Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Piątek. Chyba ulubiony dzień każdego kto ma dość szkoły, zwłaszcza, że pogodę na weekend zapowiadają ładną i coraz bardziej czuć czyhające za rogiem wakacje. Miałam akurat okienko przed ostatnimi lekcjami, więc siedziałam w bibliotece, ucząc się na karkówkę z geografii. Ciera zaproponowała bym z nia i Alisą wyskoczyła podczas okienka na tajskie jedzenie, ale odmówiłam, potrzebowałam pobyć sama. Tego ranka Anna poczułą się gorzej, była blada i osłabiona. Czułam niepokój i zmartwienie, więc potrzebowałam pobyć przez jakiś czas sama, by pozbierać się wewnętrznie i psychicznie.

Kiedy miałam przejść do kolejnego tematu z geografii, jakiś cień padła na mój podręcnzik. Podniosłam głowę i zobaczyłam Konstaina, który też mnie zauważył, więc przystanął przy moim biurku. Przez chwile patzraliśmy an siebie w milczeniu, oboje poważni i wyprani z emocji.

Dopiero po chwili moją uwagę przyciągnęła koszulka Konstina, którą miłą dziś na sobie. Była różowa. Pamiętałam, że wczoraj powiedziałam mu, że ładnie by mu było w różowym. Nie wiedziałam czy ubrał ją przypadkiem czy może był w tym wiekszy ukryty cel.

- Co robisz w bibliotece? - zapytałam go, bo jak dotąd nigdy go tu nie widziałam.

- Przez skręconą kostkę nie mogę brać udział w treningach, więc musiałem się gdzieś podziać na czas okienka - powiedział wzruszając obojętnie ramionami, co wyglądało lekko komicznie, kiedy próbował to zrobić, cały czas podpierając się na kulach. - A ty? Dlaczego chowasz się przed ludźmi?

Popatrzyłam na niego zaskoczona i poczułam na sobie jego lustrujące mnie przejrzenie. Nie wiedziałam, że zauważył, że celowo się tu zaszyłam, w głębi biblioteki, uciekając przed innymi. Konstantin oparł swój ciężar ciała na prawej nodze, by odciążyć lewą, skręconą. Gips miał pokryty rysunkami, który wczoraj stworzyłyśmy z Anną i słyszałam dziś już kilka komentarzy, że ma urocze malunki. Miałam nadzieję, że on też tak o nich myśli, ale nie zabronił nam ich stworzenia.

Konstantin nadal na mnie uważnie patrzył i uświadomiłam sobie, że czeka na moją odpowiedź.

- Za dużo mi się kotłuję w głowie, szukam ucieczki - wyznałam szczerze.

Zobaczyłam jak wzrok Konstantina staje się dalej, a wyraz twarzy zbolały, jakby sam uciekł gdzieś myślami w rejony, w które nie chciał się zapuszczać.

- Ja też szukam ucieczki - wyznał cicho, tak cicho, że przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam.

- Przed czym? - zapytałam cicho, by go nie przestraszyć, teraz kiedy choć minimalnie się przede mną otworzył i cokolwiek o sobie zdradził. - Przed tym uciekasz grając do upadłego w rugby? - pozwoliłam wysunąć sobie przypuszczenia, bojąc się czy nie posunęłam się za daleko pytając go o to czy zaraz mnie oleje i odejdzie jak zawsze.

- Chodzi o to by oderwać się od świata, by po prostu pozwolić pochłonąć się grze w rugby. By nie myśleć. By zająć czymś ciało oraz umysł i nie musieć zajmować nie niechcianymi myślami, które napływają mi do głowy. By choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości i po prostu biegać po boisku za piłką, nie przejmując się światem zewnętrznym, by uciec...

To była chyba najdłuższa wypowiedź Konstantina jaką słyszałam. Jego wyznanie mnie poruszyło, fakt, że powiedział mi o sobie cokolwiek znaczył dla mnie ogromnie dużo, nawet jeśli nie powiedział nic konkretnego. To by wyjaśniało jego ciągłe trenowanie i zabijanie tym czasu wolnego, wszystko po to by uciec i nie myśleć.

Przed czym tak bardzo Adrian chce uciec? Co go prześladuje? Jak wielkie demony go prześladowały? Te myśli krążyły mi po głowie.

- Bardzo trudno jest walczyć z własną głową i swoimi myślami, które niechciane wciąż napływają do ciebie - powiedziałam cicho, nie patrząc na niego, tylko otumaniona wpatrując się w blat stołu.

- Czujesz to samo, prawda? - zapytał, znów zaskakując mnie jak dużo jest w stanie we mnie zauważyć.

- Tak - wyznałam z gulą w gardle. Zamartwianie się o Anna atakował mnie z każdej strony, zapierając dech i podsuwając najgorsze i najczarniejsze scenariusze, nie ważne jak bardzo pragnęłam od nich uciec, wtedy stawały się jeszcze gorsze i bardziej natrętne.

- Zawsze jak muszę się odciąć od własnych myśli, wyjeżdżam za miasto. Na przedmieściach mamy rozległe pola i wzgórza. Wybieram się tam jutro, jakbyś też potrzebował ucieczki - powiedział beznamiętnie, jakby nie zaproponował tego spotkania mi.

Spojrzałam na niego zaskoczona i niedowierzając. Ten chłopak cały czas mnie zdumiewał. Trochę nie dowierzałam, że z własnej woli chciał się ze mną spotkać, ten chłopak, który nie zbliżał się w relacjach za blisko do nikogo. Ale nie zmierzałam dociekać dlaczego tym razem zachował się inaczej, miałam świadomość, że to się nie powtórzy, potem pewnie znów będzie w szkole się ode mnie dystansował, więc zamierzam skorzystać z tej okazji.

- Chętnie - powiedziałam.

- O 11 na skrzyżowaniu przy księgarni - powiedział i po chwili już go nie było, a ja siedziałam zaskoczona rozwojem tej rozmowy i tego, że zdradził mi coś o sobie. Konstantin był ogromną zagadką, w której czaiło się mnóstwo bólu i smutku, który ukrywał przed światem.

~~.~~

Nazajutrz miałam małą walkę z czasem, bo zapomniałam ustawić budzika i obudziłam się na ostatnią chwilę. To spowodowało lekkie ganianie się po domu by się nie spóźni, a Piasek, który chciał się bawić, nie pomagał i przypadkowo podrapał mnie po ręce, kiedy chciał zwrócić na siebie swoją uwagę. Skończyło się tak, że o wyznaczonej godzinie stałam na rogu przy księgarni z podrapaną ręką.

Dzień był słoneczny i ciepły, więc miałam na sobie już letnią sukienkę i sweterek narzucony na ramiona. Nie czekałam długo zanim Konstantin podjechał niebieskim autem. Zatrzymał się przy księgarni i spojrzał na mnie bez słowa, co było znakiem, że mam wsiąść. Wpakowałam się na siedzenie pasażera i zapięłam pasy, po czym ruszyliśmy.

- Jak umiesz prowadzić auto mając skręconą kostkę? - zapytałam.

- Skręciłam lewą, a to jest automat, nie potrzebuję lewej nogi by prowadzić auto z automatem - wyjaśnił - cały czas patrząc na drogę, nawet na mnie nie zerkając.

Nie znałam się na samochodach, nie miałam prawa jazdy, ale to co mówił było sensowne.

Nie rozmawialiśmy ze sobą podczas jazdy, żadne z nas nie paliło się do tego, więc siedzieliśmy w spokojnej i miłej ciszy, a ja przyglądałam się krajobrazowi za oknem, poznając dokładniej nowe miasto. W tle leciała cicho muzyka. Wyjechaliśmy z miasta i kiedy zniknęły zabudowania, zobaczyłam otaczające nas w oddali wzgórza o których mówił. Jechaliśmy teraz polną drogą otoczeni polami kukurydzy i rzepaku.

W aucie zaczęło robić się ciepło, więc Konstantin otworzył okna. Wychyliłam głowę przez okno, a wiatr rozwiał moje włosy. Zaśmiałam się na to doznanie, kiedy pędziliśmy po drodze, a wiatr uderzał w twarz, przynosząc ze sobą zapachy otaczających nas pól i przyrody.

W końcu zatrzymaliśmy się na poboczu jakieś drogi. Z jednej strony rosła pszenica, a z drugiej była łąka usiana, makami, rumiankiem i chabrami. W oddali majaczył las i wzgórza, ale oprócz nas nie było tutaj nikogo innego. Kiedy wysiadłam z auta, poczułam jak w moje nozdrza uderza zapach otaczających nas roślin, a do moich uszu dociera bzyczenie owadów i śpiew ptaków. Czułam się jak na krańcu świata, otoczona tylko naturą, spokojem i ciszą.

- Już rozumiem dlaczego tutaj uciekasz - powiedziałam do Konstantina, który stanął obok mnie.

- Tutaj umysł może na chwilę odetchnąć, przestać gonić za rzeczywistością i się zresetować.

Ruszył przed siebie, wchodząc na łąkę, a ja ruszyłam za nim, nie wiedząc dokąd idziemy. Trawy, kwiaty i krzewy rosły nam prawie do pasa, kiedy się między nimi przedzieraliśmy. Zerwałam po drodze parę kwiatów, by zrobić z nich bukiet. Konstantin się nie odzywał, ale nie przeszkadzało mi to nie, nie spodziewałam się, że będzie rozmowny, wystarczyło mi, że wziął mnie ze sobą.

Konstantin był o kulach, więc nie poszliśmy daleko. W końcu się zatrzymał na małej wydatnej polance na środku łąki. Usiadła z westchnieniem i położył się na trawie. Poszłam w jego ślady i położyłam się obok niego. Oboje patrzyliśmy w niebo na pływające po nim chmurki. Po prostu leżeliśmy w cichy i spokoju, pozwalając sobie odciąć się od reszty świata i na chwilę odetchnąć od zmartwień.

- Tamta chmurka wygląda jak smok - podniosłam do góry rękę, by wskazać mu o której chmurze mówię.

- Co ci się stało w rękę? - zapytał niespodziewanie rozjuszony, gwałtownie łapiąc mnie za przedramię na którym widniały równe czerwone linie, których dzisiaj rano nabawił mnie Piasek.

Nie zdążyłam wytłumaczyć skąd mam takie rany, kiedy Konstantin usiadł, ciągną mnie za sobą i uważnie przyjrzał się mojej ręce. Widziałam jak z lekiem i przerażaniem wpatrywał się w moją rękę. Jego oddech stał się nienaturalnie płytki i nie wiem czy tylko mi się wydawało, czy jego ręce zaczęły delikatnie drżeć. Wydawał się czymś ewidentnie przestraszony i zaniepokojony.

- Skąd to masz? - powtórzył pytanie, tym razem nieco ostrzej, domagając się odpowiedzi.

Spojrzałam na niego zaskoczona, nie spodziewając się po nim tak gwałtownej i agresywnej reakcji.

- To nic takiego. Pies mnie rano podrapał - udało mi się powiedzieć, ale przez jego zachowanie, we mnie też zaczął wzrastać niepokój. - Dlaczego tak się tym zestresowałeś?

Spojrzałam na niego z troska i zapytaniem w oczach, chcąc zrozumieć powody jego nietypowego zachowanie. Po moich słowach Konstantin się widocznie rozluźnił i puścił moją rękę, która do tej pory zaniepokojony ściskał. Napięcie z niego uszło i wrócił spokojny i opanowany Konstantin.

- Nie, nic się nie stało - powiedział niemrawo. - Po prostu myślałem, że ty... To wyglądało jak rany, które ty byś mogła sobie... Zresztą nie ważne - Konstantin pokręcił przecząca głową, kończąc temat.

Chyba wiedziałam co miał na myśli, a czego nie chciał wypowiedzieć na głos. Przyjrzałam się mojej ręce i musiałam przyznać, że linie faktycznie były dość równe i można by je wziąć za coś innego niż zwykły ślad po pazurach psa. Nie chciałam ciągnąć tego tematu, nie było takiej potrzeby, więc w żaden sposób nie odniosłam się do jego słów.

Wróciliśmy w milczeniu do oglądania chmur i przez jakiś czas żadne z nas się nie odzywało.

- Przepraszam za tak gwałtowną reakcję - powiedział po jakimś czasie Konstantin.

- Spoko, nie ma sprawy - odpowiedziałam.

Chciałam powiedzieć, że rozumiem, ale nie mogłam. Tak gwałtowna oraz nietypowa reakcja Konstantina nie była normalna i byłam pewna, że coś musiało wpłynąć na to, że tak mocno zareagował. Nie wiedziałam co, ale cokolwiek to było, na pewno nie było niczym dobrym i zaczęłam się zastanowić jak bardzo złożoną osobą jest Konstantin oraz co mrocznego i przykrego w sobie kryje. Poczułam jak z żalu ściska mi się serce, bo wydawało mi się, że ten chłopak skrywa w sobie wiele smutku z którym musi mierzyć się sam, bez pomocy innych. Dlatego leżałam w ciszy obok niego, chcąc chociaż tym niewerbalnym przekazem, pokazać mu, że jestem z nim. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro