Molo
/Bardzo wesoły one-shot/
Słońce właśnie zaczęło zachodzić, tworząc nad wodą delikatną, pomarańczową łunę, gdy pewien znany duet niespiesznie wracał z kolejnej, udanej misji.
Szli obok siebie, dumnie krocząc po sypkim piasku, ale nagle Dazai stanął i w głębokim zamyśleniu spojrzał na falę, która zatrzymała się niedaleko jego stóp. Nakahara od razu domyślił się, że coś musi być nie tak.
Ch- Co kombinujesz, gnido?
Na te słowa Osamu uśmiechnął się, po czym błyskawicznie zbliżył do rudzielca, nie dając mu czasu na reakcję i szepnął.
D- Dzięki mnie będziesz mokry, Chu~
Ch- D-Dazai, jesteśmy w miejscu publicznym!
Ignorując protesty niebieskookiego, przerzucił go przez ramię, a następnie wbiegł po pas do wody, wrzucając do niej wrzeszczącego mafiosę.
D- Oj, Chu się zmoczył~
Ch- Ty...!
Groźna i jednocześnie komiczna mina na jego twarzy, którą częściowo zasłaniał zielony wodorost, sprawiła, że brunet wybuchł niepohamowanym śmiechem.
Ch- Przestań mnie... chwila, gdzie mój kapelusz?
Dazai nagle spoważniał, ale na jego ustach wciąż błąkał się delikatny uśmiech.
D- Chyba się zgubił.
Nakahara w panice zaczął rozglądać się dookoła, po czym z żalem spojrzał na Osamu, który w tej chwili wyjął zza pleców jego ukochaną fedorę.
D- Żartowałem~
Ch- Dazai!
Kilka minut później brunet musiał z krzykiem uciekać przed wściekłym chłopakiem, miotającym za nim mocą kule ze słonej wody.
Tak się złożyło, że Akutagawa akurat tamtędy przechodził, wracając do domu z zakupami ze sklepu mięsnego, gdy dostrzegł wielkie zamieszanie na plaży.
Usłyszał też rozpaczliwe krzyki bruneta i bojowe piski rudzielca, na co zareagował dość niespodziewanie, bo zamiast zrobienia miny w stylu „zabiję-twojego-kota-bo-jestem-emo-i-nie-mam-brwi", uśmiechał się.
Jednak po chwili się opanował i ponownie wyruszył do swojego mieszkania, w którym zjadł dużego schabowego... Z ziemniakami... I marchewką na ciepło... a do tego miał kompot <3
*
~Happy End~
PS- to jest 66 rozdział, a ta książka ma równo 666 komentarzy... przypadek?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro