Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Jestem już rok po ślubie z Domenem. Mieszkamy w Lublanie. Dzisiaj wylatuję do Polski do Leny, która mieszka tam z Cene. Siedzę już na pokładzie samolotu, który leci do Krakowa.

***

Wyszłam przed lotnisko, gdzie miał czekać na mnie Cene. Zauważyłam stojącego przed samochodem, szwagra.

- Cześć. - uśmiechnęłam się, a on spojrzał na mój duży brzuch.

- Jak tam się miewa wasz mały skarb? - zaśmiał się.

- Bardzo dobrze. - wsiadłam do auta.

- Tak w ogóle, dlaczego zdecydowałaś się na poród w Polsce?

- Chciałam być blisko swoich.

- Przecież Domen by przyleciał do Słowenii. Janus by zrozumiał. - posłał mi uśmiech.

- Ja wiem to, ale wychowałam się w Polsce. Tutaj jest Kamil, Ewa, cała kadra Polski, którzy są dla mnie jak rodzina i Lena. Nie spędzam z nimi dużo czasu jak przesiaduję w Słowenii. Jeszcze teraz jestem w ciąży to Domen nie chcial mnie nigdzie puszczać. Z trudem zgodził się na poród w Polsce. - poczułam, że łzy ciekną mi po policzkach.

- Proszę, przestań płakać. Spróbuj zasnąć. - powiedział, a ja tak zrobiłam. Starałam się zasnąć.

***

Pojechaliśmy na skocznie do Zakopanem, gdzie miała na nas czekać kadra Polski, Niemiec, Słowenii i Norwegii oraz moja siostra z moim chrześnikiem Davidem. Jest takim słodkim małym chłopczykiem. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, a oczy brązowe jak Leny. Wyszłam z auta i od razu usłyszałam pisk dziecka. Do mnie rzucił się młody Prevc. Wzięłam go na ręce i poszłam w strone naszych.

- Nareszcie przyjechałaś! - krzyknęła Lena i mnie przytuliła.

- Cześć skarbie. - odparł Domen i musnął moje usta. - Może zabiorę od ciebie małego, żeby nic się nie stało z naszą małą kruszynką? - bez żadnej odpowiedzi zabrał ode mnie chłopca.

- Domen przestań. Nic mi nie będzie. - no i wtedy dostałam skurczu.

- Jedziemy do szpitala. - odparła Lena i złapała mnie pod rękę.

***

Liliana pojechała na porodówkę. Nie chcieli mnie tam wspuścić mimo prób mojej żony. Po trzech godzinach pielegniarka pozwoliła mi wejść. Na łóżku leżało całe moje szczęście, a na rękach miała dwójke dzieci? Zdziwilem sie bardzo, ponieważ miała być tylko córka.

- Mamy bliźniaków. Córeczkę i synka. - uśmiechnęła się delikatnie. Wziąłem od niej chłopczyka.

- Jak damy mu na imię? - spytałem.

- Maxymilian? - uniosła brew.

- Max i Alex. Pasuje idealnie. - pocałowałem chłopczyka w czoło.

- Przepraszam, ale muszę zabrać pańską żonę na badania. - pielęgniarka zabrała ode mnie Maxa i włożyła go do łóżeczka. To samo zrobiła z Alexandrą. Pożegnałem się z żoną i wyszedłem. Przed salą stała reszta.

- Co z Lilianą? - zapytała zniecierpliwiona bliźniaczka mojej żony.

- Urodziła. Bliźniaki. - odparłem, a Lena nie mogła uwierzyć. Z resztą oni też.

- Przecież miała być tylko dziewczynka! A tu nie spodzianka i bliźniaki. Parka chociaż czy dwie głupie malutkie istotki jak my?

- Chłopiec i dziewczynka.

- Lena czemu nie mogłaś urodzić bliźniakow jak Lilka? Tylko ze dwoch chłopczyków. - zaśmiał się mój brat, Cene.

Za jakiś czas będziesz miał drugie. - odparła z nienacka, a później zakryła ręką usta.

- Co? Jesteś w ciąży? - przytaknela, a on ja przytulil.

***

Lena nawet nie wie ze dzis wychodze razem z dzieciakami ze szpitala. Jedziemy do domu Kamila, gdzie chlopaki maja jesc kolacje. Bez pukania weszlam do domu w rece trzymalam torbe, a Domen mial w rekach dwa foteliki, gdzie byly malenstwa. Odlozylam torbe i po cichu weszlismy do srodka. Skoczkowie siedzieli przy stole razem z partnerami. David przybiegł do mnie i przytulił.

- Mami! Ciocia Liljanka przyjechala! - krzyknal chlopiec.

- Jezu jestescie. Pokazuj mi dzieciaki! - poszlysmy do salonu, a zaraz za nami przyszla reszta. Domen polozyl na kanapie foteliki. Lena wziela akurat na rece Alexandre, a Kamil zabral Maxymiliana. - Jeju jaka slodka. Jak ma na imie malutka kruszynka?

- Alexandra, a chlopiec Maxymilian.

***

Dzisiaj razem z dzieciakami jedziemy na konkurs do Planicy na zakonczenie sezonu. Tylko Lena wie o moim przyjezdzie. Blondynka bedzie tam razem z Davidem i Amelie, a ja z moimi malutkimi kruszynkami Max'em i Alex. Po prawie 2 godzinnej drodze jestesmy na miejscu. Weszliśmy do pokoju. Postanowiłam ubrać dzieci troche cieplej, pomimo, ze na dworze bylo dziesięć stopni. Wyciagnelam z walizki ubrania dla blondynki i szatyna oraz dla mnie. Alexandrę ubrałam w czarne getry i różową bluzę, a Maxa w dresy i niebieską bluzkę z długim rękawem. Sama przebrałam się w jeansy i pudrowo-różową bluzę. Na stopy nałożyłam adidasy, a dziecią buty sportowe. Na plecy nałożyłam kurtkę i czapkę. Spakowałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy.

- Mamia! Idziemy jus? - odezwała się Alex.

- Chce jus do tati! - krzyknal Max.

- Cicho! Zaraz idziemy. - skarciłam dzieci.

Opuściliśmy hotel. Wzięłam za rękę dzieci. Całą trójką skierowaliśmy się na skocznie Letalnice. Na szczęście droga nie zajęła nam długo i już po niecałych dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. W wiosce skoczków zauważyłam bliźniaczkę z dziećmi. Ruszyliśmy w jej stronę.

- Czesc siostra. - uśmiechnęłam się.

- Ooo jesteś już. - rzekła i mnie przytuliła.

- Gdzie kadry?

Zauważyłam w oddali Domena z bandą Słoweńców, Polaków, Norwegów i Niemców. Szturchnęłam Maxa, a on pobiegł do taty, a Alex za nim. Z kolei dzieci Leny pobiegły do Cene. Jak to nasze dzieci, któreś musiało się wywalić. Tym razem padło na małą blondynkę. Na całym obiekcie rozległ się płacz dziecka. Kamil wziął ją na ręcę. Wtuliła się w niego. Byli bardzo zżyci. W domu tylko zadawała pytania Mami! Kiedy pojedziemy do wujka Kamyka?, Nie ma tu co robić! Ja chcie do Polśki!

- Braciszku kiedy doczekam się bratanków lub bratanic z nazwiskiem Stoch? - zaśmiałam się.

- Ewa ma termin za dwa tygodnie. - odparł, całując Alex w czółko. - Uprzedzając Ewa nie chcę wiedzieć co będzie, bo twierdzi, że ma być to niespodzianka.

Za chwilę dekorowanie za koniec sezonu. Domen zajął drugie miejsce w Pucharze Świata. Mało mu brakło, ale Andreas go wyprzedził. Teraz czas na drużyny. No i jak by inaczej POLSKA na pierwszym miejscu. Kamil oddał Domenowi, dzieci, a mnie z Lena zabrał na podium. Tak samo jak dwa lata temu. Wziął mnie na ramiona, a Maciek Lenę. Ustawiliśmy się do wspólnego zdjęcia. Mimo, że mam inne nazwisko i tak na zawsze pozostane, Lilianą Stoch. Tą którą Kamil bronił przed złem, gdy była mała. Wszystkie wygłupy z moją siostrzyczką. Kocham to życie i nie zamieniłabym go!

***

Pojawi sie jeszcze podsumowanie i koniec 😟🔚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro