Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dziękuję.

Pov: Bartek
Siedziałem i myślałem nad tym co się przed chwilą wydarzyło. Nie całowaliśmy się, przecież mu to obiecałem, a on zamiast mi ufać, chciał mi przypierdolić w mordę. Wstałem i podszedłem do lustra. Moja twarz wyglądała trochę lepiej i powoli wracała do normy, spojrzałem na Wikę.

- Wikuuuś.

- Słucham.

- Chciałabyś może wyjść ze mną na wieczorny spacer.

- Jasne.

Zgodziła się. Opuściliśmy pokój i zeszliśmy na dół. Wyszliśmy z domu i postanowiłem zabrać ją na plażę. Ale najpierw, wolałem ją o to zapytać.

- Chcesz iść ze mną na plażę?

- Omg, tak, z tobą zawsze.

- Cieszę się, a więc chodźmy.

Udaliśmy się na plażę, oczywiście całą drogę szliśmy za rękę. A co do moich uczuć do Wiki. Zrozumiałem, że ją kocham. Bardzo ją kocham. Wiktoria jest idealna i taka.. taka pomocna i wspierająca. Nigdy nie zakochałem się tak bardzo w kimś jak w tej dziewczynie. Złamałem swoją zasadę. Zakochałem się w dziewczynie z genzie. Zakochałem się w dziewczynie swojego przyjeciela..

Doszliśmy na plażę i usiedliśmy na piasku. Wiktoria usiadła. A ja się położyłem.

- Myślisz, że dlaczego ten cały ból spotkał mnie?

- Nie wiem Bartuś.. nie wiem.. - położyła głowę na moją klatę. - Ale jest mi ciebie cholernie szkoda.

- Moja twarz naszczęście wraca do normy, a ręka? Ona jeszcze niestety pozostanie w gipsie conajmniej przez najbliższe dwa tygodnie.

- Szkoda mi ciebie.. - spojrzała w moje oczy.

- Csii, nawet tak nie mów. - przytuliłem ją. - Cieszę się, że przyjaźnię się z tobą, często rozumiesz mnie lepiej niż ja sam siebie. Jestem wdzięczny za to, że pomagasz mi przetrwać ten cały ból, dziękuję ci, że jesteś ze mną w trudnych chwilach. Dziękuję ci za każde słowo wsparcia i otuchy..

- Jaki słodziak z ciebie.., nie musisz za nic dziękować Bartuś. - Złożyła pocałunek na moich ustach a ja go odwzajemniłem.

- Wiktoria powiedz, czy ty też mnie tak bardzo kochasz jak ja ciebie..?

- Tak Bartuś.. kocham cię.. bardzo..

- Ja ciebie też..

- Jako przyjaciółkę?

- Nie, jako kogoś więcej niż przyjaciółkę..

***

Już dzisiaj wieczorem wracamy do Polski. Tak bardzo się cieszę. Słuchając muzyki pakowałem swoje rzeczy do walizek z pomocą Wiktorii bo sam nie dałbym rady jedną ręką.

- Wiesz Wiktoria, jestem ci wdzięczny za wszystko, naprawdę, nawet za głupią pomoc przy pakowaniu się.

- A weź przestań, pomagam ci z własnej woli.

- Potem pomogę ci z twoimi rzeczami.

- Dobrzee dziękuję.

Pociągnąłem ją do siebie i dałem jej buziaka w usta.

- Kochaaaam cię!

- Csii, bo Przemek przyjdzie i zacznie coś pierdolić, ale ja ciebie też kocham Wikuś.

Wika się zaśmiała.

- Szkoda, że nie możemy siedzieć razem w samolocie.

- Racja, będę musiała, przemęczyć się te kilka godzin siedząc z Przemkiem.

- Razem damy radę. - znów ją pocałowałem.

- Dobra dobra, koniec całusów, z racji iż wieczorem wylatujemy musimy iść spakować mnie, chodź. - złapała mnie za rękę i poszliśmy do jej pokoju.

- Ale ty jesteś praktycznie spakowana.

- No tak, ale te rzeczy które są na łóżku są jeszcze do spakowania.

- A więc spakujmy je, otwieraj walizkę.

- Nie mam miejsca..

- A pozostałe walizki..?

- Też nie..

- To jak ty.. z resztą nie ważne, chodź damy je do mojej walizki.

- Dziękuję.

No i wzieliśmy razem jej ubrania i pierdoły do malowania się i wróciliśmy do mojego pokoju. Spakowaliśmy je do mojej walizki i finalnie nasza dwójka była gotowa do odlotu. Jeszcze tylko cztery godzinki i wylatujemy więc jakoś za dwie godzinki trzeba wyjechać na lotnisko by nie spóźnić się na samolot.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro