Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪ Morze. ♪


Dryfowałem małą łódką

Po morzu pełnym problemów.

Stres to moje drugie imię.

Byłem samotny pośrodku niekończącej się wody.

Dawno nie widziałem przebłysku słońca,

Dawno nie słyszałem czyjegoś śmiechu,

Dawno nie stąpałem po normalnej ziemi.

Wiedziałem, że nawet gdybym wpadł do morza,

Nikt by mnie nie uratował.

Nawet gdyby do łódki dostała się woda,

Nikt by jej nie naprawił.

Nikt do mnie nie przypłynie.

Utonę.

Czasem sięgałem do wody i rozmyślałem o jej składzie.

Oh, spójrz,

Tam płynie kolejny pierwiastek niespełnionego celu.

Ale tak szybko zniknął

Pośród większych problemów.

Pewnego dnia usłyszałem przepiękny głos.

Myślałem, że to tylko moja wyobraźnia,

Ale gdzieś w sobie czułem,

Że tym razem moje zmysły nie zawodzą.

Chwyciłem za rozpadające się wiosło.

I popłynąłem.

Do szczęścia.

Do Ciebie.

Stałeś na niewielkim pomoście.

I rzeczywiście mnie wołałeś.

Nic nie opisze tego uczucia.

Ulga, ale też niepewność.

Co przyniesiesz?

Dlaczego wybrałeś mnie?

W jakim celu chcesz wsiąść do mojej łódki?

Moja głowa przepełniona była pytaniami.

Ale Ty byłeś cierpliwy.

Obiecałeś, że zaczekasz na moją decyzję.

Rozmawialiśmy na brzegu.

Wtedy oboje byliśmy bezpieczni.

Ja w swojej łodzi, Ty na ziemi.

Nie trwało to długo.

Zdecydowałem.

Zdecydowałem, że wpuszczę Cię do mojej łodzi.

Nie byłem pewny, czy wytrzyma ciężar nas obu.

Nie byłem pewny, czy mnie zaakceptujesz.

Nie byłem pewny, jak długo ze mną wytrzymasz.

Wszedłeś do łódki ze swoimi bagażami.

Udostępniłem Ci miejsce na wszystkie torby i walizki.

Chociaż ja nie miałem nic.

Nie było łatwo, ale udało Ci się wsiąść.

I popłynęliśmy.

Razem.

Czasem sięgałeś ręką do wody i pytałeś się o jej skład.

„Czy to pierwiastek niespełnionego celu?"

Oh, już popłynął.

Utonął w morzu problemów.

Od Twojego przybycia trochę się zmieniło.

Łódka była trochę cięższa,

Miałem mniej miejsca dla siebie.

Ale czułem, że nie zamieniłbym Cię na nic innego.

Moje serce było trochę szczęśliwsze.

Mimo że morze cały czas było tak samo głębokie,

Płyniemy po nim razem.

Na bezchmurnym niebie pojawiło się słońce.

W końcu usłyszałem czyjś śmiech.

Wiedziałem, że jest ktoś, kto mnie uratuje.

Pewnego dnia poprosiłeś, żebym powierzył Ci stery.

Oddałem Ci oba wiosła.

Bo byłeś jedyną osobą, której mogłem zaufać.

Miałem chwilę czasu na relaks.

Zamknąłem oczy.

I to był błąd.

W tamtym momencie tylko Ty kierowałeś łodzią.

I już nie miałem żadnego wpływu na to, gdzie płynę.

Bezsilność.

To najgorsze uczucie.

Puściłeś wiosła i pozwoliłeś im zatonąć.

Uśmiechałeś się i mówiłeś, że wszystko gra.

Ale wtedy otworzyłeś swój bagaż.

Bo zaufałem Ci za bardzo.

Z każdej torby zaczęła wypływać woda.

Która powoli przepełniała łódkę.

„Ja też mam swoje morze, wiesz?"

Ale teraz było zbyt ciężko, by pływać razem.

Łódka poszła na dno.

Zacząłem tonąć wśród naszych wspólnych problemów.

Woda miała gorzki smak porażki.

Leżałem na dnie delektując się ostatnim oddechem.

A Ciebie nie było.

Bo umiałeś pływać.

Byłeś odporny na trujący skład wody.

Bo byłeś na to wszystko przygotowany.

Gdy dopłynąłeś do brzegu i zmieniłeś ubrania,

Wziąłeś swoje walizki i napełniłeś je wodą z mojego morza.

Poszedłeś na niewielki pomost i wołałeś.

Ale już nie mnie.

Chociaż co to za różnica.

Zmarnowałem swój ostatni pokład tlenu

Na uśmiech.

Bo przez mój ostatni rejs byłem szczęśliwy.

Nie obchodził mnie już skład wody.

Nie zwracałem uwagi jak mi ciężko,

Bo na moment odciążyłeś mnie od wiosłowania.

Usłyszałem czyjś śmiech,

Udało mi się wypatrzeć słońce.

Tak jakby morze na chwilę przestało istnieć.

Czasem warto zaufać.

Nieważne jaki będzie to miało skutek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro