Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Tego dnia na kółku teatralnym ćwiczyliśmy swoje rolę do przedstawienia, które powtarzaliśmy w kółku, w kółko i w kółko. Teatr zaczynał mi się coraz bardziej podobać, a Emily mówiła, że mam realne szanse w przyszłym roku dostać rolę w pierwszym składzie. Mimo, że teraz byłam tylko dublerką i tak miałam ogrom roboty i nauki, bo pod koniec semestru miał  się odbyć występ.

- Zostało coraz mniej czasu do przedstawienia - powiedziała lekko podenerwowana Emily, po raz kolejny uważniej czytając swój tekst.

- Jestem pewna, że wypadniesz rewelacyjnie - zapewniałam. 

Emily obgryzała wargę ze stresu. Moją uwagę przyciągnął siniak na szyi.

- Co ci się stało? - zapytałam z troską, wskakując sinika.

- Wywróciłam się - powiedziała, ale widziałam jak się spięła i unikała mojego wzroku. - Myślisz, ze podczas przedstawienia sala będzie pełna? - zmieniła temat.

Chciałam naciskać i dowiedzieć się skąd tak naprawdę ma tego siniaka, ale widziałam, ze Emily nie chcę o tym mówić, a naciski mogły by sprawić, że odsunie się ode mnie jeszcze bardziej, a wiedziałam, ze w tym momencie jestem jedną z niewielu osób w których ma wsparcie, więc chciałam tego uniknąć, zatem nie pytałam dalej.

- Myślę, że tak. Słyszałam, że w zeszłym roku sprzedali wszystkie bilety - odpowiedziałam na jej pytanie. 

Po zajęciach wróciłam do domu całkowicie padnięta, ale zadowolona. Rodziców wciąż nie było, bo nie wrócić z teatru mieli późnym wieczorem, a Camila jak zawsze zasiedziała się u koleżanki i też nie spodziewałam się, że wcześnie wróci. Tak więc w domu wciąż nie było nikogo oprócz Anny. No i Konstantina oczywiście. Nie bardzo wiedziałam co zrobić z myślą, że znów go spotkam.

Kiedy weszłam przed drzwi główne w mieszkaniu panowała cisza, tylko w tle działał przyciszony telewizor, z którego leciały bajki. Ruszyłam do salonu, gdzie zatrzymałam się w progu. Na podłodze wszędzie walały się zabawki, lalki, ubranka dla nich, zamki starannie zbudowane z klocków i jeszcze mnóstwo innych rzeczy. Widać było, że ktokolwiek się tu bawił, bardzo się w to wczuł i miał z tego nie małą radochę.

Ale teraz nikt nie był zainteresowany zabawkami, bo moja siostra i Konstantin, siedzieli oboje na kanapie. W sumie siedział tylko blond chłopak, bo Anna leżała na sofie z głową na jego kolanach i smacznie spała przykryta starannie kocem. Ale Konstantin też spał choć na siedząco w dziwnej pozie, z głową odchyloną do tyłu, więc podejrzewam, że nie było mu zbyt wygodnie. Zakładałam, że Anna zasnęła opierać głową na kolanach oglądając bajkę, a on nie chcąc jej budzić, nie ruszał się by ona mogła pospać i przykrył ją kocem. Ale jak widać i jego w końcu zmorzył sen. Tuż obok kanapy, na dywanie leżał Piasek, który jako jedyny nie spał i zamerdał ogonem na mój widok.

Wyglądali uroczo, pogrążeni oboje w beztroskim snem bez zmartwień. Oblicze Konstantin było takie spokojne, a on sam wyluzowany, co było rzadkim widokiem, bo często chodził spięty, jakby wiecznie mierzył się z czymś trudnym. Tak więc, ten widok mnie totalnie rozczulił i rozbroił. Postanowiłam ich nie budzić, niech sobie pośpią, wyłączyłam tylko telewizor i poszłam do kuchni.

Tam wstawiłam wodę na herbatę i wyciągnęłam sobie kubek z szafki. Kiedy czekałam przy czajniku, aż woda się zagotuje przeszukiwałam miedzy czasie szafki w poszukiwaniu torebek z herbatą. Znalazłam je w jednej z dolnych szafek, do których musiałam się schylić, choć ich miejsce wcale tam nie było tam. Zakładałam, że to tata je tam schował, bo miał paskudny nawyk odkładania rzeczy nie na swoje miejsce.

Kiedy się podniosłam z ziemi i odwróciłam się z powrotem do kubka i czajnika z już prawie zagotowana wodą, zauważyłam stojącego w progu Konstantina. Opierał się o futrynę i patrzał na mnie zaspanym wzrokiem. Jego włosy były zmierzwione od snu i na jego głowie panował nieład, który nadawał mu wyrazu niefrasobliwości i sprawiał, że był jeszcze bardziej przystojny jeśli to w ogóle możliwe.

Przez chwilę po prostu na niego patrzałam, wciąż nie przyzwyczajona do jego widoku w moim domu, ale w końcu upomniałam się, że nie ważne jak jest pociągający, nie powinnam się gapić. On nie szukał dziewczyny, przypominałam sobie.

- Chcesz herbaty? - zapytałam.

Skinął twierdząco głową i wszedł głębiej do pomieszczenia. Wciągnęłam z szafek kolejny kubek i zalałam obie tytki z herbatą zagotowaną już wodą. Podałam mu gotowy napar.

- Dziękuję – powiedział, biorąc ode mnie kubek.

Przez chwilę żadne z nas nic nie mówiło, wpatrując się w swoje herbaty, aż w końcu postanowiłam przełamać niezręczna cisze, jaka panowała w kuchni między nami.

- Jak się sprawowała Anna? Nie było problemów?

- Bardzo dobrze, nie sprawiała kłopotów. To urocze i wspaniałe dziecko – pozwiedzał z lekkim uśmiechem. - Na początku wydawała się bardzo nieśmiała i spokojna, ale potem okazała się pełną energii oraz życia osobą. Przypomina mi bardzo pewną osobę – kiedy to powiedział jego oczy momentalnie pociemniały i zacisnął szczęki, a jego wzrok utkwiony gdzieś w przestrzeni stał się nieobecny, jakby przypominał sobie coś, co niekoniecznie było miłym wspominaniem.

- Kogo? - odważyłam się zapytać.

Spojrzał na mnie lekko zdezorientowany, jakby dopiero teraz przypomniał sobie o mojej obecności i że powiedział to na głos. Potrząsnął tylko głową i nie odpowiedział na moje pytanie. Konstantin  zawsze mówił tylko to, co chciał powiedzieć. Był bardzo skryty w sobie i nie lubił mówić niczego o sobie, co doskonale wiedziałam, więc nie zdziwiła mnie ta odmowa odpowiedzi. Nie brałam tego do siebie, on po prostu taki był, musiałam to zaakceptować.

Jego postać bardzo mnie interesowała, ciekawiło mnie co on w sobie tak dogłębnie skrywa i dlaczego tak bardzo nie chce zdradzi niczego istotnego na swój temat. Co spowodowało, że taki jest, albo czy zawsze taki był. Ciągnęło mnie do niego, ale nie jako do przystojnego chłopaka, choć to po części też, ale raczej czułam nieodparte pragnienie rozwiązania zagadki jaką on był, dowiedzenia się co skrywał w swoim wnętrzu.

- Pomóc ci posprzątać w salonie? - zapytał Konstantin mieszając herbatę w kubku - Wydaje mi się, że nieźle z Anną nabałaganiliśmy.

- Było by miło – odparłam, wiedząc, że inaczej będę to musiała sprzątnąć sama i zajmie mi to sporo czasu.

Odstawiliśmy nasze kubki z naparem i poszliśmy do pokoju obok, gdzie na kanapie wciąż spała Anna. Po cichu, by jej nie obudzić, zaczęliśmy zbierać zabawki. Kiedy chowałam ubranka lalek do jednego z kufrów, przyjrzałam się uważnie zamkowi z klocków. Był zbudowany bardzo dokładnie, z wielką precyzją i stronnością, więc od razu widziałam, że nie był dziełem Anny.

- To ty go zbudowałeś? - zapytałam zaciekawiona.

- Tak. Razem z twoją siostrą chcieliśmy urządzić bal dla lalek w pałacu, ale nie mieliśmy zamku, więc postanowiłem go zbudować.

- Bawiłeś się z moją siostrą lalkami? - zapytałam rozbarwiona, nie dowierzając i oczami wyobraźni widząc Konstantina bawiącego się lalką barbie w różowej sukience. Był to zabawny i uroczy widok.

- Tak. Masz mnie za tak sztywnego, że nie potrafisz sobie tego wyobrazić? - na jego ustach zagrał nikły uśmieszek. Wpradzie tylko przez chwilę, ale był tam, widziałam go.

- Nic takiego nie powiedziałam – broniłam się, ale jednocześnie nie mogąc się powstrzymać, uśmiechnęłam się. Za każdym razem przybiłam sobie mentalna piątkę, kiedy udawało mi się wywołać jakakolwiek reakcje u Konstantina. Nie potrafiłam znieść jego ponurej i poważniej twarzy, więc postanowiłam sobie za cel wydobywać z niego emocje.

- Ale zabrzmiało to tak jakbyśmy to insynuowała - zauważył.

- A skądże znowu – prychnęłam udając oburzenie i zauważyłam, że próbuję powstrzymać rozbawienie.

Wrzuciłam do kolejnego pudełka następne zabawki, po czym moją uwagę przykuł zeszyt leżący na stole. To był tan sam zeszyt, który już widziałam w rękach Anny. Lecz zanim zdążyłam po niego sięgnąć, Konstantin podał mi ostatni kuferek z zabawkami, gdyż wszystko już zostało sprzątnięte. 

- Ten był ostatni – Konstantin rozejrzał się po salonie, sprawdzając czy nic nie zostało.

- Dzięki za pomoc.

- Spoko, w końcu jestem niańką i to część mojej pracy.

Skinęłam głową, na znak, że rozumiem.

- Zatem będę się zbierał, skoro nie jestem już tu potrzebny.

Podeszłam do komody i wyciągnęłam z niej kopertę z pieniędzmi przeznaczanymi dla niego jako zapłata, po czym podłam mu ją.

- Dzięki – powiedział odbierając ode mnie kopertę.

Odprowadziłam go do drzwi, gdzie poczekałam aż się ubierze by go wypuścić z domu. Kiedy już wychodził, powiedziałam jeszcze:

- Fajnie było cię spotkać.

Odwrócił się do mnie zaskoczony tymi słowami i zamrugał kilka razy.

- Tak, ciebie też – powiedział beznamiętnie, po czym zniknął w ciemnościach wieczoru.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro