Niespodziewane spotkanie
Po skończonej próbie w teatrze, postanowiłam przespacerować się po parku. Był to ogrodzony od drogi skrawek zieleni, pomiędzy majestatycznymi drzewami rozciągały się długie alejki, co paręnaście metrów rozstawione były ławki pomalowane na czarno, w głębi parku znajdował się duży plac zabaw, mieściły się w nim cztery huśtawki w niebieskich barwach, dwie zjeżdżalnie, jedna dłuższa i wyższa, za to druga mała, przeznaczona dla najmłodszych. W rogu placu zabaw były ustawione ścianki do spinaczki, na środku znajdowała się wielka piaskownica, przy bramie ustawione były ławki, dookoła biegały uśmiechnięte dzieci. Park wydawał się jakby cały emitował dobrą energią, tak, że człowiek od razu się uśmiechał. Promyki słońca przebijające się przez gałęzie drzew oświetlały swym blaskiem wszystko, co napotkały. Dzięki tym promieniom trawa zdawała się błyszczeć. Ptaki latały w koronach drzew ćwierkając przy tym wesoło, po drzewach wspinały się wiewiórki, skacząc przy tym radośnie.
Spacerowałam po parku zamyślona słuchając piosenek, jak zwykle nie patrząc, gdzie idę. Pochłonięta przez piosenki i piękno natury, znowu na kogoś wpadłam, a tym kimś był nikt inny jak Adrian.
- Powinnaś uważać, jak chodzisz, bo kiedyś wpadniesz pod auto. - uśmiechnął się do mnie.
Wyciągnęłam jedną słuchawkę z ucha.
- Nic mi się nie stanie, ale dziękuję za troskę.
- Może Cię odprowadzę, by nic Ci się nie stało? - spytał z uśmiechem
- Czy on zawsze musi się uśmiechać? – pomyślałam.
- Nie chce sprawiać kłopotu, dam sobie radę. - powiedziałam i zaczęłam iść przed siebie, w pewnej chwili poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i spojrzałam w oczy Adriana.
- Gdzie ci tak śpieszno? – spytał.
Nie wiedziałam, co powiedzieć, dlatego po prostu patrzyłam w jego oczy. Był wysoki, więc żeby spojrzeć w jego błyszczące, niebieskie niczym niebo, roześmiane oczy, musiałam unieść głowę.
- Zawsze uśmiechnięty… - ponownie pomyślałam, patrząc na jego usta. Miał na sobie czarny płaszcz z dużymi, czarnymi guzikami, zasłaniający do połowy jego nogi.
- Spokojnie. - powiedział i zaśmiał się lekko. – Chciałem po prostu porozmawiać o próbie.
- A co do próby, jak poszła pogadanka?
- Dobrze, ale brakowało głównej gwiazdy piosenki. - uśmiechnął się szeroko.
- Ja nie jestem dobra, pewnie wszystko bym zepsuła. – spuściłam wzrok.
- Ej, nie mów tak. – złapał mnie za podbródek tak, bym patrzyła mu w oczy - wyszło by o wiele lepiej, jakbyś tam była. – uśmiechnął się lekko.
Zarumieniłam się, lecz ciągle patrzyłam w jego oczy.
- Ja... naprawdę muszę już iść, cześć! - powiedziałam szybko i ruszyłam przed siebie.
Musiałam pozbierać myśli, ten dzień był bardzo emocjonujący. Adrian jeszcze coś mówił, ale nie usłyszałam, bo byłam już za daleko. Wróciłam do domu i położyłam się spać.
Miesiąc później znowu zostałam zaproszona do studia. Miałam nadzieję, że tym razem będzie więcej osób niż poprzednio, jednak los chciał inaczej, a mówiąc los mam na myśli Bartka. Weszłam do studia i oprócz Bartka był tam jeszcze Adrian.
- Niech zgadnę – znowu jesteśmy tylko my? – spytałam z irytacją w głosie.
- Dedukcja doskonała. – odparł Adrian z rozbawieniem.
Przewróciłam oczami. - Zawsze jest taki zabawny? - spytałam Bartka.
- Oj, widać, że pani dziś nie w humorze. - Adrian stał koło mnie i się uśmiechał.
- Co ty możesz o tym wiedzieć, jesteś tylko pieprzonym egoistą, który patrzy tylko na to, by wszystko przerodzić w żart! - wygarnęłam mu w twarz.
- Nie miałem nic złego na myśli, chciałem tylko poprawić ci nastrój. - popatrzył mi w oczy
- Jakoś nie pomogło. I dlaczego masz tak beznadziejne oczy, w których można utonąć? – odrzekłam w gniewie.
- Słucham? – wyszczerzył się głupio.
- Yyy... - zarumieniłam się, a Bartek wybuchł głośnym śmiechem.
- Możemy już zaczynać? – spytał po chwili rozbawiony. – Jeszcze mi się tu pozabijacie, albo skoczycie w ramiona. – znów zaśmiał się głośno.
Stałam jak wryta, nie mogąc nic powiedzieć, byłam za bardzo zawstydzona. Skierowałam się do miejsca nagrań, nic nie mówiąc. Zaczęliśmy śpiewać. Adrian ciągle był uśmiechnięty, jednak ja nie mogłam się skupić, ciągle miałam w głowie to, że się wygłupiłam. Starałam się ukryć moje zmieszanie, jednak nie wychodziło mi to za dobrze.
- Renata, wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś była gdzieś indziej. - spytał Bartek.
- Przepraszam, nie czuję się dziś najlepiej, lepiej już pójdę. - wyszłam szybko ze studia.
- Renata, zaczekaj!
Odwróciłam się, by zobaczyć Adriana podążającego za mną. Zatrzymałam się, Adrian podszedł do mnie, czułam na sobie jego wzrok, ale ja nie mogłam spojrzeć mu w oczy.
- Przepraszam, nie powinnam tak wybuchać. – powiedziałam po chwili, nie odrywając wzroku od podłoża, na którym stałam. - Ale dzisiaj nie mogę się na niczym skupić, zepsułam całą próbę... – dodałam.
- Ćśśś! - przerwał mi, kładąc palec na moich ustach. - Nic się nie stało, próbę zawsze można powtórzyć. - uśmiechnął się lekko. - Mam pewną propozycję, spotkaj się ze mną za godzinę w parku, tam, gdzie ostatnio.
Wahałam się przez chwilę, ale byłam zaciekawiona i finalnie się zgodziłam:
- Dobrze, ale co zamierzasz zrobić?
- To niespodzianka. – odparł z szerokim uśmiechem. – Myślę, że ci się spodoba.
- Jak ja nienawidzę nic nie wiedzieć! A co, jeśli mi coś zrobisz? – zażartowałam.
Zaczął się śmiać.
– Przysięgam, że nie zrobię ci krzywdy, tylko mi zaufaj.
- Powiedzmy, że ci ufam… ale teraz naprawdę muszę już iść.
- Więc do zobaczenia za godzinę. - ukłonił się lekko. Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę domu.
- Ciekawe, co on znowu wymyślił… - pomyślałam
------------------------------------
809 slow trochę się rozpisałam , jednak mam nadzieje ze wam się spodoba
Na górze macie Pawła i Kubę oraz wspaniały żółty kocyk , wie ktoś gdzie mogę kupić taki koc?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro