Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przepraszam.

Był to Bartek. Spojrzałam w jego oczy a on spojrzał w moje.

- Śpij jak chcesz.. - szepnął.

- Nie.. chciałabym zobaczyć ten film.. ale Przemek mówił że go nie ma.

- Ja go mam..

- Podobno nie ma go na kamerze a na jakimś laptopie.. ale on nie wie gdzie on jest..

- Ja go mam..

- Naprawdę..?

- Tak..

- A więc chodźmy..

Wstaliśmy i poszliśmy do pokoju Bartka. Zamknął on drzwi i podszedł do laptopa. Sięgnął po niego
i usiadł na łóżko.

- Chodź tu do mnie..

- Dobrze.. - usiadłam obok niego a on objął mnie ramieniem. Odpalił calutkie nagranie.

- Bardzo dobrze, że nie wyłączaliśmy wcale tej kamery..

- Wyłącz już to.

Zrobił tak jak powiedziałam, wyłączył nagranie a laptopa odłożył na bok.

- Dalej jestem kłamcą i oszustem..?

- Bartek ja to muszę wszystko jeszcze raz przemyśleć..

- No dobrze..

- Ale chyba ci wierzę.. - spojrzał mi w oczy. A ja spojrzałam w jego. Wbiłam się w jego usta. Nieprzerywając pocałunku usiadłam okrakiem na jego kolanach. Przerwaliśmy pocałunek i spojrzeliśmy sobie w oczy.

- Bartek..

- Tak..?

- Kocham cię.. bardzo..

- Ja ciebie też Wiki..

Chłopak nachylił się do mojej szyi i zaczął składać na niej pocałunki, przy czym zostawiał na niej purpurowe ślady. Naszą piękną chwilę przerwał Przemek.

- Co tu się odwala!?

- My.. - zaczął Bartek.

- Lepiej nic nie mów i nie upokarzaj się bardziej.

Przemek podszedł do nas i popchnął Bartka na ścianę. Walnął go w twarz. Dosyć mocno, nie potrafiłam na to patrzeć. Wybiegłam z pokoju po jakąś pomoc, w tym wypadku musiałam znaleźć Patryka.

Pov: Bartek
Mocno oberwałem. Bolało fest.

- Mówiłem abyś się do niej nie zbliżał.

- Mhm..

- Co ty od niej chcesz?

- Spokojnie, pokazałem jej prawdę a ona chyba zrozumiała, że to ty jesteś kłamcą i oszustem, nie ja.

- Co?

- Pokazałem jej to co nagraliśmy, wszyściutko. Widziała całą prawdę, calutką. No i to jaki byłeś w stosunku do mnie.

- Zamknij się! - no i oberwałem.

Dostałem po mordzie jeszcze pare razy. Krew się polała. Ta sytuacja przypominała mi moje dzieciństwo. Opadłem na podłogę i nie miałem siły na nic. Przez to, że traciłem krew robiło mi się słabo. Jeszcze moja ręka.. ona sprawiała mi dodatkowy ból. Prawdopodobnie musiałem stracić przytomność. Nie pamiętam co działo się potem.

***

Obudziłem się w małej sali. Była na niej Wiktoria, a dopiero potem ujrzałem jeszcze Faustynę i Patryka.

- Co się stało..? - zapytałem

- Bartek! - przytuliła mnie czerwonowłosa. - Przemek cię pobił..

- Hm.. już jest dobrze, nic nie czuję, chyba jest okej, gdzie jesteśmy?

- W szpitalu.

- Idziemy z tąd w tym momencie. - wstałem.

- Nie Bartek.. jestem tu z tobą tylko po to abyś nie czuł się sam i po to, aby cię przypilnować z maściami i lekami. A Patryk i Faustyna będą codziennie przychodzić cię odwiedzać.

- Ja nie chcę tu być, przecież jest ze mną okej.

- Aktualnie jesteś pod znieczuleniem i to dlatego cię nic nie boli.

- Niech ci będzie. - położyłem się na łóżku szpitalnym.

Wiktoria usiadła obok mnie i chwyciła moją rękę.

- Gdzie Przemek?

- Siedzi przed twoją salą.

- Idę z nim pogadać.

- Ale po co Bartuś.. za to co ci zrobił chcesz z nim gadać?

- Tak.. w końcu to mój przyjaciel..

- No dobrze.. przyjdź zaraz.

Wyszedłem z sali i ujrzałem Przemka. Podszedłem do niego i położyłem swoją rękę na jego ramieniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro