Rozterki emocjonalne
Nadszedł kolejny dzień. Zbudziłam się o 7:55 i znowu myślałam, że hałasem, który mnie obudził był mój budzik, ale okazało się, że było to połączenie od Bartka. Odebrałam.
- Halo? - spytałam, ledwo kontaktując.
- Hej, Renata. Jak się czujesz?
- Ja dobrze, ale co z tobą? Nadal chorujesz?
- Nie, wyleżałem się za wszystkie czasy i jestem gotowy do dalszej pracy! Tylko że postanowiłem skoczyć po chleb i jajka przed spotkaniem w studiu i utknąłem w kolejce. Zadzwoniłem do Adriana, zaszedł do mnie do sklepu i dałem mu klucz, prawdopodobnie jest już w studiu i czeka. Ja się trochę spóźnię, ale możecie powoli szykować się do pracy, dopóki nie przyjdę.
- Naprawdę mu ufasz...
- Jakby coś zniknęło z mojego domu, byłby jedynym podejrzanym, haha! Dlatego nie boję się, ale w sumie to myślę, że można mu ufać.
- Ta... - mruknęłam. - Dobra, to idę do studia.
- Powodzenia, niebawem też się tam zjawię.
- Ok, do zobaczenia. - rozłączyłam się i poszłam się szykować.
W drodze do studia zastanawiałam się, czy jest tam już Janek...
-„Obym tylko nie zastała tam samego Adriana." - myślałam.
Kiedy dotarłam na miejsce, zauważyłam Adriana. Stał tak, jakby na kogoś czekał, więc spełniły się moje obawy - jak na razie był tam tylko on... zaczęłam się po cichu wycofywać, jednak on mnie zauważył i zaczął iść w moją stronę. Zamarłam, nie wiedziałam, co zrobić. Podszedł do mnie:
- Porozmawiamy? - spytał, patrząc na mnie, jednak ja nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Byłam skrępowana wczorajszą sytuacją, tym, jak wygarnęłam mu prosto w twarz... Janek pewnie też nie czuł się wtedy komfortowo. Wszystkim narobiłam problemów...
- Przepraszam, ale nie... - odparłam smutno. Odwróciłam się w stronę wyjścia i chciałam jak najszybciej odejść, jednak Adrian przyparł mnie do ściany, kładąc na niej ręce po obu moich stronach, odcinając mi tym samym drogę ucieczki.
- Nie dam ci odejść, dopóki nie porozmawiamy o tym, co powiedziałaś wczoraj.
- Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać... - patrzyłam w podłogę.
- Chcę wiedzieć, czy to, co powiedziałaś, było szczere. - wpatrywał się we mnie.
-„Tak, ale nie miałeś tego usłyszeć..." - pomyślałam.
- Renia, co ja robię źle? - spytał, kiedy nie dostał ode mnie żadnej odpowiedzi.
- W kółko chcesz tylko rozmawiać, a nie pomyślałeś, że ja sama nie wiem już, co czuję?! - znowu wybuchłam i już po chwili tego pożałowałam.
- Nieustannie wybuchasz, zamiast coś powiedzieć normalnie... z NIM też rozmawiasz w taki sposób?!
- Z kim? Z Jankiem?
- Tak.
Spuściłam głowę. - Przepraszam. - zaczęłam rozglądać się nerwowo. Wiedziałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie odpowiedzieć mu i przestać trzymać go w takiej niepewności. - Tak, to było szczere. Nie chciałam cię stracić przez ten naszyjnik... bo jesteś moim przyjacielem. - powiedziałam.
- Kolega ze studia, przyjaciel... po prostu chcę wiedzieć, czy naprawdę tylko w taki sposób o mnie myślisz.
Zarumieniłam się. - Ja... sama nie wiem.
Położył dłoń na moim policzku. Spojrzałam mu w oczy. Wpatrywałam się w nie z takim skupieniem, że nie zauważyłam, kiedy jego ręka powędrowała na mój podbródek, a potem na szyję. Zadrżałam, a on to zauważył. - Mam aż tak zimne ręce? - uśmiechnął się lekko.
- Nie... są ciepłe. - odparłam. - ...Dlaczego tak na mnie patrzysz? - spytałam niepewnie.
- To ty patrzysz w mi w oczy.
- Dobra, to nie będę patrzeć w ogóle. - odparłam, odwracając wzrok.
- ...Chcę, żebyś na mnie patrzyła. - odparł.
Jego usmiech sprawił, że też się uśmiechnęłam, sama nie wiem czy z rozbawienia, czy zdenerwowania.
- „Dlaczego tak się zachowuję?!" - myślałam cały czas. - „Dlaczego chcę być jeszcze bliżej niego?" - zbliżyłam się, a on spojrzał na mnie nieco zaskoczony.
Również się do mnie zbliżył. Zobaczył, że nie protestuję... cóż, byłam zbyt skupiona na jego oczach, złączył nasze usta w pocałunku.
To wydarzyło się tak szybko, że z początku nie wiedziałam, co się dzieje. Straciłam zmysły i wszystko wokół mnie tak jakby przestało istnieć. Pociągnął swoimi ustami moją dolną wargę, a ja zrobiłam to samo z jego górną. Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo... czułam się, jakby to trwało wieczność, chociaż zapewne minęło jedynie kilkanaście sekund, jednak postanowiłam to ukrócić i się od niego odsunełam. Odwróciłam wzrok i dotknęłam swoich ust zdezorientowana
-" Co ja robię?"- pomyślałam
- Przepraszam nie powinienem, ale wydawalo mi się że ty tez tego chcesz - podrapał się po karku z zakłopotania
- Chciałam...- powiedziałam prawie nie słyszalnie
Naprawdę nie wiedziałam, co się ze mną dzieje... z jednej strony tak bardzo tego chciałam, z drugiej czułam, że moje nogi są jakby z waty i zaraz upadnę.
- Dlaczego... ty... wprawiasz mnie w takie zakłopotanie? - schowałam twarz w ręce.
Zdjął jedną z moich rąk z mojej twarzy i splótł swoje palce z moimi.
Serce biło tak mocno, że zastanawiałam się, czy on je słyszy, czułam „motyle" w moim brzuchu.
-Dlaczego tu jest tak gorąco?- powiedziałam jak najciszej jednak stałam w niewielkiej odległości od Adriana który mnie usłyszał i zaśmiał się.
-„Znowu hipnotyzuje mnie swoim uśmiechem... - pomyślałam. - „Przy nim czuję się bezsilna." - uniosłam wzrok i znowu na niego spojrzałam - był radosny, a można by nawet rzecz, że rozpromieniony. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam skracać naszą odległość od siebie, on robił to samo, dzieliły nas od siebie już tylko milimetry, gdy do pomieszczenia ktoś wszedł...
- Ups... - zaśmiał się Bartek, opierając się o framugę drzwi.
Odsunęłam się od Adriana i mocno się zarumieniłam, a on tylko stał, obejmując mnie i patrząc na wyraźnie rozbawionego Bartka.
- Uważaj, bo jeszcze cię pomylę z burakiem. - zażartował Bartek, patrząc na mnie.
- Raczej z buraczkiem cukrowym. - odparł Adrian. - Takim słodkim... - dodał tak cicho, bym tylko ja to usłyszała.
-„No dzięki, bo od takich komentarzy wcale nie będę jeszcze bardziej czerwona..." - pomyślałam.
- Chcę was za pięć minut widzieć gotowych do nagrania piosenki, przynajmniej będziecie wiedzieć, o jakie emocje chodzi. - oznajmił Bartek, wciąż chichocząc pod nosem, po czym opuścił pomieszczenie.
- Nagrajmy to jak najlepiej potrafimy i będziemy mieli to z głowy, przestanie się czepiać. - powiedział do mnie Adrian.
- T-tak, chodźmy... - skierowałam się w stronę drzwi, a razem ze mną Adrian. Próbowałam się uspokoić, jednak jego obecność mi to uniemożliwiała. Stojąc koło niego, moje serce waliło tak mocno, że miałam wrażenie, że każdy je słyszy... chwyciłam telefon i włączyłam przednią kamerkę, by przekonać się, jak wyglądam.
- Super, naprawdę jestem cała czerwona... - mruknęłam pod nosem.
- W czerwonym ci do twarzy. - usłyszałam głos Janka. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Och, już jesteś? Wyglądam jak burak...
- Jak dla mnie to bardziej truskawkowy odcień. - uśmiechnął się.
- Zapraszam nasze gołąbeczki! - zawołał Bartek.
- Jakie gołąbeczki? - spytał Janek.
- Długa historia.
- Idziemy? - usłyszałam za sobą głos Adriana i odwróciłam się w jego stronę.
- Tak, już... - odparłam.
Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Zdziwiłam się, ale nie zaprotestowałam. Odwróciłam się jeszcze do Janka i oznajmiłam:
- Za chwilę przyjdę.
- Czekam i chcę usłyszeć tę historię. - uśmiechnął się Janek, znikając za drzwiami.
Poszłam z Adrianem do pokoju nagrań i zaczęłam śpiewać, poszło nam naprawdę dobrze i nie musieliśmy już niczego powtarzać.
- No, jak chcecie, to potraficie. - uśmiechnął się Bartek. - Jesteście już wolni do końca dnia.
Wyszłam z pomieszczenia i poszłam dokończyć rozmowę z Jankiem.
- To co to za historia? - spytał, kiedy mnie zobaczył.
- Nie umiem tego opowiedzieć, wszystko działo się tak szybko...
- A co? Zrobił ci coś? - uniósł brew wymownie.
- Nie, nic. - odparłam szybko z bananem na twarzy, a on się zaśmiał.
- Chcesz pójść na spacer? Będę miał dużo wolnego czasu. - zaproponował, a ja bez wahania zgodziłam się. W końcu chciałam być jak najdalej od Adriana... porządnie mnie skrępował na resztę dnia.
Szliśmy inną drogą, niż zwykle, w pewnym momencie nie wiedziałam już, gdzie byliśmy. Znaleźliśmy się na jakiejś wąskiej, kamiennej drodze.
- Nie znam tego miejsca. - odezwałam się.
- Wiem. Zabrałem cię tu, bo chcę ci coś pokazać.
Idąc dalej, oglądałam się co jakiś czas na bloki, które robiły się coraz mniejsze ze względu na odległość, jaka nas od nich dzieliła. Powietrze było naprawdę świeże, czuć było, że jesteśmy daleko od ruchliwych ulic, a nad naszymi głowami przelatywały przeróżne ptaki, nie tylko gołębie, od których zawsze roiło się w centrum miasta. Czułam się dobrze, brakowało mi takiej dzikiej przestrzeni z dala od ludzi z dużą ilością drzew i nieskoszonych traw. Zrobiło się tak cicho, że słyszałam już tylko głos Janka opowiadającego mi różne historie, które tam przeżył. Mówił o jakimś konkretnym miejscu, ale nie chciał mi zdradzić, o jakie chodzi, ani gdzie dokładnie jest. Spacer bardzo nam się dłużył, ale nie był męczący ani nudny.
- Już jesteśmy. - oznajmił wreszcie Janek.
- Janek... - rozejrzałam się. - Tu nic nie ma, tylko widok na łąki i jakieś domki...
Spojrzał na mnie. - Za tym domem, pokażę ci. - przeszliśmy na drugą stronę i oniemiałam. Zobaczyłam przed sobą sad pełen drzew wiśniowych, na tle jeziora pokrytego z brzegu zielenią i drobnym żwirkiem. Wiśnie były czerwone i błyszczały od blasku słońca. Liście unosiły się na wietrze... trawa nie była zielona, tylko kolorowa, wszędzie kwitły różnego rodzaju i koloru kwiaty, nawet tulipany i maki.
- Może... chodźmy tam? - zaśmiał się Janek, widząc mnie oniemiałą i oderwaną od rzeczywistości. Nie odpowiedziałam, byłam zbyt zachwycona... w końcu poszłam przed siebie, a Janek do mnie dołączył. Sad był naprawdę ogromny, ciężko było się przez niego dostać do jeziora. Im dalej szliśmy, tym na starsze drzewa trafialiśmy, których korzenie były na tyle grube i duże, że trzeba było uważać, by się o nie nie potknąć... znaleźliśmy się blisko jeziora, w wodzie odbijały się chmury, a gdziekolwiek indziej nie spojrzałam, widziałam tylko te soczyste wiśnie.
- Cudownie, prawda? - spytał Janek, siadając na trawie.
- Tak... - odparłam i usiadłam obok niego. Zaczęliśmy patrzeć przed siebie w ciszy.
- Lepiej niż w parku. - odezwał się po dłuższej chwili. - Mógłbym tu siedzieć całymi dniami.
Pokiwałam tylko głową na znak, że się zgadzam. Położyliśmy się na miękkiej trawie i zaczęliśmy patrzeć w niebo... nawet nie zauważyliśmy, kiedy zaczęło robić się pomarańczowo-różowe.
- Och... pora iść. Niedługo zacznie się ściemniać, a taki kawał drogi w mroku i chłodzie nie brzmi za ciekawie. - powiedział. Miał rację, ale... nie chciałam iść. Mimo to zebrałam się w sobie i zaczęliśmy wracać.
- Jesteś dziś małomówna. - powiedział Janek w pewnym momencie. Miał rację, ale sama nie wiedziałam, dlaczego tak było... czy to przez Adriana, czy może przez ten piękny sad. A może to i to?
Droga do domu była już dość męcząca, ale wreszcie dotarliśmy. Pod mój blok, ponieważ wcześniej Janek zaproponował, że mnie odprowadzi.
- Jest już naprawdę zimno... - powiedziałam, wzdrygając się. - Więc będę iść... ale naprawdę dziękuję ci, że pokazałeś mi to miejsce. - uśmiechnęłam się. - I za to, że mnie odprowadziłeś też... że też ci się chciało.
- Nie ma za co. Chciałem pokazać ci to miejsce, bo byłem pewien, że ci się spodoba. - uśmiechnął się lekko.
Byłam już tak zmęczona, że nawet nie odpowiedziałam, tylko odwróciłam się w stronę bramy z zamiarem odejścia do domu. On jednak chwycił mnie za ramię. - Bez pożegnania? - spytał.
- A, tak, przepraszam... to do zobaczenia. - odparłam, jednak nadal mnie nie puszczał. Stanął bardzo blisko naprzeciwko mnie i pochylił się lekko. Nim zdążyłam się zorientować, nasze usta połączyły się. W mojej głowie nastąpiła gonitwa myśli... czy domyślił się, co zaszło między mną a Adrianem? Mimo to, to nie było w porządku z jego strony. Momentalnie się zarumieniłam i chciałam się wycofać, jednak nie zdążyłam, bo Janek został ode mnie gwałtownie przez kogoś odciągnięty. Cofnęłam się odruchowo pod samą bramę, kiedy mój umysł zrozumiał, że ja również mogę być w niebezpieczeństwie. Dopiero kiedy zorientowałam się, że stoi przede mną Adrian, opuściło mnie przerażenie. - Adrian! - odetchnęłam z ulgą. - To tylko ty... - po chwili jednak mój wzrok powędrował na Janka, który opierał się o bramę i trzymał rękę na swoim nosie. - Ja-Janek? - zbladłam na widok krwi, której nie był w stanie zatamować. Sparaliżowało mnie. W pewnym momencie Janek mimo złamanego nosa rzucił się na Adriana i powalił go na ziemię. Krzyknęłam z przerażenia, Adrian też wyglądał na wystraszonego.
- Co żeś sobie myślał, celując we mnie pięścią?! - wykrzyczał Janek, szarpiąc Adriana za kołnierz.
- A ty co żeś myślał, całując Renatę?!
Byłam wprost zaszokowana zaciętością i zazdrością Adriana... ale nie w pozytywnym sensie. Byłam na niego wściekła. Bałam się zarówno o niego, jak i o Janka, bo wyglądali, jakby chcieli się nawzajem pozabijać. Kiedy szok mnie wreszcie opuścił, zaczęłam odciągać Janka od Adriana. - Dosyć tego! Proszę, zostaw go! - zapłakałam.
Zobaczył moje łzy i puścił Adriana, po czym znów oparł się o bramę i skrzywił się z bólu. Tymczasem Adrian podszedł do mnie z zamiarem przytulenia mnie, jednak cofnęłam się prędko. - Nie dotykaj mnie! - oburzyłam się, po czym podbiegłam do Janka. - Janek! Jak się czujesz?! - spytałam zmartwiona.
- Słabo mi... - odparł, wciąż się krzywiąc.
- Musisz iść do szpitala! - spojrzałam na Adriana, a zaraz znowu na Janka. Rozsądek kazał mi wyciągnąć szybko telefon i wezwać ambulans. Adrian w tym czasie stał obok, cały czas patrząc w dół. Wyglądał, jakby zżerało go poczucie winy, jednak ja byłam wtedy na niego zbyt wściekła, żeby się do niego choćby odezwać. Końcówka tego dnia była koszmarem... a moje serce znowu waliło jak młot, jednak już nie z ekscytacji, a z przerażenia, stresu i żalu...
---------------------------------------
2101 słów
Hej , dużo się dzieje w tym rozdziale, ale akcja musi się rozwijać. Jeśli się podoba to zostawcie gwiazdki albo komentarze .
W mediach jest Karol Osentowski stylizowany na Podsiadło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro