Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Razem z Cierą stanęłyśmy w stołówce z tacami w kolejce po obiad. W czasie kiedy czekałyśmy na swoją kolej, ona wprowadziła mnie szczegółowo w tutejsze życie opowiadając mi wszystkie istotne informacje o szkole i mniej istotne, choć zabawne plotki. Kiedy w końcu dotarłyśmy do początku kolejki i dostałyśmy posiłek, przyjrzałam mu się uważnie. Nie wyglądał na taki który miałby mnie otruć po pierwszym kęsie i pachniał całkiem apetycznie, co mnie uspokoiło. Rozglądając się po stołówce zauważyłam, że sprawiała ona przyjazne i ciepłe wrażenie. Białe płytki podłogowe dobrze pasowały do ustawionych tu niebieskich krzeseł i stołów.

Ciera poprowadziła mnie do jednego z stolików stojącego na środku pomieszczenia. Siedziała już przy nim Alise, która przyszła tu przed nami i dziewczyna której nie znałam. Usiadłam przy stoliku, obok Ciery i przyjrzałam się nieznajomej. Była czarnoskóra, w uszach miała dużo kolorowych kolczyków, a czarne włosy były ułożone w specyficzną dużą fryzurę. Miała na sobie obcisły top, który idealnie uwydatniał jej kształty, bo było trzeba przyznać, że szczodrze została obdarowana przez naturę, czego odrobinę jej zazdrościłam. Ona też mi się przyglądała uważnie, tak jak ja jej, ale chyba nie miała nic przeciwko temu, że siedziałam z nimi przy stole, bo wyglądała na sympatyczną.

- To Aszuko– przedstawiła ją Ciera, na co ciemnoskóra wyciągnęła do mnie rękę.

Uścisnęłam jej dłoń przedstawiając się, a przy tym ruchu zabrzęczała duża ilość bransoletek i rzemyków jakie Aszuko miała na ręce. Podobne wisiorki miała też na swojej szyi i kostkach u nóg.

Dowiedziałam się jeszcze, że Aszuko chodzi do równoległej klasy co my. Potem zajęłyśmy się swoimi obiadami, a dziewczyny wciągnęły się w rozmowe o nadchodzącym sprawdzianie z angielskiego. Ja tymczasem rozejrzałam się po stołówce. Wypatrzyłam stoli Konstantina, gdzie siedział przy stole razem ze swoimi kumplami. Chyba wszyscy z siedzących tam chłopaków grało w szkolnej drużynie rugby, sądząc bo ich muskularnych i dobrze zbudowanych sylwetkach. I tym razem wiele dziewcząt śliniło się do ich stolika, lecz Konstantin udawał, że tego nie zauważać, a jego kolegom chyba schlebiała ta popularność.

Powędrowałam spojrzeniem dalej, nie zwracając więcej uwagi na chłopaków, może i byli ciachami, ale ja nie byłam głupia robiąc sobie nadzieje, że mam u nich jakieś szanse. W końcu wypatrzyłam przy jednym ze stołów swoją siostrę. Tak jak podejrzewałam Camila już znalazła sobie nowe grono znajomych i w najlepsze teraz ożywiona z nimi o czymś dyskutowała. Od razu bez problemów wpasowała się w swoje nowe życie.

Poczuła, że się jej przyglądam i odwróciła się w moją stronę. Na mój widok się uśmiechnęła i pomachała mi. Zrobiło mi się lżej na duchu i odmachałam jej, po czym odwróciłam się z powrotem do moich towarzyszek, słuchając o czym rozmawiają. Byłam wdzięczna, że przyjęły mnie do swojej paczki, bo gdyby nie one, pewnie lunch spędziłabym w samotności. Owszem, tęskniłam za moimi starymi przyjaciółkami, ale one były tam, a ja tu. Teraz już nie należały do mojego nowego życia, musiałam się z tym pogodzić. Czas wreszcie zostawić przeszłość za sobą i zacząć budować sobie przyszłość tutaj, bo od teraz to tu było moje miejsce. I w końcu poczułam, że to prawda.

- Byłaś już na naszej miejscowej plaży? - spytała mnie Alise.

- Nie, nie miałam jeszcze okazji – przez ostanie kilka dni byłam zbyt zajęta przeprowadzką i rozpakowywaniem, by zwiedzać okolice.

- Koniecznie musisz tam pójść jak najszybciej, to raj na ziemi – Aszuko wycelowała we mnie swoimi widelcem.

Czytałam w internecie o tutejszych plażach, jeszcze przed przeprowadzką. Podobno była to jedna z najpiękniejszych plaż w odbiegłyście wielu kilometrów, wiele turystów bardzo dobrze wspomina wakacje jakie spędzili w tym miasteczku, co napełniała mnie optymizmem.

- Na pewno tak zrobię – odpowiedziałam z uśmiechem.

Reszta obiadu upłynęła w miłej atmosferze na pogaduszkach. Popołudniowe lekcje nie różniły się niczym szczególnym od tych porannych i w końcu wybrzmiał ostatni tego dnia dzwonek ogłaszając, że możemy wracać do domów. Ku mojemu radosnemu zaskoczeniu okazało się, że Ciera mieszka w pobliżu mnie i wraca tą samą drogą co ja. Tak więc po odwiedzeniu naszych szafek, ruszyłyśmy ramie w ramię, razem do naszych domów. Opowiedziałam jej o mojej starszej siostrze, naszym psie, mieście w którym wcześniej mieszkałam i rożnych innych sprawach, a ona słuchała z zainteresowaniem. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało, nie musiałam jej za wiele tłumaczyć, bo na od razu łapała o co mi chodzi i co mam na myśli. Podróż do domu minęła nam w radosnej atmosferze pełnej chichotu i śmiechu z zabawnych historyjek które opowiadała Ciera.

- Ja idę w tamta stronę – zatrzymała się w pewnym momencie na skrzyżowaniu, wskazując jedną z jego odnóg. - Jutro rano w tym miejscu?

- Tak – miło będzie mieć z kim chodzić do szkoły. - To do zobaczenia!

- Cześć!

Potem się rozdzieliłyśmy i każda z nas poszła w swoją drogą. Chwilę później stanęłam przed drzwiami naszego jednorodzinnego domu. Miała on jedno piętro i parter, duży ogród, czerwone dachówki oraz kremowe ściany.

Samochód Camili już stał na podjeździe, no tak, skoro ona jeździ autem wracała do domu przede mną. Ruszyłam ścieżynką do drzwi frontowych i weszłam po kilku stopniach prowadzących do nich. Kiedy tylko je otwarłam, zakatował mnie Piasek łasząc mi się do nóg. Roześmiana pogłaskałam go za uszami, po czym ściągnęłam z siebie odzież zewnętrzna i ruszyłam do salonu. Tam na kanapie siedziała Anna i oglądała telewizje.

- Leci coś ciekawego? - spytałam lokując się bok niej na miękkich poduszkach.

- Nie bardzo – pokręciła głową przełączając kolejne kanały. - Jak było w szokle? - usłyszałam w tym pytaniu lekkie drżenie jej głosu. Wiedziałam, że chwilami była zazdrosna o mnie i Camilie, marzyło jej się by móc wieść normalne życie, ale nie chciała po sobie okazywać, że jest zazdrosna o coś czego i tak nie może mieć.

- Dobrze - odpowiedziałam przysuwając się bliżej niej, by pokazać jej, że jestem po jej stronie. – Szkoła jest całkiem spoko, poznałam nowe koleżanki i myślę, że w końcu się tutaj zadomowie.

- Cieszę się – powiedziała Anna patrząc na mnie i wiedziałam, że mówi to szczerze. Chciała mojego szczęścia tak bardzo, jak ja pragnęłam by ona była szczęśliwa. Z dwóch sióstr to zawsze z nią miałam więcej wspólnego i byłyśmy sobie w jakiś sposób bliższe.

- Pójdę rozpakować ostatnie pudła – powiedziałam podnosząc się z kanapy i ruszyłam w stronę wyjścia z salonu.

- Astra? - usłyszałam cichy i niepewny głos Anny, kiedy byłam już przy drzwiach.

- Tak? - odwróciłam się do niej.

- Jesteś na mnie zła za to wszystko? Masz mi za złe tą przeprowadzkę? - jej głos drżał, a w oczach widziałam poczucie winy i niepewność.

Pękło mi serce na ten widok. To ja z nasz wszystkich najbardziej obawiałam się zmiany miejsca zamieszkania, ale wiedziałam że to koniczne i się z tym pogodziłam. Podeszłam do niej i objęłam ją mocno, przyciągając do siebie.

- Nie, oczywiście, że nie – zapewniłam ją i poczułam jak jej spięte ciało się rozluźnia. - Nie chciałam tego, ale jest dobrze. Poradzę sobie, tu wcale nie ma tak źle. A ty? Dobrze się tu czujesz? Wiesz, że to wszystko to nie jest twoja wina, prawda? - odsunęłam się odrobinę by spojrzeć jej w oczy.

- Dobrze mi tu, ale czuję się za to wszystko odpowiedzialna... – nie patrzała na mnie, bawiąc się ze zdenerwowania palcami.

- Nie mów tak.

- Ale przecież tak właśnie jest – upierała się. - Gdyby wszystko było ze mną w porządku...

- Ale my kochamy cię taką jaką właśnie jesteś. Ty zawsze byłaś i będziesz dla nas najważniejsza. I wyobraź to sobie, mieszkać nad morzem? Przecież to wspaniałe – powiedziałam uśmiechając się i załapałam ją za podbródek by na mnie spojrzała. - Nikt cię o to nie obwinia i nie ma ci tego za złe oraz nigdy mieć nie będzie, jasne?

Uśmiechnęła się do mnie delikatnie.

- Jasne. Dziękuję ci, potrzebowałam tych słów.

- Moja kochana siostrzyczka - znów ją przytuliłam.

Nie powinna się o to obwiniać, przecież nie miała na to nawet wpływu, była jeszcze taka młoda. Potem tym razem naprawdę poszłam rozpakowywać swoje pudła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro