💜 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟕 💜
💜
Upewnij się, że przeczytał*ś dwudziesty szósty rozdział książki "Sen o Miłości"
Kenzie dopiero następnego dnia doszła do siebie. Nie wiedziała, na czym stoi teraz z Riko, dlatego aż brzuch bolał ją ze stresu, choć chłopak nie odbierał od niej żadnych telefonów. Leżała w łóżku praktycznie cały dzień, bezczynnie przeglądając kanały w telewizji, czy oglądając YouTube'a. Montowała także film na swój własny kanał i zamierzała go wrzucić, tylko najpierw musiała porozmawiać z chłopakiem.
— Kenzie, wszystko w porządku?— usłyszała w końcu głos Nicky'ego, kiedy o godzinie piętnastej nie wyszła jeszcze ze swojego pokoju, w którym się zakopała. Aktualnie siedziała z laptopem na parapecie na fioletowych, ale słysząc głos ojca, zeskoczyła, podchodząc do drewnianych, białych drzwi i je otwierając.
— Ta, raczej tak, tylko Riko nie odbiera żadnych telefonów.— westchnęła dziewczyna, opierając się o framugę.— Straciłam nadzieję.
— Straciłem takiego cudownego zięcia?— słyszał Nicky, wydając z siebie dziwny, niezidentyfikowany odgłos.
— A ja chłopaka? Słuchaj, jeżeli do jutra nie skontaktuję się z nim, to jedziemy wspólnie do McDonalda, a później na plażę, żeby wypłakiwać się sobie do rękawów. Co ty na to?— zaproponowała Kenzie.
— Myślę, że to doskonały pomysł. Mam jednak nadzieję, że nie będziemy musieli tego realizować.— odpowiedział całkiem poważnie Nicky z założonymi rękami.— Poza tym umówiliśmy się z Riko na mecz za dwa dni.
— Też mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. Spokojnie, oglądnięcie razem mecz, ja to wszystko ogarnę, tatku.— odparła brunetka, będąc aktualnie pieprzoną oazą spokoju, jednak w środku wariowała.
— Wpadniecie zaraz w depresję. Pisałam z Riko, jest w pracy.— oznajmiła Madeline, przechodząc obok nich z koszykiem, w którym miała pranie. Weszła do pralni, podchodząc do jednej z kilku pralek.
— Pisałaś z Riko?!— krzyknęli jednocześnie Nicky i Kenzie, idąc za kobietą, która właśnie pochyliła się i nastawiła pralkę.
— Tak, a co? Ktoś musiał jego również wspierać po tym wszystkim. Jego także mocno to poruszyło.— odpowiedziała Madeline, wzdychając.— A że robię za opiekunkę wszystkich, to do niego napisałam. Był na nocnej zmianie w klubie, a teraz śpi, więc Kenzie, daj mu odespać. Poza tym idzie do pracy znów na dwudziestą drugą.
— Ale my jesteśmy głupi, tatku...— wymamrotała Kenzie, wsadzając twarz w dłonie.— Pisał coś ważnego?
— Wyżalił mi się, ale prosił, żebym ci tego nie mówiła, więc na temat więcej się nie odezwę. I nie, nie jest w żaden sposób obrażony, czy coś... Dlaczego miałby być?— mruknęła pod nosem Madeline.— Ale pytał się, czy ty nie jesteś zła.
— I co odpisałaś?— spytała Kenzie, spoglądając na mamę z zaciekawieniem.
— Że nie jesteś, zgodnie z prawdą, tak?— odpowiedziała kobieta, a brunetka skinęła głową.— Więc tak jakby wszystko między wami w porządku, choć Riko boi się w ogóle spojrzeć ci w oczy po tym wszystkim. Okropnie głupio mu, że tak skłamał.
Wtrąciła Madeline, zerkając na Nicky'ego.
— Przecież nie mam mu tego za złe...— powiedział od razu Nicky, unosząc ręce w geście obronnym.
— Wiem, że przyjdzie cię przeprosić.— oznajmiła Madeline.— Ale nie mam zielonego pojęcia kiedy. Też mógłbyś do niego napisać...
— Tatku, lepiej do nikogo nie pisz, bo jeszcze mi chłopaka odbijesz...— wymamrotała Kenzie, a Nicky prychnął.— Pójdę dzisiaj do klubu, gdzie pracuje, i z nim porozmawiam.
— Jeju, znowu się zaczyna...— wymamrotał załamany Nicky, przecierając twarz rękoma.
— Powiem ci, że nie będę nic piła i sama się odwiozę do domu.— oznajmiła dziewczyna, a następnie pokazała ojcu język, idąc do swojego pokoju.
O godzinie dwudziestej drugiej wyszła z domu, ubrana w czarnego golfa i tego samego koloru jeansowe, szerokie spodnie, podczas gdy jej włosy były rozpuszczone, a ona miała na sobie delikatny makijaż jak zawsze. Wzięła fioletową torebkę, a następnie wsiadła do swojego samochodu i pojechała do klubu, w którym Riko właśnie zaczynał pracę. Mimo iż na dworze było ciemno, ona założyła czarne okulary przeciwsłoneczne, aby nikt z początku jej nie poznał, a później weszła do środka, kupując wejściówkę, kręcąc się wokół baru. Usiadła na jednym z wysokich krzeseł, zwracając na siebie uwagę Riko, który właśnie pochylał się, szukając czegoś w szufladach baru.
— Co będzie dla pani?— spytał Riko.
— Poproszę wodę.— odpowiedziała Kenzie, a wtedy chłopak gwałtownie się podniósł, uderzając głową w blat. Podczas gdy rozmasowywał sobie guza, Kenzie spokojnie siedziała.
— Co tutaj robisz?— spytał zdezorientowany, wyciągając szklankę i nalewając do niej wody. Włożył tam kostki lodu, a także cytrynę z miętą.
— Liczyłam, że odpowiesz na moje wiadomości.— westchnęła Kenzie, biorąc wodę i przykładając telefon do terminala, by zapłacić.— Martwiłam się.
— Jestem zapracowany.— odpowiedział Riko, robiąc kilka drinków jednocześnie.
— Widzę, Riko. Proszę cię tylko o jedną rozmowę. Wiem, że cały czas pracujesz, rozumiem to i doceniam, ale proszę tylko o jedno.— powiedziała Kenzie, unosząc okulary i układając je na głowie.
— Dobrze. Kończę dopiero o czwartej, ale możemy spotkać się jutro koło szesnastej.— odpowiedział Riko.
— Mogę poczekać.— stwierdziła dziewczyna, wzruszając ramionami.— Jesteś tutaj sam na barze na cały klub? Twojego szefa powaliło?
— Tak się złożyło, jedna osoba, która miała tutaj być ze mną, pochorowała się.— oznajmił Riko, wzdychając.
— Daj fartuch.— powiedziała Kenzie, a następnie weszła za ladę bez żadnego uprzedzenia. Riko zmarszczył brwi, odwracając się w jej stronę.— No co? Jestem bardzo leniwym człowiekiem, więc oglądałam nawet na YouTube, jak przygotowuje się różne drinki. Poza tym, proszę cię, dzisiaj w tym klubie są jakieś stare, bogate dziady, chcące się po prostu nawalić, nie zwrócą nawet uwagi, jak coś powalę.— stwierdziła Kenzie, wzruszając ramionami.
— Jesteś niemożliwa, naprawdę.— wymamrotał Riko, kręcąc głową z niedowierzaniem.— Możesz przyjmować zamówienia, nabijać kasę i przygotowywać najprostsze drinki. Resztą zajmę się ja.
— Oczywiście. Na to liczyłam.— odpowiedziała z uśmiechem Kenzie, zawiązując fartuch na swoich biodrach i upinając włosy. Później zabrali się do pracy.
💜
— Mogę zatrzymać ten fartuch na pamiątkę?— spytała nagle Kenzie, kiedy razem z Riko po zamknięciu posprzątali w klubie. Przez ostatnie sześć godzin wydawali drinki, ale także często się wygłupiali, dlatego dobrze spędzili czas. Niestety nie mieli czasu wcześniej porozmawiać.
— Jasne, raczej nikt się nie skapnie.— stwierdził Riko, odkładając szufelkę na swoje miejsce. Rozłożył się na jednej z kanapy, a Kenzie usiadła na fotelu.— Przepraszam za te kłamstwa.
— Ach, za to mnie przepraszać nie musisz.— odpowiedziała Kenzie, wzdychając.— Przeproś Nicky'ego. Ja nie mam ci nic za złe. Stało się, to się stało, i trudno.
— Dziękuję.— szepnął Riko, któremu oczy już się zamykały.— Tyle że wpakowałem się w jeszcze większe gówno niż zazwyczaj.
— Co się stało?— spytała zdziwiona Kenzie, marszcząc brwi.
— Gościu, u którego wynajmuję kawalerkę, dał mi dwa dni na zabranie gratów i wyniesienie się.— oznajmił Riko.
— Dlaczego?— spytała zdziwiona Kenzie, a następnie usiadła tuż obok jego głowy, którą chłopak z chwilą później położył na jej kolanach. Ona zaczęła głaskać go po policzkach.
— Nie płaciłem czynszu od dwóch miesięcy.— westchnął Riko.— Więc teraz jestem w sumie bezdomny.
— O nie, Riko, nie pozwolę na to.— powiedziała tylko stanowczo Kenzie, widząc, jak powieki chłopaka powoli opadają, a on odpływa w spokojną krainę snu.
Około godziny piętnastej Riko już się obudził, choć szczerze mówiąc, nie wiedział, jak znalazł się w domu Harperów. Kenzie wytłumaczyła mu, że z pomocą Tommy'ego przenieśli go śpiącego do pokoju Kenzie, a Nicky i Madeline jakimś cudem się nie obudzili. Chyba że obudzili, ale sprawiali pozory.
A później, o godzinie szesnastej, całą czwórką siedzieli na kanapie w salonie, pijąc ciepłe herbaty.
— Chciałbym cię przeprosić, Nicky.— zaczął cicho Riko.— Za te wszystkie kłamstwa. Nie chciałem, ale... coś kazało mi to powiedzieć. Strasznie mi głupio.
— Cieszę się, że umiesz przyznać się do błędu, ale słuchaj, nie mam ci tego za złe. Stało się, to się stało.— stwierdził Nicky, wzruszając ramionami.— Już wszystko w porządku, możesz wyluzować.
— Właściwie to nie może.— odezwała się nagle Kenzie, a wszystkie trzy pary oczu zwróciły się w jej stronę.— Właściciel kawalerki, którą wynajmował, wyrzucił go. Nie mogę pozwolić, żeby Riko mieszkał w samochodzie, czy na ulicy, dlatego pytam, czy Riko mógłby u nas zamieszkać?
Oznajmiła stanowczo Kenzie, patrząc na swoich rodziców, którzy wymienili się spojrzeniami. Natomiast Riko siedzący obok wcisnął twarz w dłonie z westchnieniem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro