49.
Słabe światło zimowego południa, ostatki śniegu na chodnikach, jego miętowe włosy i obojętny wyraz twarzy - Taehyung był pewny, że wszystkie te rzeczy będzie doskonale pamiętał przez długi czas. Chłodny wiatr muskał jego czerwone policzki. Stał teraz zmarznięty na jednym z większych dworców w Daegu, skąd mógł obserwować jak osoba, z którą chce spędzić resztę swojego życia, wysiada ze starego pociągu, ciągnąc za sobą dwie czarne walizki, mniejsze niż spodziewał się tego młodszy. Zmrużył przemęczone po bezsennej nocy oczy, by lepiej przyjrzeć się starszemu, który zdawał się go nie zauważać. Rozglądał się po tłumie, nie wiedząc, że osoba której tak szuka, stoi kilkanaście metrów od niego i uważnie lustruje wszystko co robi. Szatyn mógłby stać tak cały dzień, bez względu na mróz, jeśli wiązałoby się to z patrzeniem na chłopaka, ale widząc jak zagubiony jest, zaczął iść w stronę umówionego miejsca. Pewny, szybki i stanowczy krok pod wpływem przeszywającego wzroku Yoongiego stracił na tempie, a Taehyung pierwszy raz w życiu był w stanie odczuć, jak jego nogi miękną, a serce niebezpiecznie przyspiesza. Nim się obejrzał stał już przed mężczyzną i patrzył mu prosto w oczy.
-Cześć, Tae.
-Cześć. - odpowiedział, obejmując go.
Zaczęli iść powoli w stronę domu. Na ulicy panował ruch, wszyscy wracali po ciężkim dniu pracy spotkać się z rodziną lub też wejść do pustego mieszkania. Rozmowa szła im dobrze, zachowywali się przy sobie jak starzy, dobrzy przyjaciele po wielu latach rozłąki. Zaskakująco szybko znaleźli się pod piętrowym budynkiem. Ściany były pomalowane jasną farbą, dach natomiast dla kontrastu czarną. Weszli do środka przez duże, drewniane drzwi. W rogu przedsionka stał kwiatek w kolorowej donicy, jak się potem okazało - sztuczny. Buty były równo poukładane. Jedyne co zdziwiło Mina, to dodatkowe pary, które nie należały ani do Kima, ani do jego ojca, gdyż on wyjechał na służbę.
-Jesteśmy! - krzyknął, a zza rogu wyłoniły się dwie głowy. - To jest Yoongi, a to Hobi i Jungkook.
-Nadal 6/10? - spytał Hoseok objeżdżając dłońmi całą swoją sylwetkę. Widać było, że trzyma do niego urazę, za tak niską notę.
-Nic się w tej sprawie nie zmieniło. - odpowiedział dokładnie ilustrując nieznajomego. Nie mieli jednak dużo czasu na rozmowę, gdyż Tae porwał starszego w głąb mieszkania, oprowadzając go. Gdy skończyli oglądać parter, przeszli na piętro, gdzie niższy miał szczęście poznać młodsze rodzeństwo gospodarza. Całą wycieczkę skończyli na tymczasowej sypialni Mina, którą miał być pokój przyjaciela.
Gość szedł posłusznie za młodszym, nie wiedząc dokąd właściwie zmierzają. Mimo że cieszył się ze spotkania chłopaka, zmęczenie dawało mu się we znaki i gdy tamten oznajmił, że wychodzą, nie ukrywał swojego niezadowolenia. Śnieg nieprzyjemnie skrzypiał, z każdym wykonywanym krokiem. Pozornie niezręczna cisza między nimi, była im teraz potrzebna i żaden nawet nie śmiał jej przerywać. Dotarli w końcu na pełne ludzi lodowisko. Yoongi spojrzał z niedowierzaniem na towarzysza, który w odpowiedzi obdarzył go uśmiechem i kiwnął znacząco głową w stronę wypożyczali łyżew. Sprawnie założyli obuwie, po czym podreptali w stronę lodu. Jak można było się spodziewać miętowo włosy robił to mniej sprawnie od wytrenowanego już kolegi.
-Lata praktyki. - powiedział ze zwycięskim uśmiechem, stawiając pierwszy krok na śliskiej powierzchni. Chwilę potem kończyli robić pierwsze kółko.
-Tae, chcę stąd wyjść.
Mimo że było mu szkoda kolegi, który cały czas kurczowo trzymał się barierki, nie chciał pozbawiać siebie zabawy i przyjemności z oglądania przerażonego hyunga.
-Podaj mi rękę.
-Co?
-No podaj. - nie czekając długo na reakcje Yoongiego, sam ją chwycił. Jechali teraz na sam środek toru. Gdy tam dotarli wyższy puścił rękę swojej sympatii pozwalając, by ten przyzwyczaił się do zaistniałej sytuacji.
-Widzisz? Tam jest barierka. Teraz musisz tam dotrzeć - powiedział dumny ze swojego pomysłu.
-Chyba żartujesz.
-Nie e - zaśmiał się. Min spróbował złapać ramię winowajcy, by uzyskać przynajmniej względną równowagę, ale ten odsunął się, powodując niemały mętlik w głowie starszego, który ze strachem patrzył na swoją odległość od najbliższego bezpiecznego punktu. Po przemyśleniu wszystkiego dokładnie, zaczął jechać w stronę barierki. Niestety nie wszystko poszło po jego myśli, gdyż chwile potem leżał na środku lodowiska masując obolałe udo. Taehyung wystraszył się, że tamten mógłby coś sobie zrobić i czym prędzej podjechał do niego.
-Nic ci nie jest? - w odpowiedzi usłyszał bolesny jęk. Wyciągnął dłoń, żeby pomóc mu wstać. Gdy ręce chłopców się splotły, Tae zadrżał, a jego serce kolejny raz biło szybciej, niż kiedykolwiek powinno. Zaraz po tym leżał w lekkim szoku obok swojego hyunga. Zemsta nie leżała w naturze mężczyzny, ale nie potrafił się powstrzymać by nie zrobić przyjacielowi na złość. Nagle starszy poczuł na sobie ciężar chłopaka, który nieudolnie starał się go łaskotać. Zaczął się śmiać zdecydowanie głośniej niż powinien, a jego policzki były bardziej czerwone niż wypadało. Wzrok ludzi spoczął właśnie na nich. Niektórzy patrzyli z obrzydzeniem, niektórzy zaś z fascynacją i zaciekawieniem. Gdy szatyn otworzył oczy zobaczył szczery uśmiech Yoongiego, który wiercił się pod nim szukając drogi ucieczki. Zabawe przerwał im rozwścieczony mężczyzna. Był to jeden z tutejszych pracowników. Zaledwie pięć minut później oboje stali przed budynkiem z którego właśnie zostali wyrzuceni, dalej uśmiechając się do siebie.
-Jestem głodny. - powiedział starszy łapiąc się za brzuch i robiąc przy tym przesadzone, ale jak dla Taehyunga, zabawne miny. Szli ulicami Daegu, szukając dobrej restauracji. Zatrzymywali się przed niektórymi prowadząc dyskusje na temat tego czy jedzenie tu jest zdrowe, czy któryś nie ma może ochoty na coś innego, lub czy najlepszy możliwy stolik stał wolny. Po półgodzinnych poszukiwaniach ponaglani coraz niższą temeraturą na dworze, weszli do jednego z tańszych barów, które znane były tylko ludziom, którzy lubili bezkarnie wypić w środku nocy czy posłuchać skocznej muzyki. W lokalu świeciło pustkami, więc nie mieli problemów z wybraniem opowiedniego miejsca dla siebie. Oboje zdjęli swoje kurtki, a Taehyung radośnie zadeklarował, że idzie do toalety przypudrować nosek, dając jasno do zrozumienia, żeby towarzysz nawet nie próbował uciekać. Gdy Yoongi wybrał już potrawę dla siebie, podeszła do niego kelnerka. Jej czarne włosy były upięte w wysokiego kucyka, a grzywka lekko opadała na równie ciemne oczy.
-Co dla pana? - uśmiechnęła się zalotnie obserwując uważnie reakcje klienta, który beznamiętnym wzrokiem przyglądał się nieznajomej.
-A co pani poleca?
-Żależy o co pytasz. - spytała zadziornie, przygryzając dolną wargę. - Co robisz dziś wieczorem?
-Przykro mi, ale mam kogoś.
-Przecież nie musi wiedzieć. - zbliżyła się do Yoongiego na niebezpieczną odległość. Była na tyle blisko, by ten był w stanie wyczuć zapach jej tanich perfum, czy zobaczyć osypujący się z policzków róż.
-Yoongi? Soo? - usłyszeli za sobą głos Teahyunga, który przyglądał się im w niedowierzaniu - co wy robicie? - Min zaniemówił, a dziewczyna głośno wzdychnęła
-Naprawdę z nim jesteś? Takiego mężczyznę stać na więcej - zachichotała i przejechała dłonią po torsie zaskoczonego chłopaka
-Myślałem że dziwki przychodzą dopiero pod wieczór. Mógłbym złożyć w końcu zamówienie? Proszę? - ostatnie słowo wycedził przed zęby. Usilnie próbował kontrolować swoje wybuchy agresji. Nie mógł być taki przy swoim małym Taehyungu, mógłby go wystraszyć i zniechęcić do siebie, a prawda jest taka, ze nigdy nie miał lepszego przyjaciela. Zrezygnowana i upokorzona dziewczyna odeszła od stolika, rzucając po drodze młodszemu mordercze spojrzenie.
-Wolisz białą, czy czarną?
-Słucham? - zapytał Tae, gdy w końcu doszła do niego cała sytuacja sprzed chwili
-Kawa - uśmiechnął się starszy - nie wiem jaką pijesz.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Szli kolejny raz tego dnia, dobrze już znaną im drogą. Chłopcy śmiali się i rozmawiali o głupotach. W pewnym momencie Yoongi stanął w miejscu z niepokojącym wyrazem twarzy
-Tae, cholera. Zapomniałem.
-Czego?
-Szczoteczki do zębów. Moglibyśmy zajść do sklepu?
-Pewnie, niedaleko jest jeden mój ulubiony!
Zatrzymali się przed stacją benzynową. Gdy młodszy zadeklarował, że to tutaj, spojrzał na niego z niedowierzaniem.
-Mają tu szczoteczki?
-I nie tylko.
Wchodząc do środka, szatyn wpadł w szał zakupowy, podczas gdy starszy szukał potrzebnej mu rzeczy.
-Aha, mam cię - powiedział pod nosem chłopak, chwytając do rąk nową szczoteczkę
-Co masz? - Min odwrócił się w stronę kolegi, którego ramiona wypełnione były różnymi słodyczami, chrupkami i gazetami, a nawet kilkoma pocztówkami, które znalazł gdzieś przy kasie. Suga stał w milczeniu patrząc jak drugi walczy z grawitacją chwiejąc się na wszystkie strony.
-Chcesz kupić to wszystko?
-Tak.
-Przecież tutaj mieszkasz, po co ci te widokówki?
-Są śliczne.
-Odłóż to, możesz zostawić sobie jedną rzecz. - Po krótkim namyśle schował coś w dłonie, kierując się do kasy. Coś w środku szatyna umierało, gdy widział jak Min uśmiecha się do sprzedawcy. Do tej pory robił to tylko do Taehyunga.
-Więc, Tae? - wyrwał go z zamyślenia - Co bierzesz? Młodszy położył na ladzie zestaw biżuterii, zrobionej z małych cukierków i uśmiechnął się słabo, dalej mając przed oczami to co miało miejsce zaledwie chwilę temu. Wychodząc ze sklepu założył Yoongiemu naszyjnik, sam zostawiając sobie bransoletkę oraz pierścionek. Chłopak uwielbiał słodycze, wszystko co z cukru cieszyło jego serce i sprawiało, ze jego humor się poprawiał. Tym razem nie mógł kupić tylu niezdrowych rzeczy, ile by chciał, a co za tym idzie jego przyjemność skończyła się szybko. Skrzywił się przegryzając ostatniego z cukierków. Yoongi obserwował wszystko z rozbawieniem, ten dzieciak był naprawdę uroczy.
-Jeśli chcesz, możesz wziąć moje. - zaproponował, gotów ściągnąć z siebie uwierający go od dłuższego czasu naszyjnik.
-Naprawdę mogę, hyung? - zapytał niewinnym głosem wyższy, chociaż już kilkanaście minut temu ułożył w głowie plan i doskonale wiedział, co chce zrobić.
Jedną ręką obiął mężczyznę w biodrze, a drugą wplótł mu we włosy. Zdezorientowany Min nie zdążył zareagować, gdy tamten zbliżył się do niego, zasysając na jednym z cukrowych koralików.
-Ta.. Taehyung? - zapytał drżącym głosem. Młodszy natychmiast zareagował na swoje imię delikatnie muskając szyję Yoongiego, by potem się odsunąć i jak gdyby nigdy nic iść dalej. Zdrowy rozsądek starszego powtarzał mu teraz w kółko, ze niewłaściwym byłoby zakochanie się w swoim młodszym koledze, który w dodatku nie jest zainteresowany mężczyznami. Ale cholera, gdybyście czuli jego zapach.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wbrew oczekiwaniom Mina, chłopcy nie poszli do domu. Minęli go, a Kim nie chciał odpowiedzieć na żadne pytanie dotyczące tego gdzie właśnie idą, po co i czy to daleko. Szli w ciszy. Po pewnym czasie chodnik przemienił się w udeptaną dróżkę, a lampy zniknęły, pozbawiając ich oświetlenia.
-To już niedaleko - powiedział ze spokojem, nie odwracając się nawet w stronę towarzysza. Weszli to gęstego boru. Przez korony drzew ledwo co przedzierało się światło księżyca. W oddali było słychać pohukiwanie sów. Yoongi zaczynał się powoli denerwować ciszą ze strony przyjaciela i już miał się odezwać, gdy ten stanął w miejscu, o mało go nie przewracając.
-Jesteśmy. - powiedział szeptem. Ukazała im się mała polana, otoczona z każdej strony lasem. Chwycił starszego za rękę idąc w stronę jej środka, gdzie czekał na nich niewielki, trochę wilgotny koc. Gestem ręki zachęcił go żeby usiadł na nim, zaraz robiąc to samo. Był stamtąd idealny widok na gwiazdy, a tego dnia niebo było wyjątkowo bezchmurne. Taehyung nie widział w ciemności twarzy Mina, ale jego ciężki oddech zdradzał zdumienie, które faktycznie go w tym momencie nie opuszczało.
-Trzymaj. - Tae uśmiechnął się promiennie, co było niezauważalne przez otaczającą ich ciemność. W ręce trzymał zwinięty kawałek papieru.
-Co to?
-Gwiazdy - odpowiedział radośnie - nie wiedziałeś, że musisz się ich nauczyć, więc ci je rozrysowałem. - w odpowiedzi usłyszał cichy śmiech.
-A, mam coś jeszcze - krzyknął, po czym wyjął z plecaka butelkę wina i pomachał nią przed twarzą starszego - najtańsze jakie znalazłem.
Leżeli obok siebie, popijąc trunek. Dawno zapomnieli o plastikowałych kubeczkach, które Kim przyniósł ze sobą. Ich rozmowa przeszła na bardziej intymne temty. Nagle poczuł jak dłon młodszego oplata tą jego, a nieustające od dobrych kilku minut rozbawienie przerwało lekkie odchrząknięcie.
Taehyung oparł się na swojej ręce i przyglądał zarysowi ciała towarzysza, które nawet w wygniecionych, przemokłych ubraniach wyglądało strasznie seksownie.
Wszystkie chwile, które spędzili razem - nie tylko dziś, ale od początku znajomosci - wspominał z rozmarzonym uśmiechem. Nie potrafił zapomnieć pierwszego zdjęcia chłopaka, które dostał i na które patrzył potem wiele godzin. Jego miłych słów i kojącego głosu, który zawsze go uspokajał. Był jak te wszystkie gwiazdy na niebie - piękny, naturalny, tajemniczy, ale też tak bardzo niedostępny dla młodego ucznia z Deagu, który przez te kilka miesięcy dowiedział się więcej o uczuciach i milosci, niż przez całe swoje życie. Ciagle zastanawiał się czy to co czuje do starszego jest czymś niestosownym, złym. Uśmiech Yoongiego tylko utwierdzał go w tej myśli, a jednocześnie pokazywał dobrą stronę grzechu.
-Podobasz mi się, panie Min.
Koniec
[Nie zapominajcie zobaczyć rozdział 50. ;)]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro