Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

💜 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟕 💜

💜

Upewnij się, że przeczytał*ś dwudziesty szósty rozdział książki "Sen o Miłości"

Kenzie dopiero następnego dnia doszła do siebie. Nie wiedziała, na czym stoi teraz z Riko, dlatego aż brzuch bolał ją ze stresu, choć chłopak nie odbierał od niej żadnych telefonów. Leżała w łóżku praktycznie cały dzień, bezczynnie przeglądając kanały w telewizji, czy oglądając YouTube'a. Montowała także film na swój własny kanał i zamierzała go wrzucić, tylko najpierw musiała porozmawiać z chłopakiem.

— Kenzie, wszystko w porządku?— usłyszała w końcu głos Nicky'ego, kiedy o godzinie piętnastej nie wyszła jeszcze ze swojego pokoju, w którym się zakopała. Aktualnie siedziała z laptopem na parapecie na fioletowych, ale słysząc głos ojca, zeskoczyła, podchodząc do drewnianych, białych drzwi i je otwierając.

— Ta, raczej tak, tylko Riko nie odbiera żadnych telefonów.— westchnęła dziewczyna, opierając się o framugę.— Straciłam nadzieję.

— Straciłem takiego cudownego zięcia?— słyszał Nicky, wydając z siebie dziwny, niezidentyfikowany odgłos.

— A ja chłopaka? Słuchaj, jeżeli do jutra nie skontaktuję się z nim, to jedziemy wspólnie do McDonalda, a później na plażę, żeby wypłakiwać się sobie do rękawów. Co ty na to?— zaproponowała Kenzie.

— Myślę, że to doskonały pomysł. Mam jednak nadzieję, że nie będziemy musieli tego realizować.— odpowiedział całkiem poważnie Nicky z założonymi rękami.— Poza tym umówiliśmy się z Riko na mecz za dwa dni.

— Też mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. Spokojnie, oglądnięcie razem mecz, ja to wszystko ogarnę, tatku.— odparła brunetka, będąc aktualnie pieprzoną oazą spokoju, jednak w środku wariowała.

— Wpadniecie zaraz w depresję. Pisałam z Riko, jest w pracy.— oznajmiła Madeline, przechodząc obok nich z koszykiem, w którym miała pranie. Weszła do pralni, podchodząc do jednej z kilku pralek.

— Pisałaś z Riko?!— krzyknęli jednocześnie Nicky i Kenzie, idąc za kobietą, która właśnie pochyliła się i nastawiła pralkę.

— Tak, a co? Ktoś musiał jego również wspierać po tym wszystkim. Jego także mocno to poruszyło.— odpowiedziała Madeline, wzdychając.— A że robię za opiekunkę wszystkich, to do niego napisałam. Był na nocnej zmianie w klubie, a teraz śpi, więc Kenzie, daj mu odespać. Poza tym idzie do pracy znów na dwudziestą drugą.

— Ale my jesteśmy głupi, tatku...— wymamrotała Kenzie, wsadzając twarz w dłonie.— Pisał coś ważnego?

— Wyżalił mi się, ale prosił, żebym ci tego nie mówiła, więc na temat więcej się nie odezwę. I nie, nie jest w żaden sposób obrażony, czy coś... Dlaczego miałby być?— mruknęła pod nosem Madeline.— Ale pytał się, czy ty nie jesteś zła.

— I co odpisałaś?— spytała Kenzie, spoglądając na mamę z zaciekawieniem.

— Że nie jesteś, zgodnie z prawdą, tak?— odpowiedziała kobieta, a brunetka skinęła głową.— Więc tak jakby wszystko między wami w porządku, choć Riko boi się w ogóle spojrzeć ci w oczy po tym wszystkim. Okropnie głupio mu, że tak skłamał.

Wtrąciła Madeline, zerkając na Nicky'ego.

— Przecież nie mam mu tego za złe...— powiedział od razu Nicky, unosząc ręce w geście obronnym.

— Wiem, że przyjdzie cię przeprosić.— oznajmiła Madeline.— Ale nie mam zielonego pojęcia kiedy. Też mógłbyś do niego napisać...

— Tatku, lepiej do nikogo nie pisz, bo jeszcze mi chłopaka odbijesz...— wymamrotała Kenzie, a Nicky prychnął.— Pójdę dzisiaj do klubu, gdzie pracuje, i z nim porozmawiam.

— Jeju, znowu się zaczyna...— wymamrotał załamany Nicky, przecierając twarz rękoma.

— Powiem ci, że nie będę nic piła i sama się odwiozę do domu.— oznajmiła dziewczyna, a następnie pokazała ojcu język, idąc do swojego pokoju.

O godzinie dwudziestej drugiej wyszła z domu, ubrana w czarnego golfa i tego samego koloru jeansowe, szerokie spodnie, podczas gdy jej włosy były rozpuszczone, a ona miała na sobie delikatny makijaż jak zawsze. Wzięła fioletową torebkę, a następnie wsiadła do swojego samochodu i pojechała do klubu, w którym Riko właśnie zaczynał pracę. Mimo iż na dworze było ciemno, ona założyła czarne okulary przeciwsłoneczne, aby nikt z początku jej nie poznał, a później weszła do środka, kupując wejściówkę, kręcąc się wokół baru. Usiadła na jednym z wysokich krzeseł, zwracając na siebie uwagę Riko, który właśnie pochylał się, szukając czegoś w szufladach baru.

— Co będzie dla pani?— spytał Riko.

— Poproszę wodę.— odpowiedziała Kenzie, a wtedy chłopak gwałtownie się podniósł, uderzając głową w blat. Podczas gdy rozmasowywał sobie guza, Kenzie spokojnie siedziała.

— Co tutaj robisz?— spytał zdezorientowany, wyciągając szklankę i nalewając do niej wody. Włożył tam kostki lodu, a także cytrynę z miętą.

— Liczyłam, że odpowiesz na moje wiadomości.— westchnęła Kenzie, biorąc wodę i przykładając telefon do terminala, by zapłacić.— Martwiłam się.

— Jestem zapracowany.— odpowiedział Riko, robiąc kilka drinków jednocześnie.

— Widzę, Riko. Proszę cię tylko o jedną rozmowę. Wiem, że cały czas pracujesz, rozumiem to i doceniam, ale proszę tylko o jedno.— powiedziała Kenzie, unosząc okulary i układając je na głowie.

— Dobrze. Kończę dopiero o czwartej, ale możemy spotkać się jutro koło szesnastej.— odpowiedział Riko.

— Mogę poczekać.— stwierdziła dziewczyna, wzruszając ramionami.— Jesteś tutaj sam na barze na cały klub? Twojego szefa powaliło?

— Tak się złożyło, jedna osoba, która miała tutaj być ze mną, pochorowała się.— oznajmił Riko, wzdychając.

— Daj fartuch.— powiedziała Kenzie, a następnie weszła za ladę bez żadnego uprzedzenia. Riko zmarszczył brwi, odwracając się w jej stronę.— No co? Jestem bardzo leniwym człowiekiem, więc oglądałam nawet na YouTube, jak przygotowuje się różne drinki. Poza tym, proszę cię, dzisiaj w tym klubie są jakieś stare, bogate dziady, chcące się po prostu nawalić, nie zwrócą nawet uwagi, jak coś powalę.— stwierdziła Kenzie, wzruszając ramionami.

— Jesteś niemożliwa, naprawdę.— wymamrotał Riko, kręcąc głową z niedowierzaniem.— Możesz przyjmować zamówienia, nabijać kasę i przygotowywać najprostsze drinki. Resztą zajmę się ja.

— Oczywiście. Na to liczyłam.— odpowiedziała z uśmiechem Kenzie, zawiązując fartuch na swoich biodrach i upinając włosy. Później zabrali się do pracy.

💜

— Mogę zatrzymać ten fartuch na pamiątkę?— spytała nagle Kenzie, kiedy razem z Riko po zamknięciu posprzątali w klubie. Przez ostatnie sześć godzin wydawali drinki, ale także często się wygłupiali, dlatego dobrze spędzili czas. Niestety nie mieli czasu wcześniej porozmawiać.

— Jasne, raczej nikt się nie skapnie.— stwierdził Riko, odkładając szufelkę na swoje miejsce. Rozłożył się na jednej z kanapy, a Kenzie usiadła na fotelu.— Przepraszam za te kłamstwa.

— Ach, za to mnie przepraszać nie musisz.— odpowiedziała Kenzie, wzdychając.— Przeproś Nicky'ego. Ja nie mam ci nic za złe. Stało się, to się stało, i trudno.

— Dziękuję.— szepnął Riko, któremu oczy już się zamykały.— Tyle że wpakowałem się w jeszcze większe gówno niż zazwyczaj.

— Co się stało?— spytała zdziwiona Kenzie, marszcząc brwi.

— Gościu, u którego wynajmuję kawalerkę, dał mi dwa dni na zabranie gratów i wyniesienie się.— oznajmił Riko.

— Dlaczego?— spytała zdziwiona Kenzie, a następnie usiadła tuż obok jego głowy, którą chłopak z chwilą później położył na jej kolanach. Ona zaczęła głaskać go po policzkach.

— Nie płaciłem czynszu od dwóch miesięcy.— westchnął Riko.— Więc teraz jestem w sumie bezdomny.

— O nie, Riko, nie pozwolę na to.— powiedziała tylko stanowczo Kenzie, widząc, jak powieki chłopaka powoli opadają, a on odpływa w spokojną krainę snu.

Około godziny piętnastej Riko już się obudził, choć szczerze mówiąc, nie wiedział, jak znalazł się w domu Harperów. Kenzie wytłumaczyła mu, że z pomocą Tommy'ego przenieśli go śpiącego do pokoju Kenzie, a Nicky i Madeline jakimś cudem się nie obudzili. Chyba że obudzili, ale sprawiali pozory.

A później, o godzinie szesnastej, całą czwórką siedzieli na kanapie w salonie, pijąc ciepłe herbaty.

— Chciałbym cię przeprosić, Nicky.— zaczął cicho Riko.— Za te wszystkie kłamstwa. Nie chciałem, ale... coś kazało mi to powiedzieć. Strasznie mi głupio.

— Cieszę się, że umiesz przyznać się do błędu, ale słuchaj, nie mam ci tego za złe. Stało się, to się stało.— stwierdził Nicky, wzruszając ramionami.— Już wszystko w porządku, możesz wyluzować.

— Właściwie to nie może.— odezwała się nagle Kenzie, a wszystkie trzy pary oczu zwróciły się w jej stronę.— Właściciel kawalerki, którą wynajmował, wyrzucił go. Nie mogę pozwolić, żeby Riko mieszkał w samochodzie, czy na ulicy, dlatego pytam, czy Riko mógłby u nas zamieszkać?

Oznajmiła stanowczo Kenzie, patrząc na swoich rodziców, którzy wymienili się spojrzeniami. Natomiast Riko siedzący obok wcisnął twarz w dłonie z westchnieniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro