Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Thirty eight

W kącie zauważyłam siedzącego Cene. Niby był pod wpływem alkoholu i na pewno nie chciał pocałować tamtej laski no, ale cóź takie życie. Domen podał mi kubek, w którym była gorąca ciecz, czyli kawa z mlekiem. Napiłam się łyka i oparłam się o ścianę. Kamil rozmawiał z lekarzem z tego co wiem, bo chłopaki mi powiedzieli.

- Tak w ogóle to która godzina? - spytałam.

- Za dziesięć czwarta. - rzekł Maciek.

Po jakiś trzydziestu minutach, Lena wróciła z badań, więc znowu mogłam do niej wejść. Nacisnęłam na klamkę od sali i weszłam do środka. Usiadłam na krzesełku.

- Lena? - odezwałam się, a ona skierowała swój wzrok na mnie. - Dlaczego chciałaś się zabić?

***

Dlaczego chciałaś się zabić? To zdanie chodziło mi po głowie. Widziałam w oczach Liliany ból, smutek.

- Ja-ja... nie wiem. - poczułam jak łza spływa mi po policzku. - Podświadomość mówiła mi, żeby to zrobiła. Żeby cierpiał tak jak ja, kiedy zobaczyłam jego całującego się z nią.

- Przecież on nie myślał racjonalnie. Był pod wpływem alkoholu. - odparła. - Teraz siedzi w kącie i do nikogo się nie odzywa. Lena... musisz z nim porozmawiać.

- Kiedyś napewno to zrobię.

- Trzymam cię za słowo. - uśmiechnęła się delikatnie. - Zawołać Kamila? - kiwnęłam głową na tak, a po chwili w sali był mó brat.

- Lenka, dlaczego ty chciałaś to zrobić? - złapał mnie za rękę. - Przecież byśmy cię wspierali. Ja, Liliana, Ewa i chłopaki. Dla każdego z nich jesteście jak siostry. Ty i Lilka.

- Kamil, ja naprawdę nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Czułam, że muszę to zrobić, żeby on cierpiał tak jak ja. - no i się rozpłakałam.

- Ale proszę cię, nie płacz. - przytulił mnie. - Przejdziemy przez to we czwórkę. - uśmiechnął się, a do sali wszedł lekarz.

- Przykro mi, ale czas odwiedzin się skończył. - odparł, a my wyszliśmy z sali wcześniej żegnając się z Leną.

W ciszy wróciliśmy do hotelu. Weszłam do mojego i Leny pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i ssunęłam się po nich. Zaczęłam płakać.

Obudziłam się z cholernym bólem pleców. W pokoju panowała ciemność. Oświeciłam światło i podłączyłam komórkę do ładowarki. Na wyświetlaczu pojawiła się godzina piąta jeden. Wiedziałam, że już nie usnę, dlatego wyciągnęłam z walizki czarny sweter i jeansy. Weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Wytarłam ciało ręcznikiem, a następnie włosy. Założyłam czytą bieliznę i ubrania. Wysuszyłam włosy, rozczesałam je. Zrobiłam makijaż i opuściłam pomieszczenie. Postanowiłam, że przejdę się po hotelu. Nałożyłam na stopy czarne fluxy i wyszłam z pokoju. Zamknęłam pokój. Przeszłam kawałek dalej i poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Kamila. Odetchnęłam z ulgą.

- Co ty tu robisz? - zapytał.

- O to samo mogę spytać ciebie. - rzekłam.

- Nie mogę spać i postanowiłem iść gdzieś się przejść. - wzruszył ramionami. - A ty co tu robisz?

- To samo. Wstałam jakieś... - zerknęłam na zegarek. - pięćdziesiąt minut temu i nie mam co robić. Najchętniej to poszłabym do Leny.

- To chodźmy.

- Kamil jest dopiero, prawie szósta.

- No i co z tego? Idź po swoje rzeczy i widzimy się za pięć minut na dole. - westchnęłam i skierowałam się do pokoju. Nałożyłam kurtkę i szalik, a przez ramię przewiesiłam torebkę. Skierowałam się na dół. Gdy schodziłam po schodach, ktoś szarpnął mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Andreasa.

- Co wy macie z tym straszeniem mnie?! - warknęłam.

- Gdzie idziesz o tej porze? - spytał, unosząc prawą brew do góry.

- Idę do Leny.

- Kamil o tym wie?

- Sam to wymyślił.

- Okej, to zaczekajcie na mnie na dole. Będe za chwilę. - odparł i pobiegł do swojego lokum. Podeszłam do Kamila.

- Musimy czekać na Andiego. - powiedziałam. - Złapał mnie na korytarzu i stwierdził, że on idzie z nami.

***

Kamil pociągnął za drzwi od szpitala, lecz na nic. Były one zamknięte.

- Mówiłam ci, że nas nie wpuszczą. - przewróciłam oczami.

- Wejdziemy tym oknem. - wskazał na palcem na to okno, które było jakieś cztery metry nad ziemią. - Znaczy ty wejdziesz.

- Ogłupiałeś już do reszty?! - warknęłam. - Ja tam nie wejdę. - jednak po chwili Andreas złapał mnie i kazal stanąć mu na barkach. Niechętnie to zrobiłam. Złapałam się parapetu i podciągnęłam. Weszłam do środka pomieszczenia.

Kamil 🍍:

Otwórz teraz nam drzwi.

Zeszłam po schodach na dół. Gdy weszłam do tego pomieszczenia rozległ się alarm. Po chwili do środka wszedł ochroniarz. Otworzył drzwi i wyprowadził mnie przed szpital. Mina Stocha i Wellingera była bez cenna.

- Proszę pana ona nie chciała tego zrobić. - odparł Wellinger.

- Wasza trójka jedzie ze mną na komendę. - powiedział i odpalił auto.

Zabiję ich przysięgam.

Dojechaliśmy na komendę. Ochroniarz szpitala zaprowadził nas do sali z policjantem.

- Ta dziewczyna wkradła się do szpitala, a oni jej pomogli. - powiedział, a policjant kiwnął głową i kazał wyjść mężczyźnie.

- Słucham waszych wytłumaczeń.

***

Od razu po przebudzeniu poszedłem do pokoju Liliany. Bałem się o nią. W końcu i jej coś może głupiego szczeli do głowy. Nacisnąłem na klamkę. Zamknięte. Wybrałem numer do niej, ale też nie odbierała. Poszedłem do Kamila, który mial pokój z Kubackim. Otworzył mi Dawid.

- Jest Kamil? - zapytałem, a on kazał mi wejść do środka. W pomieszczeniu byli inni skoczkowie.

- Kamil, Andreas i Lilka zniknęli. Nikt ich nie widział. A po za tym przeszukaliśmy cały hotel i żadnego śladu. - rzekł Maciek.

- A w szpitalu u Leny ich nie ma?

- Dzwoniliśmy na oddział i dali nam Lenę, a ona mówiła, że nie było ich u niej. - odezwał się Freitag.

- Chodźmy poszukać ich po Wiśle. Rozdzielimy się na kilka grup. - powiedział Tande. - Ja, Maciek, Żyła, Domen i Markus pójdziemy pod skocznie.

Wszyscy poparli Daniela. Każdy poszedł się przebrać, a później rozdzieliliśmy się na grupy w poszukiwaniu Liliany, Andreasa i Kamila.

***
Ale się porobiło! 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro