💜 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟐 💜
💜
Upewnij się, że przeczytał*ś dwudziesty pierwszy rozdział książki "Sen o Miłości"
Kenzie przeszła do finału. Oczywiście od samego początku przyjazdu tam wiedziała, że prawdopodobnie dostanie się do finału, jednak były pewne chwile zwątpienia, kiedy nie wierzyła w siebie i po prostu była słaba.
Ale przecież musiała udowodnić, że jej sukces nie zależy wyłącznie od jej rodziców, gdyż wszyscy myśleli, że była od nich uzależniona. Może i była, ale nie chciała tego pokazywać. Żeby osiągnąć sukces, taki jak jej rodzice, nie mogła pokazywać swoich słabości.
W życiu celebrytów nie można było być osobą słabą, ponieważ zawsze znajdzie się człowiek, który cię zlekceważy, a ty wtedy nie możesz dać mu się zdeptać jak jakaś mała mrówka. Kenzie doskonale o tym wiedziała.
— Gratuluję, kochanie.— szepnęła Madeline, ubrana w różową, przylegającą sukienkę, opinającą jej krągłości, obejmując córkę po skończonym programie.
— Dziękuję, mamciu.— odpowiedziała Kenzie, niemal wzruszając się ze szczęścia. W końcu wszystko szło po jej myśli.
— Jestem z ciebie megadumna.— uśmiechnęła się Madeline, a później wyprostowała się, poprawiając przykrótką sukienkę.— Jedziemy zmienić hotel.
— Jasne.— odpowiedziała Kenzie, po czym nałożyła na nos czarne, przeciwsłoneczne okulary, mimo iż na dworze było już praktycznie ciemno. Oczywiście pokonując najpierw ogromny tłum ludzi, dziewczyny przedostały się do limuzyny, która zawiozła ich pod następny, ostatni hotel.— Tata załatwił sprawę z Masonem?
— Z tego, co mówił, to jest w trakcie.— odpowiedziała Madeline, a jej mocno ściśnięty kucyk tylko dodawał jej poważności i władzy, która od niej biła.
— Chciałabym być taka silna, jak ty.— szepnęła tylko Kenzie, po czym położyła się, chowając głowę w kolana swojej matki, która pochyliła się i pocałowała ją w czoło, czule pocierając.
Około godziny dwudziestej drugiej były już w hotelu. Odebrały kartę od ich apartamentu, po czym udały się windą na trzydzieste piętro, wchodząc do pokoju, ciągnąc ze sobą po jednej walizce: różowej i fioletowej.
— Jestem wykończona.— wyszeptała Kenzie, dając tym samym do zrozumienia Madeline, że idzie wziąć szybki prysznic i idzie spać.
— Jutro ostatni dzień i możesz wrócić do laniuchowania.— odpowiedziała ze śmiechem Madeline, klękając i wyjmując piżamę ze swojej walizki.— Pójdę do drugiej łazienki się ogarnąć.
Dwadzieścia minut później Kenzie leżała już na łóżku, patrząc na białe drzwi nieprzytomnym wzrokiem, czekając, aż Madeline przez nie wejdzie. Kiedy w końcu to się stało, kobieta ubrana była w różową piżamę Victoria's Secret, nie miała na sobie makijażu i miała rozpuszczone włosy, choć i tak była piękna.
— Dobranoc.— mruknęła tylko Kenzie pod nosem, wtulając się w poduszkę, a Madeline położyła się tuż obok niej, czekając, aż na dobre zaśnie.
Następnego ranka oczywiście Madeline obudziła się pierwsza, dlatego niemal od razu poszła się ogarnąć. Podczas ogarniania się rozmawiała z Nickym na kamerce, a kiedy wróciła, Kenzie w końcu się obudziła.
— Tata załatwił sprawę z Masonem.— oznajmiła Madeline z cichym westchnieniem, pocierając skronie.
— Świetnie mieć dobre wiadomości z samego rana.— mruknęła Kenzie, przecierając oczy i podnosząc się do pozycji siedzącej.— Ale dzisiaj będzie zapiernicz...
— Wiem, Kenzie, ale żeby coś osiągnąć, musisz się poświęcić.— zauważyła Madeline, a młodsza dziewczyna tylko jej przytaknęła. Doskonale o tym wiedziała – obserwowała swoich rodziców od małego i powoli, z czasem, uczyła się życia.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Madeline powiedziała Kenzie, by ta je otwarła, dlatego młoda dorosła wstała z łóżka, podchodząc do ogromnych, ciężkich drzwi i je otwierając. Zdecydowanie nie spodziewała się zobaczyć osoby, które stanęły w drzwiach: był to Nicky, Mason, Tommy, a przede wszystkim Riko.
— Co wy... co wy tutaj robicie?— spytała zszokowana dziewczyna, zakrywając usta dłonią, gdy została przytulona przez ojca, a później przez resztę.
— Przyjechaliśmy zobaczyć na żywo, jak wygrywasz.— oznajmił z wesołym uśmiechem Riko, jak to miał w zwyczaju. Kenzie tuliła go odrobinę dłużej, niż pozostałych.— I kopiesz dupę Rosenowi. Oj, uwierz mi, gdybym mógł, już dawno bym to zrobił.
— A ja, gdybym tylko wiedziała, jaki to kretyn, nawet bym na niego nie spojrzała.— roześmiała się Kenzie.— A teraz, powiedz mi Mason, co odpieprzyłeś?
— Nie mogę ci powiedzieć.— szepnął tylko chłopak, wzruszając ramionami, zerkając ukradkiem na Nicky'ego. Kenzie prychnęła, również zerkając na ojca.
— Ty też?— spytała, rozkładając ramiona.— Super.
— Mówiłam, że porozmawiamy, kiedy już w końcu znajdziemy się w domu.— zauważyła Madeline, podchodząc do córki i kładąc dłoń na jej ramieniu.
— Ta, jasne. Ale jeżeli wtedy mi nie powiecie, pójdę z wami do sądu.— wymamrotała tylko Kenzie, a następnie odeszła gdzieś z Riko.
O godzinie dziewiętnastej wszyscy zjawili się już na planie. Kenzie zdawało się, że było znacznie więcej ludzi, niż przeważnie witało całą jej rodzinę wcześniej. Aktualnie przed wejściem na plan stało z tysiąc ludzi, których ochrona próbowała opanować.
Gdy Kenzie siedziała w swojej garderobie i już się przygotowywała, jej rodzice, Mason, Tommy i Riko byli już gotowi. Dziewczyna nie wiedziała nawet o tym, że Madeline na samym początku programu będzie śpiewać – dowiedziała się o tym dopiero chwilę temu.
Madeline miała na sobie przykrótką, przylegającą do ciała, pudrowo różową spódniczkę, tego samego koloru top odkrywający jej brzuch oraz bez ramiączek. Na dole miała szpilki, które miały około siedmiu cali i sięgały jej za kolana. Włosy jak zawsze ostatnio związane miała w eleganckiego, charakterystycznego kucyka, a jej makijaż był jak zawsze. Chłopacy natomiast byli ubrani w eleganckie, idealnie skrojone i zdecydowanie drogie garnitury.
— Myślę, że ty również jesteś gotowa.— powiedziała z uśmiechem Madeline, kiedy skończyła doklejać Kenzie sztuczne rzęsy.
Dziewczyna również wyglądała olśniewająco. Miała na sobie ciemnofioletowe spodnie dresowe z czarnym sznurkiem, a na górze zwykły, czarny top, identyczny, jak u Madeline, tyle że u Kenzie ramiona zakrywała bluza – tego samego koloru co spodnie – z wykrojoną klatką piersiową. Na stopach miała wygodne, czarne conversy.
— Nie stresuj się. Na pewno to wygrasz.— pocieszyła ją Madeline, całując jej czubek głowy.
— Mam nadzieję.— westchnęła tylko Kenzie przed wyjściem, zaciskając ręce w pięści. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby to wszystko zawaliła i przegrałaby. Pokazałaby wtedy Rosenowi, że tak naprawdę to on jest lepszy, a wtedy świat prawdopodobnie wypominałby jej to do końca życia.
— Powodzenia.— powiedzieli niemal wszyscy po kolei, podchodząc do Kenzie i całując czubek jej głowy. Riko objął ją mocno, szepcząc jej do ucha podnoszące na duchu słowa:
— Wygrasz to, skarbie. Wierzę w ciebie.
To zdecydowanie poprawiło Kenzie humor.
Najpierw jednak na scenę weszła Madeline. Stanęła pośrodku, a ogromne ekrany wyświetlały różowe niebo z białymi chmurami. Madeline trzymała w dłoniach różowy mikrofon ozdobiony cyrkoniami, a już chwilę później rozległa się melodia i kobieta zaczęła śpiewać swoją piosenkę.
— ♪ I've been outta sight... I've been worried 'bout you lately... Runnin' outta time... Wishin' you would come and save me...
Później na scenę wkroczyła druga kobieta Harperów, czyli oczywiście Kenzie. Jej występ oczywiście nie mógł być zwykły – na scenie zaraz pojawiła się ogromna, przezroczysta kula, która emanowała fioletowym światłem led. Kenzie weszła do środka, machając w stronę ogromnej widowni.
Rozległa się odpowiednia muzyka, a Kenzie już po chwili zaczęła swój występ, który mógł oczarować zdecydowanie wszystkich. Jej ruchy jak zawsze były subtelne i delikatne, pełne pasji i ogromnego talentu. Taniec po prostu jej wychodził. Bardzo wychodził, a wszyscy byli w ogromnym szoku.
Kiedy już miała kończyć i zostało jej kilka najtrudniejszych kroków, jej kula zaczęła się lekko poruszać. Z każdym jej najmniejszym krokiem kula uchylała się, a ona sama o mało się nie przewróciła. Dobrze, że nikt nie mógł zobaczyć jej strachu w oczach.
Była tak blisko. Tak cholernie blisko, a teraz wszystko poszło się walić. Wiedziała, że ktoś prawdopodobnie specjalnie włączył ruchliwą scenę, która zaczęła się kołysać. Doskonale wiedziała kto.
Zobaczyła przez szkło Madeline, która zakryła usta dłonią, nie mogąc patrzeć na porażkę córki. Nicky pobiegł gdzieś za scenę, by natychmiast dowiedzieć się, o co chodzi. Za nim dyskretnie poszli chłopacy. A Kenzie nie wiedziała, co robić.
Musiała wziąć się w garść. Wiedziała, że to Rosen próbuje jej zaszkodzić, ale ona odbije piłeczkę i to wygra choćby nie wiadomo co. Zaczęła więc tańczyć ponownie, starając się nie zwracać uwagi na to, co dzieje się ze sceną i z kulą. Trzymała równowagę, wciąż tańcząc hip–hop do swojego ulubionego kawałka.
— To ten guzik?— spytał Tommy, nachylając się nad stołem na zapleczu, gdzie było dosłownie pierdyliard guzików, które od czegoś były. Kilkanaście prawdopodobnie było od świateł, czy innych pierdół, ale tylko jeden był od poruszającej się sceny.
— Nie mam zielonego pojęcia.— Nicky wzruszył ramionami, ale przycisnął zielony guzik z impetem, gotowy do zrobienia wszystkiego, by pomóc swojej jedynej córci.
— To ten!— krzyknął w ich stronę Riko, który stał za kulisami i obserwował, jak Kenzie tańczy. Nicky, Tommy i Mason podbiegli do niego, oglądając, jak Kenzie właśnie kończy taniec.
Dziewczyna wiedziała, że nie wszystko poszło zgodnie z planem, bo gdy kula zaczęła się poruszać, nie wiedziała, co uczynić i była zagubiona, ale szybko doszła do siebie i zatańczyła najlepiej, jak tylko potrafiła.
Zrobiła, co mogła. Teraz musiała czekać na wyniki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro