Zagubiona.
Przeszłam już dosyć długi dystans a Faustyny i Przemka wciąż nie było widać. Dziwne. Usiadłam na ławce i postanowiłam na nich zaczekać. Może po prostu wolniej szli.
***
Minęło kilka godzin a ja ich wciąż nie widziałam. Zaczęłam się martwić, bo już się ściemniło a ich wciąż nie było w parku. Ale czy ja jestem w parku?
Wstałam i rozejrzałam się po okolicy, nie potrafiłam jednak dostrzec tego co było w oddali. Wyciągnęłam swój telefon z kieszeni ale okazał się być rozładowany. Dlaczego w takim momencie?Usiadłam z powrotem na ławkę a twarz schowałam w dłonie. Płakałam. Dlaczego ja się od nich oddaliłam. Dlaczego kurwa.
Poczułam dotyk czyjejś dłoni na swoim ramieniu. Przyznam, że wystraszyłam się a nawet raptownie wstałam z ławki. Był to jakiś chłopak znacznie wyższy ode mnie.
- Go away. - powiedziałam do niego. - nie chcę gadać z nieznajomymi.. - powiedziałam trochę ciszej ale on i tak napewno usłyszał.
- Spokojnie, nie bój się. - powiedział i podszedł do mnie bliżej.
- O, jesteś z polski.. nie, nie boję się.
- Co tu robisz sama?
- Hm, dobre pytanie. Przyjaciele mi się zgubili a raczej ja im.
- Ajajaj, no i co teraz?
- No raczej będę musiała tutaj zostać do rana.
- No co ty, zmarzniesz przecież.
- To trudno.. - fakt, już robiło mi się zimno więc napewno zmarzłabym przez noc.
- Nie mów tak, chodź przenocujesz dzisiejszą noc u mnie.
- Em.. - bałam się bo jest to dla mnie kompletnie obcy człowiek. Po krótkim przemyśleniu podjęłam decyzję. - Niech będzie..
- Chodźmy do mojego auta.
- Okej.
A więc poszliśmy do jego auta. Otworzył mi drzwi a ja wsiadłam do środka. On natomiast usiadł za kierownicę. Dopiero teraz dostrzegałam, że jest to brunet z niebieskimi oczami. Był ładny, naprawdę.
- Temperatura ci odpowiada?
- Tak, jest okej.
Po chwili ruszyliśmy w stronę jego domu.
***
Siedziałam w kuchni w jego domu. Zrobił mi ciepłą herbatkę, to miłe.
- Chcesz coś zjeść?
- Hmm, nie dziękuję, nie będę się narzucać.
- Nie narzucasz się, powiedz co chciałabyś zjeść.
- Tosty albo owsiankę, ale chyba wolę tosty.
- Jasne. - uśmiechnął się. - przy okazji ja sobie też zrobię tosty.
Odwzajemniłam uśmiech i wzięłam łyka herbatki.
- A mogłabym cię prosić o ładowarkę do telefonu?
- Oczywiście. - poszedł do salonu i wrócił z ładowarką do telefonu. - prosze bardzo.
- Dziękuję. - posłałam mu uśmiech po czym podłączyłam swój telefon do ładowania.
- A jak się nazywasz?
- Mateusz.
- Ja nazywam się Wiktoria, miło cię poznać.
- Słodka i miła jesteś wiki.
- A dziękuję, dziękuję.
Mati zabrał się za robienie tostów a ja w tym czasie wypiłam do końca herbatę. Kubek po niej wsadziłam do zmywarki i podeszłam do Matiego.
- Siadaj do stołu, tosty zrobione.
- Dobrzee. - zrobiłam tak jak powiedział. Tosty zostały położone przede mną. Mati usiadł na przeciwko mnie i zaczął jeść swoje tosty.
- Smacznego słodka.
- Nawzajem. - zaczęłam jeść. Było pyszne. Nie dość, że ładny, to jeszcze potrafi gotować i daje komplementy. To mi się podoba w chłopakach. Więc mogę powiedzieć, że Mateusz jest w moim typie.
Po zjedzeniu posprzątałam po sobie i podeszłam do Mateusza.
- Kurczę, potrzebowałabym się wykąpać ale nie mam ubrań na zmianę.
- Dam ci jakieś moje.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Nie no jesteś cuuudownyy. - przytuliłam go. A on wziął mnie na ręce i poszedł do swojej sypialni. Posadził mnie na łóżko a ze swojej szafy wyciągnął koszulkę i spodenki.
- Najmniejsze jakie mam. - podał mi ubrania.
- Dziękuję.
- A tutaj masz ręcznik. - podał mi go, a ja się tylko uśmiechnęłam.
- Gdzie masz łazienkę?
- Zaprowadzę cię, chodź za mną.
A więc zrobiłam tak jak powiedział. Poszłam za nim a on zaprowadził mnie do łazienki. Weszłam do niej i się rozejrzałam. Jego łazienka była przestronna i taka nowoczesna. Zakluczyłam się i ściągnęłam z siebie ubrania. Wzięłam gorący prysznic. Kąpałam się przynajmniej z dwadzieścia minut. Następnie powycierałam się dokładnie ręcznikiem i założyłam "piżamę". Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. Mateusz trzymał mój telefon w ręce a więc podeszłam zobaczyć o co chodzi.
- Co się stało?
- Oo, twój przyjaciel do ciebie dzwoni, dobrze, że już jesteś.
- Który?
- Bartek.
Bartek. Zapomniałam kompletnie, że miałam go pilnować z lekami i maścią.
- Bartuś, wziąłeś leki?
- Wika, teraz to nie jest ważne. Powiedz mi gdzie ty do cholery jesteś i dlaczego nie wróciłaś do domu.
- Spokojnie, jestem bezpieczna a do domu wrócę jutro.
- Wikuś.. wiesz, że się martwię.
- Wiem, ale nie masz czym, naprawdę, Mateusz bardzo dobrze się mną zajmuje.
- Mhm.. dobrze.
- To jak wziąłeś te leki?
- Jeszcze nie.
- To weź je a potem poproś Faustynę aby posmarowała cię maścią, dobrze?
- Dobrze, dobrze.
- To papa. - rozłączyłam się.
- Myślę, że i tak nie weźmie tych leków i nie poprosi naszej przyjaciółki o pomoc.
- A po co mu są te leki i maść jeśli mogę spytać.
- Ah, szkoda gadać, został pobity i to tylko dlatego.
- Ajajaj.
- Nie ważne, powiedz mi lepiej gdzie mogę spać.
- W pokoju gościnnym.
- Okej, pokażesz mi gdzie jest?
- O tam. - wskazał palcem na drzwi pokoju gościnnego.
- Dziękuję. - przytuliłam go. - I dobranoc.
- Dobranoc słodka. - odwzajemnił przytulasa i pocałował mnie w czoło. Turbo słodkie. Dostałam buziaka w czółko na dobranoc.
Oderwałam się z uścisku i udałam się do pokoju w którym miałam spędzić dzisiejszą noc. Położyłam się na łóżku a po krótkiej chwili zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro