Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

Ten tydzień minął bardzo szybko, Michael poganiał ochroniarzy żeby szybciej wkładali walizki do auta, a ja żegnałam się z Princem. Pierwszy raz zostawiam Prince'a samego, no nie takiego samego bo będą się nim opiekować jego babcia i ciotki. Ale nie wyobrażałam sobie żeby tak sobie pojechać na Hawaje z mężem i bez naszego syna.
- Mamusia bardzo ciebie kocha  - Byłam bliska płaczu
Zachowywałam się jakby mieli mi go zabrać na zawszę. Poczułam że ktoś dotyka mojego ramienia, odwróciłam się i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Choć jedziemy już
- Daj mi się jeszcze pożegnać
Podeszłam bliżej do Prince'a i pocałowałam go w czoło i policzek.
- Pamiętaj mamusia bardzo ciebie kocha
Odsunęłam się od Prince'a i Michael do niego podszedł i pocałował go w czoło. Szepnął mu kilka słów których nie usłyszałam i odwrócił się w moją stronę uśmiechnięty.
- Jedziemy?
- Tak
Wyszliśmy z pokoiku naszego synka i skierowaliśmy się w stronę schodów.
Michael jeszcze chodził o kulach więc wszystko mu utrudniało. Michael patrzył raz na mnie i raz na schody.
- Mogłem się ciebie posłuchać i zrobić tą windę
- Jak mówiłam o tej windzie to się zemnie śmiałeś! - Zaśmiałam się cicho wspominając ten moment jak błagałam mojego męża żeby zrobił windę
- Pomyślimy nad tym
- Mam zawołać kogoś z chłopaków?
- Nie
- Ale będzie szybciej
- Niech ci będzie
Szybko zeszłam na dół i akurat trafiłam na Billa.
- Cześć Bill  - Uśmiechnęłam się
- Cześć, coś się stało?
- Pomożesz Michaelowi zejść na dół?
- Jasne - Uśmiechnął się 
Czekałam aż Michael będzie na dole i w tym czasie podeszli do mnie moi rodzice.
- Diano mamy coś dla ciebie od nas i braci - Zaczęła moja rodzicielka 
- Co takiego? Papiery rozwodowe? - Zaśmiałam się i spojrzałam podejrzliwie na moich rodziców
- Nie papiery rozwodowe - Uśmiechnęła się delikatnie rodzicielka
- Coś innego mamy dla was - Zaczął mój ojciec
Moja mama wyciągnęła za pleców nie za duże pudełko i podała mi.
- Jeszcze nie otwieraj. Kupiliśmy ci tą rzecz ponieważ chcemy żeby twoje najważniejsze chwilę były na zawsze z tobą ale nie jako wspomnienia, ale  jako formie zdjęcia i nagrania. I chcieliśmy żebyście wracali do tych wspomnień 
Otworzyłam powoli pudełko i tam był aparat który mógł robić zdjęcia i nagrywać filmy, planowałam kupić to, ale strasznie drogie to było i nie było mnie na to stać, a moi rodzice spełniły moje małe marzenie. Spojrzałam na rodziców, a oni się tylko uśmiechnęli.
- Dziękuję  - Podeszłam do rodzicielki i ją mocno przytuliłam
- Lepiej już idź bo twój mąż czeka - Zaśmiała się rodzicielka 
Odwróciłam się i rzeczywiście Michael stał i przyglądał się nam. Podeszłam do niego i krótko go pocałowałam w usta.
- Jedziemy?
- Tak - Uśmiechnął się szeroko - Mam ci w czymś pomóc?
- Nie
Podałam mu kule i powoli szliśmy w stronę drzwi. Otworzyłam mu drzwi, na co on pokręcił przecząco głową, ale wyszedł. Wyszliśmy z domu i czekał na nas czarny Bentley, wsiedliśmy oboje do auta. Ruszyliśmy po chwili w stronę lotniska. Odpięłam pasy i przesunęłam się do mojego męża.
- Co ty robisz?
- Nic
Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Tęsknie za nim
- Te dwa tygodnie szybko miną  - Szepnął mi do ucha
Pocałował mnie we włosy. Cała droga tak wyglądała, ja przytulona do jego ramienia, a on co chwilę całujący mnie we włosy. Nie musieliśmy rozmawiać, potrzebowaliśmy tej ciszy. Odkąd Prince się urodził, byłam cały czas w biegu, co chwilę musiałam coś robić. Tylko wieczorem miałam czas porozmawiać z Michaelem, ale nie rozmawialiśmy bo byliśmy zmęczeni.
Michael odkąd wrócił do domu cały czas go nie było w domu. Rano wychodził, a późnym wieczorem wracał padnięty do domu. Przez ten wypadek cały czas kazali mu jeździć do studia albo gdzieś indziej. Czułam że oddalamy się od ciebie. A ja nic nie mogłam na to poradzić. Bardzo mnie to bolało, bo czułam że z każdym dniem tracę najważniejszą osobę w moim życiu.
- Jesteśmy na miejscu państwo Jackson
Oddaliłam się od Michaela i się rozciągnęłam, na co Michael się zaśmiał. Wyszliśmy z auta, Michaelowi pomogli ochroniarze. Poszliśmy w stronę samolotu. Dwóch ochroniarzy poszli z nami, a reszta wzięli walizki.
Michael spojrzał na schody które prowadziły do wejścia samolotu.
- No to jakieś żarty  - Mruknął pod nosem
Zaśmiałam się. Spojrzał się na mnie karcąco, od razu umilkłam. Spojrzał się na Billa, podszedł do niego i wziął od niego kule, które podał drugiemu ochroniarzowi. Bill wziął Michaela na ręce jak pannę młodą, ja zaczęłam cicho się śmiać z własnego męża. Powoli szliśmy na górę żeby być w samolocie. Kiedy byliśmy już w samolocie Bill postanowił że od razu go posadzi na fotelu. A ja wzięłam od ochroniarza kule mojego męża. Położyłam kule obok ściany i od razu poszłam do mojego męża który na mnie czekał. Jak mnie zobaczył od razu uśmiech się pojawił na jego twarzy.
Podeszłam do niego i usiadłam od strony okna obok niego. Pocałowałam go w policzek, na co on się uśmiechnął.
- W końcu będziemy sami. Tylko ty i ja - Szepnął mi do ucha
- Chciałabym żeby był z nami Prince
- Ten wyjazd szybko nam minię - Uśmiechnął się delikatnie
Miałam coś powiedzieć ale przerwała nam stewardessa.
- Proszę zapiąć pasy zaraz będziemy startować - Uśmiechnęła się miło stewardessa
Zrobiliśmy to o co nas poprosiła stewardessa i po chwili zaczęliśmy startować. Trzymałam Michaela mocno za rękę ponieważ strasznie się bałam latać samolotem.
- Nie bój się kochanie - Przybliżył się do mnie i pocałował mnie we włosy
 - To był zły pomysł że przyjęliśmy ten prezent od nich
- Dlaczego?
- Wolałam bym już zostać w domu i zajmować się naszym synem 
- Przecież będziemy tam tylko dwa tygodnie
- Ani jednego dnia dłużej
- Dobrze - Uśmiechnął się delikatnie 
Po chwili dostaliśmy komunikat że możemy odpiąć pasy. Michael od razu odpiął pasy, a ja niepewnie wyjrzałam za malutkie okienko i trzęsącymi rękami odpięłam pasy.
- Nie bój się. Nic nam się nie stanie
- Nie ufam temu
- Może lepiej pójdź spać
Wstałam i wyciągnęłam z górnej półki duży koc, wróciłam na miejsce i przykryłam nas kocem. Położyłam głowę na jego ramieniu, a on zaczął nucić nieznaną mi melodię. 
Czułam że ktoś mnie szturcha, otworzyłam delikatnie oczy i spojrzałam na mojego męża i na dwóch ochroniarzy.
- Co się stało? - Zaczęłam się rozglądać 
- Jesteśmy już na miejscu - uśmiechnął się 
Wstałam i wyszłam z samolotu, przed mną był jeden ochroniarz który trzymał kule Michaela, a drugi był za mną i trzymał na rękach mojego męża. Weszliśmy szybko do auta i szybko ruszyło.
Po jakieś godzinie jazdy byliśmy już na miejscu, staliśmy przed wielką czarną bramą.
- Dlaczego ta brama się nie otwiera? Przecież dzwoniłem do nich i potwierdziłem im że dziś przyjedziemy - Mruknął ochroniarz
- Bo może musisz mieć pilot od bramy? Głupku - Wyciągnął z kieszeni pilot i otworzył bramę 
- Ty ten pilot miałeś cały czas!?
- Tak i jedź bo zaraz ktoś nas rozpozna
- To po co ja dzwoniłem do nich!?
- Mogłeś mnie słuchać, a nie myślisz o niebieskich migdałach
- Ja ciebie słuchałam cały czas!
- Jakbyś słuchał to być pamiętał że ten pilot od bramy i kluczyki od domu mamy już od trzech dni
Oni się dalej kłócili, a ja i Michael zaczęliśmy głośno się śmiać. Auto powoli ruszyło i wjechała na teren gdzie mieliśmy wynajęty dom. Auto się zatrzymało, a ja otworzyłam drzwi i szybko wyszłam z auto. Nawet nie zauważyłam kiedy Michael był obok mnie.
- Piękny ten dom - Mruknęłam
- Prawda piękny ale nasza sypialnia jest ładniejsza
- A może ja chce spać osobno
- Co? Dlaczego? - Był szokowany
- Żartowałam kochanie - Zaśmiałam się głośno
- Bardzo śmieszne 
- Idziemy?
Szliśmy powoli ze względu na mojego męża. Bill otwierał już nam drzwi, kiedy weszliśmy do środka myślałam że odebrało mi głoś.
- Ale tu pięknie
- Prawda
Michael zaczął się rozglądać i jego wzrok zatrzymał się na schodach, a ja ryknęłam głośnym śmiechem.
- No to jest na serio jakiś żart
- Dasz radę? Czy mam zawołać któregoś z chłopaków?
- Dam rade
Szliśmy powoli na górę. Słyszałam jak Michael mruczy coś pod nosem, on szedł pierwszy, a ja za nim i go asekurowałam żeby nie spadł. Michael się zachwiał i od razu go złapałam.
- Na pewno dasz rade?
- Tak! - Krzyknął
- Nie musisz na mnie krzyczeć, bo ja się tylko zapytałam ponieważ martwię się o ciebie
Nic nie powiedział i szedł dalej na górę. Byliśmy przed jakimiś wielkimi drzwiami najprawdopodobniej do naszej sypialni. Weszłam pierwsza, a Michael za mną. Nasza sypialnia była większa do naszej w Neverlandzie ponieważ sypialnia była połączona z łazienką, jedynie co odgrażało sypialnie i  łazienkę to była wielka szyba. Było wielkie małżeńskie łózko z baldachimem. Pokój był kolorach beżu, ciemnego drewna i do tego były dodatki złotego. Łazienka oczywiście była w tych samych kolorach co sypialnia. Walizki były już sypialni, od razu podeszłam do niej i wzięłam piżamę. Poszłam w stronę łazienki, a Michael w stronę łóżka. Zaczęłam się myć, cały czas czułam jego wzrok na moim ciele, kiedy wyszłam z kabiny, wytarłam się ręcznikiem i ubrałam się w piżamę. Poszłam w stronę wielkiego łóżka na którym leżał mój mąż, położyłam się obok niego.
- Nie wiem jak ty ale ja idę spać bo jestem po podróży 
Przykryłam się kołdrą i odwróciłam się plecami do niego, czułam że powoli zamykają mi się oczy, czułam że zmęczenie wygra i wygrało bo po chwili zasnęłam.

°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•

Dawno rozdziału nie było ale postaram się aby było więcej.

Do następnego rozdziału!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro