🌸Rozdział 2🌸
Każdego popołudnia kawiarenka, zapełniała się w zaledwie kilka minuta. Wiele osób przychodziło po kawę czy słodkości na wynos albo po to by usiąść i w spokoju porozmawiać z bliskimi. Zawsze wtedy kelnerzy i kelnerki mieli pełne ręce roboty. Kiedy jednak nadchodził wieczór ludzie powoli rozchodzili się do domów, zostawiając na twarzy młodego właściciela szeroki uśmiech. Brunet zawsze miał pod górkę. Ludzie zazdrościli mu pięknego, nigdy nie wymuszonego uśmiechu, spokojnego sposobu bycia i powodzenia. Chłopak jednak jakoś niespecjalnie tym się przejmował z radością spełniając swoje marzenia. Kiedy tylko ostatni klient opuścił kawiarenkę, zabrał się za sprzątanie, czekając na swojego Tajlandzkiego przyjaciela. Po zaledwie kilkunastu minutach Phichit wszedł do środka, zamykając od razu drzwi.
- Było świetnie - powiedział rozmarzony, zasuwając amarantowe zasłony.
Brunet oderwał się od wycierania stolików i spojrzał na swojego rówieśnika z zaciekawieniem. Pierwszy raz widział go tak szczęśliwego.
- Randka z May się udała? - spytał, uśmiechając się znacząco.
- Zboczeniec z ciebie Yuri. Byliśmy tylko na spacerze i w restauracji. Rozmawialiśmy tylko - oburzył się lekko.
- Szminka na twojej twarzy mówi co innego.
- Co? Gdzie? Przecież wszystko... - słysząc śmiech przyjaciela, zarumienił się wściekle, nie mogąc uwierzyć w swoją głupotę. Tak łatwo dać się wrobić.
- Phichit mnie nie musisz okłamywać. Cieszę się, że w końcu się zakochałeś - przeczesał włosy ręką, zakładając krzesła na stolik.
- Ja się wcale nie zakochałem! May jest świetną i piękną dziewczyną, ale chyba nie jestem w jej typie - to już było bardzo dziwne.
Japończyk odłożył trzymane krzesło i poszedł za barek. Szybko zabrał się za robienie ulubionej czekoladowej kawy przyjaciela. Sam, mimo że nie miał doświadczenia w związkach, to widział wyraźną chemię między tą dwójką. May była jego dobra koleżanką i nie raz słyszał jak rozmarzona rozmawia o jego przyjacielu. Ta dwójka była jednocześnie tak urocza i głupia, że Yuri czasami miał ochotę wyznać im prawdę. Po kilku minutach skończył robić kawę i podał ją przyjacielowi, który w skupieniu przyjął ją i zaczął powoli pić.
- Phichit uwielbiam cię, ale to co mówisz jest tak głupie, że aż brakuje mi słów. Umówiła się z tobą na randkę i to zresztą nie pierwszą, całowaliście się i ty masz wątpliwości czy się jej podobasz?
Ciemnowłosy wziął kolejny łyk kawy i przez chwilę się nad czymś zastanawiał.
- Myślisz, że już czas abym poprosił ją o chodzenie? - spytał w końcu.
- Wiem co chcesz powiedzieć, jasne że ci pomogę. Ale o tym porozmawiamy jutro. Trzeba będzie zamówić kilka butelek alkoholu, tak samo jak kawę.
- Jutro rano się tym zajmę. Yuri mogę o coś zapytać?
- Właśnie zapytałeś - zaśmiał się, układając czyste filiżanki w szafce.
- Widziałeś jak ten facet na ciebie patrzył?
- Jaki facet?
- Siwe włosy, ponury taki. Ten którego miałeś obsłużyć jak wyszedłem.
- Phichit, wyobrażasz sobie zbyt wiele. To był zwykły klient, codziennie takich mamy.
- Ten był inny. Nie raz widziałem jak patrzą na ciebie klientki, a ich wzrok mówił "przeleć mnie", a ten facet patrzył na ciebie jak na anioła albo stworzenie, które nie istnieje.
- Powinieneś wziąć wolne, jako twój szef naprawdę ci to doradzam, bo gadasz od rzeczy.
Jedyne co usłyszał to głośny śmiech przyjaciela. Po ponad piętnastu minutach w końcu mógł ze spokojem zamknąć kawiarenkę, wcześniej jednak zabierając kilka ciast dla rodziców. Odetchnął z zachwytem, widząc piękne zachodzące słońce i kwitnące drzewa wiśni. Właśnie dla takich widoków codziennie wstawał z łóżka.
- Chciałbym, żebyś sobie kogoś znalazł - ciemnowłosy przystanął na chwilę, patrząc w ciemniejące niebo.
- Mówisz mi to co miesiąc, a czasami nawet co tydzień. Jak już spotkam tę właściwą osobę to będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie.
- No ja myślę.
Wbrew pozorom Hasetsu nocą, a już zwłaszcza w czasie Hanami było znaczniej piękniejsze. Gwiazdy na niebie i świecące lampy, sprawiały niezwykle romantyczny klimat. Po kilku minutach w końcu dotarli pod dom państwa Katsukich, który był także hotelem z gorącymi źródłami. Yuri bardzo się cieszył, że w końcu mógł się do nich wybrać. Starał się ich odwiedzać jak najczęściej, ale to było trudne z powodu pracy oraz studiów, które kończył. Dlatego kiedy tylko mógł zabierał ze sobą Phichita i wracał choć na kilka godzin do rodzinnego domu. Obaj mieli tam swoje pokoje, a pani Katsuki zawsze trzymała ich tak długo, aby w nich przenocowali i następnego dnia zjedli z nimi śniadanie.
Chłopak otworzył drzwi i wszedł do środka od razu kierując się do jadalni, mijając po drodze recepcję. Wiedział, że właśnie tam znajdzie swoich rodziców, którzy prawdopodobnie zajmowali się gośćmi. Stanął w drzwiach widząc wciąż ponurych Rosjan.
- Yuri! Cieszę się, że przyszedłeś! - Pani Katsuki od razu wstał, przywitać syna. Brunet przytulił ją jedną ręką, drugą wciąż trzymając ciasto i całując rodzicielkę w policzek.
- Przyniosłem ciasto - uśmiechnął się promiennie, czując jak przyjaciel obejmuje go wokół szyi ramieniem.
- Nie wierzę w przypadek - uśmiechnął się znacząco w stronę Rosjan - Pani Hiroko czy mógłbym skorzystać z gorących źródeł? - spytał od razu.
- Oczywiście - oznajmiła promiennie.
🌸🌸🌸
Viktor wprost nie mógł oderwać oczu od Japończyka. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że tak szybko ujrzy tego urokliwego młodzieńca. Z wyraźnym zainteresowaniem przyglądał się jak chłopak odkłada przyniesione ciasto, siada wygodnie i niemalże dziecięcą radością zabiera się za jedzenie.
- Nasi goście bardzo chwali twoją kawiarnię - odezwała się po chwili gospodyni, patrząc z dumą na syna.
Przez chwilę jasnowłosemu udało się złapać kontakt wzrokowy z chłopakiem, szybko jednak się odwrócił. Nie mógł zrozumieć dlaczego aż tak bardzo spodobał mu się Japończyk. To prawda, że brunet był niezwykle przystojny, ale miał w sobie coś co dodawało mu niebywałego uroku. Sam już nie wiedział czy to przez czekoladowe iskrzące się radością oczy, czy przez niezwykły a zarazem subtelny uśmiech. Platynowowłosy był jednak pewien jednego, nie żałował, że zgodził się tutaj przylecieć. Myśl, że to był dopiero pierwszy dzień napawała go niezwykłą ekscytacją.
- Bardzo się cieszę, że wam smakowało.
- Długo prowadzisz tą kawiarnie? - odezwała się wyraźnie zaciekawiona Mila.
- Od roku - odpowiedział od razu.
Po kilkunastu minutach rozmowy, w budynku rozniósł się głośny pisk i wiązanka japońskich przekleństw.
- Yuri! - kobiecy krzyk należący do najstarszej z pociech państwa Katsukich, dotarł do uszu wszystkich zebranych.
Po chwili w drzwiach pojawiła się sylwetka jego siostry. Ubrana była w kimono, które sama przytrzymywała, aby nie ukazało zbyt wiele.
Viktor od razu zauważył podobieństwo do obiektu swoich westchnień. Kobieta wyglądała trochę męsko. Była cała mokra co świadczyło o tym, że brała jeszcze przed chwilą kąpiel w gorących źródłach. Reakcja bruneta była natychmiastowa, zaczął się niekontrolowanie śmiać domyślając co było powodem wściekłości siostry. Rosjanin nie mógł oderwać wzroku od chłopaka. Jego śmiech był tak piękny.
- Ile razy mam ci powtarzać, że masz uprzedzać mnie jak przyjdziecie?! Ten kretyn zalał mi kolejną paczkę papierosów!
- Czy mogłabyś nie robić awantury przy gościach? A papierosy odkupię ci jutro.
- Jakby mnie goście obchodzili, jeszcze raz a więcej nie wpuszczę cię do domu - odwróciła się na pięcie idąc prawdopodobnie w kierunku pokoju.
- Przepraszam za nią, Mari nie lubi, kiedy Phichit marnuje jej pieniądze - uśmiechnął się przepraszająco w stronę Rosjan.
- Nic się nie stało - Viktor pierwszy raz od wielu lat uśmiechnął się niezwykle szczerze.
Yurio o mało się nie udławił, tak samo jak pozostała dwójka. Zachowanie Viktora od wyjścia z kawiarni było niezwykle dziwne, ale to co robił teraz przeważyło szalę. Blondyn, mimo że miał dopiero szesnaście lat zdawał sobie sprawę z tego co się święci. Nie pokazywał tego, ale naprawdę chciał, aby jego starszy rodak w końcu znalazł kogoś kto zmieni jego ponure życie, kogoś kto go pokocha i będzie wspierał niezależnie od sytuacji i jeśli ten Japończyk miał być właśnie tą osobą to, był wstanie zrobić wszystko, aby tak się stało.
🌸🌸🌸
Drugi rozdział tego dnia. Stwierdziłam, że skoro mam wenę to napisze kolejny.
Znacznie dłuższy niż poprzedni. Mam nadzieję, że wystarczająco.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro