do tego bruneta.

Westchnął, myśląc o tym, jak ciężkie jest życie i postanowił poprawić sobie humor, zjadając kanapki z serem. Wyjął z plecaka pudełko śniadaniowe, ale zobaczywszy na nim mały list, wziął go w dłoń, po czym zapoznał się z jego treścią.

„Jest długa przerwa, za trzy minuty zjaw się w szatni na drugim piętrze. Jak nie przyjdziesz, zaciągnę Cię siłą~
Buziaki, Twój Dazia"

Ostatnie trzy słowa wywołały obrzydzenie na twarzy niebieskookiego, który pospiesznie wrzucił swoje rzeczy z powrotem i pobiegł na miejsce spotkania.

Po chwili z impetem wbiegł do szatni, a następnie dokładnie ją przeszukał, ale nigdzie nie spotkał ciemnookiego. Wpadł na pomysł, by wyjrzeć przez okno, bo możliwe, że jego oprawca dopiero tu szedł.

Rozglądał się dokładnie, gdy nagle ktoś przyszpilił go do parapetu i oparł się brzuchem o jego plecy, szepcząc do ucha.

D- Więc jednak przyszedłeś~

Nakahara zignorował go i postanowił użyć swojego ulubionego planu- GIWI, czyli Głębokie Ignorowanie Wszystkich Idiotów.

D- Powiedz coś, ślimolu~
Ch- Długo będziesz się o mnie opierał?
D- Tak... jednak nie, mam dla Ciebie prezent~

Rada na dziś : Jeśli twój wróg chce Ci coś dać- uciekaj. Oczywiście, rudzielec zignorował zdrowy rozsądek i z ciekawości spojrzał na Dazaia, grzebiącego w plecaku. Chwilę później wyciągnął małe pudełko, po czym podał je nieufnemu niebieskookiemu.

D- No otwórz wreszcie.
Ch- To Twojego psa?
D- Co ty, psu bym takiego czegoś nie kupił! To dla Ciebie~

Byt tam czarny choker z różami, przypominający bardziej obrożę, niż naszyjnik, a na jego środku znajdowała się srebrna kłódka (zdjęcie na początku rozdziału)

Ch- Chyba muszę odmówić...
D- To słodkie, ale nie pytałem Cię o zdanie~
Ch- Ty gnido...
D- Ne, nie miłe~ Dobra, nałożyć to po dobroci, czy mam Cię zmusić do posłuszeństwa przez rozbicie Twojej twarzy o ścianę?
Ch- Raczej to pierwsze...
D- Doskonały wybór~

Chwilę później na jego szyji spoczywała ciasno zapięta ozdoba, której Dazai przyglądał się z zachwytem.

D- Kończysz za trzy godziny, więc po zajęciach przyjdź tu.
Ch- Wtedy to zdejmiesz?
D- Nieee, pouczymy się biologii~

Po czym Osamu wyszedł, a rudzielec został sam. Powoli podszedł do lustra, przyglądając się uważnie chokerowi, aż nie wytrzymał i w bezsilności zmieszanej z żalem uderzył pięścią w swoje odbicie, niszcząc je.

Chciał być silny, pokonać swoje emocje, powstrzymujące go przed działaniem, ale zamiast tego opadł na kolana przed kawałkami szkła, ignorując ból spowodowany wybuchem złości i próbował powstrzymać łzy.

Nie wiedział, co robić, więc próbując zagłuszyć swoje uczucia, opatrzył ranę na ręce i upewniwszy się, że zza rozpuszczonych włosów nie wystaje obroża, opuścił pomieszczenie.

Ostatnie słowa tamtej rozmowy rozbrzmiewały w jego głowie przez następne lekcje, rozmyślał o nich do czasu, gdy usłyszał głośny dzwonek. Chuuya nie miał pojęcia, o co chodziło z tym uczeniem się, ale na wszelki wypadek wziął ze sobą podręcznik do biologii i wraz z nim wrócił na miejsce porannego spotkania.

Niepewnie nacisnął klamkę, wchodzić do środka, gdzie ślady po jego wybuch złości były już posprzątane. Nie musiał też szukać swojego dręczyciela, bo ten siedział na szkolnej ławce między szafkami, z zaciekawieniem przyglądając się rzeczy, niesionej przez Nakaharę.

D- Po co Ci ta książka?
Ch- Chciałeś się uczyć...
D- Oj Chu, nie o taką biologię mi chodziło~

Rudzielec poczuł mocne pchniecie, a jego plecy uderzyły w ścianę, za sprawą trzymającego go stanowczo ciemnookiego, którego palce błądziły po brzuchu Chuuyi, powodując nieprzyjemny dreszcz.

D- Czyżby Ci się podobało?
Ch- Proszę... po prostu to skończ...
D- Błagaj, to się zastanowię~

Dłonie rozbawionego bruneta przeniosły się na choker i powoli naciskały na szyję niebieskookiego, który nieudolnie próbował się wyrwać z rąk oprawcy.

Ch- Możesz to zdjąć?
D- Wtedy nie będzie tak zabawnie~
Ch- Proszę... Osamu...

Na dźwięk swojego imienia, Dazai nagle przestał się nim bawić i spojrzał w szeroko otwarte błękitne oczy.

D- Powiedz to jeszcze raz.
Ch- Osamu?
D- O taaakkkk~
Ch- Zdejmiesz ją, Osamu?
D- Skoro tak ładnie prosisz, to chyba nie mogę odmówić~

Po chwili Nakahara znów mógł normalnie oddychać, a jego oprawca przypatrywał mu się z zaciekawieniem.

D- Wiesz co... teraz muszę w jakiś inny sposób zaznaczyć, że jesteś mój.
Ch- C-Co?

Gwałtowne uderzenie powaliło go na ławkę, a na jego brzuchu spoczęło ponad 67 kilo czystego zła.

D- Domyślasz się, co zrobię, Chu?
Ch- Pójdziesz sobie?
D- Nie~

Dazai sięgnął do swoich spodni i wyciągnął z nich scyzoryk, któremu Chuuya przyglądał się z rzadkim dla siebie uczuciem- strachem.

D- Co ty na to, bym wyciął swoje inicjały na Twoim obojczyku~
Ch- Proszę nie, O-Osamu.
D- No nie, wykorzystujesz to, że mam do tego słabość!

Rudzielec miał ochotę mu przypomnieć, kto tu kogo wykorzystuje, ale na szczęście się powstrzymał, bo mogłoby to się źle dla niego skończyć.

Dazai ze wściekłością rzucił ostrze na ziemię, a następnie zszedł z Chuuyi i przykucnął obok, po czym lekko przygryzł skórę na szyji Nakahary.

Ch- Czekaj, co robisz?!

Nie odpowiedział, ale po chwili oderwał się od niego, zostawiajac spory, czerwony ślad, na co niebieskooki zareagował dość niespodziewanie.

D- A więc rudzi potrafią płakać! Ej, już przestań, to tylko malinka, zejdzie Ci za kilka dni... No, chyba że zrobię nową...

Jego wypowiedź przerwał trzask plaskacza, którego dostał w policzek. Spojrzał z niedowierzaniem na stojącego już Nakaharę i ze zdziwienia, że ktoś mógł go uderzyć, usiadł na podłodze.

D- Za co to było?
Ch- Zamknij się! Czemu musiałem się zakochać w takim debilu!
D- Co...
Ch- Jesteś cholernym, sadystycznym idiotą, nie potrafisz zwyczajnie powiedzieć komuś o swoich uczuciach, a zamiast tego wszystkich bijesz, by pokazać swoją wyższość! To jest żałosne... Nie rozumiem Cię i nawet nie chcę rozumieć... p-po co! T-to j-jest okropne!

Ostatnie słowa wymówił przez łzy, więc nie były zbyt wyraźne, ale patrzący na niego Dazai zrozumiał przekaz i delikatnie przyciągnął do siebie, obejmując.

Ch- P-puść mnie!
D- Spokojnie, popełniłem błąd, nie powinienem Cię tak dręczyć, przepraszam.

Oczywiście niewinny Chuuya nie wiedział, że Osamu ma swoje powody, by tak go pocieszać.

Ch- Nie-nawidzę C-Cię!
D- Wiem i żałuję, wybaczysz mi, Chu~
Ch- Zabij się.
D- Próbowałem.
Ch- Co?
D- Nic ważnego, płacz dalej, ślimolku~
Ch- Jesteś cholerną gnidą...

Rudzielec odepchnął go i wstał, ocierając rękawem mokrą twarz.

D- Ne, nie obrażaj się~
Ch- Zdechnij w piekle!

Po tych słowach ze złości kopnął w ścianę, ale na tyle mocno, że aż musiał usiąść i chwile masować swoją nogę, na co brunet zareagował śmiechem. Miarka się przebrała, a Chuuya podniósł z ziemi jego scyzoryk.

D- Czekaj, co robisz, Chu?

Nakahara spojrzał na niego.... ale ostatecznie powstrzymał się i wyrzucając ostrze przez okno, wyszedł.

D- Skoro mnie nie zabił, to jeszcze mogę się z nim trochę zabawić~

Westchnął, spoglądając na klucz do mieszkania, z wyrytym na nim adresem, który wyciągnął z plecaka rudzielca, gdy ten nie patrzył.

D- Jeszcze będziesz mój, Chu~

*
_Koniec_
PS- postaram się, by kolejny rozdział był lepszy. Tu po prostu chciałam napisać coś mocnego, z czasów szkolnych... bo tak, nawet nie wiem czemu ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro