Thirty seven
Dziś rozpoczyna się sezon zimowy. Nikt nie wie, że mamy przyjechać z Leną. Za chwilę powinnyśmy być w hotelu. Zabrałam walizkę i poszłam po klucz do mojego i Leny pokoju. Wsiadłyśmy do windy i po chwili byłyśmy w pokoju. O siedemnastej zaczynają się skoki, więc mamy jeszcze jakąś godzinę. Nagle otrzymałam wiadomość z konwersacji.
Kamil Stoch: Naprawdę nie przylecicie z tego Zurychu?
Liliana 🐒: Nie rozumiesz słowa nie?
Wyciszłam telefon i położyłam się na łóżku. Po chwili odpłynęłam.
- Liliana, wstawaj i zbieraj się. Jesteśmy spóźnione! - krzyknęła blondynka.
Zerwałam się szybko z łóżka. Zabrałam z krzesła naszykowane ubrania i weszłam do łazienki. Przebrałam się w czarne rurki i pudrowo różową bluzę. Poprawiłam makijaż i rozczesałam włosy. Nałożyłam kurtkę i czapkę oraz timberlandy. Chociaż jest dopiero listopad to już jest zimnooo. Wyszłyśmy z hotelu i poszlyśmy skrótem na skocznię. Pokazałam ochroniarzowi identyfikator i poszłam w stronę wioski skoczków. W grupce stali Polacy, Słoweńcy, Niemcy i Norwegowie. Zauważyłam, że Lena się o coś potknęła i runęła jak długa, zwracając na to uwagę skoczków.
- Naucz się chodzić, trepo. - warknęłam do siostry i podałam jej rękę, żeby wstała.
- Pomóc paniom? - zapytał mój brat. Nie poznał nas? Chyba ten plan nam się uda. Kiwnęłam głową na nie i odeszłam z Leną.
- Ten idiota nie rozpoznał nas. - odezwała się bliźniaczka. Nagle zauważyłam, że przed nami stoi Walter Hofer.
- Oo, widzę, że familia w komplecie. - odparł i chciał wołać juź Kamila, lecz go uciszyłyśmy. - Niespodzianka, mam rozumieć? - przytaknęłam i poszłam dalej.
Dowiedziałyśmy się, że dzisiaj skoczkowie robią imprezę, więc na niej dowiedzą się, że przyjechałyśmy.
***
Umyłam ciało oraz włosy. Założyłam bieliznę, a na to szlafrok. Zabrałam komsetyczkę i opuściłam pomieszczenie. Na moje miejsce weszła blondynka. Usiadłam przez lustrem i zaczęłam się malować. Makijaż zrobiłam ciemniejszy. Założyłam białą sukienkę, która miała wycięcia na brzuchu. Lena wyszła z łazienki. Była już umalowana, a teraz musiała nałożyć tylko sukienkę. Była taka sama jak moja tylko, że czarna. Włosy zakręciłam, ale tylko końcówki. Na stopy założyłam czarne szpilki. Zabrałam torebkę i kurtkę jeansową i opuściłam pomieszczenie razem z siostrą. Poszłyśmy do klubu, który był niedaleko. Weszłam do środka. Dużo skoczków już było w tym Słoweńcy, Niemcy, Polacy i Norwegowie. W kącie zauważyłam Cene z jakaś dziewczyną. Całowali się. Lena ich dostrzegła. Spojrzała na mnie i wybiegła. Wzięłam do ręki szlankę z wodą, podeszłam do Cene i wylałam ją na niego i na tą lafiryndę.
- Ten chłopak ma dziewczynę, a raczej miał. - warknęłam.
- Ty głupia dziewczyno, czemu oblałaś mojego brata?! - krzyknął Peter, nie poznali mnie.
- Zasłużył na to. - wtedy wtargnęła Lena i pociągnęła mnie za rękę. Siostra zdjęła szpilki i zaczęła biec w stronę hotelu. Zrobiłam to samo co ona.
***
Obudziłam się niewyspana przez to, że pocieszałam Lenę. Blondynka siedziała, ubrana na łóżku. Dałam jej znak, żeby czekała na mnie. Wzięłam do ręki ubrania i weszłam do łazienki. Założyłam szare dresy i białą bluzkę z adidasa. Wykonałam poranną rutynę i wyszłam z pomieszczenia. Razem z siostrą poszłam do jadalnii. Weszłam do środka. Skoczkowie już byli, spojrzeli w naszą stronę i chcieli na nas się rzucić ze szczęścia.
- Idź do tamtego stolika, zaraz ci coś przyniosę. - szepnęłam do siostry.
- Co jej jest? - zapytał Cene.
- Mogę tę wodę? - przytaknął, a ja wzięłam i wylałam na niego. - Dziękuje. - uśmiechnęłam się i zabrałam jedzenie dla siostry. Po chwili dosiadł się do nas Kamil.
- Mogę wiedzieć o co chodzi? - zapytał, ale ja z Leną go ignorowałyśmy. - Lena mów co jest.
- Nie interesuj się. - krzyknęła i wyszła szybkim krokiem z jadalnii. Chciałam iść za nią, lecz Kamil mnie zatrzymał.
- Mów.
- Ona widziała jak ten idiota... - wskazałam palcem na Cene. - wczoraj się całował z jakąś lafiryndą!
- To ty wczoraj wylałaś na niego wodę? - zapytał Andreas.
- Nie kurwa wróżka Melania. - powiedziałam z sarkazmem. - No jasne, że ja!
- Idę do Leny, jej to wytłumaczyć. - rzekł średni z rodziny Prevc.
- Siedzisz tutaj i nigdzie nie idziesz! - warknęłam. - Bo jak nie to inaczej sobie pogadamy!
- Ty nic mi nie zrobisz. - wzruszył ramionami
- Ah tak? - podeszłam do niego i walnęłam go kolanem w krocze, a później z liścia. - Tknij się Leny, a nie nikt ci nie pomoże.
Wybiegłam z jadalni i skierowałam się do naszego pokoju. Leny nie było w środku. Otworzyłam drzwi od łazienki i mnie zamurowało. Lena leżała nieprzytomna, a w ręce trzymała jakieś tabletki. Bez wahania wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer na pogotowie.
- Pogotowie ratunkowe, słucham?
- Proszę o karetkę do Hotelu Gołębiewskiego w Wiśle. Moja siostra zażyła jakieś leki i jest nieprzytomna! Błagam szybko! - odparłam już prawie płacząc.
- Wysyłam ambulans. Za maximum dziesięć minut będą. - rozłączyłam się.
- Lenka proszę cię, nie rób mi tego. - przytuliłam jej ciało do siebie, a do pokoju wszedł Kamil. - Kamil...
- Co się...LENA! - przykucnął przy niej i wziął ją na ręce. - Dzwoniłaś na pogotowie? - przytaknęłam i szłam z łzami w oczach za bratem, który trzymał bliźniaczkę na rękach. Zeszliśmy do holu, gdzie byli już ratownicy z pogotowia. Zabrali Lene, a ja wbiegłam na jadalnie. Podeszłam bliżej tego idioty.
- Jeśli ona umrze to ja zabiję cię własnymi rękami! - warknęłam przez łzy, a do pomieszczenia wbiegł Kamil.
- Jedziemy do szpitala, chodź Lilka. - pociągnął mnie w kierunku samochodu kadrowego. Do auta wsiedli także pozostali skoczkowie narodowości polskiej.
Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Wbiegłam jak najszybciej do budynku, a następnie podeszłam do recepcji.
- Gdzie leży przed chwilą przywieziona dziewczyna, która zażyła tabletki? - spytałam recepcjonistki.
- A pani kim jest?
- Siostrą. - krzyknęłam. - Niech mi pani powie w końcu gdzie leży moja siostra!
- Aktualnie zabrali ją na płukanie żołądka. - odparła, a ja usiadłam koło automatu. Przede mną kucnął Domen.
- Lila, ona wyjdzie z tego. Jest silna jak ty. - powiedział, po czym przytulił mnie.
- Oby. - uśmiechnęłam się słabo.
***
Po godzinie z bloku wyjechała Lena. Nadal była nieprzytomna. Podeszłam wraz z bratem do lekarza.
- Możemy się dowiedzieć co z naszą siostrą Leną Stoch? - spytał skoczek.
- Dziewczyna miała płukanie żołądka. Mało brakowało, aby umarła. - rzekł lekarz.
- Można do niej wejść? - zapytałam z nadzieją, na co doktor przytaknął i odszedł. Weszłam do sali, w której leżała moja ukochana siostrzyczka. Usiadłam na krzesełku i złapałam ją za rękę. - Już myślałam, że mnie zostawisz.
- Ciebie nigdy. - szepnęła cicho blondynka. Uśmiechnęłam się na ten widok, że się wybudziła. Do sali weszła pielęgniarka, a za nią doktor.
- Widzę, że siostra się wybudziła. - uśmiechnął się. - Zabierzemy teraz Lenę na badania. - kiwnęłam głową i wyszłam z sali.
- Co z nią? - od razu zostałam zasypana tymi pytaniami.
- Obudziła się i teraz jedzie na badania.
***
Jak wam się podoba rozdział? B)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro