Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Klub.

Usłyszeliśmy głośny dźwięk burzy. Tak zwany grzmot. I to na tyle głośny, że nawet ja się wystraszyłem. Chciałem opuścić już ten jebany samolot i mieć spokój od tej pierdolonej burzy. Na szczęście jeszcze tylko niecała godzina.

Godzinę później.
13.48

Wylądowaliśmy i nikomu nic się nie stało. Trochę się rozpogodziło ale mam przeczucie, że później będzie niezła ulewa. Wzięliśmy swoje rzeczy i opuściliśmy samolot. Poszliśmy odebrać wszystkie walizki. Przysięgam, czekaliśmy na nie prawie godzinę. Odebraliśmy auto na osiem osób bo na sześć nie było. Spakowaliśmy wszystkie walizki do bagażnika a plecaki i tobry położyliśmy na dwóch wolnych siedzeniach. Ruszliśmy w stronę naszego wspólnego domu na najbliższe trzy tygodnie. Było ono blisko lotniska więc jechaliśmy zaledwie piętnaście minut.

- Ale tu pięknie. - odezwała się Faustyna która po chwili zaczęła płakać ze wzruszenia. Z racji iż siedziałem obok niej, przytuliłem ją aby nie płakała. - nie pła..

- S ł o d z i a k i! - wykrzyknęła julita.

- Z a m k n i j s i ę p r o s z ę. - powiedziałem po czym uśmiechnąłem się słodko. - dziękuję.

Wyszliśmy z naszego auta, zabraliśmy wszystkie rzeczy i weszliśmy do środka. Mieszkanie było przestronne. Ogólnie wewnątrz wyglądało lepiej niż z zewnątrz. Po wybraniu pokoi przebraliśmy się w coś ładnego a zarazem wygodnego. Faustyna i Przemek przygotowali dla wszystkich obiad. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść swój pierwszy posiłek w Ameryce.

Po zjedzeniu i posprzątaniu po obiedzie udaliśmy się na miasto. Spacerowaliśmy po okolicy i nawet nie zauważyłem kiedy na zewnątrz się ściemniło. Idąc chodnikiem natknęliśmy się na klub przy którym się zatrzymaliśmy. Przygryzłem dolną wargę i myślałem nad tym czy chcę tam napewno iść. Stwierdziłem, że skoro to nasz pierwszy dzień to można sobie pozwolić na trochę przyjemności. Weszliśmy do środka i zajęliśmy jeden cały wolny stół. Dziewczyny siedziały na przeciwko nas. Zamówiliśmy sobie kilka drinków które tak bardzo nam smakowały, że zamawialiśmy je praktycznie odrazu po wypiciu jednego. Nie chciałem ciągle siedzieć w jednym miejscu więc chciałem pójść potańczyć.

- Wiczka, zatańczymy? - wyciągnąłem do niej rękę.

- Jasne. - złapała moją ręką i poszliśmy potańczyć. Reszta siedziała z boku i na nas patrzyła. Nasza dwójka wypiła chyba najwięcej no ale trudno. Na koniec piosenki do której tańczyliśmy, pocałowaliśmy się. Podeszli do nas Przemek i Patryk którzy wyprowadzili nas z tego klubu.

- Dlaczego? - zapytałem.

- Jesteście za bardzo najebani. - fuknął Przemek. - Dlatego też teraz wracamy do domu. Nie będziecie się całować na moich oczach.

- Bez sensu. - odezwała się Wiktoria, która podeszła do mnie i złapała mnie za rękę.

- Z tobą mogę pójść. - uśmiechnąłem się.

- A ja z tobą, choć nie ukrywam, że wolałabym zostać tutaj. - odwzajemniła uśmiech.

- Wiktoria, chodź tu do mnie.

- Pozwól mi iść z Bartusiem.

- Nie. Nie będziesz z nim szła. - przyciągnął ją do siebie i szli razem.

Gdy weszliśmy do mieszkania, zaprowadzili nas do naszych pokoi. Chciałem spać z nią. A nie sam. Dlatego też gdy upewniłem się, że aby napewno nikt nie widzi, udałem się do pokoju Wiki, wszedłem do środka i zamknąłem drzwi.

- Co tu robisz? - uśmiechnęła się do mnie.

- Przyszedłem do ciebie, nie chcę spać sam. - podszedłem do niej.

- Nie musimy iść wcale spać. - powiedziała po czym wbiła się w moje usta.

W mgnieniu oka popchnąłem ją na łóżko i zacząłem obdarowywać jej ciało pocałunkami. Zdjąłem jej koszulkę a ona pozbyła się mojej. Zabrałem się za ściąganie jej spodni.

- Myślisz, że to dobry pomysł abyś pozbyła się również tego? - jeździłem palcami po jej ciele przy czym zahaczyłem o jej stanik i majtki. Wolałem się po prostu upewnić czy tego chce.

- Myślę, że to bardzo dobry pomysł. - jej kąciki ust uniosły się do góry.

Nie pytając o nic więcej, pozbawiłem jej bielizny.
Następnie zdjąłem z siebie bokserki i wszedłem w nią. Na początek powoli się w niej poruszałem a z czasem coraz mocniej. Wiktoria jęczała tak, że bałem się, że nas usłyszą. Ale jednak nie potrzebnie będę się tym przejmował. Teraz liczy się tylko ona i ja. Po jakimś czasie wszedłem w nią do końca. Wydała ona z siebie dosyć głośny jęk.

Zacisnąłem mocniej dłonie na jej biodrach. Gdy załapaliśmy kontakt wzrokowy, swoją jedną dłonią złapałem obie jej ręce i przycisnąłem je do materaca nad jej głową. Nachyliłem się nad nią i wpiłem się w jej usta.

Po zakończeniu naszych pieszczot zasnęliśmy wtuleni w siebie.

Kilka godzin później
11:27

Pov: Wiktoria
Obudziłam się i przetarłam twarz a dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że Bartek tutaj jest. Odrazu wstałam z łóżka ale zauważyłam, że jestem naga. Pozbierałam swoje rzeczy i poszłam do łazienki którą miałam w pokoju. Ubrałam się, umyłam zęby, twarz i włosy. Musiałam wyglądać jakoś normalnie. Gdy mniej więcej się ogarnęłam, wyszłam z łazienki i podeszłam do Bartka.

- Bartek. - nic nie odpowiedział. - Bartek, wstawaj.

- Jeszcze pięć minut. - wymamrotał.

- Nie Bartek! Wstawaj teraz bo nikt nie może cię tutaj zobaczyć, szczególnie Przemek.

- Mmmmmm.. - przetarł twarz. - czemu, co się stało..?

- Wczoraj między nami doszło do czegoś co nie powinno mieć nawet miejsca.

- NIE GADAJ.. - przyjął pozycję siedzącą.

- Ciszej. No ale tak.. - podałam mu jego rzeczy. - ubieraj się i spadaj z tąd. Później o tym pogadamy.

- Mhmm.. - wziął swoje rzeczy i ubrał bokserki a na to spodnie i oversizowy t-shirt. Ja w tym czasie ogarnąłam łóżko. Wyszliśmy z mojego pokoju i jakby nigdy nic zeszliśmy na dół na śniadanie. Na dole był Przemek, gdy nas zobaczył spojrzał na Bartka zabójczym wzrokiem. Czy on wie..? Mam nadzieję, że nie. Na śniadanie zrobiłam sobie owsiankę. I usiadłam w salonie na kanapie.
Bartek zajął miejsce obok mnie.

Pov: Faustyna
Stałam oparta o ścianę a po chwili podszedł do mnie Przemek.

- Co tam. - zapytał.

- Wszystko git. - uśmiechnęłam się.

- To dobrze. - też się uśmiechnął. -

- Tak. - posłałam mu słodki uśmiech.

- Myślisz, że Bartek próbuje poderwać Wiktorię?

- Niee, on taki nie jest.

- Jaki nie jest?

- W sensie, jak ktoś jest w związku, w tym przypadku ty i Wika to on się nie wtrąca. To wasze życie i on to szanuje.

- Mhm.

- Ale serio tak jest.

- Spoko, dzięki, że to mówisz. - uśmiechnął się do mnie.

- A ogólnie się wyspałeś dzisiaj?

- Tak, ale budziłem się jedynie po wodę.

- Witaj w teamie, ja również budziłam się po wodę.

__________________________________
No to się porobiło..

Dzisiejszy rozdział trochę dłuższy, ma ponad 1000 słów.

Jeśli rozdział wam się spodobał zachęcam do zostawienia gwiazdki. ⭐️

- autorka książki, Emilka 🐜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro