Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Umiesz kochać? [Thorki]

Pairing: Thorki [Thor x Loki]
Universum: Marvel
Czas akcji: Nieokreślony, przed Ragnarokiem i po drugiej części "Thora", po odejściu Frigg'i i Odyna
Rodzaj: Angst, z happy end'em na końcu
Tagi: FilozoficAU [naprawdę dużo przemyśleń] OOCLoki [naprawdę inny charakter] one-sidedLoki [odrobinę]
Pisali: Olek & Ari
Słowa: 3825
Przypisy: Kära-Najdroższy [szwedzki]
Ymir*-w mitologii nordyckiej kreatura, która była samorozrodcza i stworzyła bogów. Według mitu bogowie zabili ją, tworząc z niej Midgard. Z resztek jej ciała [była ogromna] stworzono karły.

Dedykowane dla DoranaLoveee. Enjoy~

~*~

Odyn nie zawsze był pewien, czy jego syn, Thor, byłby godzien zasiadać na Asgardzkim tronie. Były momenty, gdy wydawał mu się być próżny, zamroczony swoją siłą i umiejętnościami. Dawał mu do zrozumienia, że jeśli chce być dobrym władcą, oprócz siły musi okazywać zrozumienie. Thor przez długi czas nie był w stanie się tego nauczyć. Dopiero po kilku wydarzeniach, w których nieomal stracił życie, zrozumiał, co tak naprawdę jest nieodłączną cechą przywódców. Wtedy też Odyn stwierdził, że jest on gotowy na zarządzanie wszystkimi, dziewięcioma światami.

Thor nie rozumiał więc, dlaczego Odyn tak bardzo się pomylił. Nie rozumiał, ponieważ jego ojciec znał się na wszystkim i na wszystkich-tak wielki błąd nie pasował do niego.

Bo trzeba powiedzieć, że bóg piorunów nie czuł się dobrym królem. Czasem bał się siadać na tronie, ponieważ to tak jest, gdy nie czujesz się odpowiednią osobą w odpowiedniej roli. Kiedyś, na tym miejscu nie wyobraziłby sobie nikogo innego-dzisiaj zaś, był w stanie wyobrazić sobie każdego, samemu uciekając jak najdalej.

Wszystko zaczęło się, gdy jego brat, Loki, wrócił do Asgardu. Wszystko nagle zmieniło swój bieg, a Thor czuł dziwne ukłucia w sercu, gdy czarnowłosy poznawał wszystko na nowo. Zachowywał się jak gość, a przecież nim nie był-Asgard od zawsze, na zawsze był jego domem, mimo tak wielu różnic i wierzeń, którym Loki się poddawał.

Mimo to widział, jak jego brat dotyka wszystkiego, bada kształt każdego frasunku na drzwiach, każde dekoracyjne zaookrąglenie na kolumnach, każdy witrażu w oknie. Był spokojny, milczący. Nie rozmawiali, a jak już, to za pomocą pośrednika. Raz tylko, bóg kłamstw zapytał o to, czy może dostać komnatę z łazienką-co zdumiało Thora, ponieważ wszystkie je posiadały.

Thor nie był dobrym królem, bo nie okazywał swojemu bratu zrozumienia. Wiele razy przyłapywał się na tym, jak chciał wprosić się do jego pokoju i wyszaprać za włosy, tylko po to, aby coś powiedział. Cokolwiek. Po prostu chciał usłyszeć jego głos, nawet, gdyby Loki rzucił w niego jakąś sarkastyczną pogardą.

Władca nie rozumiał, dlaczego jego brat wybrał milczenie. Może niezawsze mu się to udawało, ale starał się mieć z nim chociaż przyzwoity kontakt; może nie byli najlepszym rodzeństwem świata, ale oboje wiele razy pomogli sobie w tarapatach-może niekoniecznie w tych samych celach, ale jednak, walczyli u swego boku.

Starał się rozumieć jego nienawiść, albo chociaż ją akceptować. Zawsze wierzył w to, że Loki kiedyś się zmieni, że przestanie być zaślepiony wolą zemsty i tronu. Bo jeśli jemu się udało, to czemu jemu nie? Przecież to właśnie Loki zawsze był tym silniejszym, to przecież on umiał wpasować się w otoczenie.

Kiedy nikt nie wierzył, on próbował. Kilka razy jednak ta wiara w mocno ukryte dobro swego brata zanikała i stawał się taki sam, jak inni, za co wiele razy siebie nienawidził. Zaczynał oceniać to, co powierzchowne, nie zważał na przyczynę jego zachowań, mimo, że była tak głęboka. Tak brudna, tak pełna złości, nienawiści i obrzydzenia. Zamiast próbować mu pomóc, wyciągnąć z tej mrocznej otchłani, w której się zatracił, wytłumaczyć, przekonać, że musi wybaczyć, topił ją w niej, pozwalał, aby wchłonęła go i aby Loki zamknął się w sobie. Łaknął jego kontaktu, jego głosu, jego całego bardziej, niż kiedykolwiek. Przez tę przepaść ciszy zrozumiał, jak bardzo pragnął wrócić do dziecięcych lat, tych lat, kiedy byli ze sobą tak blisko. Jego chęć zbliżenia się do brata była nie do zniesienia.

Dlatego też, gdy spotkał go w zamkowej łaźni, nagiego na parapecie, nie mógł oderwać wzroku. Nagle, jego biała jak śnieg skóra mówiła tysiącem niewypowiedzianych słów, barwiła się w świetle słońca, sprawiała, że wzrok zamieniał się w dotyk i Thor czuł, jak bardzo była aksamitna. To uczucie było niewyobrażalne. Nawet, gdyby drzwi nie były lekko uchylone, bóg nie wiedział, czy przez samą aurę by ich nie rozchylił. Myśl, że widzi go w taki sposób po raz pierwszy, oddychającego miarowo, odzianego w nicość tak, jak go Ymir* stworzył, sprawiała, że drżał, że nie mógł oderwać wzroku. Nie miał pojęcia, co się dzieje-nie miał pojęcia, dlaczego nagość jego brata wystarczyła, aby uznał go za cud, coś piękniejszego, niż byłby w stanie sobie wyobrazić. Nagle postawił go nad swoją żoną Jane i nad matką Friggą-dwoma kobietami, które uważał za bóstwa w dziedzinie urody.

Przeraziła go myśl, że myśli tak o mężczyźnie, może i smukłym i lekko kobiecym, ale jednak mężczyźnie. Był to pierwszy, przerażający raz, gdy pomyślał o Loki'm w sposób seksualny i zdał się mu bardzo atrakcyjny. Po tym wydarzeniu nie był już w stanie widzieć go w inny sposób, niż nagiego, przy jego boku. Te myśli go porażały i niezależnie, jak bardzo Jane starała się go pocieszyć, sama nie wiedząc, o co chodzi, był zgubiony we własnych myślach i poplątany w uczuciach do swojego brata.

Od paru dni błąkał się bez celu, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. W Asgardzie było spokojnie-tak samo było też w innych światach, nie licząc oczywiście Midgardu, który żył własnym życiem. Thor czuł się znudzony i pragnął czegoś niebezpiecznego, zakazanego, trudnego do zdobycia. Nie potrafił rządzić pokojem, potrzebował wojny-każda, najmniejsza cząstka jego ciała pragnęła bitew, niezależnie w jakiej postaci.

Dlatego też postanowił stoczyć walkę z Lokim i samym sobą. Chciał dotrzeć do niego i tym samym zatrzeć to przeklęte pożądanie, które narodziło się w sercu młodego króla-takie były cele. Właśnie temu chciał poświęcić kolejne dni, tygodnie czy miesiące-nie liczył czasu. Sprawa była o tyle ułatwiona, że Jane zamierzała odwiedzić swoich przyjaciół w Midgardzie, co oznaczało, że między komnatami zamku wałęsać się będą tylko oni dwaj i straże.

Thor czekał. Czekał na moment, kiedy będzie mógł zaatakować. W czasie tego oczekiwania zauważył, że Loki codziennie, przed wieczorem, wybiera się do łaźni i spędza tam dobre kilka godzin. Coś zmuszało go, ciągnęło do tych wiecznie uchylonych drzwi-i przyłapywał się na tym, że wpatruje się w czarnowłosego, zapominając, kim jest i jak się nazywa. To podziwianie było odskocznią od jego codziennych, rutynowych obowiązków, a może nawet czymś więcej; było tak intymne, tak bardzo zapierało mu dech, że zostało już zapisane w księgach jego historii z bratem.
Podejrzenie, że może jako jedyny widział Loki'ego nagiego, w całej okazałości i w tak prywatnej sytuacji, sprawiało, że wydawał mu się bliższy niż kiedykolwiek, mimo, że nawet ze sobą nie rozmawiali.

Nadszedł jednak dzień, gdy Thor oblężył brata. Pod byle pretekstem postanowił wejść do łaźni i wreszcie na poważnie porozmawiać z Lokim, o jego uczuciach, o jego stanie i o wszystkim tym, co mogło zatamić głód jego sumienia.

Dlatego uchylił drzwi mocniej, a one złowrogo zakrzypiały, dając znak, że już nie ma odwrotu. Loki nerwowo się odwrócił w ich stronę, zasłaniając się szybko schwytanym płótnem aksamitu, który służył mu jako lekkie odzienie na codzień. A przynajmniej jako odzienie w tej łaźni i w sypialni, gdy wreszcie mógł zrzucić z siebie formę bycia złowrogim bogiem kłamstw.

-Oh, Thor.-Loki odezwał się nagle, wstając i lekko otrzepując materiał.-Jeśli chciałeś skorzystać, to ja już się usunę. I tak miałem już iść.

Thor zamarł na chwilę, oczarowany brzmieniem jego imienia, w tak wężowych ustach. Ton głosu księcia brzmiał jak zwykle cynicznie, z fałszywą serdecznością, wyczuwalną tylko przez niektórych. Dopiero teraz bóg piorunów zauważył, jak miękki on jednak jest i przyjemny w słuchaniu, pomimo nadanej mu barwy. Wcześniej słyszał tylko ten dopisany mu właśnie cynizm.

-Loki, proszę. Tak nie można. Tak się nie da żyć.-Wypalił, przybliżając się do brata, który lekko się spiął, szczególnie na twarzy.

-Co masz na myśli?-Loki przechylił delikatnie głowę w bok, marszcząc brwi.

-Czy ty naprawdę zamierzasz już nigdy ze mną nie rozmawiać?

Loki zastanowił się chwilę, siadając kolejny raz na parapecie. Przygładził materiał swojej tuniki, wzdychając. Jego wzrok był skupiony, lekko zmieszany. Nie patrzył w oczy brata.

-Masz rację. Tak się nie da.-Wyznał w końcu, zaciskając wargi. Zapatrzył się w widok za oknem, a Thor ostrożnie usiadł obok niego.

Thor wiedział, że musi to dobrze rozegrać. Wiedział, że jeśli powie coś nie tak, ta rysa między nimi powiększy się i zamieni w groźne pęknięcie, przedzierające ich relacje na pół. Jeśli chciał ukazać się jako odpowiedzialny gospodarz Asgardu, musiał przekonać Lokiego do swoich racji. Musiał go poskromić i nauczyć go żyć w znienawidzonym przez niego społeczeństwie, sprawić, aby poczuł się częścią dziedzictwa Odyna.

Już chciał coś powiedzieć, gdy nagle zdał sobie sprawę, jak egoistyczne są jego posunięcia.

Czy w jego planie, układanym przez kilkanaście żmudnych dni, napewno chodziło o dobro jego brata? Czy w tej swojej bitwie nie dostawił haczyka, który ukazywał jej prawdziwy cel; udowodnienie sobie bycia dobrym królem? Może po prostu nie widział Asgardu bez króla kłamstw, może nie potrafił oddać należytego mu miejsca komuś innemu. To naruszyłoby ład, dałoby chaos. Może w tym wszystkim chodziło o dobro ogółu, a uczucia Lokiego stały się bez znaczenia? Jak wiele w walce o Lokiego i jego zatraceniu było na jego korzyść?

Nagle poczuł się podle. Tak podle, że spuścił wzrok i poczuł, jak jego policzki lekko się czerwienią. Najchętniej by teraz uciekł, zaszył się w którejś z komnat, pozwalając, aby drugi bóg kolejny raz sam decydował o ich więzi.

Wziął kilka głębokich wdechów i pewniej spojrzał na brata, pozwalając na to, aby rozmowa potoczyła się naturalniej i samoistnie. Loki uniósł jedną brew, lekko rozbawiony. Jego wzrok dalej podążał za czymś nieodgadnionym, a jego profil zasłaniały rozpuszczone, krucze loki. Znowu był piękny, a Thor znowu nie mógł się napatrzeć.

-Jak tu gwarno, prawda?-Zagadnął starszy, komentując ruchliwy dziedziniec miasta, widziany cały z tamtej wysokości.-Pomyśleć, że jesteś władcą tego hałasu. Pewnie musi być ci ciężko nad tym zapanować.-Uśmiechnął się, prawie niewidocznie.

-T-tak, są i gorsze momenty.-Głos króla był drżący, niepewny, całkowicie przeciwny do głosu brata-ów mówił spokojnie i gładko, trochę tak, jakby ich rozmowa trwała już wieki.-Czasem zastanawiam się, czy to napewno ja powinienem tym rządzić.

-A kto inny miałby? Hela nie nadawałaby się na władcę. No, może ewentualnie Nilfhelmu. On cały płynie w krwi i w rozpaczy.-Stwierdził Loki.-Odyn nigdy się nie mylił, prawda? Więc dobrze wiedział, kogo wybiera. Najwidoczniej sobie zasłużyłeś.-Jego słowa przepełnione były goryczą, subtelną, ale wyczuwalną.

-Gdyby nasz ojciec nie popełniał błędów, wybrałby ciebie, Loki. To zawsze ty byłeś tym bardziej odpowiedzialnym.-Wyznał Thor, a czarnowłosy ścisnął materiał swojej togi, marszcząc przy tym brwi.

-Twój ojciec uznał cię za godnego. Nie pozwoliłby, aby lodowy olbrzym zajmował miejsce przyznane bogom.-Wymamrotał ciężej.

-Nie, Loki. Jedyną przeszkodą przed daniem tobie błogosławieństwa było twoje żarliwe pragnienie go.-Thor zatrzymał się, ugiął przed nagłym, oskarżycielskim wzrokiem brata. Trwało ono tylko chwilę.

Thor chciał, aby Loki wreszcie zrozumiał. Aby uwierzył w to, że dla syna Bora nie liczyło się pochodzenie księcia, że dla nikogo się nie liczyło. Od pierwszej chwili ujrzania niemowlęcia Odyn zapewnił mu stałe miejsce w kręgu bogów. Ich ojciec nie podejmowałby się trudu wychowania Loki'ego, gdyby nie zobaczył w nim części siebie. Należał do bogów dających dobroć, ale tak wielkiej jej ilości nie dawał byle komu. Loki był kimś wyjątkowym.

-Tak mało wiesz, Thor.-Loki odezwał się, po dłuższej chwili i pokiwał głową z dezaprobatą. Gorycz jego głosu coraz bardziej wychodziła na wierzch, mieszała się z bólem i pełnością wyrzutów.

-Wiem dużo, dużo rzeczy, których nie pozwalasz sobie wytłumaczyć.-Młodszy zapewnił, stanowczym głosem.-Trzymasz się jednej wersji i nie umiesz zaakceptować tej prawdziwszej. Szukasz korzyści w akcie ojca, zamiast po prostu zrozumieć, że cię pokochał.

-Nie masz o niczym pojęcia.-Olbrzym zaśmiał się gardłowo i nisko, przejeżdżając palcami po lekko zakurzonej szybie.-Nie wiesz...nie widziałeś tego, co ja widziałem. Odyn zawsze cię faworyzował. Zawsze byłem tylko dodatkiem, drugim planem, tłem dla twojej młodej kariery. Właśnie to było dla niego korzyścią; to, że jego ukochany syn miał cenne ubocze. Dodatkowo podbudowała go myśl, że mógł wszystkich przekonać do swojej dobroduszności i złotego serca. To nieprofesjonalne dla króla, którym jesteś, aby widział tylko jeden koniec historii.

Thor zirytował się. Loki zawsze powtarzał to samo, sprzedawał zawsze ten sam punkt widzenia. Gdy zarzucił mu nieprofesjonalność, coś go zakuło w sercu, trafiło w czuły punkt jego niepewności w byciu królem.

-Gdybyś kiedykolwiek kogoś pokochał, zrozumiałbyś, że miłość z łatwością można podzielić, bo jest nieskończonym uczuciem. Nasz ojciec robił to doskonale.-Thor żachnął się, zanim zdążył ugryźć się w język. To nie tak miało być. Nie miał narzucać bratu brak empatii, miał pokazać, że ów ją posiada. Sprawiał mu przykrość swoimi słowami, przez co przepaść między nimi jeszcze bardziej się rozrastała. Loki nie musiał wiele zrobić czy powiedzieć, aby Thor zaczął go odsuwać jak najdalej od siebie.

-I mówi to osoba, która nigdy nie była wierna nikomu, nawet samemu sobie.-Loki wypuścił głośno powietrze, trochę świszcząco i ciężko, trochę tak, jakby tym wydechem zastąpił napięcie spokojem.-Nie umiesz kochać, Thor. Tkwisz w swojej bańce, zaślepiony zauroczeniami i chwilowym pożądaniem. Właśnie taki jesteś. Twoje uczucia nie są trwałe.

-Jak możesz mnie oceniać, jeśli mnie--

Thor urwał, nie chcąc kończyć słowem "nie znasz". Nie chciał przykro zobrazować tego, jak wiele jeszcze o sobie nie wiedzieli.

-Nie znasz?-Dokończył Loki, kpiąco.-Znam cię na wylot, Thor. Znam każdy twój ruch, każde zachowanie w każdej sytuacji, znam każdy warkocz w twoich włosach. Znam każdy element twojego odzienia, każdy szew, każde zagięcie. Wiem, że gdy się denerwujesz, drga ci lewa powieka oka. Wiem, że jak się uśmiechasz, robi ci się dołeczek w prawym policzku. Wiem, że co siedem dni spędzasz kilka godzin w sypialni Odyna i Frigg'i. Znam każdy element twojej walki. Wiem, jak układasz pościel, wiem, jaki rocznik wina lubisz. Znam cię tak dobrze, że nauczyłem się twojego zapachu, a ton twojego głosu umiem odtworzyć. Jestem bliżej ciebie, niż ktokolwiek inny i wiem, jak postępujesz z kobietami.

Blondyn na chwilę zamarł, słysząc monolog brata. Zszokowało go, jak wielką wagę przykładał on do szczegółów, zważywszy na to, jak rzadko się widzieli. Wiedział więcej, interesował się więcej niż żona Thora, jakoby jego miłość.

-Jak to możliwe?-Thor wydusił w końcu, gdy znów myślał racjonalnie.

-Jak to jak? Stałem się twoim cieniem, Thor. Chciałem tak bardzo być tobą, że obserwowałem każdy twój ruch.-Loki wzruszył ramionami.-Może myślałem--

Mężczyzna urwał, lecz Thor pokiwał głową na znak, aby kontynuuował. Chciał usłyszeć więcej. Tak rzadko miał okazję chwycić kilka, usilnie wyrwanych, odczuć brata, że nie chciał teraz odpuścić.

-Może myślałem, że jak odwzoruję ciebie, będę czuć się lepiej z tym, kim jestem. Że zatuszuję moje pochodzenie, Thor. Moją słabość.-Wyznał. Blondyn chyba pierwszy raz widział go zakłopotowanego i pierwszy raz słyszał tak szczere słowa z jego ust. Loki stawał się bardziej prawdziwy, jego głos wyprano z tej wiecznej ironii. Przez chwilę wydawało się, że rozmawia się z pokrzywdzonym dzieckiem, a nie z dorosłym bogiem kłamstw.

W pewien sposób go to ekscytowało. Chwytał się myśli, że Loki się przed nim otwiera.

-To nie tak, że ciebie nienawidzę.-Kontynuuował, ostrożnie dobierając słowa.-Bardziej nienawidziłem myśli, że nie jestem częścią tego wszystkiego. Asgardu. Twojej rodziny. Że bez mojej zgody odebrano mi tę możliwość. Czułem się niewystarczający, więc chciałem naśladować ciebie. Nie wiem kiedy mój podziw zamienił się w chęć rywalizacji.

Loki zakończył, czekając na reakcję Thora. Siedział już do niego przodem i stał się pewniejszy w swoich ruchach, mimo prawdy, jaką ujawnił. Pierwszy raz się odkrył, ujawnił to, co nie pozwalało mu być szczęśliwym.

-Zawsze wystarczałeś.-Król powiedział w końcu, zachrypniętym głosem, opierając głowę o ścianę.-To ty byłeś tym rozważnym, mądrym, sprytnym i odpowiedzialnym. Miałeś wszystko, czego mi brakowało, miałeś wszystko, aby być dobrym królem. Nawet nie wiesz, ile bym dał, aby mieć chociaż cząstkę tego, co potrafisz i jaki jesteś. Przecież jesteś moim bratem, Loki. Przecież cię kocham.-Dowinczował swoje słowa przyjaznym, pokrzepiającym uśmiechem.

I w tamtym momencie świat Lokiego na chwilę zadrżał, drgnął w posadach. Poczuł, że ktoś go docenił i tak bardzo chciał wierzyć w to, że Thor nie mówił tego tylko po to, aby go pocieszyć. Tak dawno nie rozmawiali ze sobą tak długo i prawdziwie. Chciał zapomnieć o myśli, że mogły to być tylko nic nie znaczące słowa.

Niestety nie umiał uwierzyć w dobre intencje swojego brata, mimo, że tak bardzo chciał. Nienawiść była uczuciem większej wagi, niż nagła chęć przyjęcia pomocy.

-Nie umiesz kochać, Thor.-Natura czarnowłosego kazała mu zachować swoją kpiącą aparycję.-Nie wiesz, czym jest miłość.

-A ty wiesz, Loki? Umiesz kochać? Kochałeś kiedykolwiek?

I Loki ugryzł się w język, nie chcąc powiedzieć za dużo.

-Kochałem.-Wyszeptał w końcu, gniotąc skrawek swojej tuniki. Thor spojrzał na niego, zaciekawiony.

-Kochałem, dopóki nie uwierzyłem, że on również zniknął w tłumie i zaczął powtarzać to, co inni. Darzyłem go uczuciem, tak niesamowitym, że chyba dalej gdzieś ono we mnie pozostało i wypaliło wszystkie inne, pozytywne emocje.-Loki uśmiechnął się smutno.

-Kim był ten...mężczyzna?-Thor zapytał, w czasie dłuższej ciszy. Loki spojrzał na niego znacząco, dając znak, że doskonale wie, o kogo chodzi.

-Był moim wzorem. Autorytetem. Ceniłem go tak bardzo, że same jego istnienie napawało mnie radością. Sprawiało, że mimo tej zazdrości w byciu gorszym od niego, widziałem światełko w tunelu nicości i goryczy, który mnie otaczał.-Bóg trochę się rozmarzył.-Szkoda, że nie umiałem tego okazać w porę. Teraz jest już za późno.

-Nigdy nie jest za późno na miłość, przynajmniej tyle wiem.-Thor starał się dodać coś od siebie, coś polecić, aby Loki nie prowadził tylko monologu. Nie umiał zatamować narastającej zazdrości o tę ukochaną osobę swojego brata. Nic nie mógł poradzić na to, że czuł gniew na myśl, w jaki sposób bóg kłamstw musiał patrzeć na tego mężczyznę.

Loki zamilkł, dalej ze smutnym, ledwo widocznym uśmiechem na ustach. Thor pierwszy raz widział taką odsłonę towarzysza, co napawało go lękiem; ile jeszcze warstw skrywał przed nim Loki?

-Jest, gdy taka osoba zaczęła układać sobie życie. Trzeba wiedzieć, kiedy się odsunąć.-Loki zapewnił nagle, a blondyn tego nie skomentował.

-Czy go znałem?-Thor zapytał nagle, chcąc zaspokoić swoją ciekawość.

-Lepiej niż myślisz.-Taką dostał odpowiedź.

-Czyli mi nie powiesz?

-A czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenie, Thor?-Loki wywrócił oczami, zaciskając nerwowo wargi.

-Oczywiście, że tak. Chciałbym wiedzieć, kto sprawił, że mój brat poczuł coś więcej niż tylko rozżalenie.-Młodszy skwitował.

Bo przecież nie mógł powiedzieć, że zazdrość zżerała go od środka i miał ochotę wychłostać tego mężczyznę, który nie dostrzegł, co czuje do niego Loki.

Loki nagle wstał i zaczął kręcić się po pomieszczeniu, przy okazji wyłamywując sobie palce. Thor uważnie obserwował każdy jego ruch, czekając na odpowiedź. Nie rozumiał, dlaczego jedno imię było tak dużym trudem dla jego brata. Przecież by go nie wyśmiał; wręcz przeciwnie, zakpiłby z mężczyzny, który stracił tak ogromną szansę. Bo co jak co, ale Loki naprawdę był urokliwą osobą. I dało się w nim zakochać, dopóki nie poznało się go bardziej.

Minęło kilka minut, zanim Loki wreszcie stanął, plecami do władcy. Na chwilę zastygł, poczym odwrócił się przodem, z tym smutnym uśmiechem przyklejonym do twarzy.

-To ty nim byłeś, Thor.-Wyznał.-To ty niczego nie zauważyłeś.

I nagle Thor poczuł się, jakby dostał Mjörnilem w głowę. Przez chwilę myślał, że to mózg płatał mu figle i Loki wcale tego nie powiedział lub że to tylko dziwny sen, jeden z tych, które śniły mu się przez ostatnie noce.

Chciał wybić sobie z umysłu to, jak bardzo teraz wszystko składało się do kupy; ich oziębła relacja nabierała sensu. Thor go otrącił, nie pomógł mu w zwalczeniu jego nawyków i natury, przez co Loki odsunął się w bok, urażony. Thor "zginął w tłumie", podążył za opinią innych. W tamtym momencie właśnie się zgubił i tylko pogłębił kiepski stan swojego brata.

Poczuł się podle, ponieważ niczego nie zauważył, mimo tylu znaków. A może po prostu nie chciał tego widzieć? Tłumaczył sobie, że jego zaczepki i kąśliwe uwagi spowodowane są gniewem, a nie chociażby bólem czy zazdrością.

Thor skoncentrował wzrok. Loki patrzył się na niego, niecierpliwy i przestraszony. Wyczekiwał odpowiedzi, która mogła tak wiele zmienić.

Najgorsze było to, że Thor nie wiedział, co odpowiedzieć. Normalnie postarałby się to zignorować, zapewnić Lokiego, że pomoże mu się wyleczyć z tej miłości, ale wtedy już nie wiedział, co myśleć. W końcu jego uczucia względem olbrzyma również się zmieniły, stały się niejasne i potrzebował czasu, aby je rozpracować.

-Loki...tak mi przykro. Nie miałem pojęcia.-Wydusił w końcu.-Przez ten cały czas byłem przekonany, że twoje zachowanie spowodowane jest tym, że mnie nienawidzisz.

-Ja też tak myślałem.-Loki poprawił swoją tunikę, która lekko zsunęła mu się z ramienia.-Albo chciałem tak myśleć. Nie chciałem uwierzyć w to, że cię kocham, tak jak wszyscy inni.-Mówił, zrezygnowany. Westchnął ciężko, spuszczając wzrok i pozwalając, aby czarne loki zasłoniły mu twarz.

I nagle się zaśmiał, w swoim stylu, lecz trochę ciszej.-Pewnie w końcu narodziła się odrobina nienawiści do ciebie, kiedy zrozumiałem, że nigdy tego nie odwzajemnisz. W końcu było tyle innych osób, które powinny stać, mogły stać przy twoim boku.

I zamilkł, łapiąc się za ramiona. Znów stał się zamknięty w sobie, przypominał tego Lokiego z kilku godzin wcześniej. Jego nagła postawa wskazywała na to, że zakończył już rozmowę. Thor jednak nie mógł pozwolić na taki jej koniec.

Władca wstał i podszedł do brata, odsłaniając mu twarz i podnosząc podbródek.

-Kära...-Wyszeptał, obejmując twarz Lokiego dłońmi. Jego skóra była zimna jak lód. Przymknął powieki, które lekko drgały oraz zmarszczył brwi, jakby w grymasie.

-Zostaw.-Chciał się wyrwać, ale Thor mu na to nie pozwolił.-Puść mnie, Thor.

Loki chciał uciec, tak, jak to zawsze robił. Odkrył jedną ze swoich warstw i nie chciał znać reakcji innych na to, co znajduje się pod nią. Wielki bóg kłamstw-uciekał od problemów i wyznań, czyli prawdą.

-Nie kochasz mnie tak, jak wszyscy inni, Loki.-Thor odparł, zmuszając, aby błądzący gdzieś wzrokiem Loki na niego spojrzał.-Oni mnie kochają, bo narazie jest dobrze i jestem bezkonfliktowym królem. Dlatego, bo nie jestem tak uczynny jak nasz ojciec.

Patrzyli sobie w oczy, a twarz czarnowłosego zaczęła się powoli rozluźniać w toku słów, który ten drugi mówił. Schodziło z niego napięcie, dzięki czemu blondyn mógł przenieść dłonie na te jego, plącząc ich palce. To była niesamowita chwila; Thor czuł się, jakby go oswoił, chociaż trochę. W innych okolicznościach nigdy nie pozwoliłby sobie na tak bliski kontakt.

-A dla ciebie nigdy nie byłem dobry i bezkonfliktowy, Loki. Trudno mi więc zrozumieć, dlaczego obdarzyłeś mnie uczuciem, ale dziękuję. Dziękuję, bo poczułem, że to najszczersze wyznanie miłości w moim życiu.

Loki rozszerzył oczy, zdziwiony. Nie spodziewał się takich słów. Był przekonany, że Thor go wyśmieje, lub zignoruje, obróci w żart. W życiu by nie podejrzewał, że usłyszy podziękowanie. Zszokowany, nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa.

-I ja...ja nie wiem, co do ciebie czuję. Zawsze traktowałem cię jak brata, ale ostatnio...coś się zmieniło. Wybacz, ale nie mogę tego jeszcze sprecyzować.-Thor dodał, podnosząc ich dłonie trochę wyżej, zamykając te mniejsze w szczelnym uścisku.

-Nic nie szkodzi.-Loki odezwał się w końcu, zamieniwszy swój smutny uśmiech w weselszy.-Twoje podziękowanie narazie mi wystarczy.

Thor również się uśmiechnął, podnosząc dłonie Lokiego na wysokości ust i je całując. Mógł śmiało powiedzieć, że uśmiechający się bóg kłamstw był najpiękniejszą prawdą, jaką kiedykolwiek widział.

___________________
Okay honeys, that's it
Mamy nadzieję, że spodobało się chociaż kilku osobom, bo siedzieliśmy nad tym tydzień
Przepraszamy za wszelkie błędy i niedopatrzenia
DoranaLoveee mamy nadzieję, że udało nam się choć trochę zrealizować twoje zamówienie
Jutro pewnie pojawi się Malec, ponieważ Olkowi udało się uratować dysk, na którym był zapisany
Dobrej nocy, kochamy was mocno
~Olek & Ari.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro