27
Ten tydzień minął bardzo szybko, Michael poganiał ochroniarzy żeby szybciej wkładali walizki do auta, a ja żegnałam się z Princem. Pierwszy raz zostawiam Prince'a samego, no nie takiego samego bo będą się nim opiekować jego babcia i ciotki. Ale nie wyobrażałam sobie żeby tak sobie pojechać na Hawaje z mężem i bez naszego syna.
- Mamusia bardzo ciebie kocha - Byłam bliska płaczu
Zachowywałam się jakby mieli mi go zabrać na zawszę. Poczułam że ktoś dotyka mojego ramienia, odwróciłam się i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Choć jedziemy już
- Daj mi się jeszcze pożegnać
Podeszłam bliżej do Prince'a i pocałowałam go w czoło i policzek.
- Pamiętaj mamusia bardzo ciebie kocha
Odsunęłam się od Prince'a i Michael do niego podszedł i pocałował go w czoło. Szepnął mu kilka słów których nie usłyszałam i odwrócił się w moją stronę uśmiechnięty.
- Jedziemy?
- Tak
Wyszliśmy z pokoiku naszego synka i skierowaliśmy się w stronę schodów.
Michael jeszcze chodził o kulach więc wszystko mu utrudniało. Michael patrzył raz na mnie i raz na schody.
- Mogłem się ciebie posłuchać i zrobić tą windę
- Jak mówiłam o tej windzie to się zemnie śmiałeś! - Zaśmiałam się cicho wspominając ten moment jak błagałam mojego męża żeby zrobił windę
- Pomyślimy nad tym
- Mam zawołać kogoś z chłopaków?
- Nie
- Ale będzie szybciej
- Niech ci będzie
Szybko zeszłam na dół i akurat trafiłam na Billa.
- Cześć Bill - Uśmiechnęłam się
- Cześć, coś się stało?
- Pomożesz Michaelowi zejść na dół?
- Jasne - Uśmiechnął się
Czekałam aż Michael będzie na dole i w tym czasie podeszli do mnie moi rodzice.
- Diano mamy coś dla ciebie od nas i braci - Zaczęła moja rodzicielka
- Co takiego? Papiery rozwodowe? - Zaśmiałam się i spojrzałam podejrzliwie na moich rodziców
- Nie papiery rozwodowe - Uśmiechnęła się delikatnie rodzicielka
- Coś innego mamy dla was - Zaczął mój ojciec
Moja mama wyciągnęła za pleców nie za duże pudełko i podała mi.
- Jeszcze nie otwieraj. Kupiliśmy ci tą rzecz ponieważ chcemy żeby twoje najważniejsze chwilę były na zawsze z tobą ale nie jako wspomnienia, ale jako formie zdjęcia i nagrania. I chcieliśmy żebyście wracali do tych wspomnień
Otworzyłam powoli pudełko i tam był aparat który mógł robić zdjęcia i nagrywać filmy, planowałam kupić to, ale strasznie drogie to było i nie było mnie na to stać, a moi rodzice spełniły moje małe marzenie. Spojrzałam na rodziców, a oni się tylko uśmiechnęli.
- Dziękuję - Podeszłam do rodzicielki i ją mocno przytuliłam
- Lepiej już idź bo twój mąż czeka - Zaśmiała się rodzicielka
Odwróciłam się i rzeczywiście Michael stał i przyglądał się nam. Podeszłam do niego i krótko go pocałowałam w usta.
- Jedziemy?
- Tak - Uśmiechnął się szeroko - Mam ci w czymś pomóc?
- Nie
Podałam mu kule i powoli szliśmy w stronę drzwi. Otworzyłam mu drzwi, na co on pokręcił przecząco głową, ale wyszedł. Wyszliśmy z domu i czekał na nas czarny Bentley, wsiedliśmy oboje do auta. Ruszyliśmy po chwili w stronę lotniska. Odpięłam pasy i przesunęłam się do mojego męża.
- Co ty robisz?
- Nic
Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Tęsknie za nim
- Te dwa tygodnie szybko miną - Szepnął mi do ucha
Pocałował mnie we włosy. Cała droga tak wyglądała, ja przytulona do jego ramienia, a on co chwilę całujący mnie we włosy. Nie musieliśmy rozmawiać, potrzebowaliśmy tej ciszy. Odkąd Prince się urodził, byłam cały czas w biegu, co chwilę musiałam coś robić. Tylko wieczorem miałam czas porozmawiać z Michaelem, ale nie rozmawialiśmy bo byliśmy zmęczeni.
Michael odkąd wrócił do domu cały czas go nie było w domu. Rano wychodził, a późnym wieczorem wracał padnięty do domu. Przez ten wypadek cały czas kazali mu jeździć do studia albo gdzieś indziej. Czułam że oddalamy się od ciebie. A ja nic nie mogłam na to poradzić. Bardzo mnie to bolało, bo czułam że z każdym dniem tracę najważniejszą osobę w moim życiu.
- Jesteśmy na miejscu państwo Jackson
Oddaliłam się od Michaela i się rozciągnęłam, na co Michael się zaśmiał. Wyszliśmy z auta, Michaelowi pomogli ochroniarze. Poszliśmy w stronę samolotu. Dwóch ochroniarzy poszli z nami, a reszta wzięli walizki.
Michael spojrzał na schody które prowadziły do wejścia samolotu.
- No to jakieś żarty - Mruknął pod nosem
Zaśmiałam się. Spojrzał się na mnie karcąco, od razu umilkłam. Spojrzał się na Billa, podszedł do niego i wziął od niego kule, które podał drugiemu ochroniarzowi. Bill wziął Michaela na ręce jak pannę młodą, ja zaczęłam cicho się śmiać z własnego męża. Powoli szliśmy na górę żeby być w samolocie. Kiedy byliśmy już w samolocie Bill postanowił że od razu go posadzi na fotelu. A ja wzięłam od ochroniarza kule mojego męża. Położyłam kule obok ściany i od razu poszłam do mojego męża który na mnie czekał. Jak mnie zobaczył od razu uśmiech się pojawił na jego twarzy.
Podeszłam do niego i usiadłam od strony okna obok niego. Pocałowałam go w policzek, na co on się uśmiechnął.
- W końcu będziemy sami. Tylko ty i ja - Szepnął mi do ucha
- Chciałabym żeby był z nami Prince
- Ten wyjazd szybko nam minię - Uśmiechnął się delikatnie
Miałam coś powiedzieć ale przerwała nam stewardessa.
- Proszę zapiąć pasy zaraz będziemy startować - Uśmiechnęła się miło stewardessa
Zrobiliśmy to o co nas poprosiła stewardessa i po chwili zaczęliśmy startować. Trzymałam Michaela mocno za rękę ponieważ strasznie się bałam latać samolotem.
- Nie bój się kochanie - Przybliżył się do mnie i pocałował mnie we włosy
- To był zły pomysł że przyjęliśmy ten prezent od nich
- Dlaczego?
- Wolałam bym już zostać w domu i zajmować się naszym synem
- Przecież będziemy tam tylko dwa tygodnie
- Ani jednego dnia dłużej
- Dobrze - Uśmiechnął się delikatnie
Po chwili dostaliśmy komunikat że możemy odpiąć pasy. Michael od razu odpiął pasy, a ja niepewnie wyjrzałam za malutkie okienko i trzęsącymi rękami odpięłam pasy.
- Nie bój się. Nic nam się nie stanie
- Nie ufam temu
- Może lepiej pójdź spać
Wstałam i wyciągnęłam z górnej półki duży koc, wróciłam na miejsce i przykryłam nas kocem. Położyłam głowę na jego ramieniu, a on zaczął nucić nieznaną mi melodię.
Czułam że ktoś mnie szturcha, otworzyłam delikatnie oczy i spojrzałam na mojego męża i na dwóch ochroniarzy.
- Co się stało? - Zaczęłam się rozglądać
- Jesteśmy już na miejscu - uśmiechnął się
Wstałam i wyszłam z samolotu, przed mną był jeden ochroniarz który trzymał kule Michaela, a drugi był za mną i trzymał na rękach mojego męża. Weszliśmy szybko do auta i szybko ruszyło.
Po jakieś godzinie jazdy byliśmy już na miejscu, staliśmy przed wielką czarną bramą.
- Dlaczego ta brama się nie otwiera? Przecież dzwoniłem do nich i potwierdziłem im że dziś przyjedziemy - Mruknął ochroniarz
- Bo może musisz mieć pilot od bramy? Głupku - Wyciągnął z kieszeni pilot i otworzył bramę
- Ty ten pilot miałeś cały czas!?
- Tak i jedź bo zaraz ktoś nas rozpozna
- To po co ja dzwoniłem do nich!?
- Mogłeś mnie słuchać, a nie myślisz o niebieskich migdałach
- Ja ciebie słuchałam cały czas!
- Jakbyś słuchał to być pamiętał że ten pilot od bramy i kluczyki od domu mamy już od trzech dni
Oni się dalej kłócili, a ja i Michael zaczęliśmy głośno się śmiać. Auto powoli ruszyło i wjechała na teren gdzie mieliśmy wynajęty dom. Auto się zatrzymało, a ja otworzyłam drzwi i szybko wyszłam z auto. Nawet nie zauważyłam kiedy Michael był obok mnie.
- Piękny ten dom - Mruknęłam
- Prawda piękny ale nasza sypialnia jest ładniejsza
- A może ja chce spać osobno
- Co? Dlaczego? - Był szokowany
- Żartowałam kochanie - Zaśmiałam się głośno
- Bardzo śmieszne
- Idziemy?
Szliśmy powoli ze względu na mojego męża. Bill otwierał już nam drzwi, kiedy weszliśmy do środka myślałam że odebrało mi głoś.
- Ale tu pięknie
- Prawda
Michael zaczął się rozglądać i jego wzrok zatrzymał się na schodach, a ja ryknęłam głośnym śmiechem.
- No to jest na serio jakiś żart
- Dasz radę? Czy mam zawołać któregoś z chłopaków?
- Dam rade
Szliśmy powoli na górę. Słyszałam jak Michael mruczy coś pod nosem, on szedł pierwszy, a ja za nim i go asekurowałam żeby nie spadł. Michael się zachwiał i od razu go złapałam.
- Na pewno dasz rade?
- Tak! - Krzyknął
- Nie musisz na mnie krzyczeć, bo ja się tylko zapytałam ponieważ martwię się o ciebie
Nic nie powiedział i szedł dalej na górę. Byliśmy przed jakimiś wielkimi drzwiami najprawdopodobniej do naszej sypialni. Weszłam pierwsza, a Michael za mną. Nasza sypialnia była większa do naszej w Neverlandzie ponieważ sypialnia była połączona z łazienką, jedynie co odgrażało sypialnie i łazienkę to była wielka szyba. Było wielkie małżeńskie łózko z baldachimem. Pokój był kolorach beżu, ciemnego drewna i do tego były dodatki złotego. Łazienka oczywiście była w tych samych kolorach co sypialnia. Walizki były już sypialni, od razu podeszłam do niej i wzięłam piżamę. Poszłam w stronę łazienki, a Michael w stronę łóżka. Zaczęłam się myć, cały czas czułam jego wzrok na moim ciele, kiedy wyszłam z kabiny, wytarłam się ręcznikiem i ubrałam się w piżamę. Poszłam w stronę wielkiego łóżka na którym leżał mój mąż, położyłam się obok niego.
- Nie wiem jak ty ale ja idę spać bo jestem po podróży
Przykryłam się kołdrą i odwróciłam się plecami do niego, czułam że powoli zamykają mi się oczy, czułam że zmęczenie wygra i wygrało bo po chwili zasnęłam.
°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•
Dawno rozdziału nie było ale postaram się aby było więcej.
Do następnego rozdziału!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro