Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23


Kto kocha naprawdę
Będzie kochać zawsze
Gniew zmieni w kochanie
A zdradę w niepamięć

Po prostu bądź - Ralph Kaminski

*Michael*

Udekorowałem z pracownikami salon dla mojej żony i mojego syna. Susan
upiekła piękny tort, a ja z chłopakami dmuchaliśmy balony i je wieszaliśmy. Chłopaki jeszcze zawieścili girlande, a ja kontrolowałem czy jest równo. Później za pomocą Susan zrobiliśmy duży napis z balonów "Wiatjcie w domu". Około drugiej w nocy skończyliśmy.

*Następnego dnia*

Dziś minęły trzy dni odkąd urodził się Prince. I dziś będę odbierał moją żonę i syna ze szpitala.
Wstałem rano i odrazu spojrzałem na zegar, mam jakieś trzy godziny żeby po nich przyjechać. Skierowałem się do kuchni.
- Dzień dobry Michael - odezwała się Susan
- Dzień dobry Susan - uśmiechnąłem się
- Dziś odbierasz Diane i Prince'a ze szpitala? - zapytała
- Tak - jeszcze bardziej się uśmiechnąłem
- Chcesz kawy? - zapytała
- Tak, pójdę się przebrać
- Dobrze
Poszłem na górę i odrazu skierowałem się do naszej sypialni. Kiedy byłem w garderobie zastanawiałem się co mam ubrać. Postanowiłem że ubiorę czarne spodnie, do tego biała koszulka i czarna marynarka z złotymi dodatkami.
Przejrzałem się w lustrze i wyszłem z sypialni. Zeszłem na dół i odrazu poszłem do kuchni gdzie czekała na mnie gorąca kawa.
- Co się tak ubrałeś? - zapytała Susan
- Dowiedzieli się że Diana urodziła i stoją przez te trzy dni przed szpitalem
Wziąłem łyka kawy
- Czyli musisz się pokazać jako świeżo upieczony tata
- Tak - uśmiechnąłem się
Wypiłem całą kawę i podziękowałem Susan. Poszłem do domku gdzie była ochrona i szofer.
- Witajcie chłopaki
- Witaj Michael - powiedział jeden z ochroniarzy
- Możemy teraz pojechać bo chciałbym stąpić do kwiaciarni
- Oczywiście
Wyszliśmy z malutkiego domku i skierowaliśmy się w stronę auta, kiedy wszyscy wsiedli odrazu ruszyliśmy do kwiaciarni. Po jakiś trzydziestu minutach odezwał się szofer.
- Jesteśmy już pod kwiaciarnią
- Bill idziesz zemną - powiedziałem
- Dobrze Michael
Wysiedliśmy z auta i szybko weszliśmy do mojej ulubionej kwiaciarni.
- Dzień dobry panie Jackson - uśmiechnęła się starsza kobieta
- Dzień dobry - odwzajemniłem uśmiech
- Co będzie dla pana? - zapytała kobieta
- Poproszę sto róż - odpowiedziałem
- Już się robi
Kobieta zaczęła robić bukiet. A ja odwróciłem się do mojego ochroniarza.
- Sto róż to nie jest za mało? - zapytałem
- Sto róż to jest dużo. Przy drugim dziecku dasz więcej - odpowiedział
- Bukiet już gotowy - odezwała się kobieta
Odwróciłem się i poszedłem do kobiety.
- Ile płacę? - zapytałem
- Sto pięćdziesiąt dolarów
Dałem kobiecie pieniądze i wziąłem od kobiety kwiaty.
- Dowidzenia - powiedziałem
- Dowidzenia - odpowiedziała kobieta
Wyszliśmy z kwiaciarni i odrazu wsiedliśmy do auta.
- Do szpitala teraz - zapytał kierowca
- Tak - odpowiedziałem
Ruszyliśmy w stronę szpitala.
Rozmawiałem z Billem co będę robił z Princem. Nie wiem czemu, ale zawsze jak jadę na tyle to lubię patrzeć przez przednią szybę. Zauważyłem że kierowca autobusa jedzie w naszą stronę.
- Uważaj! - krzyknąłem
Kierowca skręcił gwałtownie lewo jedynie co pamiętam to huk, a później była tylko ciemność.

*Diana*

Już trzy dni jestem w szpitalu i dziś właśnie wychodzę z moim synem do domu. Czekałam w sali na Michaela który spóźniał się już półgodziny.
- Gdzie jest twój tatuś? - zapytałam Prince'a
Postanowiłam że zadzwonie do Susan bo Michael nie odbierał.
Wybrałam numer do Susan. Pierwszy sygnał... drugi sygnał... trzeci sygnał...
- Halo? - odezwała się pierwsza
- Cześć Susan, czy Michael może jedzie po mnie? - zapytałam
- Jakąś godzinę temu pojechał. Nadal go nie ma? - zapytała
- No właśnie nie - odpowiedziałam
- Może jakieś korki są - powiedziała
- Oby tak
- Diana muszę kończyć
- Pa
Rozłączyła się. Do mojej sali wszedł lekarz z którym Michael rozmawiał trzy dni temu. Odrazu wstałam i podeszłam do niego.
- Jesteś żoną Michaela tak? - zapytał
- Tak, czy coś się stało? - zapytałam
- Michael miał wypadek
Myślałam że świat mi się zawalił.
Poczułam jak łzy zaczęły się pojawiać na moich policzkach.
- Gdzie on teraz jest? - zapytałam
- Właśnie go operują - odpowiedział
Rozpłakałam się. Odwróciłam się i spojrzałam na Prince'a. Czy on właśnie może stracić ojca? Czy właśnie przed tym ojciec mnie ostrzegał? Nie na pewno nie przed tym.
- Diano, chcesz coś na uspokojenie? - zapytał
- Nie - odpowiedziałam
Podeszłam do łóżka i wzięłam mój telefon. Wybrałam numer telefonu i zadzwoniłam.
- Halo?
- Katherine - mój głos się łamał
- Diano ty płaczesz? - zapytała
- Bo... - nie umiałam jej tego powiedzieć
- Spokojnie, co się stało
- Bo Michael miał wypadek - wybuchłam płaczem
- Zaraz ja, Rebbie i Janet będziemy - powiedziała
Rozłączyłam się. Prince zaczął płakać. Spojrzałam na niego przerażona.
- Ja nie dam rady wziąć go na ręce - Powiedziałam
- Usiądź na fotelu, a ja ci go poddam
Usiadłam na fotelu tak jak kazał John,podszedł do mnie i podał mi Prince'a. Zaczęłam go karmić.
- Czy Michael będzie żył? -  zapytałam załamana
- Tak, ale są wielkie szansę że może być śpiączce - odpowiedział
- Boże - próbowałam się nie rozpłakać
Usłyszałam dźwięk telefonu, ale to nie był mój.
- Przepraszam
Wyszedł i zaczął rozmawiać. Po chwili wrócił.
- Muszę iść do nich. Zawołam ci jakąś pielęgniarkę żeby tobie pomogła
Powiedział i wyszedł. Po chwili przyszła młoda kobieta.
- Niech pani go weźmie - powiedziałam do kobiety
Kobieta podeszła do mnie i wzięła go odemnie. Pielęgniarka opiekowała się Princem, a ja patrzyłam cały czas w jeden punkt. Usłyszałam że ktoś wchodzi do sali nawet nie spojrzałam.
- Boże Diana - powiedziała Janet
Wstałam i odrazu poszłam do niej i ją mocno przytuliłam.
- Spokojnie
- Jak ja mam być spokojna jak Prince może nie mieć ojca - krzyknęłam i znowu się rozpłakałam
- Diano jedziesz do Neverlandu czy do mojego domu? - zapytała Katherine
- Ja muszę tutaj być przy nim - powiedziałam łamiącym głosem
- Prince potrzebuje żeby matka była obok niego - powiedziała spokojnie Rebbie
- Ojca też potrzebuje! Nie tylko matki! - krzyknęłam
Przyszła do sali starsza pielęgniarka.
- Pani Diana Jackson - powiedziała
Oddaliłam się od Janet
- To ja - odezwałam się
- Mam telefon pana Jacksona - powiedziała
- Proszę mi go dać - powiedziałam
Podeszła do mnie i dała mi telefon mojego męża.
- Czy wiadomo ile będzie trwać operacja - zapytała Janet
- Nie, przepraszam ale muszę już iść - powiedziała pielęgniarka
Kobieta wyszła, a ja zaczęłam szukać numeru lekarza. Kiedy znalazłam to odrazu zadzwoniłam.
- Halo
- To ja Diana - odezwałam się
- Operacja nadal trwa
- Zadzwoń do mnie kiedy się skończy - poprosiłam błagalnym głosem
- Dobrze
Rozłączył się. Cały czas każdy się na mnie patrzył.
- Możemy jechać - powiedziałam
Wzięłam Prince'a w nosidełku i wyszliśmy z sali. Poczułam wszystkich wzrok na mnie i na mojego syna.
- Czekajcie - powiedziałam
Spojrzały na mnie dziwnie.
Położyłam nosidełko z Princem na krzesło.
- Daj mi tą torbę - powiedziałam do Janet
Podała mi torbę i wyjęłam z niej pieluchę tetrową. Zakryłam twarz Prince'a pieluchą i wzięłam znowu nosidełko. Wyszliśmy że szpitala oślepił nas blask aparatów. Podeszliśmy do kierowcy i podałam mu nosidełko. Wsiedliśmy do auta, odrazu wzięłam pieluchę z twarzy Prince'a.
- Chce zobaczyć miejsce gdzie miał wypadek - powiedziałam
- Diano może lepiej... - przerwałam Katherine
- Chce zobaczyć
Janet poprosiła kierowcę żeby pojechał tam gdzie miał wypadek. Kiedy byliśmy na miejscu, szybko wybiegłem z auta i pobiegłam do auta którym jechał mój mąż. Modliłam się żeby to nie było auta Michael. Spojrzałam na rejestrację i wybuchłam płaczem. Zaczęłam iść bliżej do rozwalonego auta.
- Tu nie można wchodzić - odezwał się strażak
- To jest auto mojego męża i mam prawo zobaczyć jak wygląda nasze auto - krzyknęłam
Już się nie odezwał.
- Dzień dobry, pani Diana Jackson? - odezwał się mężczyzna
Odwróciłam się to był starszy policjant.
- Dzień dobry tak to ja. Jak doszło do wypadku? - zapytałam
- Od świadków dowiedzieliśmy się że kierowca autobusu zasłabł i zjechał na pas którym jechał pani mąż i kierowca pani męża gwałtownie skręcił i z prawej strony wjechało auto w pani męża auto i po chwili wjechał w budynek - odpowiedział
- A jest tutaj ten kierowca autobusu?
- Tak
Zauważyłam że starszy mężczyzna idzie w naszą stronę.
- To pan był kierowcą autobusu - zapytałam
- Tak. - odezwał się mężczyzna
- Trzy dni temu urodziłam dziecko i jeśli ono nie będzie miało ojca to będzie pana wina - zaczęłam krzyczeć, nie mogłam się uspokoić
- Przepraszam - powiedział mężczyzna
- Żadne przepraszam tu nie pomoże proszę pana - powiedziałam
Odwróciłam się i poszłam do auta gdzie mieliśmy jechać do domu. Wsiadłam do auta i obrazu ruszyliśmy w stronę Neverlandu. Spojrzałam w stronę mojego syna i się uśmiechnęłam.
- Zostanę u ciebie przez jakiś czas - powiedziała katherine
- Dobrze - odpowiedziałam, potrzebowałam czyjeś pomocy
Po jakieś godzinę przyjechaliśmy do Neverlandu. Wysiadłam z auta i wzięłam nosidełko. Szliśmy powoli do drzwi. Janet otworzyła, a ja się delikatnie uśmiechnęłam. Dom był pięknie udekorowany.
Położyłam nosidełko na podłodze i wyjęłam Prince'a z nosidełka.
- Witaj Prince w domu - powiedziałam cicho
- Daj mi go - powiedziała katherine
Podałam Katherine Prince'a i poszła z nim do pokoju.
- Gdzie Michael? - zapytała Susan
- To ty nic nie wiesz? - powiedziała Janet
- Ale co mam wiedzieć? - powiedziała Susan
- Michael miał wypadek - powiedziała Janet
- O mój Boże - szepneła Susan
- Idę się położyć - powiedziałam
- Chcesz herbaty? - zapytała Susan
- Nie - odpowiedziałam
Wyszłam z kuchni i odrazu skierowałam się na górę i odrazu poszłam do sypialni. Postanowiłam że wezmę z łazienki jego perfumy i z garderoby jego czerwoną koszulek. Popsikałam jego perfumy na jego poduszkę. Założyłam jego koszulę. Odłożyłam perfumy na półkę.
I położyłam się na łóżku, zaczęłam płakać jak bezbronne dziecko.
Dlaczego on!? Ja nie mogę go stracić, za bardzo go kocham! Cały czas zadawałam sobie pytania.
Minęły jakieś cztery godziny. Nadal nikt nie dzwonił co do Michaela już w głowie miałam złe scenariusze.
Usłyszałam delikatnie pukanie do drzwi.
- Nie chce nikogo - krzyknęłam
Do pokoju ktoś wszedł.
- Nawet nas? - zapytał mój tata?
Odwróciłam się, szybko do nich pobiegłam i przytuliłam mojego tatę.
- Słyszeliście? - zapytałam
- Tak - powiedziała moja mama
Usłyszałam jakieś odgłosy z dołu.
- Co to za odgłosy? - zapytałam
- Ojciec i bracia Michaela przyjechali, oczywiście my też - odpowiedział tata
- Harry, Levi i John też przyjechali? - zapytałam
- Tak - uśmiechnęła się delikatnie mama
- Pójdę na dół - powiedziałam
- Dobrze - powiedziała mama
Wyszłam z sypialni, miałam to gdzieś jak wyglądam. Zeszłam na dół i zobaczyłam rodzeństwo Michaela. Każdy się na mnie patrzył.
- Ile Prince już nie śpi? - zapytałam
- Niedawno wstał - odpowiedziała Janet
Podeszłam do wózka i wyjęłam Prince'a
- Nie śpisz już? - uśmiechnęłam się - Pewnie głodny jesteś
- Usiądź na fotelu tutaj - powiedziała Katherine
- Tutaj mam go nakarmić? - zapytałam
- Tak. Chłopaki wynocha tylko dziewczyne stresujecie
Zaczęłam karmić Prince'a. I usłyszałam dzwonek telefonu Michaela.
- Podaj mi telefon - powiedziałam cicho
Szybko podała mi telefon. Odebrałam.
- Halo? - odezwałam się pierwsza
- Diana? To ja John
- Wiem kim jesteś. Mów co moim mężem - Zaczęłam się niepokoić
- Operacja się udała i... - przerwałam mu
- Jest w tej śpiączce? - zapytałam
- Nie
- Mogę do niego przyjechać? - zapytałam
- Michael będzie dopiero wybudzany z narkozy. Przyjedz do niego jutro - powiedział spokojnie
- Dobrze
- Do zobaczenia Diano
- Do zobaczenia
Rozłączyłam się. Uśmiech miałam na całej twarzy. Skończyłam karmić Prince'a i dałam go Katherine.
Po chwili wszyscy przyszli.
- I co - zapytał mój tata
- Operacja się udała  - powiedziałam
Janet do mnie pobiegła i mocno mnie przytuliła.
- Mówiłam - zaczęła krzyczeć Janet
- Cicho bo mi dziecko obudzisz - powiedziałam głośno, ale nie krzyknęłam
- Przepraszam  - powiedziała cicho Janet
Zaśmiałam się cicho.
- Można do niego przyjechać? - zapytał Joseph
- Nie, ale ja muszę do niego jechać  - powiedziałam
- Diano  - powiedział mój tata
- Harry, jedziemy do szpitala  - powiedziałam
- Mogę pojechać jakimś autem Michaela? - zapytał Harry
- Nie - odpowiedziałam
Miałam to gdzieś że już była dwudziesta trzecia. Ja muszę być przy moim mężu, tak jak on był przy mnie. Ogarnęłam się szybko i po chwili wyszłam z domu.  Harry czekał w aucie, wsiadłam do auta i odrazu ruszyliśmy. Po jakieś pół godzinie byliśmy już pod szpitalem.
Szybko wysiadłam i pobiegłam do wejścia. Zauważyłam że jest recepcja. Poszłam do młodej recepcjonistki.
- Dzień dobry, gdzie znajdę Michaela Jacksona  - zapytałam
- A pani jest? - zapytała
- Jego żoną -  odpowiedziałam
- Jest sali pooperacyjnej, drugie piętro lewo, do końca korytarza i w prawo  - powiedziała
- Dziękuję
Poszłam w stronę windy i do niej wsiadłam, nacisnęłam guzik. Po chwili byłam już na danym piętrze. Szłam tak jak mówiłam recepcjonistka i byłam już pod wielkimi białymi drzwiami.
- Diana? - powiedział szokowany John
- Miałam przyjść jutro, ale ja muszę być przy nim  - powiedziałam
- No dobrze. Czekaj tu, a ja ci coś przyniosę
Poszedł gdzieś, ale po chwili wrócił z jakimś fartuchem jednorazowym.
- Ja mam to założyć? - zapytałam
- Jeśli chcesz być przy nim to tak
- No dobra  - powiedziałam
Założyłam ten fartuch. John otworzył mi drzwi i weszłam do sali w której leżał mój mąż.
- Pytał o ciebie - powiedział John
- Co mu powiedziałeś? - zapytałam
- Że jesteś bezpieczna w domu - odpowiedział
Podeszłam do mojego śpiącego męża i go delikatnie pocałowałam w czoło.
John podszedł do mnie i postawił coś.
- Masz tutaj taboret - powiedział John
- Dziękuję  - uśmiechnęłam się
- Zostawię cię samą 
Wyszedł. Byłam tylko ja i on, postanowiłam że usiądę na taborecie. 
Zauważyłam że jest jakiś fotel, wstałam z taboreta i poszłam w stronę fotela, usiadłam na nim i cały czas patrzyłam się na mojego śpiącego męża.
Nie wiem kiedy, ale zasnęłam.

°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°

Do następnego rozdziału!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro