Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Six

WŁĄCZCIE MUZYKĘ W MEDIACH DO ROZDZIAŁU!

***

Czwarty dzień siedzenia, w jakimś pokoju. Lena nadal nie daje znaku życia, boję się o nią. Nie wiem nawet, czy ona żyję... Czy nie umarła już parę godzin temu albo nawet i wcześniej... Zaczęłam się wiercić, ponieważ było mi nie wygodnie. Zauważyłam, że jestem przykuta do grzejnika i własnie czegoś dotknęłam ostrego. Wzięłam to do ręki i zobaczyłam, że jest to nóż. Odcięłam sznur od grzejnika i w tym momencie do pomieszczenia weszli oni. Faceci co nas porwali. Jeden z nich złapał mnie, a drugi Lenę. Po chwili do pomieszczenia wparowała policja. Jeden z nich przyłożył nóż do mojej szyji, a drugi do Leny.

- PUŚCIE JE! - krzyknęła policjantka, a wtedy wbiłam nóż w jego brzuch, a on upadł.

Pobiegłam do faceta co trzymał Lenę i go odepchnęłam. Blondynka upadła na ziemię, a ja przytuliłam jej ciało do swojego.

- Jeżeli tobie się coś stanie to nie ręczę za siebie. - szepnęłam do jej ucha i pocałowałam ją w czoło.

Podeszła do nas pani z karetki i zabrała Lenę na noszach. Wybiegłam za nią i pojechałam razem z nimi. Gdy byłam już w szpitalu, na korytarzu nagle z nikąd pojawiły się obie drużyny. Pewnie pani policjantka zadzwoniła do nich albo lekarz. Wtedy lekarz zabrał mnie na badania, ponieważ miałam dużo siniaków i parę ran. Przebadał mnie i opatrzył moje rany. Po trzydziestu minutach wyszłam z sali, a na korytarzu nadal stali oni. Spojrzałam na nich, a po chwili drzwi od sali operacyjnej się otworzyły. Na specjalnym łożku wyjechała Lena. Pojechała do jakiejś sali, a ja podeszłam do lekarza, a za mną reszta.

- Jak narazie jej stan jest stabilny, ale nie wiadomo czy się wybudzi. - te ostatnie słowa najbardziej mnie wzbudziły. Oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać.

Na korytarzu pojawiła się policja z nie jakim Kubą. Tym Kubą, z mojej klasy. Spojrzałam na niego i podeszłam.

- NIENAWIDZĘ CIĘ! - krzyknęłam i spoliczkowałam go. - Przez ciebie Lena jest tutaj!

Podszedł do mnie Kamil i mnie odciągnął od niego. Usiadłam na krzesełku. Obok mnie usiadł Kot i przytulił mnie, a ja znowu się rozpłakałam.

- Przysięgam, że jak coś stanie się Lenie to ja nie ręcze za siebie. - odparłam.

(...)

Dziś mija już piąty dzień od całego zajścia, a Lena nadal się nie wybudziła. Codziennie siedzę tu z myślą, że ona się wybudzi. Nerwowo tupię nogą i czekam na lekarza. Nagle widzę go biegnącego do sali, w której jest Lena. Chcialam już tam wejść, ale pielęgniarka mnie zatrzymała. Usiadłam na krzesełku i zaczęłam płakać. Moja najukochańsza siostra jest w szpitalu i walczy o życie przez tego piepszonego Kubę.

(...)

Na zegarze wybiła już szesnasta, a lekarz nadal nie wyszedł z sali Leny. Otworzyłam drzwi i ujrzałam blondynkę i lekarza gadającego do niej.

- LENA! - krzyknęłam i przytuliłam blondynkę, a ona odwzajemniła gest.

- No więc pani Lena dziś wychodzi ze szpitala. Tu jest wypis. Do widzenia. - odparł lekarz i wyszedł.

Blondynka zabrała swoje rzeczy i wyszłyśmy ze szpitala. Sprawdziłam na GPS'ie i szłyśmy w stronę hotelu, który znajduje się pięć minut od szpitala. Weszłyśmy do holu, a później do windy. Na korytarzu na szczęście nikogo nie było. Weszłyśmy do pokoju. Lena poszła się ogarnąć, a ja odblokowałam telefon. Od razu weszłam na konwersację, ponieważ wraz z Leną wymyśliłyśmy kawał dla chłopaków.

Domen: o Liliana

Maciej Kot: mów co z Leną

Kamil Stoch: no mów

Lilunia: ona... nie żyje..

Kamil Stoch: jezus maria... gdzie jesteś?

Lilunia: przyjdę do was na skocznię... do zobaczenia.

Zablokowałam telefon, a w tym momencie Lena opuściła łazienkę. Założyłam kurtkę i szalik, a na koniec buty. Wyszłyśmy z pokoju i zeszłyśmy na dół. Droga na skocznię zajęła jakieś dziesięć minut. Aktualnie skakać miał Stoch. Stanęłyśmy obok przejścia, gdzie każdy skoczek idzie po swoim skoku. Gdy Stoch wylądował nie mógł uwierzyć. Przytuliłyśmy go, a on odwzajemnił gest. Jako następny skakał Domen. Gdy wylądował podszedł do mnie i przytulił mnie. Lena schowała się za Stochem. Podeszliśmy do Stocha.

- Tak bardzo Ci współczuje Lilka i tobie Kamil. - odparł Peter, ponieważ stanęli obok nas.

- Ja też sobie współczuje. - zaśmiała się Lena i pokazała się.

- Jezus maria! TY ŻYJESZ! - krzyknęli wszyscy chórem, prócz mnie i Kamila.

- Nie wiesz, akurat rozmawiasz z duchem. - odparła śmiejąc się, a ja ją przytuliłam. - Też cię kocham.

Wtedy tę miłą atmosferę popsół Kuba. Znowu był w otoczeniu policjantów.

- Lilka... - gdy usłyszałam ten głos aż mnie zmroziło. Odwróciłam się.

- Czego?! - prychnęłam.

- Proszę cię wybacz mi...

- Ty jeszcze chcesz mnie prosić o wybaczenie?! To co zrobiłeś mojej siostrze jest nie WYBACZALNE! - krzyknęłam.

                                                                                   ***

Kto wczoraj zaczął ferie tak jak ja? Oznacza to, że będę bardziej aktywniejsza na wattpadzie! DO NASTĘPNEGO! ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro