💜 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟏 💜
💜
Upewnij się, że przeczytał*ś dwudziesty rozdział książki "Sen o Miłości"
Kenzie była na pierwszym miejscu w rankingu. Poczuła ciężar opadający z jej barków, kiedy zobaczyła swoją twarz na samym szczycie. Była dumna z siebie, że w końcu nadgoniła Rosena, który teraz był drugi. W programie pozostały trzy osoby. Jutro miał odbyć się półfinał, a pojutrze – finał. Kenzie nie mogła się już doczekać, aż wróci do Californii, do domu, do Riko...
Jednak na razie musiała pozostać spięta.
Od razu po zakończeniu programu ruszyła do swojej garderoby, by się przebrać, a już z chwilą później wychodziła z niej wraz z Nickym i Madeline. Założyła na nos czarne, przeciwsłoneczne okulary, a ubrana była w to samo, w czym tutaj przyszła.
— Gotowe na kolejną dawkę fleszy i natrętnych ludzi oraz reporterów?— spytał Nicky w stronę Kenzie i Madeline, która również miała różowe okulary przeciwsłoneczne.
— Proszę, urodziłam się do tego.— prychnęła Madeline z triumfalnym uśmiechem, a następnie chwyciła swoją torebkę.— Walizki gotowe?
— Czekają w limuzynie, która stoi przy tylnym wyjściu, ale podobno tłumy już tam są.— oznajmił Nicky, zerkając na swój telefon w czarnej obudowie.— Dobra, pośpieszmy się.
— Jasne.— mruknęła Kenzie, po czym ruszyła za Nickym i Madeline, którzy złapali się za ręce. Przecież byli przyzwyczajeni do błysku lamp, tysiąca kamer nagrywających ich, denerwujących ludzi i reporterów, którzy chcieli wychwycić każdy moment z ich życia.
Wyszli z ogromnej hali, a Kenzie zdawało się, że jeszcze nigdy w życiu nie widziała takiego tłumu. Ich limuzyna stała dosłownie metr od wyjścia, a jednak była tak bardzo daleko. Tłum blokował przejazd dla innych samochodów, w ogóle nie było przejścia. Gdyby nie ochroniarze, Kenzie pomyślała, że na pewno zawróciłaby, jeśli tylko nadarzyłaby się taka okazja.
Usiadłszy w samochodzie jako pierwsza, poczuła, jak jej ciało zalewa fala gorąca. Oparła się o czarny, skórzany fotel limuzyny, a drżącymi rękami ściągnęła okulary. Na szczęście szyby w samochodzie były całkowicie przyciemnione. Poczuła, jak jej oddech przyśpiesza, coraz trudniej było jej opanować drżenie rąk.
— Kenzie?— spytał nagle Nicky, który zatrzasnął drzwi samochodu, a szofer powoli odjechał, co nie było oczywiście łatwe przez setki ludzi chcących uchwycić rodzinę Harperów.
— Przepraszam.— szepnęła przerażona, podkulając kolana, wsuwając dłonie we włosy. Poczuła łzy na policzkach – nigdy nienawidziła tego uczucia bezsilności, które, choć nie często ją spotykało, było okropne. Czuła pustkę.
— Cholera.— wymamrotał Nicky, który doskonale wiedział, co się święci. Kenzie przecież już kilka razy miała napad paniki, a jej zachowanie w tym momencie zwiastowało kolejny.
Brunet wstał ze swojego miejsca, przesiadając się na fotel obok Kenzie. Objął ją ramionami, a dziewczyna zaczęła teraz drżeć w jego ramionach. Madeline nachyliła się, z barku wyjęła szklankę, napełniając ją wodą, podając córce.
— Jesteś bezpieczna, rozumiesz?— szeptał Nicky, głaszcząc ją powoli po włosach.— Przysięgam, że gdy jestem obok, nic ci się nie stanie...
— Dziękuję.— odparła, ocierając łzy, które niestety rozmyły jej makijaż. Pociągnęła nosem, ale z chwilą później Madeline podała jej chusteczkę higieniczną. Wydmuchała nos, a później znów wtuliła się w Nicky'ego.
Siedzieli tak, dopóki nie dojechali do ich nowego hotelu. Każdy wcześniejszy był ogromny, dlatego ten nie był żadnym wyjątkiem. Na szczęście tutaj było praktycznie zero ludzi, jeśli już – byli to przypadkowi przechodnie. Weszli do hotelu, po czym udali się do swoich apartamentów.
Następnego dnia Madeline stwierdziła, że dobrym pomysłem będzie zabranie Kenzie na zakupy, by ta mogła się choć trochę odstresować. Blondynka doskonale wiedziała, że takie akcje w życiu każdego pozostawiają piętno, przed czym bardzo chciała uchronić córkę, choć wiedziała, że to nieuniknione.
— Gdzie pójdziemy?— spytała Kenzie z czarnymi okularami przeciwsłonecznymi na nosie, przewieszając torebkę przez ramię, będąc w fioletowej, krótkiej i obcisłej koszulce, a także czarnej marynarce i tego samego koloru spodniach.
— Najpierw pójdziemy do mojego ulubionego: Victoria's Secret. Następnie udamy się do Gucci, Louisa Vuitton, Diora i Chanel.— oznajmiła uśmiechnięta Madeline, jak zawsze cudownie wyglądając.
— Jasne.— przytaknęła Kenzie, nie mogąc doczekać się już zakupów z matką, z którą przecież wspaniale się dogadywała – tak samo z Nickym.
— I tak, oczywiście, że ja płacę.— dodała ze śmiechem blondynka, widząc minę córki.
— Dziękuję.— zachichotała tylko Kenzie, a Madeline objęła ją ramieniem, głaszcząc po włosach.— A tata co robi?
— Nicky...— mruknęła Madeline, nie do końca wiedząc, co powiedzieć.— Musiał coś załatwić.
— Na pewno? Coś się stało?— spytała zdenerwowana Kenzie, jednak kobieta zaprzeczyła szybko głową.
— Jasne, że nie, po prostu musiał załatwić coś poza Francją.— odpowiedziała Madeline, posyłając jej uspokajający uśmiech.
— Ale będzie na występie, tak?— upewniła się Kenzie, unosząc obie brwi do góry, zniżając trochę okulary.
— Tego nie wiem...— przyznała Madeline.— Na pewno chciałby tutaj być, ale ta sprawa nie mogła czekać...
— Mamo, co się stało?— spytała Kenzie, która robiła się coraz bardziej zdenerwowana. Nienawidziła, kiedy rodzice cokolwiek przed nią ukrywali i nie chcieli powiedzieć jej, o co chodzi.— Mówisz, jakby tą sprawą był jego własny pogrzeb, do cholery.
— Córciu, oczywiście, że nic mu się nie stało.— powiedziała od razu Madeline, prychając.— Musiał wrócić do Californii.
— Dlaczego?— spytała zdziwiona Kenzie, marszcząc brwi. Bardzo chciała, aby i Nicky patrzył na żywo, jak kopie dupę Rosenowi i wygrywa.
— Mason przeskrobał, tym razem na dobre.— westchnęła Madeline.— Poleciał to załatwić.
— Co Mason znowu odwalił?— zapytała zszokowana Kenzie.
— Nie mogę teraz ci powiedzieć, skarbie.— szepnęła Madeline.— Przepraszam, ale to musi zostać w tajemnicy między naszą trójką.
— Dlaczego chcecie to przede mną ukryć?— mruknęła, wzruszając ramionami.— Bo co? Bo sypnę i wasza reputacja pójdzie się walić?
— Nie zrozum nas źle, przecież chcemy dla was jak najlepiej...— powiedziała Madeline, pocierając ramiona córki.— Zaufaj mi.
— Więc jak zadzwonię do Masona, to też nic mi nie powie? Mimo iż jestem starsza?— spytała Kenzie i prychnęła.
— Przepraszam.— odpowiedziała tylko Madeline.— Możemy spędzić ten dzień w Paryżu jak najlepiej? Jutro po programie będziemy już wracać, dlatego byłoby świetnie, gdybyśmy obeszły dzisiaj wszystkie sklepy, do których chciałam iść.
— W porządku.— wyszeptała Kenzie, kiwając głową.
Z Madeline wróciły do hotelu po godzinie siedemnastej, dlatego Kenzie miała półtora godziny, by się przygotować. Kupiły naprawdę dużo ubrań, bielizny, torebek, butów kosmetyków i perfum, aż obie nie wiedziały, gdzie pomieścić wszystkie te rzeczy w drodze powrotnej.
Taniec Kenzie od samego rana był przygotowany – dziewczyna nie wyszłaby z hotelu, gdyby nie była w stu procentach pewna, że jej taniec jest idealnie dopracowany. Chwilę przed wyjściem z hotelu zadzwoniła do Nicky'ego.
— Cześć, tatku.— powiedziała niemal od razu, kiedy odebrał. Rozłożyła się na łóżku, patrząc w sufit.
— Cześć, Kenziula. Przykro mi, że nie ma mnie tam z tobą, bo chętnie zobaczyłbym minę Rosena na żywo, kiedy okazuje się, że wygrasz, ale niestety nie mogę tam być...— mruknął zawiedziony Nicky.
— Co odwalił Mason?— spytała Kenzie po chwili ciszy.
— Pogadamy, kiedy z mamą wrócicie do Californii.— odpowiedział wymijająco Nicky.
— Tatku, proszę. Dlaczego to przede mną ukrywacie?— zadała pytanie zdziwiona Kenzie, rozkładając ramiona.
— Przepraszam. To zdecydowanie nie rozmowa na telefon.— stwierdził Nicky, a brunetka tylko prychnęła, szybko pożegnała się i rozłączyła. Nicky zdążył dodać już coś na temat, że na pewno będzie oglądał ją w telewizji, ale raczej już go nie słuchała.
— Kenzie, od razu po zakończeniu programu zmieniamy hotel.— przypomniała Madeline, kiedy spotkały się na korytarzu chwilę przed wyjściem.
— Jasne.— mruknęła Kenzie.— Czy... będę mogła spać dzisiaj u ciebie w apartamencie?
— Oczywiście, słońce.— szepnęła Madeline, pochylając się delikatnie i całując czoło córki.— Dobrze, chodźmy już. Musimy tam jechać, żebyś pokazała, na co cię stać.
— Jasne, że tak.— odpowiedziała ze śmiechem Kenzie, poprawiając torebkę na ramieniu.
Ruszyła przed siebie z matką pewnym krokiem. Doskonale wiedziała, że jej układ jest na tyle dobry, że na pewno nie odpadnie i dostanie się do finału razem z Rosenem. Nie bała się.
I właśnie tak się stało. Harperowie zawsze dostawali to, czego chcieli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro