💜 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟖 💜
💜
Upewnij się, że przeczytał*ś siódmy rozdział książki "Sen o Miłości"
Kiedy Nicky poruszał biodrami we wcześniej ustalony rytm, zachwycając się czasem, który spędzał z Madeline, usłyszał głośny dzwonek swojego telefonu, który leżał na szafce nocnej obok łóżka.
— Przepraszam...— wymamrotał z westchnieniem Nicky, zaprzestając ruchy, pochylając się i podnosząc telefon.
— Jak zwykle.— mruknęła Madeline i wywróciła oczami, a następnie odepchnęła mężczyznę, podniosła z podłogi swoją bieliznę, zakładając ją. Następnie założyła szlafrok, wychodząc z sypialni. Romantyczny nastrój prysł jak mydlana bańka.
— Tak?— spytał Nicky, odbierając, odprowadzając Madeline zmartwionym wzrokiem.
— Kenzie do mnie dzwoniła. Na pewno była pod wpływem czegoś. Był z nią jakiś chłopak.— oznajmił zdenerwowany Riko.
— O jeju...— mruknął Nicky, przecierając twarz.— Wiesz, gdzie była?
— Mam jej lokalizację na Snapchacie. To klub niedaleko. Zaraz ci wyślę.— odpowiedział szybko Riko, a brunet skinął głową.
— Dziękuję, że tak szybko zareagowałeś. Już tam jadę. Dam ci później znać, jak Kenzie będzie już w domu bezpieczna.— odparł Nicky z cichym westchnieniem.
— W porządku.— wymamrotał chłopak, a następnie się rozłączył. Nicky odłożył telefon, szybko się ubrał, a następnie wyszedł z domu, wsiadając do wynajętego samochodu. Pojechał do klubu, gdzie przebywała Kenzie.
Zauważył ją od razu, kiedy podjechał na parking. Siedziała na krawężniku, z głową na kolanach. Nicky natychmiast do niej podszedł, biorąc ją na ręce i pakując do samochodu. Dziewczyna spała.
Po powrocie do domu od razu zaniósł ją do jej łóżka oraz napisał do Riko, że jest już w domu cała i zdrowa. Udał się w poszukiwania Madeline, która jak gdyby nigdy nic poszła sobie na plażę tuż przy ich domu. Leżała na kocu, prawdopodobnie obserwując liczne gwiazdy na niebie.
— Jesteś zła?— spytał Nicky, powoli podchodząc do koca. Później się na nim położył, leżąc tuż obok niej.
— Nie zamierzam robić ci problemów.— westchnęła kobieta, wciąż patrząc się w gwiazdy.
— Przepraszam za to. Naprawdę. Po prostu Kenzie–
— Nie tłumacz się.— przerwała mu nagle Madeline.— Przyzwyczaiłam się, Nicky. Możemy po prostu o tym zapomnieć?
— Wpadłem na pomysł.— oznajmił szeptem Nicky.— Dawno nie odwiedzaliśmy Madeline, prawda?
— Zdecydowanie.— zachichotała kobieta, od razu rozumiejąc, że chodzi o ich wyspę.
— Pojedziemy tam zaraz po powrocie do Californii, w porządku?— spytał Nicky, Madeline skinęła głową i wtuliła się w jego klatkę piersiową, a ten objął ją ramieniem i ucałował w czoło.
Kenzie obudziła się o godzinie dziesiątej z mocnym bólem głowy. Wygramoliła się z łóżka, po czym wyszła z pokoju i zeszła na dół, gdzie Nicky znów kroił jakieś warzywa na sałatkę.
— Cześć, tato.— wymamrotała dziewczyna, podchodząc do blatu i nalewając sobie szklanki wody, szukając jakiejś tabletki.
— Cześć.— warknął Nicky, nie odwracając się nawet w jej stronę.
— Jesteś zły, czy coś?— spytała cicho Kenzie, unosząc brew i patrząc na niego.
— Nie, wcale.— prychnął Nicky.
— O co ci chodzi?— spytała brunetka, marszcząc brwi i rozkładając ramiona.
— Na przykład o to, że przez twoją nieumyślność, ciągle stawiam mamę na drugim miejscu. Kiedy spędzamy czas razem, nagle ktoś do mnie dzwoni, muszę ją zostawiać i ratować ci tyłek!— krzyknął Nicky, odwracając się w jej stronę.— Mam dość tego, że zachowujesz się jak dziecko.
— Wcale nie musisz mi pomagać.— odpowiedziała Kenzie, stając naprzeciwko niego, będąc o wiele niższa.
— Czy ty siebie słyszysz?— prychnął Nicky, kręcąc głową.— Problem nie leży we mnie, tylko w tobie. Prosiłem, żebyś była ostrożna.
— Dobra, przepraszam!— wrzasnęła wściekła, rozkładając ramiona i odchodząc.— W takim razie będę siedzieć w domu no i dobrze!
— To siedź!— odkrzyknął Nicky, odprowadzając ją wzrokiem, kiedy ta wróciła do swojego pokoju.
— Nie kłóćcie się.— powiedziała stanowczo Madeline, stojąc na samej górze schodów. Kiedy usłyszała trzask drzwi od aktualnego pokoju córki, podeszła do nich i zapukała.
— Zostawcie mnie!— krzyknęła zdenerwowana Kenzie, rzucając się na łóżko.
— Chcę z tobą porozmawiać.— oznajmiła Madeline spokojnym głosem, opierając się o framugę.
— Też chcesz mnie posądzać?— spytała Kenzie, podchodząc do drzwi i otwierając je.
— Oczywiście, że nie, Kenzie.— odpowiedziała Madeline, wzdychając i kręcąc przecząco głową.— Uważam, że powinniśmy się wszyscy zjednoczyć i przestać w końcu kłócić. Zapomnieć o przeszłości i żyć teraźniejszością.
— Myślę, że masz rację.— westchnęła Kenzie, a Madeline uśmiechnęła się w jej stronę, podchodząc bliżej niej i obejmując ją.
— No dobrze.— mruknęła Madeline po chwili i odsunęła się od córki, wychodząc z jej pokoju.— Wszyscy natychmiast na dół!
— Zaczynam się bać.— szepnęła Kenzie pod nosem, a następnie wraz z matką zeszła po schodach. Niedługo później już cała piątka (wliczając w to Rylee, która niespodziewanie przyjechała w odwiedziny do Masona) siedziała na dole na kanapie.
— Teraz każdy będzie mógł się wyżalić.— oznajmiła Madeline z tajemniczym uśmiechem.— Możecie powiedzieć drugiej osobie, co was w niej denerwuje, a później razem to rozwiążecie. Potem o wszystkim zapominamy i żyjemy teraźniejszością.
— Super.— odpowiedział Nicky, biorąc od Madeline różowy kapelusz, który przyniosła. Założył go sobie na głowę z westchnieniem.— Denerwuje mnie w Kenzie to, że jest nieodpowiedzialna.
— Musisz zrozumieć to, że to nie moja wina, że ktoś wsypał mi coś do szklanki.— odpowiedziała Kenzie z założonymi rękami, siedząc naprzeciwko ojca. Madeline siedziała z boku po jej prawej, a z boku po lewej siedział Mason z Rylee.
— Ostrzegałem cię, że musisz pilnować swojej szklanki jak swojego telefonu.— mruknął Nicky, również z założonymi rękami.
— Ja wyszłam tylko do łazienki!— krzyknęła Kenzie, rozkładając ramiona.
— Ale co mnie to interesuje?!— odkrzyknął Nicky, wzruszając ramionami.
— Możesz się wcale nie interesować! Możesz mnie sprzedać na targu jak jakiegoś osła lub królika!— wrzasnęła wściekła Kenzie.
— Gdybym mógł, to bym właśnie to zrobił!— krzyknął Nicky, a po chwili poczuł pięści córki na swojej klatce piersiowej.
— Stop!— wrzasnęła Madeline, widząc, jak oboje spadają z fotela i lądują na podłodze.
— A tak się kochali...— mruknął Mason, kręcąc głową z niedowierzaniem.
— To on zaczął!— krzyknęła Kenzie, powoli podnosząc się z podłogi, patrząc na ojca.
— Nie interesuje mnie, kto zaczął!— krzyknęła Madeline swoim mocnym głosem.— Usiądźcie i porozmawiajcie na spokojnie.
Dodała cicho, a Nicky podniósł się z podłogi, wracając na swoje miejsce. Kenzie znów usiadła naprzeciwko niego, wzdychając.
— Przepraszam, że byłam nieodpowiedzialna.— wymamrotała Kenzie.— To się już więcej nie powtórzy, a przynajmniej się postaram.
— A ja przepraszam, że zawsze ci tak wszystko wypominam. To twoje życie, będziesz robiła, co tylko ci się żywnie podoba.— odpowiedział Nicky i wzruszył ramionami.
— W porządku. Cieszę się, że jesteście już pogodzeni.— powiedziała z uśmiechem Madeline.— Jakieś zażalenia, Mason?
— Jak będziecie się następnym razem bić, to chcę dostać nagranie.— powiedział ze śmiechem chłopak, patrząc na siostrę i ojca.— I w sumie to wszystko. Możemy już iść?
— Jasne.— odpowiedziała Madeline, a Mason złapał Rylee za rękę, po czym oboje wyszli z pomieszczenia, wychodząc także z domu.
— Oni są razem, czy coś?— spytała Kenzie, marszcząc brwi, a Nicky wzruszył ramionami.
— Nie mam zielonego pojęcia, ale podejrzewam, że tak.— mruknął Nicky, obserwując ich przez okno.
— Chyba też się już zmyję.— oznajmiła Kenzie, wstając z fotela, jednak zanim odeszła, odwróciła się w stronę Madeline.— A czy ty masz jakieś zażalenia? Też musimy cię wysłuchać.
— Nie mam żadnych zażaleń.— odpowiedziała z miłym uśmiechem Madeline, a brunetka podeszła do niej, pochyliła się i mocno ją objęła.
— Kocham cię.— powiedziała z uśmiechem.— Jesteś najwspanialszą kobietą, jaką znam, wiesz?
— Dziękuję. Też cię kocham.— odpowiedziała Madeline, delikatnie się rumieniąc, oddając uścisk, a Nicky stojący w kuchni mocno się rozczulił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro