rozdział piąty
Adrien Agreste nigdy nie był jakoś specjalnie śmiały. Wpływ na to miało to, że nie rozmawiał za wiele z dziećmi w swoim wieku. Teraz jednak całkowicie się zatracił w nieśmiałości, bo paręnaście minut stał na środku parku, zastanawiając się, czy piknik z przyjaciółmi nie jest najlepszą opcją.
Teraz albo nigdy — powiedział w końcu do siebie chłopak, wymijając swoich przyjaciół i kierując się do Diany. Kiedy go zobaczyła, zaczęła machać w jego stronę ręką, a Adrien poczuł się źle, bo Diana wydawała się naprawdę go lubić, a on kochał jej chłopaka i nie potrafił jej nie zazdrościć.
Usiadł obok niej na kocu w niebieską kratkę. Obok Diany leżała duża zielona torba, paczka paluszków i paczka herbatników oraz butelka z wodą. Wspomnianego ostatnio ciasta nie było, widocznie tylko sobie wtedy żartowała.
— Cześć, kociaku. Masz ze sobą hybrydę? Chciałam go poprzytulać.
— Plagg, nie zgodził się przyjść — oznajmił Adrien.
Kiedy Kwami usłyszało, że na pikniku będzie Diana i Luka, nic nie było w stanie go przekonać do zabrania się z Adrienem. Do jednej czuł głęboką urazę, drugi psuł jego przyjaciela. Adrien wiedział, że nie powinien się z nim rozstawać, bo jeśli Władca Ciem zaatakuje, nie będzie mógł się przemienić, ale nie mógł odmówić sobie randki z Luką, jego dziewczyną, wszystkimi ze szkoły i innymi ludźmi.
— Szkoda — powiedziała ze słyszalnym smutkiem w głosie, ale Adrien miał wrażenie, że był odrobinę fałszywy. — Luka zaraz przyjdzie. Alya poprosiła go o pomoc. Do tego czasu, my utniemy sobie pogawędkę.
Adrien wzdrygnął się na jej poważny ton. Nie miał za dobrych przeczuć.
— Więc kochasz Lukę. Nie próbuj zaprzeczać — nakazała, widząc, że chciał jej przerwać. — Kochasz Lukę. Nieudolnie starasz się to ukrywać, doprowadzając przy okazji mnie do szewskiej pasji. Jeśli jesteś mężczyzną to się tak zachowuj. No zaproś go... — Diana nagle przerwała — A, ja...
Adrien odwrócił się, chcąc dowiedzieć się, co odebrało jej mowę. Niedaleko od nich stała Marinette i Luka. Luka obserwował uważnie dziewczynę z uśmiechem, gdy ona próbowała powstrzymać chichot. Adrien ponownie spojrzał na Dianę. Od razu odczytał emocje na jej twarzy, bo zbyt dobrze je znał. To była zazdrość i chęć mordu. To wtedy dotarło coś do Adriena. Diana nawet nie widziała w nim konkurencji dla niej, dlatego nigdy tak na niego nie spojrzała, tymczasem Marinette może jej odebrać Lukę. Adrien odrobinę bał się o Marinette. Diana nie należała do miłych dziewczynek.
— Ten kutas, ten pierdolony — nie dokończyła, gdy dotarło do niego, że siedzi obok niej Adrien. — Przepraszam. Nie mogę się pohamować, gdy widzę Marinette z tym skur–Luką.
Diana jest niemiła dla Luki, gdy się zdenerwuje — pomyślał Adrien. Chwilę później skrzywił się, gdy Luka nachylił się nad Marinette i wyszeptał jej coś do ucha, a ona się zarumieniła. W tamtym momencie Diana wstała i z wypisaną na twarzy nienawiścią skierowała się do tej dwójki. Z fałszywym uśmiechem zwróciła się do Luki i powiedziała do niego coś, czego Adrien nie usłyszał. Luka odszedł czym prędzej od dziewczyny i skierował się do Adriena.
Adrien starał się przypomnieć sobie 50 scenariuszy rozmowy, których się nauczył. Wszystko jednak ulotniło się z jego głowy, gdy Luka uśmiechnął się do niego i usiadł obok niego, przypadkiem dotykając jego ramienia.
— Eee — było jedynym, co wydostało się z jego ust.
Luka zaśmiał się, a Adrien poczuł się głupio. Zawsze musiał się przed nim wygłupić.
— Cześć. Diana nie pokazywała ci jeszcze, co ze sobą zabrała? — Nie czekając na odpowiedź, Luka wziął do ręki torbę i zaczął wyjmować jej zawartość. — Bała się, że się zanudzimy, więc zabrała masę niepotrzebnych rzeczy.
Chwilę później przed Adrienem pojawiły się karty, zeszyt, długopis, kredki, pudełko z kredą, skakanka, gry planszowe, pluszak, butelki z wodą, kanapki, żelki, sznur.
Zaraz, sznur?
— Po co sz–sz–sznur?
Adrien chciał się zapaść pod ziemię. Bo nie potrafił nawet mówić bez jąkania się w jego obecności.
— Nie mam pojęcia — zaśmiał się Luka. — Ale strzeż się, bo Diana może próbować cię związać i zabrać do domu. Mnie raz związała.
— Czemu mnie? — przeraził się Adrien.
To dlatego, że kocham jej chłopaka? — zapytał siebie w myślach. Adrien położył dłonie na swoich ramionach. Odrobinę żałował, że nie ma z nim Plagga, bo wątpił, by bez przemiany w Czarnego Kota był w stanie jej się przeciwstawić. Wciąż pamiętał jej uścisk na swoim ramieniu pierwszego dnia. Siniak nadal nie znikł.
— Wciąż o tobie mówi. Lubi cię.
Śmieszę ją — sprostował w myślach Adrien.
— Ja też cię lubię. Trudno nie lubić kogoś tak szczerego i naiwnego. Oczywiście, w dobrym znaczeniu naiwny.
Adrien nie wiedział, co na to odpowiedź, więc słuchał Luki i myślał, że jego głos był piękny, i chciałby już codziennie go słuchać.
— Sorry za to, ale zawsze nazywamy cię silly boy. Raz tak Diana cię nazwała i tak pozostało. Oke. Chcesz w coś grać?
Adrien pokiwał głową, wpatrując się jak oczarowany w Luki. Rozmawiali o nim i nawet nadali mu głupią nazwę.
— Em. To może to. "Czym jestem." Diana to uwielbia. Na razie gry bez biegania. Bo Diana kazała siedzieć mi z tobą, przy tobie na jednym kocu.
Chce byś jeszcze bardziej się ośmieszył — powiedział głos w głowie Adriena. Adrien przyznał mu rację. Spojrzał za siebie. Diana rozmawiała z Marinette, ale wyglądała na odrobinę sztywną. Musi być bardzo na nią zła i odbije się to na nim.
Chwilę później Adrien założył niebieską opaskę na głowę, Luka zrobił to samo. Czuł się odrobinę głupio, ale skoro Luka chciał to zagrać, kim on był, by coś mówić niepochlebnego. No i Luka też miał to na sobie, a lepiej się wygląda jak dziwak, gdy jest się z kimś też wyglądającym.
— Ok. Bierzemy karty.
Adrien wykonał polecenie. Uśmiechnął się delikatnie, widząc kartę Luki. Gitara. W pewnym stopniu Luka był gitarą. W końcu miał duszę gitarzysty, artysty.
— Ja, zacznę — powiedział Luka, a Adrien posłusznie się zgodził. — Jestem przedmiotem?
— Tak.
— Znajduję się w domu?
Adrien chwilę się zastanowił, ale pokiwał głową.
— Używa się mnie w kuchni?
— Nie.
Luka wziął do ręki kartkę z przykładowymi pytaniami.
— Jestem z drewna?
— Tak.
— Przypomniało mi się, że nie ustawiliśmy czasu, ale już chuj z tym. Czy wydaje z siebie dźwięki?
Adrien pokiwał głową, czerwieniąc się. Brzydkie słowa padające z ust Luki, sprawiały, że robiło mu się gorąco. Luka w końcu jest taki gorący — powiedział głos z jego głowy w momencie, gdy Adrien wyobraził sobie półnagiego Lukę.
— Em. Mam to u siebie w domu?
— Zdecydowanie — oznajmił szybko Adrien.
Luka uśmiechnął się w sposób, który mógł oznaczać, że już znał odpowiedź.
— To instrument?
— Yhm.
— Jestem gitarą! — zawołał, a ludzie siedzący niedaleko chłopaków odwrócili się w ich stronę i spojrzeli na nich niezrozumieniem.
Luka nie zwrócił na nich uwagi i wesoło pośpiewując, wyjął kartę i włożył następną. Adrien pomyślał, że Luka wygląda uroczo. To niesamowite, że Luka jest jednocześnie gorący i uroczy.
— Teraz ty, Adrien.
Adrien pokiwał głową. Miał nadzieję, że nie był czymś takim jak świnia, kot czy but, bo głupio by się czuł, musząc to powiedzieć.
— No więc jestem przedmiotem?
— Nope.
— Emm... Jestem zwierzęciem?
— Eee — Luka pokręcił głową.
Adrien mlasnął. Układanie nawet prostych pytań, było trudne.
— Jestem owocem?
Luka pokiwał żywo głową. Adrien odetchnął. Bycie owocem to nic zawstydzającego.
— Cytrusem?
— Yes.
— Mmm. Jestem żółty?
— Nie.
— Pomarańczowy?
— No, jesteś.
Adrien zastanowił się chwilę. W tym czasie Luka wpatrywał się w niego intensywnie.
— Jestem słodki?
— Tak.
Adrien chciał zapaść się pod ziemię. Wiedział, że Luce chodziło o owoc, ale zdążył wyobrazić sobie nie wiadomo co.
— Jestem pomarańczą? — zapytał odrobinę niepewnie.
Luka uśmiechnął się szeroko, biorąc do ręki jego kartę i pokazując mu ją. Adrien wpatrywał się w niego oczarowany. Nie robiąc niczego niezwykłego, wciąż był niezwykły.
— Urocza pomarańcza! — zawołał Luka, znowu zwracając na siebie uwagę innych ludzi. — Zjadłbym pomarańczę. Lubię je.
Adrien zarumienił się. W tym momencie chciałby być pomarańczą i zostać zjedzonym przez Lukę. Bo on także go lubił. Musiał to powiedzieć. Nawet jeśli potem miałby zginąć zabity przez dziewczynę Luki, musiał mu to powiedzieć. Przełknął ślinę i patrząc w swoje kolana, wyszeptał prawie bezgłośnie:
— Lubię cię.
Adrien nie spodziewał się radosnego chichotu Luki i jego słów:
— Ja ciebie też.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro