25
Wstałam o jakieś ósmej rano. Dwa razy byłam u Prince'a wieczorem. Podeszłam do garderoby i wyjęłam czarne materiałowe spodnie i do tego biała koszulka. Zaczęłam szukać obcasów, wyjęłam jakieś czarne na wysokim obcasie. Kiedy wyszłam z garderoby, od razu poszłam do łazienki, wzięłam swoją kosmetyczkę i zaczęłam się malować. Całą twarz pokryłam matowym pokładem, usta pomalowałam bordową szminką, a oko pomalowałam tuszem do rzęs i podkreśliłam oko eyelinerem. Niedawno pisali w gazecie co mnie i Michaela rozśmieszyło "Jak rozpoznać żonę króla popu? Po dużych kreskach na oczach" więc zaczęłam robić jeszcze większe na co Michaelowi się nie podobało trudno, ale mi się podobało. Skończyłam się malować, zacząłem czesać włosy. Kiedy skończyłam czesać włosy, spojrzałam się w lustrze i uznałam że jestem gotowa żeby wyjść z domu. Wyszłam z łazienki i podeszłam do torby gdzie były rzeczy dla Michaela, wzięłam jego torbę i wyszłam z sypialni, zeszłam na dół.
Zauważyłam że jest na dole kierowca.
- O Richard, czy możesz mnie zawieźć do szpitala?
- Oczywiście - Uśmiechnął się szeroko
Wstał i wziął ode mnie torbę.
Podeszłam do wieszaka i wzięłam czarny długi płaszcz Michaela, założyłam go i wyszłam z domu. Kierowca czekał w aucie. Podeszłam do auta i jeden z ochroniarzy otworzył mi drzwi.
- Dziękuję - uśmiechnął się delikatnie
Usiadłam i auto ruszyło w stronę szpitala.
- Jak Michael się czuję? - zapytał jeden z ochroniarzy
- Dobrze, bardzo chciał żebym przyniosła Prince'a, ale to nie jest dobry pomysł
- No to nie jest dobry pomysł
Nie odpowiedziałam. Czekałam aż kierowca powie że jesteśmy na miejscu. Minęło chyba pół godziny i nadal nie byliśmy. Auto delikatnie się zatrzymało.
Ochroniarze wyszli z auta i otworzyli mi drzwi.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się delikatnie
Wyszłam z auta i poczułam blask aparatów, nie za szybkim tempem szłam w stronę drzwi wejściowych. Słyszałam krzyki fanów Michaela i pytania od dziennikarzy. Spojrzałam się w stronę fanów i zauważyłam malutką dziewczynkę która miała około 5 lat.
Postanowiłam że podejdę do niej. Schyliłam się żeby bardziej ją słyszeć.
- Cześć, jak masz na imię?
- Sophia - powiedziała cichutko
- Bardzo piękne imię. Jesteś fanką mojego męża?
- Tak - uśmiechnęła się
Dziewczynka spojrzała na kwiatek który trzymała w ręce.
- Czy możesz mu to dać?
- Sama mu to dasz - uśmiechnęłam się - są tu twoi rodzice?
- Mama
- A gdzie jest?
- Tutaj - Wskazała palcem na młodą kobietę
- Chłopaki weźcie tą dziewczynkę i jej mamę
Chłopaki pomogli dziewczynce i kobiecie. Kiedy byliśmy przed salą Michaela, to dziewczynka mnie przytuliła. Zapukałam i weszłam z dziewczynką.
- Dzień dobry - odezwałam się pierwsza
Od razu spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Dzień dobry - po chwili zauważył dziewczynkę - kto to jest?
- Twoja fanka - uśmiechnęłam się
Dziewczynka podeszła do niego i dała mu kwiatek.
- Dziękuję, piękny jest ten kwiatek - uśmiechnął się jeszcze bardziej
- Czy mogę autograf? - zapytała dziewczynka
- Oczywiście że tak
Podałam mu jego zdjęcie, a Michael podpisał zdjęcie, podał mi zdjęcie i po chwili w ręku trzymała.
- Choć pójdziemy do twojej mamy
- Czy mogę też twój autograf?
- Mój? Ja nie jestem sławna
- Jesteś Michaela żoną
Dziewczynka podała mi zdjęcie Michaela i je też podpisałam.
Poszliśmy razem do dziewczynki mamy i się pożegnaliśmy. Odwróciłam się i weszłam do sali Michaela.
- Zaśpiewasz mi coś? - odezwał się Michael
- Tyle razy słyszałem ile śpiewałaś
- No dobrze - uśmiechnęłam się
- "Kto kocha naprawdę
Będzie kochać zawsze
Gniew zmieni w kochanie
A zdradę w niepamięć
Nie oceniaj mnie
Ani dobrze ani źle
Po prostu bądź po prostu bądź
Po prostu bądź po prostu bądź i patrz
Jak dziecko unieś mnie wysoko
Jak dziecko mnie do łóżka kładź
Rano zjedz ze mną śniadanie
Rano zjedz ze mną śniadanie
Po prostu bądź po prostu bądź
Po prostu bądź po prostu bądź i patrz
Po prostu bądź po prostu bądź
Po prostu bądź po prostu bądź i patrz
W zuchwałej chwili pożądania
Nadałam tobie takie imię
Że znajdę cię na końcu świata
I już się z tobą nie rozminę
Po prostu bądź po prostu bądź
Po prostu bądź po prostu bądź i patrz
Po prostu bądź po prostu bądź
Po prostu bądź po prostu bądź i patrz"
Kiedy skończyłam śpiewać, uśmiechnęłam się delikatnie.
- Mogę słuchać jak śpiewasz godzinami
- Uszy by cię bolały - zaśmiałam się
- Nie prawda
- Dobra koniec, mam dla ciebie rzeczy
- Połóż na szafce
Położyłam na szafce torbę Michaela i zauważyłam talerz z jedzeniem.
- To twoje jedzenie? - zapytałam
- Tak
- Dlaczego nie zjadłeś?
- Nie jestem głodny
- Ja ciebie nakarmię - uśmiechnęłam się
Wzięłam talerz z jedzeniem i podeszłam do niego, usiadłam na taborecie który leżał obok łóżka.
Wzięłam trochę jedzenia na widelec.
- Otwieraj budzie - zaśmiałam się
Przybliżyłam widelec do jego ust
- Nie
- Mała Wendy chce być obok swojego Piotrusia Pana, ale nie może do niego dotrzeć bo budzia Michaela jest zamknięta, więc pomóż małej Wendy dotrzeć do swojego Piotrusia Pana
Zaśmiał się i skorzystałam z tej okazji i wsadziłam mu widelec z jedzeniem do buzi.
- Dobre?
- Zimne - zaśmiałam się
- Trzeba było wcześniej zjeść, chociaż pomogłeś małej Wendy dotrzeć do swojego Piotrusia Pana
Uśmiechnął się
- Zjem już sam
Podałam mu talerz z jedzeniem i patrzyłam uważnie jak jadł.
- A ty coś jadłaś?
- Ty się zajmij sobą, a nie mną
- Nie jadłaś - uśmiech mu zniknął z twarzy
Nie patrzyłam już na niego.
- Diano, proszę cię
- Przestań już... - Przerwało mi pukanie do drzwi
Odwróciłam się i do sali wszedł Frank.
Podszedł do mnie.
- Witaj Diano
- Witaj Frank - pocałował mnie w policzek
Podszedł do Michaela, który leżał na łóżku. Przywitali się i podali sobie ręce.
- Jak się czujesz Michael? - zapytał Frank
- Dobrze
- Wiadomo kiedy wróci do zdrowia? - skierował pytanie do mnie
- Wiem że do domu może wróci za dwa tygodnie
- Frank załatwił być jakieś jedzenie dla Diany? - zapytał Michael
Frank spojrzał na mnie.
- Mówiłam tobie żebyś przestał
- Już załatwiam
Frank wyszedł z sali.
- Chcesz się pokłócić?
- Diano, ja się martwię o ciebie
- A daj mi już spokój, ojciec miał rację
- W czym miał rację?
- Żeby nie wychodzić za ciebie! - krzyknęłam
- Żałujesz? - był poważny
- Tak!
Nie dałam mu nic powiedzieć ponieważ wyszłam z sali. Kiedy byłam na korytarzu zaczęłam płakać, już nie dawałam rady z tym wszystkim, miałam już powoli tego dość, myślałam że Michael będzie przy mnie i przy dziecku, ale musiał się wydarzyć ten cholerny wypadek. Postanowiłam że znowu pójdę do niego i go przeproszę. Weszłam do sali, Michael nawet na mnie spojrzał. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu.
- Przepraszam, nie żałuję że wyszłam za ciebie. Bardzo ciebie kocham - powiedziałam cicho
Spojrzał na mnie.
- Rozumiem że wczoraj było ci ciężko ale nie musisz się na mnie drzeć
- Przepraszam
- Słyszałem że wczoraj ojca wygoniłaś z auta - zaśmiał się
- Tak
- Pewnie coś mówił o mnie
- Też
Do sali wszedł Frank i podał mi jakąś sałatkę z kurczakiem.
- Sama zjesz czy mam ci pomóc? - zaśmiał się
- Sama zjem - pokazałam mu język
Ja usiadłam na taborecie i zaczęłam jeść, a Michael rozmawiał z Frankiem. Kiedy zjadłam sałatkę, wyrzuciłam opakowanie do kosza i podeszłam do chłopaków. Ktoś wszedł do sali.
- Dzień dobry panie Jackson, mam obiad dla pana - odezwała się młoda dziewczyna
Położyła na stoliku i poszła.
- Pomogę ci
Podeszłam do niego i nabrałam na widelec jedzenie. Przybliżyłam widelec do buzi i wziął kęs.
- Daj mi zupy
- Wolisz zupę?
- Tak
Zmieniłam widelec na łyżkę i nabrałam trochę zupy i tak Michael jadł aż miska zrobiła się pusta.
- Może warzywa ci pokroje, chcesz?
- Nie
- No dobrze
- A owoce?
- Możesz
Zaczęłam kroić w ćwiartki jabłko i dawać mu jeden kawałek.
- Dzięki - mruknął
Frank tylko na nas patrzył.
- Jak Prince? - zapytał Frank
- Dobrze - uśmiechnęłam się delikatnie
- Odwiedzę was żeby go zobaczyć
- Tylko zadzwoń bo mogę być u Michaela
- Dobra, idę już. Pa
- Pa
Zostaliśmy sami z Michaelem.
- Przynieś jutro Prince'a
- Mike... - przerwał mi
- Proszę, jak tego nie zrobisz wypiszę się na własne życznie
- Nie zrobisz tego
- Przekonamy się?
- Nie
- To jak?
- Przyniosę go - uśmiechnął się
- Dziękuję
- Jadę już do domu
- Zostań proszę
- Muszę iść do Prince'a. Przyjdę jutro
Widziałam że go to smuciło, ale musiałam już iść do Prince'a.
Usłyszeliśmy pukanie odwróciłam się i do sali weszli moja teściowa i mój teść.
Teść trzymał nosidełko z Princem.
- Miałam już jechać do domu
- Postanowiliśmy że przyjedziemy
- Diano - Odwróciłam się
- Tak?
- Dasz mi Prince'a?
- Już ci go daje
Podeszłam do nosidełka w którym był Prince. Wzięłam go na ręce i podeszłam z nim do Michaela. Poddałam mu Prince'a, na co on szeroko się uśmiechnął.
- Cześć synku - powiedział cicho
Zaczął mu się przyglądać i pocałował go w czoło.
- Za niedługo do was wrócę
- No nie wiem czy za niedługo - mruknęłam
- Weź przestań
- Co mam przestać? Jak ja mówię prawdę
- Wypiszę się na własne życzeniew
- Mówiliśmy coś na ten temat
- To jakiegoś doktora zatrudnienie
- Może jeszcze jakąś pielęgniarkę?
- Nie, zapytam się John'a czy się mną zajmie
- Michael on ma pracę on nie może o tak przyjechać do ciebie jak coś ci się stanie
- Dla pieniędzy zrobi wszystko uwierz mi
- Przestań Michael masz zostać w szpitalu
- Nie
- Tak
- Jadę z Princem do domu
- Nie oddam ci go. Ty masz go codziennie! A ja? Czy ktoś mnie się pyta czy chce być przy dziecku? Nie! Ja chcę być przy nim cały czas! A nie mogę być przy nim przez ten wypadek
- Michael
- Nie Diana, ja chce być przy tobie i przy nim, a nie być tutaj. Jak będą mi kazali leżeć cały dzień w łóżku to będę leżał obiecuję
- Powiedziałam coś. Pociesz się Princem bo zaraz jedziemy
- Diana
- Przestań! Oddaj mi go jadę do domu!
Podeszłam do Michaela i wyciągnęłam ręce żeby mi go oddał, ale on nie chciał.
- Oddaj mi go bo zaraz mu coś zrobisz
Spojrzał na mnie przerażony i mi go oddał. Poszłam z Princem do nosidełka i go włożyłam do nosidełka.
- Diano - Spojrzałam na niego - Kocham cię
- Ja ciebie też - Uśmiechnęłam się
Wyszłam z sali. Zostali tam tylko rodzice Michaela. Przy sali był ochroniarz i dałam mu nosidełko. Wyszliśmy że szpitala i szybko wsiedliśmy do auta. Ochroniarz położył nosidełko obok mnie i zaczęłam patrzeć na brązowe oczy mojego syna. Miał takie same oczy jak Michael, kiedy Katherine pokazywała mi zdjęcia kiedy Michael się urodził to od razu stwierdziłam że Prince jest podobny Michaela. Michael jak się urodził też mało warzył jak Prince. Ja jak się urodziłam to dużo warzyłam, mój lekarz się bał że Prince będzie dużym dzieckiem. Bardzo się dziwił jak Prince się urodził drobniutki. Po jakieś godzinę byliśmy już w domu. Od razu poszłam z Princem do jego pokoiku położyłam go do łóżeczka, a ja usiadłam na wygodnym bujanym fotelu. Nie wiem kiedy ale zasnęłam razem z Princem.
Do następnego rodziału!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro