Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10 Gdzie jestem i dlaczego?


Wydawało mi się, że pomiędzy Adrienem a Alice pozostała jeszcze mniejsza szpara, prawie przylegali do siebie ciałem, co więcej patrzyli sobie stale w oczy.

Zaraz mnie szlak trafi.

Spokojnie, to tylko taniec...

A więc tak chcesz się bawić Adrienku?

W porządku!

Natychmiast nerwowo zaczęłam szukać wzrokiem Mattea.

W tej chwili tańczył z jakąś dziewczyną ze swojej klasy, gdy jednak tylko odnalazłam go wzrokiem nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się słodko w chwili mojego spojrzenia.

Odwzajemniłam gest.

Na razie pozostałam bez nikogo. Skrzyżowałam ręce i znów przerzuciłam wzrok na Alice oraz Adriena. Dziewczyna bez przerwy na niego patrzyła, nie przestawała intensywnie się w niego wpatrywać, co chyba najbardziej mi przeszkadzało.

Zarzuciła mu ręce na szyję, kolejna piosenka znów była powolna.

Coś w sam raz dla Adriena i Alice. Jak kurde romantycznie.

A tak narzekała, że nie ma co robić, bo nikt z nią nie gada...

Szczerze mówiąc... sama do końca nie wiem czemu, ale coś w tej dziewczynie sprawia, że czasem budzi się we mnie nieufność wobec niej.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos kogoś obok. Już miałam nadzieję, że przyszedł Matt, to aczkolwiek nie był on, a stanęła przy mnie czerwonowłosa dziewczyna, miała ona na sobie czarną krótką szpanerską koronkową sukienkę, a jako buty lśniące czerwone szpilki, szczerze wyglądała w takiej kompozycji czadowo, nie powiem, pasowało jej.

— Co jest? Ta szmaciura zabrała ci chłopaka? — Zadała pytanie, bardziej stwierdziła.

Jej słowa trochę mnie zdezorientowały. Przecież to Lise. Ta co go zaczepiała. Czy ona mówi o mojej przyjaciółce?

Spojrzałam na nią, lecz zanim podałam odpowiedź, ona zrobiła to pierwsza.

— Nie przejmuj się. Jeszcze przejrzy chłop na oczy. — Puściła do mnie oko, po czym odeszła i wprawdzie nie do końca wiedziałam jak mam zinterpretować jej wypowiedź.

Skrzywiłam się lekko w zamyśleniu, po chwili zobaczyłam jak śmiało podchodzi w moją stronę Matteo.

— Coś się stało? Słabo wyglądasz...

— Nie, ja... Och, bo...Ten yy...

— Adrien? — Dokończył zwięźle za mnie.

Westchnęłam ciężko i wypuściłam powietrze z płuc, patrząc gdzieś w bok.

Poczułam jak Matteo obejmuje mnie ramieniem, przez co zrobiło mi się trochę gorąco.

— Wiem, że nie zastąpię Ci w pełni tego idioty, ale pozwól, że zajmę się tobą zamiast niego, ok? — Szturchnął mnie przyjaźnie w bok, cały czas patrzył na mnie.

Spojrzałam mu w oczy, uśmiechnęłam się.

— Dziękuję. — Spuściłam zawstydzony wzrok w dół.

Kątem oka widziałam jak Matteo bardzo ostrożnie nachyla się w moją stronę, zbliżał się do mojego policzka, gdy jednak odwróciłam głowę ku jego twarzy, by na niego spojrzeć i zobaczyłam z bardzo bliska orzechowe tęczówki, spłoszony cofnął się.

— Chodź, zatańczymy? — jego usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu.

— Z przyjemnością. — Posłałam mu ciepły uśmiech, wtedy poczułam na sobie wzrok Adriena, w zasadzie cieszyłam się, że to widzi, bo byłam zła, że pozwolił objąć się Alice.

Szłam za Matteem, kiedy nagle zakręciło mi się mocno w głowie, wszystko dosłownie zawirowało mi przed oczami, a ja miałam wrażenie, że zaraz upadnę, nie stało się to jednak.

Matteo odwrócił się i spojrzał zmartwiony na mnie.

— Marinette? Wszystko dobrze? — Jego słowa docierały do mnie dopiero po chwili, słyszałam je jakby w tle, czułam się bardzo dziwnie, nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Zaczęłam mieć duszności, oddychałam ciężko, z trudem łapiąc oddech, po chwili się uregulował.

— T-tak... Znaczy nie... — Zachwiałam się, wtedy Matt złapał mnie bym nie upadła.

— Jejku, co ci jest?

— Ych, nie, już czuję się lepiej... — Stanęłam samodzielnie na nogach.— Zakręciło mi się w głowie.

— Jesteś bardzo blada. Na pewno wszystko ok? Nic cię nie boli?

Nagle usłyszałam głos Alice.

— Jejku, kochana, co się dzieje? Kiepsko wyglądasz... Chodź, pójdziemy do łazienki. — Zanim w ogóle zdążyłam się zorientować Alice ciągnęła mnie za sobą w stronę toalety tego budynku.

Znów zaczęłam mieć zawroty głowy, prawie bym upadła gdyby Alice mnie nie podtrzymała.

Nie miałam już całkowitej świadomości co dzieje się potem, ale wiedziałam, że chciałam się znaleźć w czułych objęciach Adriena i czułam, że dzieje się coś dziwnego...

Siedziałam na kamiennej podłodze w kabinie, byłam pół przytomna, opierałam się bezradnie o kafelkowaną ścianę, niemrawo otwierając co chwilę oczy.

Słyszałam jeszcze, że Alice rozmawia z kimś przez telefon, byłam jednak zbyt otumaniona, żeby zrozumieć cokolwiek, ta rozmowa pozostała dla mnie zagadką...

Nie mam pojęcia co zadziało się potem.

* * *

Powoli otworzyłam oczy, pozbyłam się mgły, czułam, że na czymś siedzę, gdy się bardziej przebudziłam byłam już pewna, że znajduję się w samochodzie na tylnym siedzeniu.

Tylko czyim? Jakim?

Wciąż czułam się bardzo słabo, złapałam się za głowę, która mocno zapulsowała.

Poczułam na swoim ramieniu czyjś dotyk, na co bardzo delikatnie wzdrygnęłam się.

— Spokojnie, zaraz będziesz w domu kochana. — Rozpoznałam Alice.

Potem chyba znów odpłynęłam na dobre...

* * *

Zaciągnęłam głębiej powietrze, poczułam, że leżę na czymś miękkim, miałam zimne poty. Zaniepokojona otworzyłam natychmiast oczy, pokój wokół urządzony był w fioletowych i szarych barwach. Nie byłam u siebie. W pomieszczeniu paliło się światło, był już zapewne wieczór.

Szczerze, trochę się przeraziłam, zaczął mi dokuczać ból głowy, czułam się naprawdę słabo.

Jejku, gdzie jestem? Co się właściwie stało? Nic nie pamiętam...

Usiłowałam się podnieść, szło mi to jednak dosyć ciężko, ociężale usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę. Mój oddech był przyspieszony, a serce dudniło jakbym przebiegła kilometry. Dłonie lekko mi drżały, nie rozumiałam co się stało.

Zobaczyłam stojące obok łóżka krzesło, tam też, o dziwo leżał mój telefon. Może w nim będzie jakaś wskazówka?

Odblokowałam go i to co zobaczyłam wprawiło mnie w niemałe zdumienie.

Wystarczyło, że weszłam w konwersację SMS-ów z mamą, a już doznałam zaskoczenia. Nie pamiętam bym do niej pisała... Właściwie nic nie pamiętam, była impreza... Adrien tańczył z Alice, wiem, że byłam zła, lecz kompletnie nie mam pojęcia co zadziało się później.

Złapałam się z przejęciem za głowę.

Wiadomości w moim telefonie przedstawiały się następująco:

💬Do: Mama

Mamo jest sprawa, czy mogłabym dziś zostać na noc u Alice? Koleżanka oczywiście się zgadza, jej rodzice również. Wrócę jutro rano.

Wysłano: 17:40

💬Od: Mama

No nie wiem. Czemu chcesz zostać? Wracaj lepiej do domu.

Wysłano: 17:43

💬Do: Mama

No proszę mamo, impreza mija fantastycznie, chciałabym jeszcze zostać, pogadać z przyjaciółką, na co dzień jesteśmy zajęte nauką, nie mamy czasu spędzać ze sobą tak dłużej czasu... Obiecuję, że gdy tylko wrócę, pomogę w piekarni! ;)

Wysłano: 17:44

💬Od: Mama

No dobra.

Ale jej rodzice na pewno się zgadzają? Na pewno?

Wysłano: 17:47

💬Do: Mama

No oczywiście, gdyby się nie zgadzali to w ogóle bym nie prosiła. Przeciez mnie znasz :)
Dziękuję! :) :*

Wysłano: 17:47

Najdziwniejsze było to, że totalnie nic z tej rozmowy nie pamiętałam... Zostać u Alice? Czy to znaczy, że jest to pokój Alice? Ale... zostawiła mnie? Gdzie są inni? Jak... jak w ogóle się dostałam do tego domu? Nie rozumiem...

Potrzebowałam skorzystać z toalety, powoli z trudem więc wstałam i zaczęłam poszukiwać łazienki, przy okazji rozglądając się za Alice. Po niej nie było jednak ani śladu, w mieszkaniu panowała całkowita cisza, korytarz zapełniał półmrok, było dość ciemnawo.

Niedługo potem odnalazłam łazienkę, tam przeglądnęłam się przy okazji w lustrze, moje włosy były w nieładzie, byłam lekko umalowana, trzymałam się umywalki, czułam się słabo, miałam wrażenie, że w każdej chwili mogę upaść, dlatego też moje serce dygotało jak szalone. Stwierdziłabym nawet, że biło zbyt szybko.

Kiedy wyszłam z łazienki, wróciłam do pokoju, prawdopodobnie pokoju Alice. Usiadłam na łóżku, miałam już dość uporczywego bólu głowy, który wciąż mi dokuczał.

Nudziło mi się, wczytując się zawzięcie w SMS-y, wciąż usiłowałam sobie przypomnieć co właściwie się zadziało. Może przed zasłabnięciem napisałam do mamy?

W sumie możliwe...

Ale kto mnie przywiózł? Sama Alice?

Poza tym niepokoi mnie też brak jakiejkolwiek wiadomości od Adriena. Dziwna ta sytuacja... Przecież gdyby wiedział i się o mnie martwił, zawiózłby mnie do siebie, pojechalibyśmy do niego, zaopiekowałby się mną.

A teraz nawet nie wiem gdzie jest Alice...

Kiedy rozglądałam się zdezorientowana po pokoju, moją uwagę przykuła leżąca na biurku karteczka. Rozpoznałam charakter pisma, należał do Alice.

Nie martw się, niedługo wracam :)

Jedynie tyle napisała czarno na białym papierze.

Trochę nie rozumiałam tej sytuacji, postanowiłam zadzwonić do Adriena, bo wiele rzeczy budziło we mnie wątpliwość...

Chłopak jednak nie odbierał, co raczej się nie zdarzało. Spojrzałam zdumiona na wyświetlacz telefonu, po czym powtórnie wykręciłam numer do ukochanego.

I nadal to samo.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Heej! :) 

Mam nadzieję, że się podoba :D 

 Już w najbliższych rozdziałach wyjaśni się ta cała dziwna sytuacja... ;)  

Jeśli się podobało powiadom mnie gwiazdką czy komentarzem co zmotywuje mnie do wstawienia kolejnego! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro