Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział jedenasty

Diana nienawidziła się śmiać. Nienawidziła się bawić. Nienawidziła późną nocą być na mieście. Nienawidziła pić alkoholu. Nienawidziła uwodzić. Nienawidziła każdej nocy spać w łóżku innej kobiety. Nienawidziła rozpusty.

— Dobrze się czujesz, Diane?

Diana niechętnie otworzyła oczy. Od razu rozpoznała miejsce, w którym się znajdowała. Pokój Colette. Odrzuciła kołdrę. Miała na sobie nieswoją koszulkę i bieliznę. Już sama nie wiedziała, czy znowu dała się ponieść chwili. Spojrzała na Colette, siedzącą na brzegu łóżka i wpatrującą się w nią oczekująco. Ubrała żółtą sukienkę, którą Diana lubiła i spięła włosy w kok jak jej poleciła Diana.

— Dobrze — wymamrotała Diana, siadając na łóżku.

Wzrokiem szukała swoich ubrań.

— Dobrze ci wczoraj poszło — powiedziała Colette, chcąc się przypodobać Dinie.— Zarobiłaś prawie 400 euro w godzinę. Oczywiście... — Diana przerwała jej, jednocześnie klękając i wyjmując spod łóżka swoje różowe spodnie.

— Połowa idzie do ciebie — dokończyła. — Wiem — zapewniła, zakładając dolną część ubioru. — Nie było tej, która dużo płaciła za seks — zauważyła, podnosząc się i podchodząc do komody.

Colette spięła się. Obawiała się, że Dina o to zapyta.

— Nie wie, że przyjechałaś — wyznała niechętnie, patrząc na swoje dłonie.

W tym samym czasie Diana przeglądała szufladę w poszukiwaniu swoich ulubionych skarpetek w statki. Wiele razy prosiła Vanesse, żeby kładła je na wierzchu. 

— Czemu? — znalazła je i założyła.

Otworzyła kolejną szufladę, tym razem z koszulkami.

— Mówiła, że ci się oświadczy — słowa te ledwo opuściły usta Colette.

Diana nie przejęła się nimi jednak zbytnio. Od dawna wiedziała, że Lydie jest poważna w związku z nią. Bez zahamowań to wykorzystywała. Zerknęła na spiętą Colette. Może i dobrze, że Lydie się nie zjawiła, pewnie bym się zgodziła i złamała trzy serca — przeszło przez myśl Dianie, gdy odnalazła szukany przez siebie ciuch. Była to biała, luźna koszulka z jaskrawo różowym napisem "słodka".

Colette przez chwilę zastanawiała się, co teraz powiedzieć, aż w końcu zdecydowała się zacząć temat pracy.

— Nie chciałabyś zacząć u nas... — Diana przerwała jej po raz kolejny, biorąc do ręki szczotkę i niedokładnie rozczesując swoje włosy.

— Pracować? Nie. Luka by się skapnął — odłożyła szczotkę i wzięła do ręki swoją srebrną bransoletkę.

Podeszła do Colette i podała ją jej.

— Zapnij.

Colette posłusznie wykonała polecenie, po czym z lekkim zawahaniem złapała Diane za przedramię i przyciągnęła do siebie, zmuszając do tego, by usiadła. Położyła dłoń na jej policzku i spojrzała w oczy. Diana od razu zrozumiała jej niemą prośbę.

— Przestań, Colette — nakazała, odtrącając jej dłoń i wstając. — Nie jestem w nastroju.

Diana otrzepała jeszcze swoje spodnie i skierowała się do drzwi. Colette ruszyła za nią.

— To prawda, że się z kimś umawiasz? — zapytała brunetka, gdy wyszły na korytarz.

— Nie — powiedziała bez wahania Diana. — Daj mi spokój — oznajmiła, gdy znalazły się w salonie, a Colette wciąż sobie nie odpuściła podążania za nią. — Jestem umówiona. Cześć, Vanessa — zwróciła się do dziewczyny, śpiącej na kanapie — Nicole — tej leżącej na podłodze — Victoria — i tej, nalewającej sobie wody w kuchni.

Tylko ta ostatnia wymamrotała ciche "hej".

— Z kim? — dopytywała Colette zaniepokojona.

Diana zatrzymała się na środku korytarza tuż przy szafce na buty i obejrzała za siebie.

— Odwal się. Nie jesteśmy parą i nie będziemy. Nie chcę się z nikim wiązać — wyrzuciła z siebie, po czym schyliła się, żeby ubrać swoje szare trampki.

Colette przeraziła się, nie chciała wkurzyć Diany.

— Ale... tyle dla ciebie zrobiłam.

Diana zaśmiała się.

— Dlatego nie każę ci płacić — zauważyła, przypominając sobie ich wspólne randki, trzymanie za ręce, spotkania z rodzicami, pocałunki, seks.

Tylko dla niej robiła tyle od tak dawna. Spojrzała w lustro. Miała wory pod oczyma i popękane usta. Będzie musiała zajść do domu, żeby się umalować zanim pójdzie do Adriena. Miała już wychodzić z domu, gdy zatrzymała ją dłoń Colette, zaciśnięta na jej koszulce.

— Spotkałam Lukę. Pytał o ciebie. Skłamałam, że już nie przychodzisz — wyznała cicho.

Diana westchnęła. Zachowanie Colette już dawno przestało być urocze.

— Nie uda ci się mnie szantażować.

— Proszę.

— Przebłagać też — Diana z trudem powstrzymała prychnięcie.

— Kocham cię.

Diana miała ochotę przypomnieć jej, że słyszała te słowa prawie codziennie.

— Nie rusza mnie to.

Przez chwilę stały w ciszy, póki Colette nie wyszeptała jej imienia. 

— Diane — ból jaki wyczuła w tym jednym słowie, sprawił, że Diane przeszył dreszcz.

Nie chciała ranić Colette. Nie chciała jej zwodzić. Nie chciała niszczyć jej życia miłosnego. Tak po prostu wyszło. Nie dała jednak po sobie poznać, że Colette ją poruszyła.

— Nie —  powiedziała chłodno, ale czując, że ręka Colette drży dodała: — Pa, skarbie — mówiąc to, odwróciła się i pocałowała Colette w policzek, która mimowolnie puściła jej koszulkę.

Wyszła, mimo, że już straciła na to ochotę. 

*****

Diana nie spodziewała się wpaść na Adriena na mieście. Mimo to, uśmiechnęła się szeroko i zaproponowała, by razem wpadli do kawiarni, w której czasami piła kawę. Na dzisiejszy dzień przewidziała niespodziankę dla Adriena i nie umalowanie się, nie zniszczy tego. 

— Wyglądasz strasznie — zauważył Adrien, po tym jak niechętnie się zgodził. 

Ścisnął swoją torbę. Plagg może i go wyśmiał, ale to nie oznaczało, że nie było szansy, że Diana jest wspólniczką Władcy Ciem. 

— Miałam występ wieczorem — przyznała Diana.

Adrien przypomniał sobie jej wczorajszą odmowę na zaproszenie do jego domu. Randka i klub.

— Śpiewałaś w klubie? — zapytał.

Mimo że wiedział o tym, że posiada zespół, nigdy nie słyszał jak śpiewa ani gra na jakimś instrumencie. Może powinien ją zapytać o nazwę tego zespołu. 

— Powiedzmy — Diana zachichotała, przypominając sobie jak naprawdę to wyglądało. — Wszystko okay?

Diana ręką wskazała na dzielące ich 2 metry odległości. Adrien chyba zbyt dosłownie potraktował metaforę "trzymać się na dystans", choć nie miała pojęcia, dlaczego miałby chcieć trzymać się na dystans.

— Tak — zapewnił Adrien, ale nie zbliżył się do Diany.

Parę minut później znaleźli się we wspomnianej przez Dianie kawiarni. Nie było w niech nikogo znanego Adrienowi, dlatego odrobinę się wyluzował. Jego znajomi nie reagowali przyjaźnie na jej imię. Zajęli stolik w kącie, nie chcąc rzucać się w oczy. Adrien zamówił herbatę, a Diana kawę mrożoną.

— Mam dla ciebie niespodziankę — zaczęła dziewczyna, mimo tego, że widziała niechęć Adriena do niej. — Prawdę mówiąc, właśnie szłam po ciebie.

— Co to za niespodzianka?

— Niespodzianka — powiedziała Diana, uśmiechając się tajemniczo.

Wiedziała, że nawet jeśli zezłościła czymś Adriena, to niespodzianka jaką sprawili mu z Luką i Marinette wszystko naprawi. 

— Pamiętaj, że wszystko, co robię jest z miłości do ciebie.

Adrien uśmiechnął się delikatnie. Ona nie może być wspólniczką Władcy Ciem — pomyślał.

A/N: Trzy złamane serca, o których mówiła na początku Diana to ona, Marinette i Colette. Nie mogłam się zdecydować z czyjej perspektywy będzie ten rozdział, dlatego wyszedł taki pomieszany.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro