Rozdział 6 Ona i tak nigdy nie będzie moja
Jakoś ja się na niego nie obraziłam gdy pięć dziewczyn zabrało mi go na przerwie, ale Matteo i ja to oczywiście zawiniliśmy. Jasne kur...
Jestem taka wściekła na Adriena...
* * *
Gdy weszłam już do domu, przywitałam się z mamą, przed tym odkładając na bok czarny plecak.
— No i jak tam szkoła? — zapytała moja rodzicielka, gdy usiadłam już do stołu by zacząć jej opowiadać.
Opowiedziałam w skrócie moje pierwsze wrażenia, nauczyciele przynajmniej na razie wydają się być całkiem ok, no i już tego pierwszego dnia zyskałam nową koleżankę.
Kiedy skończyłam już opowiadać mamie, zjadłam przyszykowany przez nią obiad i zabrawszy ze sobą plecak, poleciałam na górę do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i usiadłam przy swoim kremowym biurku.
Nie zamierzałam od razu po szkole odrabiać zadań domowych, może niektórzy tak robią, bo chcą mieć z głowy, mi się jednak nigdy zupełnie nie chce po siedmiu godzinach nauki.
Oczywiście nie mówię, że dziś wiele nam zadali, bowiem tylko jedno zadanie z matematyki i chemii.
Włączyłam laptopa i założyłam moje duże różowe słuchawki na uszy. Postanowiłam się nieco odprężyć słuchając popu, bo muszę przyznać, że nadal przejmowałam się sprzeczką z Adrienem.
W zasadzie nasz pierwszy dzień w szkole skupiał się głównie na zazdrości.
Zdaje się oboje trochę przesadziliśmy. Tylko z tą jednak różnicą, że ja się na niego nie obraziłam i nie zrobiłam głupiej awantury o nic.
Jedynie obsesyjna zazdrość może go trochę usprawiedliwić, ale powinien wiedzieć, że gdyby Matt chciał mnie jemu zabrać to by go nie ratował dla mnie. Och...
Matteo Russo
Szedłem wtedy po moje buty, obowiązywało w końcu obuwie zmienne, mieliśmy więc swoje szafki, nasza klasa miała je trochę dalej od wyjścia, myślałem wtedy o treningu, na który chętnie bym się zapisał i tu nagle prosze, Marinette, ta piękna Marinette we własnej osobie!
Naprawdę nie spodziewałem się jej w tym samym liceum...
Ostatnio nasz kontakt się całkiem urwał, ona sama już prawie nie pisała, a ja nie chciałem się narzucać, nie lubię być natrętny, pomyślałem "jak nie chce, to nie" i zaprzestałem do niej pisać.
Przygotowałem się na to, że już nigdy jej nie zobaczę, nastawiałem się na oglądanie jej jedynie we wspomnieniach, które z czasem przykryłyby się mgłą, a tu proszę, pojawiła się, co więcej będziemy mogli widywać się praktycznie codziennie.
Szczerze, bardzo cieszy mnie ten fakt, pomimo, że ciągle pilnować jej będzie Adrien.
Bo ja... nadal coś do niej czuję. Gdy tylko zamykam oczy, widzę ją... uśmiechniętą, a piękny uśmiech zdobią niewinne dołeczki i oczyma wyobraźni widzę jak patrzy na mnie swoimi dużymi fiołkowymi oczami.
Naprawdę za nią tęskniłem, nie sądziłem czy jeszcze kiedyś ją spotkam. A jednak. Życie lubi zaskakiwać.
Można powiedzieć, że jestem za to życiu wdzięczny.
Chociaż... tu jednak niby o niej marzę, pragnę, czekam wprawdzie jak głupi, w głębi i tak zdając sobie sprawę, że ona nigdy nie będzie moja, a Adriena...
Szczerze mówiąc jej bliskość, to że będzie tak blisko mnie, no bo codziennie w szkole będę ją widział, kusi mnie by do niej podchodzić, zagadywać, obejmować ją... chociaż wzrokiem.
Dzisiaj nawet udało mi się ją delikatnie przytulić.
Przez to zakochanie, przez tą obsesję chodzą mi po głowie złowieszcze myśli... Nie mogę jednak zepsuć ich związku, tylko bym ją unieszczęśliwił, bo w końcu serce nie sługa i nie zakochałaby się we mnie na siłę. Poza tym jejku, o czym ja myślę, niszczenie ich związku byłoby podłe i pasuje raczej do "starego Mattea" niż "tego co jest teraz".
Mimo Adriena jestem jednak zachwycony, że trafili do tego samego liceum. Czyżby los tak chciał?
Na pewno.
A może będę miał okazję w czymś jej pomóc? Los chyba nie bez powodu zesłał mi ją znów na drogę! Zrobię dla niej wszystko! Uwielbiam ją, jej delikatność, jej urodę, jej cechy charakteru, jej niewinność i... wielką odwagę.
Adrien powinien ją na rękach nosić! (Pewnie nosi)
Bo w końcu była Biedronką. I w sumie nadal jest, lecz miraculum przydaje się jej teraz znacznie rzadziej. Kurczę... chyba ją kocham. Ajj, nie moja wina, że tak ulokowałem uczucia. No dobra, moja, ale no... nie da się tego zahamować. To po prostu jest, spada jak grom z jasnego nieba, zazwyczaj wtedy, kiedy się tego nie spodziewasz.
I sęk w tym, że przekraczając próg twojego życia albo cię czegoś nauczy, albo uszczęśliwi jak nigdy, podniesie do gwiazd, albo... zniszczy od środka, bezwzględnie rozszarpie twą duszę.
Mnie miłość do niej jednocześnie uszczęśliwia i niszczy. Tęsknota i zazdrość wyżerają mnie wspólnie od środka.
Zawsze jednak będę do jej usług.
Jakby nie patrzeć, zaliczyłem z nią już pocałunek... Nawet dwa pocałunki.
Pierwszy raz pocałowałem ją pewnego dnia w szpitalu gdy była bardzo załamana. Lecz wtedy ją bezwstydnie okłamywałem i nie miałem dobrych zamiarów wobec niej. Byłem naprawdę żałosnym typem. Znaczy ja... opiekowałbym się nią najlepiej jak tylko potrafię, jednak wiem, iż byłem wtedy inny. W ogóle byłem całkiem inną osobą niż teraz. Lubiłem bójki, w które nie raz i nie dwa się wdawałem. Ryzyko i niebezpieczeństwo to były moje żywioły. Skrzywdziłem moją wredną kuzynkę, nie zamierzałem tego, nie chciałem, by straciła pamięć, ale zrobiła Marinette coś niepodważalnego, władało mną wtedy mnóstwo negatywnych emocji, które przekształciły się przede wszystkim w złość, a nawet w nienawistny gniew. Jednak czyniąc to i owo, sama sobie na to zapracowała, była całkowitą przeciwnością niewinności, bieli. Z tego co mi wiadomo chyba wciąż nie odzyskała pamięci.
Z aroganckiego i bezuczuciowego egoisty, zamieniłem się w bardzo uprzejmego, szczerego i niosącego pomoc przyjaciołom, chłopaka. Mari powiedziała mi kiedyś, że z Chloe było podobnie. Kojarzyłem tę dziewczynę, zaś nie znam jej osobiście, niemniej jednak Marinette uznała, że mamy ze sobą trochę wspólnego i jesteśmy do siebie nawet podobni. Nie wypowiadam się w tej kwestii, bo jak mówiłem, nie znam córki burmistrza osobiście, ale z tego co opowiadała o niej dziewczyna, wynika, że faktycznie zmieniła się dokładnie tak jak ja.
A wracając, był jeszcze mój drugi pocałunek z Marinette i to ten uznaję za bardziej szczery. Przelałem w niego troskę oraz prawdziwe uczucie.
Tak... Pamiętam tę niewyobrażalnie straszną walkę... Sterował mną ten potwór - Władca Ciem, pragnąłem krzyknąć, pragnąłem powiedzieć, za którym z tych "wysłanników" kryje się Władca, coś jednakże całkowicie mi to uniemożliwiało, jakby jeszcze jedna postać siedziała w mojej głowie i co najgorsze, to ona miała stanowczo większą, a w zasadzie całą władzę nade mną.
Zobaczyłem Biedronkę... Ten potwór we mnie próbował odebrać jej kolczyki, krzyczał we mnie, abym się na nią rzucił, nie wiem jakim cudem, ale świadomie przemogłem się temu i zamiast zabrać jej magiczną biżuterię i ją powalić, coś silniejszego ode mnie i od "tego potwora we mnie" kazało mi ją pocałować... A gdy już to zrobiłem... Gdy poczułem przyjemność, smak jej ust... Nie jest odkryte do końca jak, ale udało mi się wyprzeć "go" ze mnie. Stałem się już sobą i począłem przepraszać zakochaną i wykończoną walką parę, gdy zdałem sobie sprawę co najlepszego uczyniłem.
Wprawdzie nie żałuję tego. Marzyłem o tym od dawna. Cóż, niektóre marzenia się spełniają... Powtarzam, niektóre.
Gdyby się nie pogodzili miałbym wyrzuty sumienia, ale oni pogodzili się już drugiego dnia, w dodatku ja sam byłem się wytłumaczyć u Adriena...
Powiedzmy, że mi wybaczył, wciąż zaś pozostał nieufny wobec mnie. I cóż się dziwić.
W zasadzie sam też zbytnio za nim nie przepadam. Tak po prostu... Może jest to zwyczajnie spowodowane tym, że dziewczyna, która skradła moje serce, z nim chodzi.
Nie po ścieżce, nie na zakupy, ale chodzi tak, że się całują i spędzają ze sobą mnóstwo czasu, co w duchu mnie dręczy, gdyż dopada mnie zawsze na myśl o ich dwójce wstrętna zazdrość.
Mam wtedy ochotę zabrać ją blondynowi...
I czasem w moje myśli ośmiela się wpleść taka niby niewinna, a jednak złowieszcza myśl, że mogłem go tam zostawić, a sam uciec gdzieś z Mari.
Potem jednak szybko eliminuję tą nieczystych zamiarów myśl z głowy i moja podświadomość chwali mnie za ten wspaniały wyczyn - uratowanie Adriena, pomoc Marinette i czuję się naprawdę dumny.
Marinette
Za oknem powoli się ściemniało. Widać było jeszcze ciemne rysy krzewów i drzew na ogrodzie, którym towarzyszyły niedaleko postawione paryskie wysokie lampy. Na dworze cisza, wiatru nie było, pogoda dość spokojna.
Stałam przy oknie, patrząc tępo na widok za nim i myśląc oczywiście o nikim innym jak Adrienie.
Może powinnam zadzwonić i mimo wszystko go przeprosić? Może to ja zawiniłam? - przyszło mi na myśl w pewnym momencie.
Teraz zdaję sobie sprawę, że ta kłótnia była zupełnie bezsensu...
Oparłam łokcie na białym parapecie, a na dłoniach podbródek, palce spoczywały na policzkach.
To głupie i wręcz można powiedzieć przerażające jak łatwo można stworzyć kłótnię. Wystarczy... wystarczy trzecia osoba. I gotowe.
Och.
Odsunęłam się od okna, wysunęłam szufladę, wyjęłam z niej dwa duże niebieskie ręczniki, wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki.
Tam skorzystałam z toalety, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Wyszorowałam dwa razy porządnie szamponem włosy, które zmoczone przybierały całkiem czarny odcień, żywa, można powiedzieć nocna czerń.
Bo gdy już wyschną to przy jasnym świetle mogą wydawać się ciemnobrązowe.
Kiedy już cała się umyłam, zakręciłam gorącą wodę, potem zimną, owinęłam się ręcznikiem na głowie i wzdłuż ciała, wyszłam z łazienki.
Udałam się oczywiście do mojego pokoju, tam usiadłam na swojej jasnoróżowej, niewielkiej kanapie i wzięłam w rękę telefon.
Po odblokowaniu zobaczyłam, że mam nie odczytane wiadomości. Widząc dymek czatu od kogo przyszła wiadomość bardzo się ucieszyłam. Weszłam zatem w Messengera, uśmiechając się lekko do telefonu.
💬Od: Adrien💖
Hej Marinette... Chciałem przeprosić za swojego focha, głupio się zachowałem... Matteo jednak też miał w tym swój udział i myślę, że on nadal coś do Ciebie ma, widziałem jak na Ciebie patrzył. Wiem, że to wyglądało tak jakbym Ci nie ufał. Przepraszam, Najdroższa. Ufam Ci i uwielbiam Cię.💞 Zrozumiałem, że nie powinienem był zachowywać się w ten sposób. Jestem tak zazdrosny o Ciebie, że zachowuję się idiotycznie i postąpiłem bez pomyślunku. Wybacz. ❤ I pamiętaj, że jesteś moją jedyną, najpiękniejszą, najmądrzejszą i najodważniejszą dziewczyną. Nie masz o co być zazdrosna. Nie pouczam Cię oczywiście, lecz zapewniam. I żeby było jasne, nie usprawiedliwiam swojego zachowania zazdrością. Wiem, że nie było to rozsądne.
Dobranoc. Kocham Cię.
Wysłano: 21:24
💬Do: Adrien 💖
Witaj Adrienie. Dziękuję Ci za tę wiadomość. Chciałabym też Cię zapewnić o tym, że nie masz o co być zazdrosnym. Nie wiedzieliśmy przecież, że Matteo jest akurat w tym liceum. Nie przejmuj się tym, Kochany. Matteo na pewno wie o tym, co jest między nami, i że jest to więź nierozerwalna.
Możliwe, że będzie chciał czasem pogadać, ale powinieneś dobrze wiedzieć, że to Ty jesteś moim jedynym Skarbeńkiem, moim najwspanialszym chłopakiem.💓 Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa. Śpij słodko.
Kocham Cię. Dobranoc.
Wysłano: 21:41
Wysłałam wiadomość i zaraz potem położyłam się i przymknęłam oczy zadowolona, że już się pogodziliśmy.
Przebrałam się w piżamę, miała ona na sobie, że tak to ujmę, kocie wzorki, ogólnie lubiłam koty, to jedne z moich ulubionych zwierząt, a na piżamie były wyszyte właśnie małe czarne kotki.
Otworzyłam znów oczy, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Podniosłam się na łokciu i sięgnęłam po telefon.
Wiadomość nie była z Messengera, tylko ze zwykłych SMS-ów. Bardzo się jednak zaskoczyłam czytając treść...
💬Od: 551 447 302
Witaj moja droga :)
________________________________
______________________________
Hejka, witajcie! 😜
Jak coś dałam przypadkowy numer
Mam nadzieję, że rozdzialik się podobał👑
Jutro wprawdzie idę na takie przyjęcie do cioci, będzie wiele kuzynów w moim wieku, haha, życzcie mi dobrej zabawy ;))
To chyba tyle, czekam na opinie, gwiazdki, bayy!!💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro