Pain
Mocne uderzenie w policzek spowodowało, że stracił równowagę i upadł na kolana, upuszczając przy tym trzymane przez niego teczki z raportami.
D- Zabroniłem Ci tam iść, a ty i tak to zrobiłeś!
Nakahara wstał z ziemi, gniewnie spoglądając na stojącego przed nim bruneta. Dazai rzadko krzyczał, ale jeśli już... to lepiej uciekać. On tego nie zrobił i nie zamierzał się poddać.
D- Miałeś czekać na posiłki, a nie samotnie walczyć z najlepszym oddziałem włoskiej mafii! Podałem Ci mój plan, ale chyba przez ten swój kapelusz go nie usłyszałeś!
Ch- Możesz przestać krzyczeć!
Osamu zacisnął zęby i stanowczo przyciągnął go do siebie, zaciskając rękę na chokerze, przez co mafioso musiał stanąć na palcach, by się nie udusić.
D- Nie jesteś w sytuacji, w której możesz podnosić na mnie głos, ślimolu!
Ch- Dazai, przestań...
D- Nie mów mi, co mam robić, jestem cholernym hersztem mafii!
Ch- I moim partnerem, więc się zamknij i mnie wysłuchaj, idioto!
Zabandażowana dłoń przeniosła się na jego szyję, mocno ją trzymając i powodując nerwowe przełknięcie śliny, które kapelusznik na próżno starał się ukryć.
D- Daję Ci minutę na wyjaśnienie, a potem Cię uduszę, nie żartuję, Chu.
Ch- Zostało tylko dwudziestu przeciwników, a posiłki wpadły w zasadzkę. Gdybym nie użył wtedy korupcji, stracilibyśmy strategiczny punkt, a nie mogłem na Ciebie czekać ze swoją zdolnością, bo byłeś w bazie i zwyczajnie nie dotarłbyś na czas!
D- Przecież się wyrobiłem... a zastałem Cię w morzu krwi i czarnych dziur, czego nie było w moim planie!
Ch- Nie... naciska-j...n-nie...mog-ę oddycha...
Ciemnooki zrezygnowanie westchnął i pchnął rudzielca na fotel, jednocześnie opierając swoje ręce na bocznych oparciach, po czym spojrzał na niego groźnie.
D- Nie możesz ignorować moich rozkazów.
Ch- Nie jestem Twoją własnością, gnido.
D- ...
Ch- Nienawidzę Cię coraz bardziej z każdym dniem.
D- To chyba niezbyt dobry moment na twoje problemy emocjonalne. Ważniejsze jest to, jak mam Cię ukarać.
Ch- Ha?
D- Zignorowanie rozkazów, narażenie mafii na niebezpieczeństwo i możliwa zdrada...
Ch- Że co! Jaka zdrada!
Policzek niebieskookiego ponownie zapiekł pod wpływem kolejnego uderzenia, tym razem znacznie silniejszego, na które zareagował cichym jękiem bólu.
D- Jesteś słaby, Chu. Nie umiesz nawet...
Nie dokończył, bo drobna dłoń szarpnęła go za kołnierz i jego usta zderzyły się z tymi należącymi do rudzielca. Po chwili pogłębili pocałunek, zatracając się w nim całkowicie, lecz nagle Nakahara stanowczo odsunął go, szarpiąc za kasztanowe włosy. Brunet zrobił minę, która sugerowała, że chce więcej.
Ch- I kto tu jest słaby, Osamu~
D- Ten jeden raz Ci odpuszczę... powiedzmy, że otrzymałeś upomnienie. Jednak następnym razem będę musiał Cię ukarać. I wiesz, że czekam na to z niecierpliwością~
Ch- Zobaczymy, gnido. Wciąż jesteś moim rywalem...
D- I partnerem... cholerny ślimol.
Ch- Cholerny samobójca.
Brunet wyprostował się, z zamiarem opuszczenia pokoju, ale na koniec rzucił przez ramię:
D- Gotujesz dziś kolację. Jesteś mi winny za to, że Cię nie ukarałem.
Ch- Mogę zrobić „spadaj, debilu" w sosie z „nieznośna gnida"
D- Brzmi egzotycznie, może być.
Po czym wyszedł, zostawiajac obolałego niebieskookiego samego w fotelu, z którego nie miał siły wstać.
*
|happy end|
PS: chciałam po prostu napisać coś mocniejszego i ta dam, tak powstał ten rozdział...
By the way- na walentynki będzie ciekawie.. heh~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro