Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Eighteen

Obudziłam się rano, wyspana jak nie wiem co. Wczoraj dotarłyśmy już do hotelu. W tym samym co są skoczkowie. Wstałyśmy z Leną. Wyciągnęłam z torby czarne legginsy i w tym samym kolorze bluzę, nakładaną przez głowę. Weszłam do łazienki. Założyłam czyste ubrania i bieliznę. Umyłam zęby i pomalowałam się. Włosy związałam w kucyka. Opuściłam pomieszczenie, a na moje miejsce weszła Lena. Założyłam na głowę kaptur. Na nos okulary. Lena zrobiła to samo. Na bluzę nałożyłam jeszcze moro kurtkę. Na stopy czarne air force. Wzięłam komórkę i zeszłyśmy na dół. Weszłyśmy do jadalni, a wszyscy się na nas spojrzeli. Usiedliśmy jak najdalej skoczków. Zobaczylam Domena, jak wszedł z niejaką Niką. Gadali o czymś, aż w końcu go pocałowała w policzek. Nerwy mi nie wytrzymały. Podeszłam do niego i mu przywalilam z liścia.

- Skończony dupek! - krzyknęłam.

- Przepraszam, kim pani jest? - spytał zdziwiony, a łzy spłynęły mi po policzkach.

- LILIANĄ, DUPKU. - sciągnęłam okulary. - Nie wiem co ja w tobie widziałam.

Wybieglam z sali, a za mną blondynka. Za nami skoczkowie. Wybiegłam z hotelu i upadłam na tyłek.

- Kurwa. - zaklnęłam pod nosem, a obok mnie pojawiła się blondynka, a za nią ten imbecyl.

Chciał pomóc mi wstać, lecz ja to zignorowalam i sama wstałam.

- Wszyscy macie na mnie wyjebane, więc ja będę miała na was. - odparłam. - Ostatni raz się z tobą widzę Domen! - pokazalam mu środkowy palec. - A ty... - wskazalam palcem na Nikę. - ...trzymaj się z daleka ode mnie i od Leny, a jak nie to pożałujesz.

- To ty się trzymaj z daleka od mojego Domena. - prychnęła brunetka, a po chwili zaczęła się śmiać, a Domen razem z nią. Inni skoczkowie też.

- Co was tak śmieszy? - spytałam.

- Wiesz, że oni to wszystko udawali? To był żart, specjalnie, żebyś przyjechała. - odparł Stoch.

- A widzisz przypadkiem uśmiech na mojej twarzy? - spytałam.

Momentalnie przestali się śmiać.

- Wsadźcie se w dupe te żarty. - pokazałam im środkowy palec.

Odwróciłam się napięcie i pobiegłam w stronę parku. Lena biegła za mną...

LENA P.O.V.

Przebiegła przez pasy i nagle przeleciała przez maskę samochodu. Samochód pojechał dalej. Podbiegłam do niej. Kucnęłam i zaczęłam krzyczeć.

- LILIANA!! - krzyknęłam. - Błagam cię żyj!! - podniosłam jej głowę. Czerwona ciecz leciała z niej.

Wzięłam ją na ręce i pobiegłam do hotelu. Na szczęście była lekka. Wbiegłam do holu.

- RATUJCIE MOJĄ SIOSTRĘ! - krzyknęłam po angielsku i położyłam ją na podłodze, a jakaś pani, z

Wbiegłam do jadalni. Na szczęście bylo tam skoczkowie. Miałam ręce we krwi.

- Lena co ci jest? - spytał Kamil i spojrzał na moje ręce.

- To przez ciebie i Nikę, przez wasze pierdolone żarty! - krzyknęłam i chciałam się rzucić na nich.

Usłyszałam dźwięki ambulansu. Wybiegłam i kucnęłam przy siostrze.

- Wytrzymaj proszę Cię. - złapłam ją za ręke.

DOMEN P.O.V.

Wybiegliśmy z jadalni za Leną. Przy recepcji leżała Liliana, a obok niej lekarze. Przez moje pierdolone żarty, moja Lilianka, miała wypadek. Lena pojechała w karetce z Lilianą, a my samochodem kadrowym. Wbiegłem do szpitala.

- Wie pani gdzie jest dziewczyna, przywieziona przed chwilą ambulansem? - spytałem po angielsku.

- Zawieźli ją już lekarze na blok operacyjny. - odparła.

Kamil zadzwonił do Leny. Nie odbierała. Po szukaniu starszej z bliźniaczek, w końcu ją znaleźliśmy. Siedziała przed wejściem na blok operacyjny.

LENA P.O.V.

Łzy same ciekły mi po policzkach. Moja najukochańsza Lilianka, walczy o życie... Koło mnie pojawili się skoczkowie. Przytuliłam Kamila.

(...)

Godzinny mijają, a lekarze nadal nie wyszli z bloku operacyjnego. Tupałam nerwowo nogą. Po mojej lewej usiadł Cene, a po prawej... Domen. Ugh...

- Lena, ale ja nie chciałem... - odparł, a ja spojrzałam na niego. - Nie wiedziałem, że tak się stanie. To był tylko glupi żart.

- To nie mnie powinieneś przepraszać, tylko Lilke. - powiedziałam.

Nagle pielęgniarki zjawiły się na korytarzu. Biegły w stronę bloku operacyjnego. Za nimi szła następna pielęgniarka. Podeszlam do niej.

- Co jest z moją siostrą? - zapytalam.

- Lekarze walczą o jej życie. - odparła i pobiegła za pielęgniarkami.

Pobiegłam za pielęgniarką. Miałam gdzieś to, że nie wolno mi tam wchodzić. Biegłam za pielęgniarkami. Weszłam do jakiejś sali. Za szybą zobaczyłam lekarzy, a na stole operacyjnym Lilianę. Aparatura pikała cały czas. Nagle zobaczyłam ciemność...

***
Z góry przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziałów, ale było spowodowane to nauką. Od wczoraj mam wolne, więc postaram się, żeby rozdziały były częściej 🙈

Domen ty i te twoje głupie żarty....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro