Dzień z życia mafiosy
Jestem Chuuya Nakahara, egzekutor mafii portowej i użytkownik mocy grawitacji. Pewien gnoj... znajomy poprosił mnie o opis mojego dnia, więc oto ten z wczoraj:
5:00- pewna mumia dzwoni przez telefon i drze mi się do ucha, aby mnie obudzić, więc potem idę spać drugi raz
6:30- słychać budzik z piosenkami i tak, to był kpop, ale nie mówcie tej gnidzie... jestem niewyspany, kiedyś go zatłukę
7:00- po pozbyciu się kołdry wstaję, idę po kawę (lub wino) i bagietkę
7:10- czeszę włosy (pół godziny) i się elegancko ubieram, jak na kogoś o mojej pozycji przystało
7:50- nakładam kapelusz, biorę brum bruma i jadę do pracy
9:00-17:00- wypełnianie dokumentów, zajęcie się kim trzeba i dyskusje finansowe, nigdzie nie widać tego samobójcy, więc mam spokój, ale akutagawa co chwile gada coś o jakimś tygrysie i swoich emo problemach miłosnych, więc udaję, że go słucham
17:20- Wreszcie jestem w domu, kładę się przed telewizorem z butelką dobrego wina i odpoczywam przy świecach, idealnie
17:30- ktoś dzwoni do drzwi, więc wkurzony biorę pistolet i powoli do nich podchodzę. Otwieram z kopa, a tam tylko jakiś debil w płaszczu (czyt. Dazai), co mnie jeszcze bardziej denerwuje
17:35- po krótkiej dyskusji (na pięści) wpuszczam go do środka, bo jego dwa argumenty (zwane winem pétrus z 2008) mnie przekonały
17:40- pada propozycja obejrzenia anime i mimo, że niezbyt mam na to ochotę, zgadzam się na jakąś serię przyniesioną przez niego, może „boku na piko" lub jakoś podobnie się nazywała, mało mnie to obchodziło i to był błąd
17:43- widać opening i już żałuję, chowam twarz w poduszkę, bo nie chce mi się wstawać i tego wyłączać. Czuję zimne palce we włosach i ktoś za to obrywa pięścią
17:45- ból oczu i uszu po pierwszych minutach filmu przezwycięża lenistwo i sięgam po pilot, ale pewien osobnik mnie powstrzymuje i oboje upadamy na podłogę, on na mnie
17:47- kilka uderzeń później znowu jesteśmy na sofie, ale tym razem leci inny film, choć też animowany, coś o jakiś siostrach z problemami, łosiu i jakimś szwedzie, a po drodze tańczący bałwan... tytuł to chyba „frozen" lub „kraina loda", ogólnie zimowe klimaty
19:00- ten film nie był zły i nawet ten głupek bez okularów nic nie zrobił, więc zgodziłem się na drugi film, znowu rysowany. Tym razem jakaś dziewczyna z patelnią i kameleonem spotyka konia i dziwnego gostka, a potem tańczy na stole, dzieci robią warkocz i latają lampiony. Ogólnie zaplątana fabuła
21:00- chyba za dużo wypiłem... czemu tam jest dwóch Dazajów? O nie, mój koszmar się spełnia, pewnie zaraz będą tańczyć Polkę w strojach kąpielowych... gdzie moja szafa...
21:12- czego.. on do.. dodał do tego wina... kur.. dę...
21:15- skoro ludzie latają, to czemu żaby nie gotują?
21:20- czemu okno ma lufcik, a nie klamkę?
21:25- ej Osamuś, masz serce? Jeśli tak, to możesz mi je oddać, bo chyba cię kocham XD
21:30- chyba się podnoszę... leeeecę, jak mały helikopeeer
Ranek, kolejny dzień:
6:57- zaraz łeb mi pęknie, co się wczoraj odjaniepawliło? Wait. Była tam taka śmieszna ryba, chyba makrela i kazałem jej spływać... Dazai? Gdzie jesteś, gnojku. Znowu mnie zostawił... idę spać/płakać/pić
6:59- coś jest na podłodze, małe pudełko z kokardką.
7:00- w środku był naszyjnik z mini serduszkiem i kartka z napisem: „chciałeś serce, to masz... kochanie (awww) Twój kapelusz przepięknie wyglada na twych rudych lokach, a w twoich oczach można utonąć. PS: Wysadziłem Ci pralkę"
7:01- DAAAAZAAAAIIIII, TY GNOJKU!
[koniec wpisu]
Bonus- komiks z internetu
/Kiedy masz wzrost, kolor włosów i oczu Dazaia, a wagę i fryzurę Chuuyi i shipujesz soukoku, przypadek? XD/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro