Thirty Two
Obudziłam się około godziny dziewiątej. Podniosłam się z łóżka, a następnie obudziłam siostrę. Wyciągnęłam z walizki koronkowy cropp top na ramiączkach i spodenki z wysokim stanem. Weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie założyłam naszykowane ubrania. Wykonałam poranną rutynę, zrobiłam makijaż, a na koniec dałam dostęp Lenie do pomieszczenia. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam z jakiejś torebki moje i Leny okulary. Na stopy założyłam białe air force. Po dziesięciu minutach bliźniaczka była gotowa. Założyłam na głowe okulary i wyszłyśmy z pokoju. Zeszłyśmy na dół. Weszłam do jadalni, a za mną Lena. Nikogo ze skoczków jeszcze nie było, więc szybko wybrałyśmy co chciałyśmy zjeść na początek dnia. I tak samo szybko opuściłyśmy jadalnię. Stwierdziłyśmy, że idziemy się przejść po Wiśle.
**
Po trzy godzinnym spacerze, skierowałyśmy się w stronę Malinki. Po niecałych dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Od razu przybiegł do nas Kot.
- Kamil was pozabija za nie odbieranie telefonu... - powiedział zdyszany.
- Bywa. - zaśmiała się Lena.
Podeszłyśmy do grona kadry Polskiej, Niemieckiej, Norweskiej i Słoweńskiej. Omawiali jakiś plan. Zabrałam Andresowi czapkę i nałożyłam ją na głowę. Wtedy wszyscy spojrzeli się na mnie i na Lenę.
- Pozabijam was kiedyś za to nie odbieranie telefonu. - warknął Stoch.
- Czy jak będę miała męża i dzieci, to też będziesz się na mnie darł, że nie odbieram komórki? - zapytałam.
- Jeśli twoim mężem będzie Domen to tak. - zaśmiał się. - Oni Ci z mózgu zrobią papkę. - powiedział, a Peter rzucił w niego balonikiem z wodą.
- Znalazł się mądry. - odparła Lena.
- Dobra, młodzieży. - odparł Hofer. - Dziś stwierdziliśmy, że pojedziemy na paintballa, ale najpierw musicie się rozgrzać.
- Miłej rozgrzeweczki życzę. - zaśmiałam się z bliźniaczką.
- Zaraz, zaraz was, też to się tyczy. - teraz zaśmiał się Hofer. - Dziewczyny, pięć kółek, a chłopaki dziesięć wokół skoczni.
Zaczęłam biec z Leną na samym początku. Chłopaki biegli z tyłu i się głupio śmiali.
- Dawaj sprinta. - powiedziała blondynka.
Tak jak powiedziała bliźniaczka tak zrobiłyśmy. Po pięciu minutach padłyśmy na trawę. Nagle poczułam na swoim brzuchu coś ciężkiego. Podniosłam głowę i zobaczyłam młodego Prevca.
- Ej, królewiczu nie zawygodnie Ci? - zapytałam, a on kiwnął głową na nie. - Bo mi za bardzo wygodnie nie jest...
- Ważne, żeby mi było. - uśmiechnął się.
- Ale ty skromny.. - przewróciłam oczami. Lena podała mi balonik z wodą, a ja rzuciłam go Prevcowi na twarz. Wstał szybciej niż ja z łóżka. Zaczęłam się śmiać, a Lena ze mną.
- Bój się Boga, Lilianko. - zaśmiał się.
**
Zabrałem ze skrzynki kilka baloników i włożyłem je pod bluzkę. Podszedłem od tyłu do Liliany i mocno ją przytuliłem. Baloniki zaczęły pękać i moczyć moją i Liliany koszulkę.
- Prevc, ty głupi cwelu! - warknęła blondynka i wyrwała się z uścisku.
- Nie jestem głupi i nie jestem cwelem. - zaśmiałem się.
- No ja bym się kłócił z tobą, Domen. - powiedział Peter.
- Nareszcie znalazł się mądry. - odparła Lena.
- Młodzieży zbieramy się do autokaru i jedziemy na paintball! - krzyknął Hofer, a każdy skierował się w stronę pojazdu.
**
Usiadłam na samym tyle z Leną. Obok nas chciał usiąść Domen, lecz blondynka posłała mu groźne spojrzenie, a on uciekł. Położyłyśmy się na fotelach. Jechaliśmy jakieś dwadzieścia minut. Założyliśmy specjalne kombinezony, buty i okulary. Następnie pan dał nam naładowane pistolety. Podzieliliśmy się na grupy i weszliśmy na teren gry.
**
Do hotelu wróciliśmy około godziny dwudziestej. Ostatecznie wygrała moja drużyna. Gdy weszliśmy do holu, zobaczyłam szwagierkę, która stała z walizkami.
- Przyjechałaś do nas? - zapytałam, przytulając ją.
- Nie, przyjechałam po was. - odparła, a Kamil spojrzał na nią pytająco. - Wylatujemy dzisiaj w nocy do Stanów, na spotkania z waszymi fanami i wracamy za tydzień.
- To znaczy, że urodziny będziemy obchodziły w Stanach? - spytała Lena.
***
Z GÓRY PRZEPRASZAM... 🙏😢
wybaczcie za moją prawie miesiącową przerwę, ale już wracam 💓
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro