Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌸Rozdział 21🌸

Mijała kolorowe witryny sklepowe, patrząc na zielone listki kwitnących wiśni. Hanami dobiegło końca, tak jak jej pomoc. Przyglądając się mijanym ludziom, zrozumiała, że nie może się wiecznie wtrącać w jego życie. Musiała pozwolić mu żyć po swojemu. Nie minęła chwila, kiedy skarciła się za swoje myśli. Yuri był jej małym słoneczkiem i zasługiwał na wszystko co najlepsze. Jako jego najlepsza przyjaciółka i wieloletnia strażniczka, nie mogła od tak, odpuścić najważniejszej życiowej misji. Yuri musiał zostać usiedlony, doprowadzony pod ołtarz i dożyć pięknej starości z boku ukochanego, a skoro to właśnie Rusek był tym nieszczęśnikiem, musiała doprowadzić misję do końca.

Westchnęła cicho wchodząc do klatki schodowej, po kilkugodzinnej podróży była okropnie zmęczona i zaniepokojona Yuri, który od dobrych trzech godzin próbował się z nią skontaktować. Znała tylko jedną jedyną osobę na świecie, która mogła jej pomóc.

Zapukała i zniecierpliwiona czekała aż ktoś jej otworzy. Po kilku chwilach, drzwi otworzyły się, a ona dostrzegła dobrze znaną sobie osobę.

- Cześć Yoko-chan - uśmiechnęła się złośliwie widząc blondynkę z papierosem w ręce.

Yoko była dziewczyną, którą razem z Phichitem poznali na jednej z pierwszych studenckich imprez. Blondynka była Brytyjką, która zaraz po ukończeniu pełnoletności zmieniła imię, zabrała pieniądze i wyjechała, lądując w Detroit, w którym aż do ukończenia studiów pracowała jako kelnerka w nocnym klubie.

- Holly. Powiedziałabym, że miło cię widzieć, ale nie lubię kłamać - oznajmiła kpiąco, wpuszczając dziewczynę do środka.

- Przepraszam za najście. Jesteś jedyną osobą, która może mi teraz pomóc.

🌸🌸🌸

- Szlag by go. Zawsze obstawiałam, że będzie starym kawalerem w tęczowych gaciach, popierdzielającym po łące, cuchnącym kawą i śpiewających o jednorożcach. No sory, ale on nigdy nie zachowywał się jak przykładna żona, ani tym bardziej jak mąż noszący w domu "spodnie".

- No wiem, wiem. Każda dziewczyna na uniwerku w sumie tak obstawiała. Niektóre to nawet odprawiały grupowe modły, aby "tak niezwykły facet" trafił na kogoś kto będzie go uzupełniał, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Ale w końcu udało się i trafił się człowiek, można powiedzieć, że odpowiedni. Tyle tylko że, o małym kurzym móżdżku - podsumowała, biorąc kolejny łyk sake.

Po opowiedzeniu całej historii, czekała na jakąś poradę, w końcu Yoko była tą, która ukształtowała cały jej charakter oraz matczyny wizerunek. Była jej mentorką i najgorszym, a zarazem najlepszym wzorem do naśladowania.

- Najprościej było by odpuścić, ale to nie wchodzi w grę bo znając Yuriego odpierdzieli coś zanim wszystko dobrze się zacznie. Nie da się jednak zaprzeczyć, że czasami najprostsze rzeczy są najlepsze.

- Więc co proponujesz? - westchnęła. Nie lubiła prosić o pomoc, wolała sama tworzyć swoje scenariusze i je wykonywać, ale teraz po prostu nie umiała. Viktor był taką osobą, że ciężko było cokolwiek wymyśleć albo po prostu jej zaczynało brakować wyobraźni.

- Pogadaj z nim. Zaproś go na kawę, pogróź, poszantażuj. Róż główką i wymyśl coś. Ale żeby nie było zbyt nudno to daj mu do picia te kawę z gówna - uśmiechnęła się złośliwie.

- Skąd ja ci wezmę tę kawę tak szybko? - miała ochotę strzelić sobie w twarz, że też wcześniej na to nie wpadła. Mogła zrobić z tego wspaniałą zemstę, a nie tracić jeszcze pieniądze na lot do Rosji.

Yoko podeszła tylko go niewielkiego barku i wyjęła starannie zapakowaną torebkę.

- Tak się składa, że mam jej jeszcze trochę. Kupiłam ostatnio kilogram, ale strasznie szybko zaczęła się kończyć.

- Ty to pijesz? - spytała zszokowana patrząc na blondynkę.

- Zwariowałaś? W życiu nie włożyłabym tego do ust. Częstuje tym moich gości.

- Dlaczego?

- Bo jestem wredna i lubię się śmiać z ludzi, którzy nie wiedzą co piją? Trzeba mieć jakieś hobby.

🌸🌸🌸

Wchodząc do mieszkania Yuriego, nie bardzo wiedziała jak się zachować i jak dyskretnie albo i nie, zmusić Viktora do rozmowy. Zwłaszcza, że nie miała dużo czasu, bo musiała niedługo wracać do domu.

- Holly?! - Yuri wpadł jak burza do korytarza i od razu przytulia do siebie dziewczynę.

- Już jestem.

- Gdzieś ty była do cholery? Nie mogłem się do ciebie dodzwonić. Phichit zresztą też. Wiesz jakiego stracha nam narobiłaś.

- Przebraszam Yuriś. Hanami jest takie piękne, że kiedy zaczęłam spacerować to straciłam poczucie czasu, a telefon miałam wyłączony. No i za nim się obejrzałam to zrobiłam kilka kilka kilometrów.

- A niby to ja zachowuje się ja dziecko - mruknął, odsuwając się od przyjaciółki i zmierzając w kierunku kuchni, aby zrobić dziewczynie pyszną kolację.

Phichi natomiast stał oparty o framugę drzwi i przypatrywał się podejrzliwie, dziwnemu kawałkowi tektury wystającemu z torebki rudowłosej. Co jak co, ale on nie był aż tak głupi, aby uwierzyć szczenięcym oczkom dziewczyny.

A Viktor? Mógł tylko siedzieć, czekać aż ponownie jego skarb się do niego przytuli oraz nieświadomie czekać na poważną rozmowę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro