OSTATECZNE STARCIE!
Prologos:
Ch- Idź kup sobie bandaże, czy coś, ja się zajmę Twoją książką~
D- Eh... Co będę z tego miał~
Ch- Masz trzy sekundy, a potem idę po motor.
D- Pa!
D- (ucieka po niemiecku)
Ch- Jeah, gnida sobie poszła, mogę robić, co chcę! A więc opowiem trochę o kapeluszach ... jest sporo rodzaji, ale mój ulubiony to fedora...
D- CZY KTOŚ POWIEDZIAŁ FYODORA!
Ch- Co?! Nie, mówiłem o...
D- Nie kłam, przecież słyszałem!
Ch- Dazai, kurde, przestań.
D- Musimy to zakończyć, raz na zawsze!
Fyo- (wyłania się z cienia)
Fyo- Jestem za.
Ch- Czekaj, co ty tu robi...
D- (zdejmuje Chu rękawiczkę i rzuca Dostojewskiemu pod nogi)
D- Wyzywam Cię na pojedynek, dziś o północy!
Fyo- Za późno, o tej porze będę podbijać świat, może być czternasta?
D- Dobra!
Ch- Zachowujecie się jak dzieci.
D- Powiedział rudzielec 1,60 m wzrostu.
Ch- Zaraz sam się z Tobą rozprawię i będzie po walce...
Fyo- Spokojnie, Chu-ya, zaczekaj do pojedynku, bo na nim wszystko się rozwiąże.
D- Nie mów na niego po imieniu!
Ch- Idę się zabić z zażenowania...
D- Czekaj, chcę z Tobą~
Ch- Jednak nie...
*
_godzina 13:59_
D- Zacznijmy walkę! Jakie są zasady?
Aut- Może każdy z Was będzie sam z Chuuyą w pustym pokoju i przez 10 minut musicie go przekonać do właściwego wyboru.
Fyo- Kto zaczyna?
D- Zadecyduje gra mistrzów... papier kamień nożyce!
Fyo- Mam papier.
D- Kamień...
Fyo- Chyba przegrałeś, czyli ja pierwszy~
*
Runda 1- Fyodor:
Po zamknięciu za sobą drzwi zauważył, że jest w sporym pomieszczeniu, delikatnie oświetlonym ciepłym światłem stojących lamp. Na końcu pokoju znajdował się zielony fotel aktualnie zajmowany przez przywiązanego sznurem egzekutora, będącego dzisiejszym celem Rosjanina.
Fyo- Witam, Panie Nakahara, wiesz może, co tutaj robisz?
Ch- Ha, czemu jestem związany!?
Na te słowa Dostoyewsky uśmiechnął się zadziornie, wciąż podziwiając zdezorientowanego rudzielca i bez pośpiechu podszedł do niego, po czym oparł ręce na bokach krzesła, powodując tym dziwny grymas na twarzy Nakahary.
Ch- Możesz się odsunąć...
Fyo- Spokojnie, Chuuya, mamy trochę czasu dla siebie~
Ch- Ile konkretnie?
Fyo- Jeśli zechcesz, to nawet całą wieczność, sweetie.
Ch- Robi się dziwnie, przestań...
Nie zważając na słowa mafiosy, ciemnowłosy zaczął błądzić dłońmi po rudych lokach, pozbawiając ich nakrycia w postaci kapelusz.
Ch- Powiesz mi, czemu tu jestem?
Fyo- Oczywiście, jeśli tego pragniesz. Dziś odbędą się pewne wybory, w których Twój głos będzie decydujący, więc każdy z kandydatów dostanie pewien okres czasu, by przekonać Cię do... dobrego wyboru.
Ch- Huh? A... możesz mnie rozwiązać?
Fyo- No nie wiem, zależy od Twojej decyzji w tym głosowaniu.
Ch- Chcesz, bym wybrał Ciebie?
Fyo- Dobrze by było~
Ch- Na co konkretnie zostaniesz wybrany?
Fyo- Nie zadajesz zbyt wielu pytań?
Ch- Odpowiedz.
Fyo- Chyba nie znajdujesz się w sytuacji, w której możesz mi rozkazywać~
Ch- Fyodor, czemu tak się uśmiechasz...
Fyo- Kogo wybierzesz?
Ch- Nie wiem nawet o co chodzi!
Rosjanin westchnął i powoli rozpiął koszulę niebieskookiego, który na tę sytuację zareagował zdziwieniem zmieszanym z gniewem, po czym zaczął się szarpać, próbując w ten sposób rozerwać więzy.
Ch- Czekaj, co robisz!
Fyo- Skoro słowa Cię nie przekonają, muszę użyć czynów, przykro mi.
Ch- Nie jest Ci przykro, przecież widzę!
Fyo- No nie, tak w sumie, to dobrze wyglądasz w tak bezradnym położeniu.
Jego zimne palce znalazły się na rozgrzanej od potu skórze pleców Nakahary, przełykającego ze zdenerwowaniem ślinę.
Ch- Proszę, przestań...
Te słowa sprawiły, że w ciemnych oczach pojawił się błysk zachwytu i ich właściciel złapał rudzielca za podbródek, szepcząc mu do ucha.
Fyo- Nic Ci nie zrobię, choć mogę... więc wiesz, kogo powinieneś wybrać, prawda?
Po czym wyprostował się i wyszedł, zostawiajac drążącego Chuuyę samego.
*
Runda 2 - Dazai
Tym razem akcja rozgrywała się w innej sali, otoczonej ciemną tapetą i delikatnymi lampami na suficie. Dazai trzasnął drzwiami, robiąc tą czynnością spory hałas, następnie zamknął je na podwójny zamek. Rudzielec obudził się, przywiązany do fotela, tym razem jednak był gotowy na spotkanie, a przynajmniej tak mu się zdawało...
D- Jak się czujesz, Chu~
Ch- Na Twój widok źle, rozwiąż mnie.
Osamu roześmiał się i oparł o ścianę obok rudowłosego, wciąż wpatrując się uporczywie w niektóre części jego ciała.
D- Co Ci zrobił?
Ch- Ha?
D- No nie powiesz, że Dostoyevsky miał okazję zrobić z Tobą, co zechce i jej nie wykorzystał.
Ch- Nic się nie wydarzyło...
D- Nie kłam, ślimolu.
Nakahara odwrócił wzrok, chcąc uniknąć konfrontacji z groźnie błyszczącymi, czekoladowymi oczami, ale ciemnowłosy uniemożliwił mu to, chwytając za już rozczochrane loki.
D- Gdzie Cię dotykał, powiedz~
Ch- Nigdzie, gnido.
D- Tak się nie będziemy bawić, skarbie~
Ch- Zaraz zwymiotuję z obrzydzenia...
Nagle szarpnięcie za obroże przerwało wypowiedź Chuuyi, powodując ciche jęknięcie, na które brunet tylko czekał, było dla niego jak znak do działania.
D- Co powiesz, by mnie powstrzymać, Chu~
Szeroki uśmiech na twarzy Osamu kontrastował z różem policzków Nakahary, który też się uśmiechnął i wycharczał:
Ch- Wybiorę go, jak nie przestaniesz~
D- Nie...
Ch- Try me if you dare, shitty Dazai.
D- (milczy)
Puścił jego choker, spoglądając na niego z zawiedzeniem.
Ch- Przekonaj mnie, bym tego nie zrobił.
Brunet westchnął, kierując się do wyjścia, ale po chwili odwrócił się, by użyć ostatecznego argumentu.
D- W nocy Ci to wynagrodzę~
Ch- Oby.
*
Wyniki:
D- I kto wygrał?
Fyo- Jestem równie ciekaw~
Ch- Przemyślałem to i... obu Was lubię, nie chce nikogo zranić, ale mam ochotę podręczyć tę gnidę trochę dłużej, więc wybieram Dazaia.
D- Heheh, nie miałeś szans, Fyośka.
Fyo- To była dobra walka, kiedyś trzeba to powtórzyć~
D&Ch- Nie!
_The end_
PS- ostrzegam, kolejny rozdział będzie ciekawy ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro