Samolot.
Siedzieliśmy już na lotnisku. Ja i Wiktoria poszliśmy sobie do maczka. Większość i tak zjadłem ja, a to co nie zmieściliśmy stwierdziliśmy, że zjemy w samolocie.
- Gdzie teraz idziemy? Mamy jeszcze godzinę do lotu.
- Starbucks?
- Spoko, możemy iść, ja stawiam.
- Weź przestań Bartuś.
- No tak, stawiam.
- No dobrze ale następnym razem będę stawiała ja.
- Tak tak, mhm. - złapałem ją za rękę i poszliśmy do starbucks'a. Wzięliśmy sobie po kawce i poszliśmy razem na obchód lotniska.
- O patrz! Samolot startuje! - Wiktoria podbiegła do okien a ja chwilę potem do niej podszedłem i stanąłem obok. - Zachód słońca, samoloty i my, no i czego chcieć więcej. - spojrzała mi w oczy.
- Nic innego nam nie potrzeba. - spojrzałem w jej oczy.
- Chciałabym z tobą być Bartuś.
- Słuchaj zrobimy tak.. (...)
- Okej, wchodzę w to.
- No i świetnie. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w usta a ona odwzajemniła.
Pov: Przemek
Zrozumiałem, że Wiktoria już nic do mnie nie czuje a podoba jej się Bartek. Poszedłem do Faustyny aby o coś zapytać.
- Ty siedzisz w samolocie obok kogo?
- Bartka, a co?
- Zamieniamy się, ja usiądę z tobą a Bartek usiądzie z Wiką.
- A czemu to tak. - zapytała blondynka z zaciekawieniem.
- Zrozumiałem, że oni się kochają, jak Wiktoria ma być z nim szczęśliwa, wolę aby to oni byli w związku.
- Rozumiem, a więc siedzimy razem, świetnie, szach przy oknie!
- Możesz siedzieć.
- Dziękuję. - przytuliła mnie.
***
Pov: Bartek
Właśnie wchodziliśmy do samolotu, jednak gdy miałem już siadać na swoje miejce, ktoś położył rękę na moje ramię. Był to Przemek.
- Co jest?
- Chcesz siedzieć z Wiktorią?
- No tak, chciałbym.
- Siadaj z nią a ja usiądę z Faustyną.
- Naprawdę?
- Tak Bartek.
- Dziękuję! - przytuliłem go.
- Nie ma za co Bartek, jesteś moim przyjacielem.. - odwzajemniłem przytulasa.
- Chłopaki nie blokujcie przejścia! - wtrąciła się Faustyna.
- A tak, racja. - oderwałem się z uścisku i usiadłem obok Wiktori. - Hejka.
- Bartuś? Co tu robisz?
- Siedzę z tobą, nie widać?
- Ale jak?
- Przemek powiedział, że mogę z tobą siedzieć.
- Serio?
- Noo, też na początku byłem w szoku ale spoko, mi to pasuje.
- Mi też. - czerwonowłosa przytuliła się do mnie a ja odwzajemniłem przytulasa.
- Kocham cię.. - szepnąłem jej do ucha.
- Ja ciebie też.. - odszeptała.
Wiktoria wtuliła się we mnie a ja pocałowałem ją w głowę. Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Raczej ona zasnęła pierwsza, a ja po jakimś czasie.
Lot minął nam szybciutko, te jedenaście godzin zleciało bardzo szybko. W domu genzie mamy wziąć Przemka na rozmowę, ja i Wika mamy już obmyślony plan.
No i wylądowaliśmy, wzięliśmy swoje rzeczy i opuściliśmy samolot, weszliśmy na lotnisko i poszliśmy odebrać nasze bagaże.
- To co, znów czekamy na nie godzinę? - zażartowałem.
- Niee, będą szybciej. - powiedziała Wika.
- A ja uważam, że tym razem będziemy czekać dłużej. - stwierdziła Faustyna.
- Niee, napewno nie.
No i racje miała Wiktoria, nasze walizki pojawiły się jako jedne z pierwszych. Odebraliśmy je i udaliśmy się do naszego busa. Schowaliśmy je do bagażnika a następnie przyszła pora na zajęcie miejsc. Przemek prowadził, na miejscu obok usiedli Patryk i Julita. Ja i Wiktoria siedzieliśmy obok siebie a koło nas jeszcze Faustyna. No i takim składem pojechaliśmy do Krakowa do domu genzie.
__________________________________
Już jesteśmy coraz bliżej końca tej książki, jutro lub dzisiaj wieczorem wlatuje ostatni rozdział.
Dajcie znać kiedy go wolicie. Dziś czy jutro.
A jeśli ten rozdział wam się spodobał zachęcam do zostawienia gwiazdki. ⭐️
- autorka książki, Emilka 🐜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro